Uwaga post publikowany automatycznie.
_______________________________________________________________________
R: Chodź idioto!
K: No poczekaj! Tort trzeba przenieść.
Ro: Długo wam to zajmie?!
R/K: Wieczność!
L: Koniec tych romansów! Przynieście to
wreszcie, bo nie zdążymy - jęknął białowłosy wyglądając na swoich znajomych z
okna.
R: Ta dwójka razem jest nie do wytrzymania
- zaśmiała się Rozalia.
Kv: Jaka dwójka? - Do pokoju wszedł uśmiechnięty Kevin,
a za nim Shon i kilka innych osób.
Ro: Tamta co miała się tortem zająć -
prychnęła i wróciła do mieszania sosu.
K: Nie obgaduj nas Roza - rzeczona para
właśnie wnosiła karton z wielkim tortem w środku.
R: Cicho bądź, nie mamy drugiego na zapas
- pognała chłopaka i po chwili postawili towar na stole.
S: Mogę spróbować? - Podniósł lekko wieko
aby spróbować lukru, ale natychmiast dostał po łapach od Laeti.
La: Nie dotykaj tego ćwoku!
W: My tez chcemy spróbować! - Jak
synchronizowani jęknęli wszyscy chłopcy w pomieszczeniu.
Ro: Nic nie dostaniecie przed imprezą! -
Krzyknęła i oblizała palec z sosu - Wynocha! Zostają same dziewczyny. My
zajmiemy się kuchnią, a wy ustawcie sprzęt grający i ogarnijcie tam trochę.
Lo: Macie alkohol?
K: Dobre pytanie.
R: Nie ma picia - warknęła.
N: Wyluzuj Roxy. To ja zawsze gram
sztywniaka - zaśmiał się Nataniel.
K: Hahah.. Dokładnie. Nawet Srajtaniel ma
ochotę na kilka procent - zaśmiał się.
R: Nie chcę mieć z tym nic wspólnego -
westchnęła zrezygnowana, a chłopcy opuścili pomieszczenie.
Dziewczyny w kuchni szybko i sprawnie
działały, a w tym samym czasie chłopaki wyzywali się i dobrze bawili
rozstawiając stoły i sprzęt. Wszystko odbywa się na podwórku Rozalii. Ma duży
dom i ogród, a altanka to idealne miejsce dla DJ-a nawet gdyby zaczęło
padać. Wszystkie stacje telewizyjne obiecały piękna pogodę i tego się
trzymajmy. W tej chwili właśnie zastanawiają się kto ma sprowadzić główną
zainteresowaną.
Lo: Ja pójdę. Ponoć mnie lubi - uśmiechnął
się zadziornie.
- Jak każdego z nas - odezwała się jakaś
dziewczyna z tyłu.
R: Najbardziej lubi mnie i Kastiela -
wtrąciła i podeszła do czerwonowłosego - Nas pierwszych wymyśliła i
opublikowała - pokazała im język, a chłopak z triumfalnym uśmiechem objął ją
ramieniem.
K: To już chyba wiadomo kto idzie. Do
zobaczenia później - zaśmiał się i zostawił rozbawione sytuacją towarzystwo.
Jedynie Roxy miała skwaszoną minę gdyż ja olał - Idziesz czy masz zamiar
sterczeć jak panienka pod latarnią?! - Krzyknął sprzed domu, dziewczyna
dopiero po chwili zrozumiała, że o nią chodzi
i pobiegła do chłopaka - Jedziemy samochodem
czy się boisz?
R: Nie mam czego - prychnęła i wsiadła
szybko do środka co rozbawiło chłopaka, który zaraz zrobił to samo i bez zbędnych
komentarzy ruszyli. Po przejechaniu całego miasta dojechali na odpowiednie
osiedle i zatrzymali się pod jednym z domów – To na pewno tutaj? Mam nadzieję,
że się nie pomyliliśmy.
K: Shon i Wiktor sprawdzali wcześniej.
Mamy dobry adres. Tylko jak ją z domu wyciągnąć? Ponoć bywa trudna.
R: Nie bardziej niż ty - zaśmiała się i
wysiadła. Kastiel zrobił to samo i stanęli przed ogrodzeniem pomarańczowego
domu. Roxy nacisnęła przycisk domofonu, ale nikt się nawet nie odezwał. – Może jej
nie ma.
K: Musi być. Jej kuzynki jutro przyjeżdżają i raczej siedzi w
domu. Spróbuj jeszcze raz.
R: Mam nadzieję - nacisnęła ponownie
przycisk, a chwile później drzwi uchyliły się, a zza nich wyjrzała dorosła
kobieta o krótkich włosach z blond pasemkami. - Dzień dobry. Jest Monika? -
Uśmiechnęła się miło i trąciła Kastiela łokciem aby zrobił to samo.
