sobota, 8 stycznia 2022

WIELKI POWRÓT

 A wcale, że nie..
Żartowałam..
Cóż, to nie ważne. 
Wróciłam do pisania i publikowania, ale nie tutaj, nie na bloggerze. 
Może kiedyś zmienię zdanie i spróbuję to jakoś wszystko odkopać, ale niestety to miejsce umarło.
Prawie nikt już nie zakłada nowych, bo nie ma kto tego czytać.
Tak więc, i ja zmieniam swoją lokalizację. 
Obecnie publikuję coś nowego, FF związany z Eldaryą. 
Moje poprzednie wypociny zapewne się tam znajdą. Gdy będę tylko miała czas wezmę się za ich poprawę, i wrzucę na ten drugi serwis/portal. Zwał, jak zwał. 
Nie wiem czy do kogoś ten post dotrze, ale gdyby tak ktoś kiedyś znalazł jakieś podobieństwa tam i tu..
Pisze to jedna osoba. 
Oczywiście, jeśli chodzi o link na dole. 
Gdyby ktoś próbował sobie przypisać coś mojego, to nie pogardzę małym donosem :D

Nie ważne.. 

Zapraszam na Wattpada:


https://www.wattpad.com/user/MonikaM97

poniedziałek, 2 lipca 2018

Urodziny, ah urodziny..

Dokładnie drugiego lipca 2014. roku o godzinie 12:47 pojawił się tutaj mój pierwszy post, a więc także historia z pisaniem. Od tego czasu naprawdę wiele się zmieniło..
Dzięki rozpoczęciu tej przygody poznałam sporą grupkę naprawdę fajnych osób, z niektórymi kontakt jest dalej, inni się usunęli i słuch o nich zaginął. Niezależnie do której grupy należysz ogromnie ci dziękuję..
Nie zawsze było kolorowo, mimo świetnej przyjaźni jaka powstała tylko za pomocą łącza internetowego i podniosła na duchu nie raz gdy człowiek tego potrzebował, zdarzały się momenty zgrzytów i nieporozumień. 
Jest to przykre, ale widać takie jest życie i nie wszystko jest kolorowe oraz trwa wiecznie.
Szkoda, bo do pewnego momentu było naprawdę cudownie.
W tym poście nie chcę świętować samych urodzin bloga i tego ile czasu to wszystko trwa, ale rozliczyć się ze wszystkim co dzięki niemu zyskałam i w ilu sprawach założenie tej strony okazało się dobrym posunięciem. 
Szkoła i matura już za mną, wspominałam już o tym chyba nie raz, a więc to chyba dobry moment by usiąść i wszystko przemyśleć. Przeglądając ostatnio zakładkę ''O mnie'' zdałam sobie sprawę jak wiele rzeczy się zmieniło oraz jak wiele zostało na swoim miejscu. 
Nadal jestem szkieletem odzianym w warstwę skóry z ciemnymi kłakami, brązowymi oczami i okularami na nosie, to nie uległo zmianie. Może tylko jeszcze więcej tkanki tłuszczowej ubyło, z kości na ości jak to mówią ^^
Pod względem podejścia do pewnych rzeczy, ludzi i zachowań było wiele zawirowań.. 
Osoby, które mnie znają i nie bały/ją się ze mną pisać mogą być zorientowane. Nie będę wymieniać imion ani nazw, ponieważ jeśli tutaj zajrzą i pokuszą się o czytanie, domyślą się. 
Nigdy nie lubiłam kłamstwa czy naginania faktów, jak zawał tak zwał, wolę szczerą prawdę niż głupie tłumaczenie, więc jeśli ktoś to robi wiedząc o moim wyczuleniu to marny jego los..
Życie na pewno nie jedną osobę jakoś skrzywdziło, bardziej lub mniej, nie jestem wyjątkiem. Pisaniem zajęłam się po kilku przykrych sytuacjach w moim życiu, niekoniecznie o nich musiałam wspominać, a pisanie tutaj i pewnego rodzaju wyżycie się na klawiaturze stało się dla mnie jakby terapią.
Poznani ludzie nawet nieświadomie mi pomogli odrywając moje myśli od tych szarych chmur będących w pewnej części nieba..
Kilka imion już mogło wylecieć, ale wspomnienia, częściowo nazwy i wiele innych zostaje, dlatego odnoszę się teraz do wszystkich, z którymi kiedykolwiek miałam styczność.
Przede wszystkim dziękuję za wciągnięcie mnie do tej szalonej grupy, której szczerze się obawiałam na początku. Ta aż niemal przesadna euforia potrafiła człowieka wystraszyć, ale była też bardzo zaraźliwa.
Dziękuję za zarwane noce, tysiące wiadomości, pobudki o szóstej rano, rozmowy video czy telefoniczne, nie da się tego zapomnieć, przynajmniej ja nie jestem w stanie. Taki typ, bardzo sentymentalna jestem..
Jak już wspominałam, nie zawsze było kolorowo, ale zdecydowanie pozytywnie wspominam ten natłok wiadomości, rozmów i dzielenia się swoim punktem widzenia.
Nasza mafia Ilesiek się trochę posypała, ale cóż.. Bycie ileśką to ryzyko zawodowe, nawet jakby ktoś chciał to mu to gdzieś tam w środku raczej zostanie. Banda zakręconych pozytywnie ludzi :D
Nawet pisałyśmy RP zanim to było modne, a więc to my wykreowałyśmy ten trend ^^
To już tyle czasu, a nawet nie wiem kiedy tak szybko zleciało.
Do dwóch osób mam tu szczególny sentyment, o ile można to tak nazwać..
I tak, napisałam dwóch, nie przewidziało się.
Wiecie jak jest i jak było, zwłaszcza że to z wami najwięcej czasu mi upłynęło i jest najwięcej wspomnień.
Dziękuje za głupotę z której można było się głośno śmiać aż załączyła mi się hiena i bezdech, za przegadane i zarwane całe noce, za ogromny spam, który czasem było ciężko nadrobić.
Na koniec dziękuję za samą obecność, ponieważ nie ważne jak, ale czyjeś wsparcie i nawet najmniejsza możliwość ponarzekania drugiej osobie daje bardzo dużo.
Wiem, że Ty o tym powiesz dokładnie to samo, ponieważ różne rzeczy działy się przez te lata.
Mimo tego jakie panują nastroje teraz o niektórych rzeczach nie da się zapomnieć, ważne też jest jednak by pewne rzeczy które były między nami zostały zamknięte w pudełeczku, które nigdy nie zostanie otwarte, no chyba że tylko w naszej obecności, bo takie pudełeczko to jak puszka Pandory ..
Lepiej nie będę się tutaj rozwodzić dużo więcej, bo nie chce wywlekać za dużo prywatnych spraw na wierzch. Cały czas jestem dostępna, a jeśli mamy kontakt i możliwość rozmowy to wolę to w ten sposób załatwić.
Czas napisać kilka słów do zwykłych czytelników, którzy się nie ujawniali/ją..
Miałam zupełnie inny zarys tego posta, a wyszło mi zupełnie coś innego. Wybaczcie, ale pisałam to pod wpływem chwili, ze słuchawkami na uszach i muzyką w tle, która nieco zmieniła mój nastrój.
Strasznie dużo tutaj tych podziękowań, ale niech dojdzie jeszcze odrobinka.
Ogromne dzięki i mocne uściski dla wszystkich czytających, nabijających wyświetlenia, komentujących, obserwujących i tak dalej.. Gdyby nie wy to nic by tutaj nie powstawało.
Początki zawsze są trudne, tutaj też tak było, potem były chwile szczytu a teraz przez moje niedbalstwo oraz małe wymarcie blogsfery na rzecz (nie chcę nikogo tutaj urazić) znienawidzonego przeze mnie Wattpada, jednak jak widzę w bloggerze to dalej ktoś wchodzi co jest zaskakujące oraz cieszy..
Ile to dokładnie lat oraz dni i sekund macie na dole w specjalnym dodatku, więc ciekawych zachęcam to zjechania w dół.
Wyświetlenia też raczej nie trudno przeoczyć, chociaż w porównaniu z innymi blogami odstaję dość sporo.
Kwestia komentarzy jest nieco trudniejsza..
Po prawej stronie w informacjach napisałam w skrócie o co chodzi. Jest pewna opcja od google, która bardzo mi się nie podoba i niestety nic nie da się z nią zrobić. Przez nią komentarze dodane za pomocą g+ po prostu wyparowały. Rzecz jasna gdzieś są, ale nie widoczne pod postem ponieważ ktoś przekombinował edytując swoje usługi..
Nie zapominam jednak o nich w żadnym wypadku, każdy ten komentarz ma swoją gablotkę gdzieś tam w serduchu, a miejsca jest wystarczająco więc nie bójcie się po sobie zostawiać śladu. Nikt tu nie gryzie..

Idąc ku końcowi wspomnę tylko o historiach, które tutaj udostępniłam.
One wszystkie już dawno są skończone gdzieś w mojej głowie czy na kartkach starych zeszytów i w każdej z nich znajduje się cząstka mnie.
Wyjawianie dokładnego jej położenia nie jest tutaj ważne, jeżeli ktoś zauważy to brawo, a jeśli nie to trudno, to nie jest takie ważne..

Miło mi będzie jeśli ktoś zostawi tutaj po sobie ślad obecności, i że jednak doczytał do końca a mój wywód nie był bezsensowny. Śmiało zadawajcie pytania jeśli chcecie mnie poznać, czy po prostu jesteście ciekawi. Mogą być anonimowe, chętnie odpowiem.
Na kilka potencjalnych napiszę wam odpowiedzi już teraz, nie bójcie się nimi wzrorować...

Czy dalej będę pisała?
Na pewno, ale czy tutaj i jak często to wielki znak zapytania. Wszystko zależy od zainteresowania moją twórczością przez czytelników. Poza blogiem próbuję pisać coś zupełnie nowego, mam pomysł na książkę i staram się go realizować, ale przede mną długa droga..
Skoro jestem po szkole, to co dalej?
Los pokaże, jak mi się życie ułoży. Może spełnią się marzenia operatorskie, może wypali książka, a może będę jak zwykły szary człowiek pracujący za najniższą. Na razie wolę nie zapeszać i skupiam się na tym co jest..
O kim mówiłam w zdaniach powyżej?
Tego nie ujawnię nawet na torturach. Wtajemniczeni wiedzą, przepraszam.
Jak można się ze mną skontaktować?
Najprościej przez hangouts, na którym jestem niemal 24/7. Nie ma co się obawiać, można śmiało pisać.

Życzę Wam i sobie wszystkiego dobrego, udanych wakacji i uśmiechniętych mordek, powodzenia w życiu oraz wszystkiego czego tylko zapragniecie. A Roksanie i spółce, od której się to wszystko zaczęło sto lat.