- Już ją wołam - odpowiedziała kobieta i
schowała się za drzwiami. Moment później w jednym z okien znajdujących się na
piętrze domu zauważyli ruch firanki.
K: Nie zejdzie. Pomyśli, że jesteśmy
porywaczami porywaczami – prychnął.
R: Bez przesady. Taka strachliwa nie jest.
K: No ja myślę. W końcu się odważyła pisać
o takim gangsterze jak ja.
R: Cicho. Idzie – trąciła go, aby schował
papierosy, które zaczął wyciągać.
M: Cześć? - Dziewczyną niepewnie podeszła do
płotu.
K: Siema - machnął ręką i uśmiechnął w charakterystyczny dla niego sposób.
R: Pewnie myślisz, że to jakaś pomyłka -
zaczęła.
M: No tak. Nie znam was - spojrzała po
nich, a wzrok zatrzymała na twarzy Kastiela.
K: No to będzie trudno - westchnął i
stanął z nią twarzą w twarz – Naprawdę mnie nie poznajesz? - Zrobił smutną
minkę.
M: Nidy Cię na oczy nie widziałam
człowieku.
R: W komputerze widzisz go codziennie -
wtrąciła.
M: Co? Jaja sobie robicie, prawda?
K: Haha..Spokojnie. Roxy chce Cie tylko
uświadomić z kim rozmawiasz- zaśmiał się, a na twarzy dziewczyny pojawił się
szok. - Już zaczynasz kumać?
M: A-Ale j-jak? - Ledwo wydukała – Przecież
ja ją wymyśliłam, bo buraczek to twór Chino – zaczęła mówić do siebie.
K: Twór? Buraczek? – Spojrzał na nią z
uniesioną brwią.
M: To Chino Cie takiego wymyśliła –
pokazała mu język. Chłopak się już denerwował, więc nie czekał na żadne jej
pozwolenie czy coś tylko podniósł ją i przerzucił przez ramię. Zaczęła się
wiercić i krzyczeć, ale szybko wylądowała na tylnich siedzeniach samochodu i
została zamknięta.
R: Spokojnie, nic Ci nie grozi – zaśmiała się
wsiadając na swoje miejsce z przodu. Monika jedynie prychnęła i aby
przetestować cierpliwość Kastiela, poznać to na własnej skórze położyła się z
butami na tylnym siedzeniu. Gdy chłopak wsiadł i zobaczył w lusterku co ona z
tyłu robi, żyła na jego czole zaczęła pulsować, a Monika się zaśmiała.
K: Kolejna nienormalna do kolekcji -
pokręcił głowa z rezygnacją.
M: Wypraszam sobie. Ja jestem całkowicie
normalna, to ty jakiś dziwny jesteś – pokazała mu język. Odrobinę się
stresowała, ale to chyba każdy by tak miał, ale mimo to starała się trzymać
nerwy na wodzy.
K: Uważaj, bo zaraz zrobię nam wszystkim
krzywdę – warknął i zaczął niebezpiecznie ruszać kierownicą.
R: Jeden wypadek mi wystarczy, dzięki.
Dziesięć minut później ..
K: Jesteśmy na miejscu – powiedział, a
dziewczyna podniosła się.
M: Myślałam, że zaraz zasnę. Jeździsz gorzej
niż myślałam – powiedziała.
K: Zaraz zrobię jej krzywdę - powiedział
cicho do siebie.
M: Nic mi nie zrobisz - prychnęła, zaraz
potem słychać było śmiech Roxy.
R: Dobra wysiadamy - powiedziała i
opuściła pojazd, a za nią Kastiel i uwolniona Monika. Ruszyli do bramy gdy
czerwonowłosy nagle się zatrzymał - Co jest?
K: Ona nie nie może tak wejść - wskazał na
towarzyszącą im dziewczynę.
R: To w takim razie jedźmy jeszcze do mnie
– westchnęła. Prędzej to Roza by to powiedziała, niż on.
K: Nie ma na to czasu – właśnie sobie
zaprzeczył.
R: To same pojedziemy, tylko daj mi
kluczyki i zaraz wracamy.
K: Ehh.. Dobra, tylko nie zarysuj go
nigdzie.
R: Nie ma sprawy – uśmiechnęła się do
niepewnego swojej decyzji chłopaka i po chwili odjechały z piskiem opon.
Kastiel tylko przeklinał w duchu.
K: Jak coś mu się stanie to zabiję obie -
powiedział i wszedł do środka. W domu było ciemno, a on wiedział co się szykuje
dlatego się odezwał – Nie ma jej tutaj – powiedział, a zapaliło się światło i
ukazała się zgraja nastolatków i w sumie nie tylko.
Ro: Co jest? Stało się coś? Dlaczego jej
nie przywiozłeś, i gdzie zgubiłeś Roxy? – Zalała go lawiną pytań.
K: Wszystko w porządku. Zabrała ją do siebie,
aby się w coś przebrała – odpowiedział i poszedł do chłopaków.
L: To chwilę jeszcze poczekamy.
Lo: Niech się sprężają, bo głodny jestem –
jęknął.
S: Tak jak wszyscy więc się nie skarż -
prychnął i wyszedł na balkon zapalić, a wraz z nim jeszcze kilka osób.
Kilka minut później ..
Ro: W moim czekamy - powiedziała do
telefonu i wybiegła do ogrodu - Ej, ciołki! Roxy zaraz będzie.
La: Dobra. Wszyscy na miejsca - odezwała
się Laeti, a towarzystwo rozeszło się po ogrodzie. W tym samym czasie samochód
Kastiela parkował pod domem.
M: Nie rozumiem po co to wszystko. Nie
chciałam wychodzić z domu, ale miałam już plany.
R: W kółko się powtarzasz. Płyta Ci się
zacięła? - Zaśmiała się – Mówiłam już tyle razy. To niespodzianka i nie masz
się czego bać. Nic Ci nie zrobimy.
M: Ciebie się nie boją, bo jak twierdzisz,
jesteś tworem mojej wyobraźni więc teoretycznie wiem o tobie wszystko -
uśmiechnęła się lekko – Gorzej z tym burakiem, bo nie wiem co tam Chino w
głowie miała tworząc go i boje się tego co może mi się zaraz stać.
R: Heh.. Momentami przypominasz Violettę, ale nie jest tak źle - zaśmiała się i obie wysiadły z samochodu. Obie
były przebrane. Monika trochę się wahała, dlatego Roxy aby ją wesprzeć ubrała
się podobnie. Zamiast zwykłych jeansów i luźnej bluzy Monika jak i Roxy miały
na sobie sukienki.
M: Sama nie wierzę, że dałam to na siebie
założyć – poprawiła już setny raz dół kreacji.
R: Tak rzadko w nich chodzisz?
M: Nienawidzę sukienek i spódniczek. To
największe zło na świecie.
Roxy |
R: Też wolę spodnie, ale byłoby źle
jakbyśmy w nich przyszły - zaśmiała się wyobrażając sobie minę Rozalii, która
zaczyna narzekać na ich wygląd.
M: Taa..Wchodzimy? - Zapytała wskazując
drzwi.
R: Ty przodem - uśmiechnęła się. Monika
spojrzała na nią zdziwiona - Nie marudź i idź.
Dziewczyną podeszła drzwi i otworzyła je
niepewnym ruchem. Wchodząc do pomieszczenia denerwowała się odrobinę. To raczej
niecodzienne wydarzenie, Dy fikcyjne postacie pojawiają się Twoim życiu.
W środku panowała ciemność. Zatrzymała się wiec i odwróciła by
spojrzeć na towarzyszkę, ale ona popchnęła ją dalej. Niechętnie weszła w głąb domu.
Panowała straszna cisza, a po Kastielu ślad wszelaki zniknął. Roxy wiedziała o co chodzi, wiec
zaciągnęła dziewczynę do ogrodu. Zanim
wyszły uprzedziła przyjaciół prawie niezauważalnym błyskiem z telefonu. Dzięki czemu gdy tylko przekroczyły
szklane drzwi w całym ogrodzie rozbłysły światła, a z różnych zakamarków
wyskoczyła banda nastolatków krzyczących: Niespodzianka! Monika nie wiedziała co robić i tylko stała jak słup i przyglądała się im, ich twarzą. Po chwili jednak coś w niej się obudziła i szeroki uśmiech zagościł na jej twarzy.
K: No mała, to już widzisz, że nie chcieliśmy Cię zabić - zaśmiał się i objął ją ramieniem. - Dzisiaj mija dokładnie rok jak zaczęłaś swoją blogerską przygodę.
M: Wiem i nawet miałam niespodziankę dla czytelników, ale teraz to ja.. Kurwa, rozwaliliście mnie - schowała twarz w dłoniach.
R: Taka mała impreza nikomu nie zaszkodzi - podeszła do niej i zabrała jej z twarzy dłonie - Chodź zobaczysz tych, których już znasz - zaśmiała się i porwała ją do reszty ludzi. Wszyscy mówili kim są, chociaż już po kilku osobach ona sama zgadywała i nieźle jej szło. Złożyli jej nawet jakieś tam krótkie życzenia i zaczęli się bawić. Nigdy by nie wpadła na to, że coś podobnego ją spotka, a tu proszę. Była szczęśliwa i nawet ta głupia sukienka jej tego nie zepsuje.