Zapraszam na torcika :)


piątek, 22 czerwca 2018

8. On

    Butelki, śmieci, kilka pudełek po pizzy i ten unoszący się w powietrzu smród papierosów oraz alkoholu - to zdecydowanie nie jest przyjemna atmosfera, o której się marzy wchodząc do czyjegoś domu. Ja niestety na to trafiłem. Dobijałem się do drzwi dobre pół godziny, a gdy dalej nikt się nie odzywał postanowiłem chwycić klamkę. Na moje szczęście drzwi były otwarte, więc wszedłem do środka sprawdzić czy nic się nie stało. Plotki dotarły do mnie różne i żeby później nie usłyszeć gorszych, a co ważniejsze - nie mieć nikogo na sumieniu, postanowiłem sprawdzić co jest nie tak. Przeczucia mnie może nie zawiodły, ale były też nieco wyolbrzymione. Spodziewałem się, że w domu Kastiela nie będzie schludnie i porządnie jak u nas czy u kogokolwiek innego, w końcu to Kastiel. Znałem tylko adres, nigdy wcześniej tu nie byłem przez co błądzenie po pomieszczeniach trochę mi zajęło. Nigdy w życiu bym nie pomyślał, że ktoś może żyć w takim śmietniku. Wystrój był nowoczesny, elegancki, kompletne przeciwieństwo gustu Blacka, tak mi się przynajmniej wydaje.. 
    W kuchni dominowały jasne kolory, meble były białe z delikatnymi akcentami szarości w niektórych miejscach, ładnie zabudowane i wszystko idealnie współgrało ze sobą. Pomieszczenie nie należało do dużych, ale z pewnością gotując w kilka osób nie wpadałby nikt na siebie. Nie mogę mieć jednak pewności, ponieważ ledwo dojrzałem kolory szafek, a co tu mówić o reszcie. Może ten szary to nie kolor mebli tylko jakaś pleśń? Nie zdziwiłbym się. Zlew jest zawalony brudnymi talerzami, kubkami, szklankami i chyba wszystkimi dostępnymi elementami zastawy stołowej jaka istnieje. Podszedłem bliżej, gdy nagle poczułem pod stopą coś dziwnego. Spojrzałem w dół i odskoczyłem. Ohyda.. Popsuta pizza, która leżała na ziemi teraz lepiła się również do moich nowiutkich butów. Dzięki wielkie losie! Jak mogłem tego nie zauważyć? Muszę uważać, jeśli nie mam ochoty na więcej takich niespodzianek. Rozejrzałem się i gdy tylko zauważyłem wśród sterty opakowań po szybkich daniach papierowe ręczniki, zgarnąłem je i wytarłem swoje obuwie. Uważając gdzie stawiam stopy doszedłem do lodówki i spojrzałem na karteczkę przyczepioną do niej.

Postaramy się szybko wrócić.
W lodówce zostawiłam ci kilka obiadów, a w zamrażalniku masz inne rzeczy.
Tradycyjnie pieniądze są w kuferku, nie wydaj wszystkiego. 
W kalendarzu masz zapisane gdzie kiedy powinniśmy być.
Dzwoń jakby się coś działo.
Mama :)

    Mama? No tak, mogłem się tego spodziewać, jego rodzice należą do tych pracowitych i nie ma ich większość czasu z tego co wiem. Wygląda na to, że jest sam już jakiś czas i nie ma kto go zagonić do porządków. Trochę to przykre, ale cóż.. Ruszyłem dalej i zajrzałem do salonu, w którym aż dusiło od dymu papierosowego. Na fotelu była gitara i tylko przy niej nie widziałem żadnego śmiecia. Wszędzie wokół walały się ubrania, opakowania po jedzeniu jak w kuchni, butelki po piwie i nie tylko, puste opakowania po papierosach oraz wypalone papierosy ponieważ stojąca na stoliku popielniczka była przepełniona. Mignęła mi też jakaś wypalona w dywanie dziura, ale może lepiej się w to nie mieszać. Szukałem lokatora, ale tu go nie było. Pozwoliłem sobie uchylić okno i odsłonić zasłony, aby wpadła tu odrobina słońca, a przede wszystkim świeżego powietrza. Niech mnie ktoś zabije za to, ale w takim smrodzie długo się wytrzymać nie da. Gdy wychodziłem z pomieszczenia mój wzrok na chwilę się zawiesił na czerwonych, koronkowych figach wiszących na telewizorze. Kastiel, jest coś czego nie powinniśmy wiedzieć? Nieco zmieszany szybko stamtąd uciekłem po schodach na górę. Tu panowała nieco lepsza atmosfera, ale papierosy czułem w całym domu. Jedne z drzwi były delikatnie uchylone. Może najpierw tam sprawdzimy. Podchodzę bliżej i już mam chwytać za klamkę, gdy nagle czuję okropny nacisk na klatkę piersiową, słyszę hałas a następnie moje pośladki nieprzyjemnie upadają na podłogę.
  - Demon! Spokój! - dochodziły do mnie stłumione dźwięki. Uderzyłem głową? Kurcze, ten pies to niezłe bydle.. - Ej.. Ty.. Ziomek, żyjesz? - Ucisk z klatki zniknął, a gdy podniosłem wzrok zobaczyłem, jak zaspany nieco Kastiel trzyma swojego pupila za obrożę i macha do mnie.
  - Tak.. Chyba tak - wydusiłem i powoli się podnosiłem.
  - Co ty tu właściwie robisz? Matka cie nie nauczyła, że się puka jak do kogoś chcesz wejść?
  - Dobijałem się pół godziny, było otwarte to pozwoliłem sobie wejść. Sorry.. - masując głowę spojrzałem na niego ze zbolałą miną. Czerwonowłosy tylko westchnął ciężko i zamknął Demona w swoim pokoju.
   - To czego chciałeś, że ryzykowałeś zdrowie i życie błądząc po moim domu?
  - Chciałem pogadać, ale to raczej nie będzie dla żadnego z nas przyjemna rozmowa..

*     *     *

      Kilka minut zajęło mi przekonanie czerwonowłosego, a raczej Pana Czarnego Odrosta, do rozmowy na ten konkretny temat. Nigdy się nie przyjaźniliśmy, a do tego wydawało mi się zawsze, że jest do mnie jakoś uprzedzony ze względu na moją orientację. No cóż, przywykłem, dużo ludzi ma z tym problem i właśnie z tego powodu boję się przyznać mojej rodzinie. Armin wszystko akceptuje, ale nie wiem jak zniosła by to mama czy tata. Dosyć, że adoptowany to jeszcze pedał, nie byłoby miło..Na szczęście mam swoich ludzi, na których mogę liczyć, ale o tym przy innej okazji. Teraz mamy ważniejszą sprawę na głowie - Roksanę.
   - To o czym chcesz gadać? - mruknął pan domu rozwalony na fotelu gdzie jeszcze chwilę temu była jego gitara i odpalając papierosa.
   - Już mówiłem, chce cie zapytać o parę rzeczy i uciekam. Wiem, że to może być nieprzyjemne a nawet bolesne, ale muszę to wiedzieć. Możliwe, że odpowiedzi na te pytania pomogą nam wszystkim.
   - Kurwa, Alexy, nie gadaj jak jakiś filozof tylko przechodź do rzeczy. Nie będę na ciebie kurwa całego dnia tracił..
   - Przepraszam, po prostu nie wiem jak zacząć.
   - Może od początku? - prychnął. - Czego chcesz od Roxi? Chcesz zrobić sensacje z jej śmierci? Mało ci?! Dziewczyna umarła na moich rękach, chcesz szczegółowych relacji!? - podniósł się wymachując rękami jakbym zaraz miał oberwać.
   - Nic z tych rzeczy! Mnie też jest bardzo przykro z tego powodu! Nie chce rozdrapywać tak głębokich ran, bo wiem, a raczej domyślam się co musieliście przejść ty, Rozalia i Lysander! A teraz siadaj i słuchaj! Nie zdawaj żadnych pytań, to przesłuchanie i masz tylko odpowiadać, jasne!? - Może trochę przesadziłem, ale poskutkowało, Kastiel usiadł i spojrzał na mnie swoim szarym spojrzeniem.- Bez owijania w bawełnę.. Jak to wszystko wyglądało? Mówiłeś, że umarła na twoich rękach..
   - Podobno nie chcesz szczegółów, już zmieniłeś zdanie? - prychnął. - Ale dobra.. Powiem ci, i tak cała szkoła huczy od plotek na ten temat, może naczelna plotkara sprostuje parę z nich. Roksana nie umarła na moich rękach..Wyglądało to nieco inaczej.. Dzięki Kevinowi, to jej brat, mogłem jechać z nią karetką. On chciał się dowiedzieć więcej od policji i reszty służb, które wezwaliśmy, ale to cie musi najmniej interesować.. Fakty są takie, że byłem przy niej przez całą drogę, która dłużyła się niemiłosiernie.. - chłopak westchnął ciężko i ledwo zaczętego papierosa zgasił na stoliku po czym podszedł do okna. Nic nie mówiłem, wiem że to dla niego ciężki temat, dlatego słuchałem będąc w absolutnej ciszy. - W pewnym momencie sprzęt zaczął piszczeć, wiedziałem co to oznacza... - oparł dłoń o futrynę i patrzył w dal, a jego głos był cichszy niż zwykle, spokojniejszy i smutny. Nagle zacisnął opartą dłoń jakby chciał rozgnieść ten kawałek muru. - Wiedziałem, że już za późno, ale łudziłem się że ona jeszcze z tego wyjdzie, że ją odratują.. Zorientowałem się dużo po czasie, jakie emocje mi towarzyszą przy niej.. Gdybym kurwa zrobił to trochę wcześniej nie byłaby z nim! Może by do tego nie doszło! - drugą ręką uderzył wyraźnie zdenerwowany o szybę, aż przeszedł mnie dreszcz. Nawet nie mogę sobie wyobrazić bólu jaki czuł. Nie powinienem był tu przychodzić, to był zły pomysł..
   - Kastiel, ja.. Nie chce żebyś się denerwował. Przepraszam, nie powinienem był pytać. Lepiej pójdę.. - zacząłem się podnosić, ale chłopak pokręcił głową na nie i się odezwał spokojniej. Wzrok miał jednak ciągle skierowany za okno.
   - Nie, zostań.. Może jak powiem to komuś innemu niż tamtej dwójce to mi ulży. Chujowy ze mnie psycholog, ale kto wie.. Pokochałem Roksanę nawet nie mam pojęcia kiedy, bo przecież to nie było tak dużo czasu, ale los widocznie uznał, że wystarczająco.. Gdy cały ten sprzęt zaczął piszczeć działałem odruchowo, nie panowałem nad sobą. Zacząłem krzyczeć żeby nie odchodziła, że ją kocham.. Nawet ją pocałowałem, rozumiesz to? Pocałowałem ją zamiast się kurwa odsunąć i dać lekarzowi działać! Zamiast dać ją ratować! - odwrócił się do mnie i wtedy zobaczyłem coś, czego nie chciałem widzieć, rozpacz i łzy Kastiela. Nawet teraz nie potrafił zapanować nad emocjami i jego oczy były zaszklone. - Dopiero po chwili mnie odciągnęli, jakby już wydali wyrok, jakby wiedzieli co za chwile nastąpi..  - zawiesił się i wypuszczając powietrze znów spojrzał w okno.
   - To wtedy ona..?
   - Nie. Przeliczyli się. Reanimacja pomogła, znów była stabilna i dojechaliśmy do szpitala. Na miejscu nas rozdzielili.Trafiła od razu w ręce specjalistów, którzy mieli ratować jej życie, a ja dałem znać Lysowi i Rozie. Przyszli równo z Kevinem..
    - Co było później?
    - A żebym ja to wiedział.. Czekaliśmy godzinami, Kevin rozmawiał z lekarzami, ale nic nam nie przekazywał..Nie wiem ile minęło, może nawet kilka dni, cały czas siedziałem na tym durnym korytarzu i czekałem na informacje. Ignorowałem wszelkie próby przegnania mnie, a ten nagle przychodzi i mówi, że ona.. Nawet nie zobaczyłem jej ostatni raz, nie mogłem..  - oparł czoło o szybę i słyszałem jak pociąga nosem. Naprawdę płakał, szczere łzy leciały strumieniami, a ja siedząc jak debil nie miałem pojęcia co zrobić.Cisza trwała dobrych kilka minut zanim zebrałem się na odwagę by coś powiedzieć.
   - A co z pogrzebem? Rozumiem, że nie chciał robić przedstawienia na całą szkołę, ale jej najbliżsi przyjaciele.. - wtedy Kastiel ożywiony spojrzał w moim kierunku, a mama mówiła żeby nie wkładać kijaszka w mrowisko.
   - Jaki pogrzeb? Ja nawet nie wiem czy ona go miała. Po tym Kevin odciął się od wszystkiego, nic nie mówił, poblokował numery.. A jak poszliśmy do nich do domu to sąsiadka powiedziała, że wyjechał i nie mamy się co trudzić z próbą dostania do środka.  Nawet nie wiem gdzie ona leży i czy ma w ogóle grób. Przeszukiwałem różne cmentarze, ale nic nie znalazłem, ani śladu..
   - Byliście jeszcze później pytać?
   - Byliśmy, ale zawsze ta sama śpiewka, że wyjechał i mamy spływać. Kurwa rozumiem, że to jego siostra, ale też mamy prawo do jakiejś informacji! Zwłaszcza po tym wszystkim! - Emocje nim targały, a mnie zaczynało męczyć coś w rodzaju poczucia winy przez wszystkie informacje, które posiadam. Znając punkt widzenia obu stron oraz ich uczucia zaczynałem czuć wstręt do samego siebie, że nie jestem w stanie powiedzieć wszystkiego jednemu i drugiemu. Miałem już zaczynać zdanie, gdy nagle Kastiel odezwał się nieco spokojniej - Skoro już mowa o ponownych próbach.. Mieliśmy zamiar go spróbować dorwać ponownie. Naczelna plotkara chce nam pomóc? - spojrzał się na mnie i trochę krzywo się uśmiechnął. A więc jeszcze nie wszystko stracone..

Ogłoszenia parafialne

Od czego by zacząć? 
Od przeprosin?
Obietnic?
Nie wiem, nie mam pojęcia, totalna pustka..
Wiem, że zaniedbuję i może się powtarzam, ale brak mi motywacji.
Blog miał swoje kolejne urodziny już kawał czasu temu, nadchodzą kolejne,a ja również dawno nic nie dodałam..
Wszystko się sypie.
Jestem rocznik 97, a więc za mną już czasy szkolne i czas na dorosłe życie, a to nie ułatwia mi sprawy.
Mam nadzieję, że chociaż część z was jest w stanie to zrozumieć. 
Odwiedzin jest coraz mniej, ale po liczniku widzę że jednak ktoś tu zagląda dlatego proszę was o opinie, jakieś słowo..
Wracać? Warto jeszcze? Ktoś czeka?
Bardzo bym chciała od Was zobaczyć jakąś wiadomość..
Miałam i mam nadal wiele planów dotyczących fabuły, poprawienia pierwszych rozdziałów, które są fatalne i się nie da tego ukryć, nie widzę jednak zbytniego odzewu, czy oceny mojej pracy, a komentarz ''Kiedy następny rozdział?'' cieszy krótko i bardzo mało.
Ciesze się i doceniam każdego czytelnika, ale może ktoś ma ochotę coś powiedzieć?
Jeśli tak, to śmiało.
Zebrałam się w końcu i coś napisałam, ale chciałabym wiedzieć czy jeszcze warto.

Miłej lektury i wszystkiego dobrego życzę :)



wtorek, 5 września 2017

7. Rachunek sumienia

   Przyglądałam się dziewczynie chwilę, dalej mając na nosie moje duże, ciemne okulary, a ta posłała delikatny uśmiech. Czyżby mnie nie rozpoznała? Świetnie! Wręcz fenomenalnie! Człowiek ma aż ochotę wstać i zacząć tańczyć taniec szczęścia, nie ważne jak głupio by to wyglądało. Sama również się uśmiechnęłam żeby nie wyjść na zołzę i zerknęłam na Kevina. Miał stres wymalowany na twarzy, aż się bałam czy czegoś zaraz nie palnie. Debra podeszła bliżej, ale przecież nie miałam się czego bać, nigdy się nie widzieli, nie rozmawiali. Przynajmniej miałam taką nadzieję.. 
  - Cześć przystojniaku, masz może chwilę? - Ja śnię, czy ona zaczęła go właśnie kokietować!? Debra! Mojego brata! Przed chwilą była tu z Kastielem i brzmiało to jakby byli kiedyś razem i chciała do niego wrócić! O nie, nie pozwolę krzywdzić moich przyjaciół flądro! Co to, to nie! Lekko zdenerwowana przypadkowo poruszyłam joystickiem i również przypadkiem najechałam jej centralnie na stopę, aż pisnęła z bólu. - Oszalałaś!? Mogłaś mi połamać nogę albo jeszcze gorzej! - spojrzała na mnie z mordem w oczach.
    - To nie jej wina.. Wózek ma swoje wady, czasem nie słucha poleceń - kochany braciszek starał się załagodzić sytuację i zerknął na mnie jedną z tych swoich ''groźnych min''. Człowieku, ona cie podrywała a ty tego nie zauważyłeś, ba, wdałeś się w rozmowę i wciągnęła cie w swoją gierkę. Co innego mogłam zrobić?
    - Nie wiem czyja to wina, ale przez ten złom boli mnie teraz noga. Pierwszy i ostatni raz w życiu przytrafiło mi się coś takiego. Zjeżdżaj palancie - warknęła i zarzuciła swoimi brązowymi włosami odchodząc od nas. Nigdy bym się czegoś takiego nie spodziewała, ciągle pamiętam ten ostatni wieczór zabawy, Debi przecież też tam była. Nie do wyobrażenia.
    Gdy zostaliśmy sami spojrzeliśmy po sobie, Kevin miał nieciekawy wyraz twarzy, a ja czułam satysfakcje. Nie będzie mi się tu żadna baba wpieprzać z butami między mojego brata, a jego narzeczoną, zwłaszcza taka fałszywa żmija. Z daleka śmierdziało czego chciała. Poprawiłam okulary na nosie i poprosiłam żebyśmy wracali. Braciszek nic nie mówiąc przytaknął i powoli opuszczaliśmy teren lokalu. Jeżeli właśnie podłapał focha to będę musiała mu wyjaśnić czemu to zrobiłam. Nienawidzę takich rozmów, zwłaszcza że ostatnio nie idą mi one najlepiej.
     Nie pędziliśmy, był to raczej spacerek pod przejrzystym, letnim niebem. Pogoda zdecydowanie sprzyjała. Ulicą mijały nas samochody większe i mniejsze, różnego rodzaju jednoślady, a nawet dzieciaki biegnące w grupie. Pozazdrościłam im. Każdy z nich był uśmiechnięty i cieszył się wakacjami, które trwały. Mieli czas na wszystko, na spotykanie się ze znajomymi, lenistwo czy wyjście na boisko i zagranie jakiegoś meczyku. Przede wszystkim mieli czas dla przyjaciół. A ja? Miałam go zdecydowanie za dużo. Nie wiedziałam co robić, snułam się każdego dnia z kąta w kąt. Tylko rehabilitacje z Loganem zabierały mi trochę czasu, a rozmowa z nim odpędzała ciemne myśli. Gdy człowiek ma za dużo czasu zaczyna myśleć, a z tego myślenia zazwyczaj nie wychodzi za wiele dobrego. Tak jest w moim przypadku. Sama nie wiem czego chce. Z jednej strony fajnie by było się z kimś spotkać, pogadać, pośmiać i powygłupiać jak kiedyś, ale z drugiej jest ten cholery wózek. To jedno, wielkie ograniczenie, bariera nie do przełamania. Kiedyś jeździłam motocyklem, szalałam i potrafiłam tym doprowadzić do szału, a teraz nie ma szans na żadną z tych rzeczy. Nie ma co, po prostu sielanka. No kurwa zajebiste życie! - aż miałam ochotę krzyknąć, ale zamiast tego szybko odwróciłam wzrok od paczki zadowolonych gimnazjalistów i przetarłam polik, który przecięła pojedyncza łza. Możecie mnie śmiało nazwać masochistką, bo w końcu sama sobie zgotowałam ten los - fakt. Nie potrafię jednak przyznać się do błędu ani powiedzieć, że chciałabym to wszystko naprawić. Cholernie się tego boję, strach zjada mnie na samą myśl o próbie podjęcia takich działań. Mam świadomość, że zachowuje się jak gówniara, która nie wie czego chce, ale prawda jest taka, że ja ciągle jestem właśnie taką gówniarą. Moje dorosłe życie i poważne decyzje dopiero przede mną, a już teraz popełniłam mnóstwo gaf i boję się ich naprawienia. W przeszłości przecież nie było inaczej, tyle niepotrzebnych konfliktów, kłótni, sprzeczek.. Mogłam to załatwić inaczej, ale moja impulsywność mi nie pomogła, tak samo jak wcale nie była pomocna wtedy w szpitalu. Parę chwil temu nie chciałam dać skrzywdzić mojego przyjaciela, a sama co zrobiłam? Durna egoistko. Musisz stawić czoła samej sobie i pokonać swoje własne potwory siedzące w głębi twojego umysłu. Musisz, przecież nie jesteś sama, masz brata, Anię, Logana, a nawet Alexego...

~*~

    Chłopak właśnie wyszedł z domu i razem ze swoim gorszym klonem, jak go lubił czasem drażnić, zmierzał w kierunku centrum handlowego. Armin nienawidził zakupów, ale dzisiejszego dnia wręcz sam na nie nalegał z powodu mega ważnej premiery czegoś tam. Chociaż jeden pożytek z tych jego gier - pomyślał niebieskowłosy i zerknął na brata. Byli tego samego wzrostu, ich rysy były niemal identyczne, jedynie końcówki nosów ich delikatnie od siebie odróżniały. Ciemne włosy i niebieskie oczy również były ich wizytówką, jednak Alexy zawsze miał inny charakter, wyróżniał się, chciał być oryginalny. Dlatego poza farbą na włosach i różowymi soczewkami różni się orientacją, czego niektórzy nadal nie potrafią zrozumieć, ale na szczęście tą osobą nie jest jego towarzysz. Każdy ma swoje dziwactwa i on jeden go najlepiej rozumie i wspiera na każdym kroku. Brat z przypadku, przyjaciel z wyboru - można trafić lepiej? Niekoniecznie. Chłopak był wdzięczny losowi za swoje szczęście i chciał się dzielić przez to swoją pogodą ducha z innymi. Wychodziło lepiej lub gorzej, ale rzadko kiedy wśród znajomych okazywał swoje słabości. Szeroki uśmiech i zaradność stały się poniekąd jego wizytówką, czy na pewno powinny?
    Podczas drogi był wyjątkowo cichy i spokojny, zupełnie jakby nie cieszył się z wypadu do miasta, a gdy tylko wsiadł wraz z bratem do autobusu odleciał zupełnie. Jego myśli skierowały się w kierunku pewnych brązowych oczu pełnych łez, których widok na dobre utkwił mu w pamięci. Codziennie zastanawia się jak mógłby ją wesprzeć, jakoś pomóc, ale nic mu nie przychodzi do głowy. Pierwszy raz czuje się z jakimś problemem tak źle. Jest bezużyteczny, a ponieważ nie potrafi wczuć się w jej sytuację, to nie umie jej nijak pocieszyć. Dodatkowo ukrywanie tego sekretu bardzo mu ciąży, najchętniej wykrzyczałby to wszystko i zrzucił kamień z serca, ale jej obiecał. Nie może złamać danego słowa, nie ważne jak bardzo będzie to bolało. Jedyne co może zrobić, to spróbować przekonać ją do ujawnienia prawdy. Nie ważne jakim kosztem - pomyślał zaciskając pięści, a po chwili poczuł lekkie szturchnięcie w bok.
    - Jest dzisiaj jakaś specjalna wyprzedaż i szykujesz się na wyrywanie szmatek z rąk innych czy o czymś nie wiem? - zaśmiał się Armin, który oderwał wzrok od konsoli słysząc dziwne zdanie brata. Alexy aż pobladł patrząc na niego wystraszony.
    - Powiedziałem to na głos? - zapytał niepewnie, na co tamten ciągle go obserwując przytaknął lekko głową. - Kurcze.. Nie, to nic takiego. Po prostu.. No wiesz.. Yyy.. Niedługo fajna kapela będzie grała w naszym mieście, moje klimaty i wiesz.. Muszę zdobyć bilet za wszelką cenę! - uśmiechnął się głupkowato i robił dobrą minę mając nadzieję, że uda mu się wybrnąć z niezręcznej sytuacji. Brat przyjrzał mu się chwilę, a potem ciężko westchnął i wrócił wzrokiem do swojej gry.
     - Wiesz, że kiepsko ci idzie kłamanie? - wyłączał urządzenie i chował do kieszeni. - Nie wiem co jest grane, ale mnie nie oszukasz Alexy. Od kilku dni zachowujesz się dziwnie i masz takie zawieszki jak przed chwilą. Jeśli coś się stało, to wiesz, że zawsze możesz na mnie liczyć. Rozumiem jeśli nie chcesz o tym gadać, ale czasem lepiej puścić parę z ust - spojrzał na niego z powagą. Niebieskowłosy walczył wewnątrz z emocjami i tym dziwnym naciskiem towarzyszącym mu podczas szczerych rozmów ze swoim bratem. Jeszcze mocniej zacisnął pięści co nie uszło uwadze ciemnowłosego. - Będziesz chciał to powiesz, ale widzę co się dzieje. Wychodzisz coraz częściej z domu nie dzieląc się dokąd, wracasz struty, po tym resztę dnia siedzisz w jednym miejscu i nie da się z tobą pogadać, a wieczorem przed snem wpatrujesz się w jakieś zdjęcie i nie zwracasz na nic uwagi. Zaczynam się o ciebie poważnie martwić bracie.. - położył mu rękę na ramieniu na co ten drgnął .
    - Spokojnie Armin, dam sobie radę. Pomagam po prostu przyjacielowi, ma poważne problemy. Nie mogę go zostawić z tym samego. Jak będę mógł to ci wszystko opowiem. Obiecuję - posłał mu uśmiech i zaczęli wstawać, bo właśnie zajechali na swój przystanek. Alexy postawił sobie nowy cel: zmusić Roksanę do gadania.

~*~

  Siedzieli w trójkę. Nikt nic nie mówił, jak zwykle towarzyszyła im cisza przerywana czasem szarpnięciem strun. Białowłosa bawiła się płomieniem świeczki i była jak w transie, a Lysander z Kastielem komponowali. Nie było im do tego potrzebnych wiele słów. Siedzieli obok siebie i buntownik zerkał w notes swojego przyjaciela, czasem pokazując mu coś palcem i krzywiąc się na twarzy. Po ostatnim występie postanowili ostro się wziąć do pracy.  Wielu osobom spodobał się ich występ, a właściciel pewnego klubu zaprosił ich na przesłuchanie dające im szansę grania przed publicznością w każdy weekend. To ogromna szansa jeśli myślą o karierze muzycznej poważnie i chcą się wybić. Oprócz tego celem buntownika było utarcie nosa pewnej dziewczynie. Zazdrościł, ale nie chciał mieć z nią nic wspólnego. Sami z Lysandrem zapracują na swój sukces. Na pewno nie będzie im tak wesoło i cudownie, jak miało być, ale nie chcą się poddawać. Lekka zmiana klimatu i stylu też nikomu nie zaszkodzi, a przeciwnie, spodoba się grupie osób, której ma się spodobać.
   Niecałą godzinę temu, zaraz po przybyciu Kastiela, rozmawiali całkiem żywo. Nikt się nie hamował z mówieniem co myśli. Dzięki temu doszli do pewnych wniosków i postawili sobie kilka celi. Po pierwsze żyć dalej, ale nigdy nie zapomnieć. Po drugie dać z siebie wszystko przy spełnianiu marzeń. I po trzecie, najważniejsze, dorwać Kevina..


________________________________________________________________

Rozdział dedykuję Olci (Wathewa), która ma dzisiaj urodziny. 
Wszystkiego najlepszego niunia. Spełnienia marzeń, pełnego portfela i tak dalej..
Nie będę się publicznie rozpisywać żebyś wstydu nie miała ^^
Kocham, M<3

A tu coś autorstwa Em..

Najdroższa,
Twoje latka biegną jak szalone,
więc dziś składam na twą głowę koronę.
Dziś twój dzień, twoje święto

tak więc miej buzię uśmiechniętą!

Życzymy ci zdrowia, pomyślności.
Szczerości i uczciwości.
By ta mądra głowa,
ciągle była na wiedzę gotowa.
Trochę oleju by się przydało,
ups, to chyba nie wypadało. 
Szczęścia, bo tobie tego pod dostatkiem trzeba, 
by wszystko poszło jak trzeba.

Kochana, Olu.
Kociarko nasza.
Żyj nam długo, żyj sto lat!

(wersja okrojona)


sobota, 24 grudnia 2016

Święta!

Prezentów górę, jakiegoś śnieżku za oknem, dobrego humoru, przyjaciół grono, upragnionej miłość i pełny stół smaczności. 
Życzę Wam wszystkiego najlepszego, a w Nowym Roku spełnienia marzeń, nawet tych najskrytszych, dotarcia do celów, trwania przy swych postanowieniach i wszystkiego co najlepsze.
Piszącym i dzielącym się swoimi pomysłami dorzucam wenę, chęci i czas na to co robią.
Obyście zawsze byli zadowoleni z tego co robicie, a uśmiech gościł na waszych twarzach.

WESOŁYCH ŚWIĄT I SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU!


czwartek, 8 września 2016

6. Dzień z bratem

Minęło kilka dni odkąd Alexy wie o wszystkim. On i Logan bardzo mnie wspierają, ale i próbują namówić abym o wszystkim powiedziała i się po prostu wydała. Ja tego nie chcę. Boję się. Przecież oni mnie znienawidzą. Dosyć, że się ukrywałam tyle czasu to jeszcze jestem na wózku. Normalnie świetna nowina. Nic tylko będą skakać pod sufit z radości. Super – westchnęłam i podjechałam do biurka, na którym był nowy laptop, bo ten który roztrzaskałam nie był wart naprawy. Włączyłam go i zalogowałam się na stare konto na znanym wszystkim portalu społecznościowym i wyłączyłam szybko czat. Nikomu nawet nie zdążyłoby się pokazać, że jestem aktywna. Zaraz po wejściu uderzyła mnie masa powiadomień, a na moim profilu było mnóstwo internetowych zniczy i innych głupot. Najchętniej bym je pousuwała, ale nie mogę tego zrobić. Ludzie oznaczali mnie też na różnych starych zdjęciach, z Amorisa czy nawet poprzedniej szkoły. Łzy same mi pociekły z oczu i zaczęły nachodzić wyrzuty sumienia. Wszystkich okłamuję i mam się nagle pojawić? Jak to będzie wyglądało? Przecież to będzie katastrofa, wszyscy mnie znienawidzą. Lepiej jest tak jak teraz, niech nadal uważają mnie za trupa. Wyjadę i nie będę się przejmowała. Nie wiem co zrobi Alexy, niech robi co chce, ale raczej wątpię aby coś powiedział, zwłaszcza, że będę już daleko.


Chwilę poprzeglądałam zdjęcia w Internecie ciskając sobie i płacząc gdy poczułam jak ktoś mnie od tyłu przytula i daje buziaka w policzek. Podskoczyłam wystraszona w pierwszej chwili, ale gdy dotarła do mnie woń jego perfum uśmiechnęłam się lekko.

- Przestraszyłeś mnie - powiedziałam, a ten mnie lekko ścisnął.

- Wiem, przepraszam. Nie przeglądaj tego, nie pomoże ci w decyzji.

- Wiem, ale po prostu się zastanawiam.

- Powodując u siebie łzy? Znam cię Rox, to cie boli - westchnął i znalazł się obok mnie kucając. Spojrzałam na niego. 

- Wyjedźmy Kevin, proszę. Zaczniemy wszystko od początku. Będzie dużo lepiej - na moją propozycję się skrzywił. - Kevin..

- Nie. Nie możemy wyjechać. Mam tu pracę, narzeczoną. Jak ty to sobie wyobrażasz? Nie, nie wiem. Za dużo by musiało się zmienić, dostosować - czułam na sobie jego wzrok, a mój wbity był w jedno ze zdjęć na komputerze. Nie ma co prosić więc kiwnęłam lekko głową. Muszę też myśleć o nim, ale nie potrafię, chęć wyrwania się z tego miejsca jest coraz silniejsza. 

- Sama wyjadę - powiedziałam nim pomyślałam. 

- Zwariowałaś? Samej cie nigdzie nie puszczę - wstał. 

- Różni niepełnosprawni dają sobie sami radę, ja też bym dała. Zatrudnię jakąś pielęgniarkę czy coś i mi będzie pomagała. 

- A z czego ty się chcesz utrzymać? Nie. Już wymyślasz. Nie zgadzam się. Jeśli chcesz się wyprowadzić to nigdy samej cie nie puszczę. Zrozum to, razem albo wcale. A teraz się szykuj - spojrzałam za nim, a ten otworzył szafę. - Wyjdziemy gdzieś. Coraz śmielsza jesteś więc się raczej odważysz, co? - posłał mi lekki uśmiech, który jakby automatycznie odwzajemniłam. 

- No dobrze, ale nie w jakieś tłoczne miejsce, może być? 

- Niech będzie. Pomóc ci jakoś czy coś?

- Dzięki. Dam sobie radę - podjechałam do mebla. 

- No to czekam młoda - zaśmiał się i mnie potargał. Człowieku, nie znoszę tego, no! Zanim jednak mu najechałam na stopę uciekł z mojego pokoju machając paluszkami jak jakaś panienka. Ja nie wiem jak wytrzymuję i wytrzymywałam z tym człowiekiem. Jakbym mogła chodzić to bym za nim poleciała, a wtedy skończyło by się na bójce na kanapie. Aż się uśmiechnęłam na samo wspomnienie jak kiedyś go użarłam w trakcie takiej bójki w ramię, że aż krwawił. Roksana to sadystka, zgadza się świecie. 

Gdy już przestałam wymyślać jak bym mogła się bratu odwdzięczyć zaczęłam przeglądać swoje rzeczy. W ostateczności, po przekopaniu i wywaleniu niemal wszystkiego, wcisnęłam się w zwykłe, proste jeansy, czarną bokserkę i na nią krótki, biały luźny top. Ubrana opuściłam pokój i zawołałam brata, pomógł mi na schodach,a gdy już siedziałam w wygodniejszym sprzęcie zmierzył mnie wzrokiem. 

- Gdybyś nie była moją siostrą to byś może miała szanse - zaśmiał się.

- Fajnie wiedzieć - prychnęłam. - Idziemy? 

- Yhym.. - zgarnął klucze, a ja założyłam swoje przeciwsłoneczne okulary i opuściliśmy dom. 

- To co wymyśliłeś? - zapytałam jadąc równo z nim.

- Co powiesz na pizzę? - spojrzał na mnie uśmiechnięty.

- Pizzę to my mogliśmy sobie zamówić do domu, serio?

- Serio. Przewietrzymy się i takie tam, a poza tym to może będziesz miała na coś ochotę. Nigdy nie wiadomo, przekonałem się o zmienności humorków u kobiet. - Mam się poczuć urażona czy coś? On mi tu kurna coś sugeruje, ja się pytam!? - Co tak patrzysz?

- Jak?

- Jakbyś chciała mnie rozjechać - zaśmiał się.

- Bo chcę - warknęłam i skierowałam się na niego.

- Ej, nie! Zostaw - śmiał się i uciekał, a ja zaczęłam go ścigać. Głupota, ale o dziwo, spodobało mi się i sama zaczęłam się śmiać dodając gazu na maksa i nie powiem, jeszcze troszkę i bym go rozjechała.

- Chodź tu tchórzu! Już taki odważny nie jesteś, co!? - zawołałam za nim śmiejąc się. Po chwili się zatrzymał, a ja wjechałam prosto na niego, bo nie zdążyłam wyhamować i wpadł mi na kolana.

- Cześć księżniczko - zaśmiał się. 

- Złaź ze mnie cielaku - warknęłam, bo jednak wleciał tak, że mnie gniótł mimo niesprawnych nóg.

- Już, już - wstał i się rozejrzał. - No popatrz, szybko tutaj dotarliśmy - uśmiechnął się. Spojrzałam i faktycznie, byliśmy przed pizzerią. Na dworze było kilka stolików odgrodzonych od ulicy parawanami, a nad głowami gości był daszek gwarantujący cień. Ogarnęliśmy się i weszliśmy kierując się na prawo od wejścia. Kevin odsunął jedno krzesło i podjechałam wózkiem, a on usiadł przede mną i wzięliśmy po ulotce. Ja już po pierwszym spojrzeniu wiedziałam jaką chcę i wiedziałam, że zaraz Kevin powie - Nie bierzemy z kurczakiem. - No wiedziałam! Nawet mi nie dał skończyć myśli.

- A to czemu? - prychnęłam. - Dawno nie wychodziłam, weźmy taką - zrobiłam smutną mordkę i wielkimi oczkami na niego spojrzałam. 

- Nie myśl, że to mnie przekona - wyśmiał mnie, ale ja wiedziałam, że zaraz zmięknie dlatego patrzyłam tak cały czas i jak mały szczeniaczek nawet mi się udało zaskomleć. - Roksana.. - jęknął. 

- No braciszku no.. - naciskałam dalej. - Tak ładnie proszę..

- Dobra - pękł, a ja zaklaskałam w dłonie i zawołałam kelnerkę. 

- Pizzę z wędzonym kurczaczkiem prosimy - uśmiechnęłam się pięknie, a Kevin westchnął ciężko i zmierzył dziewczynę wzrokiem na co wywróciłam oczami. 

- Duża czy mała? - zapytała przesłodzonym głosikiem. 

- Duża, ale jeśli można to niech połowa będzie tej co chce moja siostra, a drugą połowę proszę tą co zawsze - wtrącił mi się. Tą co zawsze? To jak często on tu przychodzi?

- Już się robi - uśmiechnęła się promiennie. - Co do picia? 

- Colę i sok pomarańczowy. - Chociaż tutaj trafił z tym co bym chciała. Kelnereczka zapisała, przytaknęła i odeszła, a ja spojrzałam na brata. - No co? 

- To co zwykle? - uniosłam brew. 

- Często tu przychodzimy z Anią jak mamy ochotę i zawsze bierzemy to samo - wzruszył ramionami.

- Yhym.. Stali klienci? 

- Można tak powiedzieć. Anka kiedyś tu pracowała i zna te dziewczyny i zawsze jej coś tam mniej policzą. 

- Rozumiem - poprawiłam się lekko i już o nic nie pytałam, więc w ciszy czekaliśmy na nasze zamówienie. Oczywiście nie obyło się bez paniki z mojej strony, bo cały czas rozglądałam się czy nie ma nikogo znajomego kto by mnie mógł rozpoznać. Oczywiście Kevin cały czas próbował mnie uspokoić, ale nic mu po tym. Będę już taka nerwowa za każdym wyjściem. 

Po jakimś czasie stanęła przed nami pachnąca deseczka, a na niej duża i okrągła pizza, aż się oblizałam.

- Hamuj ślinotok - wyśmiał mnie brat przez co spojrzałam na niego wzrokiem, który jakby mógł to by zabijał, a on się tylko zaśmiał. No dupek, dupek z wielkiej litery no!

- Nie odzywaj się do mnie - prychnęłam i wzięłam swój ukochany kawałek jedzonka wysmarowany czerwonym sosikiem. Kevin również się zabrał za jedzenie. Niestety, pierwszy kęs i już się zakrztusiłam. 

- Mieliśmy porozmawiać, a nie mnie zapraszasz na pizzę jakbyś na coś jeszcze liczyła - usłyszałam męski, znajomy głos. Gdy tylko się uspokoiłam bałam się cokolwiek zrobić i spojrzałam na mojego towarzysza. 

- Spokojnie, nie widzi nas - szepnął na co lekko kiwnęłam głową. 

 - Ale Kastiel, to idealna okazja żeby sobie wszystko wyjaśnić. Nie odchodź - namawiała go dziewczyna, której głos również znałam chociaż nie była to Rozalia. Chciałam zerknąć, ale strach był zbyt duży więc wzięłam telefon. Spojrzałam i mnie zatkało. Skąd oni się znają? Debi i Kastiel? To jakieś jaja? 

- Nie. Nie mamy nic do wyjaśniania. Kawał czasu temu wszystko między nami się skończyło i nie mam zamiaru do tego wracać Debro - jego głos był lodowaty. Takiej opcji jeszcze nie słyszałam i przeszła mnie gęsia skórka.

- Kassie, daj mi szansę. Proszę. Na nasze dawne uczucie.. 

- Odpuść - machnął na nią ręką i odszedł. Odetchnęłam z ulgą, a Debra usiadła centralnie za nami po lewej stronie od wejścia i mówiła do siebie. 

- Jeszcze cie dopadnę grajku. Nie oprzesz mi się - była plecami do mnie więc jej miny nie widziałam, z resztą w telefonie i tak kiepska widoczność jeśli o odbicie chodzi. I nie powiem, że nie bo zainteresowała mnie tym co marudziła, ale i tak nic z tym nie zrobię. Nie chce, nie chce się pojawiać na nowo w ich życiu. 

 - Wszystko w porządku? - zapytał Kevin patrząc na mnie zmartwiony gdy odkładałam telefon. 

 - Tak, tak.. Nie martw się. Zaraz się poskładam, to taki szok. Sam wiesz - odgarnęłam kosmyki za ucho i starałam się zapomnieć o tym co było przed chwilą. Robiłam dobrą minę do złej gry i wcinałam pizzę z gorszym humorem niż byłam uprzednio. Czegoś takiego się bym w życiu nie spodziewała, a dodatkowo mało by brakowało i Kastiel by mnie zobaczył, rozpoznał. Nie wiem co ja bym wtedy zrobiła. I tak niebezpieczeństwem nadal jest Debra. Na pewno wie, że jestem martwa, a tu taka niespodzianka. Jak ona się dowie to i reszta. Nie jest moją jakąś przyjaciółką i może nie chcieć dotrzymywać dla mnie żadnej tajemnicy.

Starałam się spokojnie siedzieć i prowadzić cichą rozmowę z bratem, ale czasem to wszystko było takie sztuczne, że sama nie wiem jak on to wytrzymywał. Zjedliśmy i Kevin uregulował rachunek, a ja lekko odjechałam od stolika. Rozejrzałam się delikatnie zapominając o Debrze i to był największy błąd jaki zrobiłam. Dlaczego? Bo nasze spojrzenia się spotkały.


_____________________________________

Wiem, że to nie jest to czego oczekiwaliście i nie powalała długością. Wiem i przepraszam. Mam ostatnio problemy z pisaniem. Chęci i pomysły są, ale jak się tylko za to zabieram to od razu jakby to wszystko wyparowuje. Dodatkowo dochodzi teraz szkoła. W wakacje było za dużo czasu i lenistwo brało górę, a teraz w trakcie roku są za to inne problemy. Jestem w klasie maturalnej dlatego stres i te sprawy. Nie mówię, że mam zamiar porzucić bloga, bo bardzo tego nie chcę, ale nie wiem jak będą dodawane rozdziały. Widząc komentarze i nowych czytelników mam uśmiech na twarzy i zawsze coś wtedy dam, napiszę, ale czym są dwa zdania? Mam nadzieję, że rozdział się spodobał i do zobaczenia :*

środa, 17 sierpnia 2016

LBA 12

Trutututuuu!
Panie i Panowie, a oto kolejne LBA, które spadło na mą głowę. Zawdzięczam to Rosier-Sama, a oto twoje pytania i odpowiedzi na nie :)

1. Jako dziecko oglądałaś Gęsią skórkę? Jeśli tak, to czy bałaś się oglądać? 
Szczerze to nie mam pojęcia o co chodzi xd
Nie,nie oglądałam xd
2. Jaki jest twój nieulubiony kolor? 
Hmm.. Nie wiem, może różowy. 
Nie zastanawiałam się w sumie.. 
3.Co byś teraz zjadła? 
Od kilku dni mam ochotę na kebaba albo frytki, coś niezdrowego. Dawno nie jadłam.
4. Twój ulubiony bohatera z bajek Disneya? 
Nie mam. Nie znam się. Nie wiem. Nie wypowiem się XD
5. Grasz w Pokemon GO? 
Nie. Po pierwsze, bo mój telefon nie spełnia wymogów aplikacji (taki złomek), a po drugie. Jakoś nie widzę siebie żebym łaziła tylko po to żeby pograć, za leniwa jestem żeby tyle łazić. 
6. Jak nazywa się twoja ulubiona gra nie komputerowa? (planszowa)
Eurobiznes, a zwłaszcza jak mam te najlepsze pola i mogę wszystkich z kasy doić albo jak bankiem jestem czy leży gdzieś niedaleko i można sobie coś skubnąć xd
7. Twój ulubiony parking z:
a) Anime: 
Anime nie oglądam więc nie wypowiem się w tym temacie, niestety.  
b) Serialu:
Ojejuuu... 
Tego jest od groma, zwłaszcza, że wróciłam do 'Zbuntowanych' i jestem na bieżąco w paringach *-*
A więc tak, już się rozpisuję xd
SyL
Santos i Lupita <3 
Kocham ich i nie wiem czemu, czy to przez nią czy przez niego nie uzasadnię. Dodatkowo ta parka pojawia się dopiero pod koniec serialu i no.. Santos jest super, a Lupe przy nim kwitnie ^.^ 

 

DyR
Diego i Roberta <3
Te pary trudno mi uzasadnić, trzeba ich poznać.


MyM
Mia i Miguel <3


Takie trzy, bo mam ich zdecydowanie za dużo xd

c) Filmu:
Hmm... Niee.. Tutaj nie mam xd
d) Gry: 
Nie gram w tak dużo gier więc jedynym moim ulubionym paringiem jest Roza i Leo z Słodkiego Flirtu. 
8. Co zachęciło cie do pisania bloga?
Czytałam wiele blogów i fanfików, a w mojej głowie pojawiła się krótka historia, którą spisałam do zeszytu. Jest ona w połowie napisana na komputerze, a na papierze skończona. Jednak dopiero z pomysłem na "Roxy" zdecydowałam się coś opublikować. Powodów jest wiele, a gdybym miała się rozpisać zajęło mi by to bardzo dużo czasu, a podobne pytania były już we wcześniejszych nominacji gdzie odsyłam :)
Tak skopiowałam to XD
9. Jak radzisz sobie z brakiem weny? 
Problem jest taki, że ostatnio sobie nie radzę i jest mi bardzo trudno coś napisać, a się staram. Ostatnio jak miałam przypływ to napisałam połowę następnego rozdziału, ale na kolejną połowę nadal czekam :'( 
10. Jakieś plany na resztę wakacji?
Te wakacje są i będą nudne. Żadnego wyjazdu, nic do robienia. Masakra.. 
11.  Tu napisz co chcesz~
Co chcę?
Jesteś pewna? 
Lubię ogórki, ale tylko konserwowe, kiszonych nie znoszę. Dlaczego mój jednorożec je wszystkie zjada? Czy to ma coś w spólnego z tym, że wczoraj moja mrówka ważąca dwieście kilo powaliła słonia matki na łopatki? A co jeśli on się zemści? Naprawdę kocham moją mrówkę i nie chce żeby jej się coś stało. Czy to normalne, że gdy się stresuje lubię jeść frytki w nutelli? Może powinnam iść na leczenie do laryngologa, bo coś nie tak z moją psychiką? I dlaczego jak widzę białe myszki i je wołam to żyrafa stojąca obok unosi brew? Nie lubi myszek? Co jej zrobiły? I czy to prawda, że aby złapać dinozaura trzeba wołać ''taś taś'' i rozsypywać Rutinscorbin? Jak zachowuje się taki dinoś w niewoli? Robi dużą kupkę? Zastanawiam się nad adopcją takiego z naszego schroniska dla zwierząt. Warto? Co jeśli będzie spał ze mną w łóżku, będzie się rozpychał, a może woli sianko lub podłogę? Macie elementarz jak zajmować się takim zwierzątkiem? Będę wdzięczna za pomoc. Mogę zapłacić, mam do dyspozycji dziesięć tysięcy kamyków, co wy na to? Kto wchodzi w ten biznes? Szukam odważnej osoby nie bojącej się handlować na białym rynku. W razie co wystarczy znak na niebie, a się pojawię na moim latającym dywanie. Do zobaczenia :*

Ps. Rozdział jest w trakcie pisania. Wszystkie sówki proszę o cierpliwość, wena ma swoje kaprysy. 

Tak więc to tyle.. 
Dziękuję za nominację ;*
A teraz oto najtrudniejszy moment ponieważ nie mam zielnego pojęcia kogo nominować >< 
Wybieram jednak:

RayNiss Twins  >  rayniss.blogspot.com
Wathewa & Daughter Shadow  > ksiega-daviny.blogspot.com

Oto wasze pytania: 

1. Opisz najdziwniejszą sytuację jaka spotkała cie w życiu.
2. Czy jest coś co byś chciała zmienić?
3. Do której lubisz sobie pospać?
4. Czego za żadne skarby byś nie zrobiła?
5. Ulubiona czekolada.
6. Jaka piosenka cie uspokaja / relaksuje ?
7. Potrafisz gotować? Jeśli tak to co najlepiej? 
8. Moja wyobraźnia jest.. ?
9. Jakieś traumy?
10. Jakie masz dalsze plany co do tego bloga i pisania?
11. Miewasz dziwne sny? Opisz jeden. 

No to tyle.. 
Do zobaczenia ;* 


poniedziałek, 4 lipca 2016

2 lata!!

Moje dzieciątko już ma dwa latka!
Niestety nic nie wymyśliłam, ale torcik będzie :D
Dziękuję wszystkim, którzy tu ze mną są.
Uwielbiam was ;*
Czytelnicy to największa motywacja.
Dzięki temu, że zaczęłam pisać coś się zmieniło i ciesze się z tego.
Poznałam fajnych ludzi i się gnębimy nawzajem xd
Przestać pisać bym chyba nie mogła. Nie wiem. Nie wyobrażam sobie tego.
W każdym razie..
Dziękuję za to, że ktokolwiek tu wchodzi, czyta..
Może ostatnio najlepiej nie jest, ale staram się i póki piorun mnie nie trzaśnie to się raczej nie zmieni.
Pozdrawiam i przesyłam buziaki ;*



piątek, 17 czerwca 2016

Bonus #2

NIESPODZIANKI

Brunetka szła na swoich wysokich szpilach ulicą. Nadal nie mogła uwierzyć w to co widziała. To był on? Muszę się upewnić. Nie dam mu zwiać. Nie muszę go już szukać. Sam się znalazł, a w dodatku jakiś taki przybity. Na pewno będzie chciał pomóc ukochanej.. Triumfowała w myślach, a widząc odpowiednie skrzyżowanie skręciła w prawo. Po chwili była na prostej do jego domu. Tuż przed furtką się zatrzymała i wyciągnęła z przewieszonej przez ramię torebki lusterko i błyszczyk. Poprawiła włosy, a na pełne różowe usta nałożyła kosmetyk. Po wszystkim schowała rzeczy i bez skrępowania podeszła do drzwi i zadzwoniła.

- Chwila! - Usłyszała krzyk w akompaniamencie psiego szczekania. - Kurwa, nie kręć się pod nogami - mruknął jeszcze chłopak, a po chwili otworzył drzwi. Widząc JĄ przed nimi zaniemówił. Zwierze zaczęło warczeć, a on stał jak słup soli i się gapił. Niebieskie oczy uważnie go lustrowały. Zmienił się - to jako pierwsze udało im się wychwycić.

- Cześć kochanie. Nie przywitasz się? - Posłała mu jeden z firmowych uśmiechów.

- Czego tu chcesz? - Zapytał lodowatym tonem.

- Wróciłam do miasta i postanowiłam cie odwiedzić. Nie cieszysz się? - Ciągle się uśmiechała w swój ulubiony sposób.

- Ani trochę, pamiętam jak to się ostatnio skończyło - usłyszała suchy ton.

- Skończyło? Jak kochanie? Tym, że pozwoliłeś mi wyjechać, że robiłam karierę? Przecież chciałam cie zabrać, ale manager zmienił zdanie - przybrała niewinną minkę.

- Bo mu o mnie czegoś nagadałaś. Dobrze wiem. Myślisz, że czemu się pożarłem z Natanielem tuż przed twoim wyjazdem? Wszystko mi powiedział, a ja mu nie wierzyłem i dałem po ryju. Dopiero potem dowiedziałem się jaką żmiję miałem przy sobie - mówił, a jego spojrzenie jakby mogło zabiłoby ją. Nienawidził tej dziewczyny z całego serca mimo, że kiedyś była najważniejsza.

- Ktoś ci podał złe informacje, kotku - ostatnie słowo podkreśliła i do niego podeszła. Ona krok do przodu to on do tyłu i tak znaleźli się w jego domu gdzie dziewczyna od razu zamknęła drzwi.

- Czego tu chcesz? - Zapytał.

- Przyjechałam do swojego chłopaka, nie wolno? - Mówiła słodko.

- Już dawno nas nic nie łączy - wysyczał.

- Na pewno? Jesteś tego absolutnie pewien? - Podeszła i jedną rękę położyła na jego karku, a drugą na klatce piersiowej.

- Zostaw mnie w spokoju - spojrzał na nią.

- Nie.. - zaśmiała się lekko. - Widzę w twoich oczach tęsknotę, ból. Czegoś ci brakuje lub brakowało. O mnie chodzi, czyż nie? Już nie musisz czekać. Wróciłam - wyszeptała mu prosto w usta, w które po chwili się wbiła. Kastiel był zaskoczony dlatego nie zareagował od razu i dopiero po chwili zaczął ją odpychać.

- Co ty odwalasz?! - Uniósł głos.

- Chciałeś tego. Widzę to.. - była strasznie pewna siebie.

- Mylisz się. Gdy cię widzę jest mi nie dobrze. Zostaw mnie w spokoju i nie wracaj. Nie chcę cie więcej widzieć! - Wrzasnął i wskazał na drzwi. Jeszcze nigdy go nie widziała w takim stanie dlatego lekko wystraszona wyszła, ale nie na zawsze. Miała zamiar jeszcze tam wrócić.

Minęło kilka dni od wizyty Debry u Kastiela, ale chłopak cały czas był zdenerwowany. Wiedział, że nie wróży to niczego dobrego. Wiedział, że czegoś od niego oczekuje, nie miał tylko pojęcia czego. Tego dnia jednak nie myślał o niej, a zupełnie innej dziewczynie. To był ten dzień. Minął kolejny miesiąc odkąd ona nie żyje i jak zawsze o tej porze szedł na cmentarz i szukał jej grobu. Chyba zszedł go już miliony razy, przeczytał każde nazwisko, ale jej nigdy nie znalazł. Nikt mu nie pomógł, nikt mu nie powiedział. Sam się błąkał cały dzień, póki słońce nie zniknęło za horyzontem. Co robił z kwiatami, które przynosił? Nigdy ich nie wyrzucał. Razem z przyjaciółmi mieli swoje miejsce gdzie to zostawiali. Była bowiem stara szopa, w której się spotykali. Zrobili sobie tam coś w rodzaju ołtarzyka. Były zdjęcia ich czwórki, a po środku duże, specjalnie wydrukowane JEJ. Zawsze paliła się tam świeca. Nakupowali palące się dość długo, ale jeśli któreś z nich chociażby było w pobliżu zaglądało sprawdzić ile zostało. Tak ja ich tęsknota za towarzyszką, tak świeca miała nigdy nie gasnąć.

Zajrzał tam jak zawsze. Świeca powoli gasła czyli odkąd on tu ostatnio był nie zajrzał nikt. Szybko więc wziął nową i odpalił od tamtej po czym zamienił je.

- Teraz jest idealnie - szepnął i spojrzał na zdjęcie - Nie zapomniałem - dotknął jej policzka na fotografii. Szybko jednak zabrał rękę nie chcąc wywoływać tego co zazwyczaj się pojawiało, łez albo tych głupich myśli. Usiadł na starym, obdartym fotelu i wyjął papierosy. Odpalił jednego i się porządnie zaciągnął. Cały czas jednak jego wzrok skupiony był na zdjęciu. Nie mógł się oderwać. Patrzył na uśmiech, za którym tęsknił. Patrzył na oczy, które hipnotyzowały. Przyglądał się ustom, które były tak słodkie, a tak krótko mógł ich smakować. Dotknął swoich. Debra.. Dlaczego? Czuł coś dziwnego. Był to na pewno wstręt do dziewczyny, ale też coś jeszcze. Coś czego nie potrafił nazwać. Coś co go paliło w środku. Czyżby naprawdę tęsknił? Czyżby mu tego brakowało? A może to tylko jego zranione serce chciało zaryzykować i znów wrócić do tego co było. Mimo, że cierpiał, będzie cierpiał mniej bo zapomni. Ale on nie chce zapominać. Chce o niej pamiętać. O tych wszystkich wygłupach, o tych głupich kłótniach, o wszystkim. Żałował, że nie dotarło to do niego wcześniej, że tak późno to wyznał. Żałował wszystkiego. Nie mógł przestać o niej myśleć. Nie mógł przestać patrzeć na jej zdjęcia. Nie potrafił zapomnieć. Był bezsilny. Znajoma, przyjaciółka, powierniczka i miłość - stracił je wszystkie. Czy kiedyś będzie miał szczęście? Jedna go chciała dla zysku, dla sławy. Druga na zawsze zniknęła z jego i innych życia. Co dalej? Co ma zrobić? Zawsze nieszczęśliwy. Zawsze sam. Zawsze opuszczony. Znajomych i przyjaciół, a także tych pseudo-przyjaciół może mieć na pęczki, ale jej.. Może oszalał, ale zrobiłby wszystko aby wróciła.

Papierosy szły, jeden za drugim, aż paczka zrobiła się pusta. Spojrzał w nią. Tak szybko, nawet nie zauważył kiedy. Można to w sumie porównać do niego, do jego życia. Coś ma, a potem w zapomnieniu szybko traci. Czyż to nie zabawne? Los lubi sobie z nas drwić, a on uważał, że na nim najbardziej. Zastanawiało go tylko czemu. Czemu tyle wycierpiał? Czemu nadal cierpi? Czemu nie może mieć normalnego życia? O co w tym wszystkim chodzi? Miał już serdecznie dość.

Wszedł do pustego domu późnym wieczorem. Przywitał go stęskniony Demon, no tak.. Rano go wypuścił zostawiając jak zwykle otwarte okienko w piwnicy żeby wszedł, a jedzenia zostawił mało. Dodatkowo nie miał mu kto dać. Poszedł więc zaraz do kuchni i nalał mu wody, a potem dał jakieś jedzenie. Sam wyjął ostatnie piwo i poszedł do pokoju. Nie robił nic szczególnego. Wypił je przeglądając internet, a potem się ogarnął i położył spać. Rano, jak na jego standardy jedenasta, obudził go natarczywy dzwonek do drzwi. Wyzywając pod nosem wstał i włożył bokserki po czym szedł na dół. Jakoś tak bolała go głowa, bez powodu, a ciągłe dzwonienie doprowadzało do szału.

- Już idę! Pali się kurwa czy co? - Prychnął i otworzył, a nim zobaczył gościa poczuł uderzenie z pięści w twarz i jak jego tyłek boleśnie spotyka się z podłogą. Podniósł wzrok na tego, który ośmielił mu się przywalić. Nigdy by się nie spodziewał, że ten blondynek, który stał wściekły w drzwiach może w ogóle to umieć. - Pojebało cie Gold?! - wstał.

- Mnie?! Mnie!? To ty jesteś sobie huju sam winien! To i tak mało za to co ci się należy za moją siostrę!

- Co ty pieprzysz? Ogarnij się debilu - wtedy Nataniel przyparł go do ściany i trzymał za szyję. Kastiel był w nie małym szoku.

- Zamknij się i słuchaj kurwo - warknął mu w twarz. - Amber siedzi cicho i nic nie mówi, ale ja wiem. Wiem wszystko. Byliście razem, a teraz ona cierpi. Masz wziąć sprawy w swoje ręce, słyszysz?!

- Co kurwa? Jakie sprawy? Człowieku, ja nie wiem o czym mówisz. Nadal rozpacza, że z nią zerwałem? Trudno, takie życie - prychnął i chciał się odsunąć, a tamten zacisnął rękę na jego szyi.

- Amber jest z tobą w ciąży, a teraz leży w szpitalu bo coś odwaliła i życie dziecka jest zagrożone!

- W jakiej ciąży? Człowieku, ja bym jej w życiu nie tknął - słowa blondaska go rozbawiły. Nataniel nawet nie miał pojęcia ile nawywijała jego siostra..

Ciąg dalszy nastąpi.. 


______________________________________________

Mam nadzieję, że jest znośne.
W wakacje planuję powrót, ale zobaczymy jak to będzie.
Bonus dedykuję tym co zostali, doszli i dopiero będą.
Czytelnicy to największa motywacja.
Pozdrawiam :*


czwartek, 31 marca 2016

Informacja

Z przykrością informuję, że nie wiem kiedy pojawi się następny rozdział.
Były święta, ale mam bardzo mało napisane. 
Niestety mamy już kwiecień. Muszę się wziąć za poprawianie ocen i wyciąganie ponieważ na cztery tygodnie idę na praktyki, a jak wracam jest wystawianie i koniec.
Nie wiem jak będzie z czasem wolnym. Nie wiem jak będzie z możliwością pisania rozdziału.
Postaram się coś dodać, ale nic nie obiecuję.
Jak tylko zapierdziel się skończy postaram się dawać rozdziały częściej.
Bardzo przepraszam i pozdrawiam serdecznie :*

sobota, 26 marca 2016

Emiii!



No to tak..

Życzę Ci jeszcze raz Wszystkiego Najlepszego.
Żebym zamiast wyzywania słyszała jak najczęściej śmiech.
Żebyś nie musiała się na nic i nikogo denerwować.
Abyś spełniła swe marzenia, osiągnęła cele.
Odrobinę mniej pesymizmu i czarnych myśli w życiu.
Niech wszystkim pójdzie w pięty jak zobaczą ile możesz.
Spokoju i ciszy gdy trzeba, ale i odpowiedniej liczby hałasu.
Ogółem wszystkiego co najlepsze.
Jedź gdzie chcesz i baw się dobrze, ale o nas nie zapominaj.
Kiedyś się spotkamy na koncercie i porwiemy miśki do worków.
Będziemy się nad nimi znęcać i będą tylko nasi.
Nikomu ich nie oddamy.
Przyjdą takie szajbuski i zmienią ich życie.
I śmiało męcz to moje prawe ucho.
Zawsze będę słuchać. Nie masz się więc o co bać.
Ja też Ci jakoś zatruję życie.
Ten wywód robi się coraz dziwniejszy, ale trudno.
I tak pewnie będę Cię jeszcze męczyć.
WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO MOJE KOCHANIE :*





piątek, 4 marca 2016

5. Oko w oko

- Co ty tu robisz? - Zapytałam wystraszona. Skąd on się tu wziął? Miał nikt nie wiedzieć. Jak on tu do cholery trafił?!

- Cześć. Chyba nie chcesz żeby ktoś cie widział, mogę wejść? - Zapytał cicho. Serce podeszło mi pod gardło, ale kiwnęłam głową i odjechałam kawałek wózkiem. Wszedł do domu zamykając za sobą drzwi i pokierowałam go do salonu.

- Rozgość się - powiedziałam cicho, a ten usiadł na kanapie. Swój pojazd ustawiłam naprzeciwko chłopaka i siedziałam ze spuszczoną głową. Nie spojrzałam na niego. Milczałam. Nie byłam przygotowana na ten moment. Nawet o nim nie myślałam. Nigdy mi do głowy by nie wpadło, że ktoś może tutaj przyjść..

- Roxy.. - po dłuższej chwili powiedział chłopak, a mnie przeszedł dreszcz.

- Nie mów mi tak.. - to jedyne usłyszał.

- Jak mam mówić? - Zapytał - Imię zmieniłaś? Nazwisko?

- Zmieniłam siebie. Wszystko widać - spojrzałam na niego z bólem w oczach. - Nikt miał nie wiedzieć. Nie chciałam nikogo dręczyć sobą. Odjedź i zapomnij. Proszę.

- Nie. Przykro mi, ale nie. Chcę wiedzieć o co tu chodzi. Dlaczego udajesz martwą? Czemu się odcięłaś? - Gdy zaczął mówić łzy napływały mi do oczu. 

- Nie chcę o tym mówić Alexy.. - szepnęłam spuszczając głowę w dół, a po policzku spłynęła mokra kropla. Bałam się, a cały ból, jak zaraz po ucieczce, wrócił. Serce, które było połamane na tysiące kawałeczków właśnie zostało zmielone do pyłu. - Wiele się działo. Nie chcę do tego wracać. Za bardzo boli. - Nic nie odpowiedział, ale słyszałam ruch, a potem zobaczyłam i poczułam jego dłonie na swoich.

- Spokojnie. Nie przyszedłem tutaj żeby cie dołować. Chce to po prostu zrozumieć. Po szkole się rozeszło, że umarłaś w ramionach Kastiela podczas transportu karetką.

- Nie.. - szepnęłam. - Nie umarłam, ale.. - spojrzałam na niego z oczami pełnymi łez. On również mi się przyglądał, a w jego wzroku nie widziałam tej radości co kiedyś. Był smutny i przygaszony, czułam bijącą od niego troskę, a we mnie.. Właśnie. Chciałam mu teraz wszystko powiedzieć. Wszystko wyjaśnić, ale coś mi zabraniało. Bałam się. Bałam, że poleci i rozpowie. Tylko, że to Alexy, można mu zaufać. A co z jego blogiem? Nie rozpowie? - Szeptał głos w mojej głowie. Nie. Nie zrobiłby tego, prawda?

- Ale?

- Opowiem ci wszystko, ale obiecaj mi coś - zaczęłam, a ten spojrzał pytająco. - Nikomu nic nie powiesz i nie napiszesz o tym na swoim blogu - powiedziałam i go zatkało.

- Skąd ty o nim wiesz? - Zapytał po chwili.

- Kiedyś przypadkiem znalazłam i nie tylko, ale nie wiem jak zareagujesz.

- Zareaguję? Na co? - Zmarszczył brwi.

- To ja.. - szepnęłam. - Ze mną pisałeś, ja nią jestem.. - było widać, że nie rozumie o co mi chodzi. Zebrałam więc resztki odwagi i powiedziałam - To ja jestem Emmą.

~*~

Gdy Kastiel wsiadł do karetki od razu złapał Roxy za rękę i nie chciał puścić. Wyglądała fatalnie. Na twarzy miała rany i ciekła krew. Reszta odkrytego ciała pokazywała mnóstwo siniaków. Przez zamknięte oczy, bladą skórę i wszystkie te zadrapania wyglądała jak martwa, ale mimo to żyła. W trakcie drogi lekarze robili co mogli aby uratować jej życie. W pewnym momencie sprzęt zaczął piszczeć. Chłopak spojrzał na niego to na nią. Mocniej ścisnął jej dłoń, a drugą gładził po twarzy.

- Błagam, nie umieraj. Kocham Cię. Nie zostawiaj mnie - powiedział ze łzami w oczach, a następnie złożył na jej ustach pocałunek pełen bólu. Dziewczyna ani drgnęła, a lekarze chcąc ratować ją ratować natychmiast go odepchnęli. 

- Niech nam pan pozwoli działać - powiedział jeden z lekarzy. Czerwonowłosy siedział i płakał, a oni walczyli całą drogę o życie dziewczyny. Udawało im się ją jakoś podtrzymywać nim dojechali do szpitala, tam natychmiast się nią zajęli i trafiła na blok. Chłopak został na korytarzu i schował twarz w dłoniach. Na sali walczyli o nią trzy godziny, w międzyczasie dotarł jej brat z dziewczyną oraz Lysander z Rozalią. Wszyscy wyczekiwali na jakieś wieści od lekarza. Kevin płakał w ramię dziewczyny - stracili już rodziców, a nie chciał dodatkowo siostry. Czas dłużył się niemiłosiernie, a gdy w końcu lekarz wyszedł zza drzwi wszyscy podnieśli na niego wzrok. Brunet od razu do niego podleciał.

- Co z moją siostrzyczką? - Zapytał ze łzami w oczach.

- Żyje, ale musimy o czymś porozmawiać - powiedział i wziął go do gabinetu. Reszta czekała cała w nerwach. Po godzinie wyszedł blady jak ściana. 

- Co jest? Co z Roxy? - Podleciała załamana Rozalia. 

- Ciężko. Żyje, ale następne dwanaście godzin jest decydujące...  


~*~

- Czekaj. Z tego co mówisz to oni tam byli więc jak.. - słuchał uważnie, ale dopiero teraz mi przerwał.

- Nie wiem czy słyszałeś, ale obudziłam się po tygodniu.

- Nie.. Znaczy. Nie pytałem o więcej szczegółów żeby ich jeszcze bardziej nie załamywać..

~*~

Siedział i płakał. Już od tygodnia leżała nieruchomo, z zamkniętymi oczami. Nie pozwalał nikomu do niej wejść, a było tyle osób, które chciały ją zobaczyć. Między innymi ON, czerwonowłosy chłopak, w którego głowie pojawiały się tylko czarne scenariusze. Codziennie był w szpitalu. Niemal spał na korytarzu. Gdyby nie fakt, że przychodzi i zabiera go siłą przyjaciel nie ruszyłby się stamtąd. Cieszył go fakt, że żyje, ale jak czasem gdy Kevina u niej nie było i widział nadal nieprzytomną.. 

- Nadal to czuję - szepnął i dotknął swoich ust.

- Co czujesz? - Siedzący obok Nevil zmarszczył brwi i spojrzał na niego.

- Zrobiłem to Lys, przyznałem się - mówił cicho.

- Co? Kiedy?

- Tego dnia, w karetce.. - spojrzał na przyjaciela i napotkał kolorowe oczy przyglądające się mu. 

- Była przytomna? - Zdziwił się.

- Nie. Umierała.. 


*          *         *

Mijały kolejne godziny od kiedy tu siedział i trzymał jej dłoń. W pewnej chwili poczuł ruch, lekkie poruszenie palcem, ale był co do tego pewien. Natychmiast podniósł na nią wzrok. Budziła się, a twarz wykrzywiona była w grymasie bólu.

- Spokojnie siostrzyczko - szepnął dotykając jej policzka. Po chwili powieki dziewczyny zaczynały drgać, a on nieświadomie się lekko uśmiechnął. Budziła się. Nie musiał długo czekać a otworzyła oczy i zaczęła się rozglądać. - Jesteś w szpitalu, miałaś ciężki wypadek..  - powiedział, a wtedy spojrzała na niego.

- C-Co się stało? - Jej głos był bardzo cichy, słaby i lekko zachrypnięty. 

- Zniknęłaś na jakiś czas, a potem zadzwoniłaś do Kastiela. Masz szczęście, że skojarzyliśmy o którym miejscu mówisz.

- Nic nie pamiętam.. - chciała dotknąć zabandażowanej głowy, ale ją zatrzymał.

- Przypomnisz sobie. Odpoczywaj. Zawołam lekarza - powoli wstał, a ta przytaknęła. Chłopak wyszedł, a ona leżała ze wzrokiem wbitym w okno. Miała prześwity, widziała obrazy, które ją przerażały. Nagle zaczęła drgać. Spojrzała na ręce, mocno się trzęsły. Poczuła jakby czyiś oddech przy uchu. Przestraszona spojrzała w tamtą stronę. Nikogo nie było. Aby się uspokoić spojrzała w sufit i powoli zamknęła oczy co było jej błędem. Widziała go, faceta, który próbował się do niej dobrać i miejsce wypadku. Wszystko wróciło. Zaczęła płakać. Łzy lały się strumieniami po jej bladych policzkach.

- Shon.. - szepnęła. - Przepraszam... - Nie zwracając uwagi na lekki ból przez podłączoną kroplówkę zakryła twarz dłońmi i płakała. Łzy leciały, a cała się trzęsła. Po chwili drzwi się uchyliły. Wrócił brat z lekarzem. Kevin widząc stan siostry natychmiast zareagował i pierwsze co to wziął ją w ramiona w miarę możliwości i próbował uspokoić. Lekarz również nie był obojętny i natychmiast zalecił pielęgniarką aby podały jej coś na uspokojenie. Mężczyzna musiał przeprowadzić badania po których stwierdził, że jej stan jest lepszy niżby się spodziewał. Nie byli pewni tylko jednego. 

- Powiedz jeśli będziesz coś czuła - powiedział odkrywając jej stopy. Zaczął ją kuć małą szpilką, ale wystarczająco mocno aby bolało. Nie reagowała na nic. Próbował wiele razy, w obu nogach.

- Panie doktorze, pan coś w ogóle robi? - Zapytała w końcu. Spojrzał na nią, a potem na jej brata.

- To co powiem nie będzie teraz zbyt przyjemne - zaczął. Kevin już wiedział o co chodzi. Tylko Roksana leżała nieświadoma i patrzyła na mężczyznę w kitlu. 

*          *          *

- Nie chce! Odejdź! Zostaw mnie samą! - Krzyczała i cała w łzach próbowała wyszarpać się z ramion brata. - Nie będę chodzić, Kevin! Już wolałabym umrzeć! - Jej krzyki było słychać w całym szpitalu, a na korytarzu zwłaszcza. Przyjaciele wiedzieli, że to ona, ale rozpacz w jej głosie nie pozwalała zrozumieć słów. Tylko patrzeli na drzwi i się denerwowali. Kastiel chciał wejść, ale pielęgniarka mu nie pozwoliła. - Nie chcę ich widzieć! Nie chcę nikogo! Powiedz, że umarłam! Umarłam w katuszach!

- Roxy.. Proszę - mocno złapał ją za ramiona i spojrzał w oczy. Przestała krzyczeć, ale nadal płakała i rzuciła mu się w ramiona.

~*~

- Wtedy wymyśliłam przekręt. Nie chciałam żeby ktokolwiek widział mnie w takim stanie. Dosyć, że ze mnie nie przydatna kaleka to lepiej żeby się nie litowali. Wolałam udawać martwą niż korzystać z litości.

- Jakiej litości? Wszystkim na tobie zależy. To by była po prostu opieka. Sama siedziałaś, a mogłabyś się komuś wyżalić, porozmawiać, wypłakać w ramię.

- Alexy.. - spojrzałam na jego twarz. Moje poliki były mokre, a oczy czerwone od łez. - Pisałam ci wszystko. Dobrze wiesz co przeżywałam..

- Emma.. - szepnął. - Wszystko co pisałaś jest prawdą?

- Tak. Przypadkiem znalazłam twojego bloga i po przeczytaniu.. - otarłam mokre lica. - Po przeczytaniu napisałam, opowiedziałam wszystko jako ktoś inny. Relacja z wypadku, moja rehabilitacja, wszystko to prawda.

- A spotkanie? Czemu nie przyszłaś?

- Wyszłam. Byłam niemal pod waszym nosem - przestałam na niego patrzeć.

- Pod nosem? - Zdziwił się - Ja tego dnia byłem z Arminem i.. Kurwa - nagle przeklął.

- Park, gwiazdy. Byłam całkiem blisko - bałam się podnieść wzrok.

- Czyli widziałaś nas? Widziałaś jak grali? - Zapytał, a ja kiwnęłam głową na tak. Chłopak zamilkł i ręce, którymi trzymaj moje dłonie zniknęły. Spojrzałam na niego, ale natychmiast pożałowałam. Był na mnie zły, a może nawet go zasmuciłam.. Nie wiem. Jego wzrok był skierowany prosto na mnie. Jakby chciał zajrzeć do mojej duszy. Nie potrzebnie. Wszystko przecież wie, opowiedziałam mu teraz co powinnam, a resztą zajęła się przecież Emma. Nie ma czego szukać. - Musisz im powiedzieć. Nie możesz kłamać. Nie możesz być ciągle w jednym pokoju. Roxy, to ci nie pomoże. Otwórz się na świat. Nie chowaj. Przecież nikt by się nie litował. To tylko czysta miłość, przyjaźń, braterstwo.Pomogliby ci, ale nie przez litość. Nikt by się nie odwrócił. Nikt by nie wytykał palcami. To nie twoja wina, że to wszystko się stało - złapał mnie za ramiona i mówił prosto w oczy.
_________________________________________

Rozdział mi nie wyszedł tak jak chciałam. Niestety. Mam jednak nadzieję, że znośny.


Daughter Shadow pomoz mi odnalezc milosc