Jakiś czas później ..
Były tańce, dobre jedzenie, a nawet karaoke i koncert wszystkich muzyków z bloga. Monika jak nigdy dała się wyciągać do tańca co chwilę. To najlepsza niespodzianka i przyjęcie w jej życiu. Nagle muzyka ucichła i w zrobiło się cicho. Zanim dziewczyna zareagowała została sama w ogrodzie. Zdezorientowana nie wiedziała co robić, więc podeszła do szklanych drzwi. Były zamknięta i zasłonięte roletą. Szczerze się wystraszyła. Już chciała zbić szybę krzesłem gdy ktoś założył jej worek na głowę i podniósł do góry. Znowu wylądowała w czyiś rękach i nie mogła zrobić nic innego jak próbować się wyrwać.
- Przestań się kręcić - dostała klapsa w tyłek i zagotowało się w niej.
M: To mnie kurwa postaw i nie dotykaj więcej - warknęła.
- To ty takich słów używasz? Nie ładnie - zaśmiał się chłopak.
M: Jak stanę na nogach to nie będzie Ci do śmiechu.
- Już raczej nie staniesz na nogach - zaśmiał się i dosłownie w kilka sekund worek z jej twarzy zniknął, a ona jedynie co zobaczyła to jak leci do basenu. Chciała krzyknąć, ale w ostatniej chwili nabrała powietrza i poczuła się cała mokra. Przestraszyła się gdy nie poczuła dna pod nogami i nerwowo zaczęła się ruszać. Oczy miała zamknięte, ale mimo stresu jaki nią zawładną otworzyła je. Trochę szczypały, ale po chwili przestały. Gdy tylko miała możliwość krzyknęła, że nie umie pływać i prawie natychmiast poczuła czyjeś dłonie i wyłoniła się spod tafli wody. tedy zobaczyła stojącego przy basenie Logana.
M: Wymyślę jakąś zemstę. Obiecuję - warknęła i spojrzała za siebie. Byli tam wszyscy, i nikt jej nie pomógł?! Nie no, sorry. Właśnie wyłowił ją Kentin - Dziękuję.
Kt: Spoko. Nie wiedzieliśmy, że nie umiesz pływać.
M: Dobra, bywa. Możesz mnie.. Eee, nie to nie najlepszy pomysł. Posadź mnie tam.
Kt: Dobra - i po chwili siedziała na skraju basenu [dop. aut. wiecie chodzi mi o tą granicę między ziemią a basenem xd].
Ro: Trzymasz się - podpłynęła Rozalia.
M: Jest dobrze, chociaż trochę mi zimno.
R: Spoko, zaraz się ogrzejesz - puściła jej oczko i wyszła z basenu.
Zabawa w jak i przy basenie nie trwała długo, bo po chwili Roksana wszystkich zawołała. W pobliżu Moniki cały czas kręcił się rozbawiony Logan, którego miała ochotę zabić.
Lo: Jeny. Przepraszam za tamto. Ok?
M: Okej, ale to nie znaczy, że Ci zapomnę - pokazała mu język.
Chwila później ..
Wjechał wspaniały duży tort, a wszyscy zaczęli śpiewać "Sto lat". Dziewczyna nie spodziewała się jeszcze tego i stała z otwartymi ustami. Wyglądało to dosyć zabawnie, ale to nie ważne. Rzuciła się w ramiona pierwszej lepszej osoby, którą okazał się Kastiel i zaczęła dziękować. Czerwonowłosy popchnął ją tylko w kierunku tortu i zdmuchnęła świeczkę razem z Roxy, którą zawołała. To w końcu z nią się wszystko zaczęło.
_________________________________________________________________________________
Już minął rok odkąd się tu udzielam. Z tej okazji taki specjalny post ^^
Dziękuję za to że jesteście, czytacie i swoimi komentarzami motywujecie mnie. Mam nadzieję, że na tym jednym roku się nie skończy i równo czwartego lipca dwa tysiące szesnaście o godzinie 13:16 minie kolejna rocznica. Dokładnie pamiętam jak pisałam pierwszego posta i przebywająca wtedy u mnie jedna z kuzynek powiedziała, że znając mnie to nie wypali. I proszę bardzo. Pomyliła się. Jestem z siebie w pewien sposób dumna, a wam ogromnie wdzięczna. Uwielbiam was :*
Tu macie torcik. Poczęstujcie się ;D
Ps. Przepraszam jeśli zdjęcia się przesunęły, ale mam z nimi ostatnio problem :/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz