sobota, 28 lutego 2015

"Roxy" cz.20

K: Co Cie tak nagle wywiało z tej stołówki?-Zapytał opierając się o drzewo i bacznie mnie obserwując.

R:Nic.Musiałam się przewietrzyć-odpowiedziałam i zwróciłam swój wzrok na ulicę w poszukiwaniu oczekiwanego samochodu.

K:Jasne.Wczoraj wcześnie ,,poszłaś spać",dzisiaj tajemniczy telefon,a teraz szukasz czegoś wzrokiem-zaznaczał w powietrzy niewidoczny cudzysłów i patrzył na mnie jak na kretynkę.Ja nie odpowiedziałam nic,tylko nadal szukałam czarnego wozu-Mam nadzieję,że nie wpakowałaś się w żadne tarapaty,bo tak się zachowujesz.Jakbyś coś ukrywała.

R:Nie bój się.Umiem o siebie zadbać.Mam po prostu ważną sprawę do załatwienia,to tyle-odpowiedziałam i ruszyłam ku wyjściu gdyż nadjechał Jeep.

K:Na niego czekałaś?Kto to?

R:Im mniej wiesz tym lepiej-odpowiedziałam,nie zaszczycając go nawet spojrzeniem.Im bliżej bramy byłam tym większy strach mnie opanowywał.Gdy wreszcie ją przekroczyłam byłam praktycznie przy samochodzie.

Niepewnie podeszłam i zapukałam w szybę kierowcy,który gdy tylko mnie zobaczył uśmiechnął się i zaprosił do środka.Tak więc,obeszłam samochód i udałam się na fotel pasażera.

-Ciesze się,że Cię widzę.Tęskniłem-uśmiechnął się do mnie szeroko.Nieśmiało odwzajemniłam uśmiech i ledwo wydusiłam z siebie kilka słów.Stres przejął nade mną kontrolę w tej chwili.

R:Chciałam,nie ja musiałam z Tobą porozmawiać.

-Ja też.Tak dawno Cię nie widziałem, stęskniłem się-przejechał mi dłonią po policzku a mnie przeszły dreszcze i delikatnie się poruszyłam.

R: Shon,powiedziałbyś to co napisałeś?Wiesz,tak prosto w oczy-zapytałam patrząc tempo przed siebie.Bałam się na niego spojrzeć.Zwłaszcza,że cały czas jeździł kciukiem po moim policzku i czułam jego wzrok na sobie.

S:Którą część chcesz usłyszeć?O mojej miłości do Ciebie,czy o kretynizmie i łajdactwu?Powiem wszystko,ale spójrz na mnie.Nic Ci nie zrobię-wziął moją twarz w dłonie i zmusił bym na niego spojrzała.Mimo strachu chciałam tego i gdy tylko zobaczyłam jego oczy,w które uwielbiałam patrzeć godzinami zmiękłam.Moje oczy zaczęły mnie szczypać,przez co zaczęłam mrugać aby nie pozwolić płynąć łzą.Ani jednej.W miejscu gdzie mnie dotykał czułam przyjemne ciepło.Jego dłonie kiedyś tak znajome,dzisiaj wydają mi się całkowicie obce.-O czym myślisz?-Wyrwał mnie z zamysłu.

R:O przeszłości.Uświadomiłam sobie właśnie,że tak naprawdę nigdy Cię nie znałam.Dobrze grałeś przez cały ten czas-wzięłam jego ręce spoczywające na moich policzkach w swoje ręce i zdjęłam je.

S:Bzdura.Jako jedyna widziałaś mnie w wersji,że tak to ujmę,romantycznej-odpowiedział a przy tym zabrał swoje dłonie z mojego uścisku-Po to kazałaś mi przyjechać?Abym cierpiał? Zemścić się-zapytał patrząc na mnie w tej chwili jak na jakiegoś potwora bez serca i skrupułów.

R:Nidy taka nie byłam.Wiesz to.

S:Długo się nie widzieliśmy.W naszej dwóje na pewno doszło do zmian.We mnie na pewno.

R:Masz rację,ale nie wszystko da się zmienić.Niektóre cechy zostają na zawsze-odpowiedziałam i odwróciłam wzrok.Zapadła dziwna,nieprzyjemna cisza,ale nie miałam odwagi jej przerwać.On to zrobił.

S:Przepraszam.W planach miałem coś innego a znowu robię Ci przykrość-złapał mnie za rękę,a mnie znów przeszedł dreszcz.

R:Powiedz-spojrzałam na niego-Ile z tego listu to prawda?

S:Wszystko.Co do słowa,niestety-odpowiedział ze spuszczoną głową-Nawet po rozstaniu wpakowałem Cię w tarapaty.

R:O czym tu mówisz?Jakie tarapaty?

S:Jakiś czas były dilerem.Wiem,że tego nie tolerujesz,dlatego postanowiłem to skończyć.Niestety mojemu dostawcy się to nie spodobało.Przekonywanie go,że będę siedział cicho nic nie da.Cały czas siedzą mi na ogonie,dlatego pożyczyłem auto od Wiktora.Swoją drogą,to z nim przegrałem ten durny zakład-zaczął mi tłumaczyć.Mówił o jakiejś mafii,że im podpadł i grożą mu a dodatkowo namierzyli mnie.Ponoć wiedzą co nas kiedyś łączyło,że nadal jestem dla niego ważna i dla mnie zrobi wszystko. Słuchałam go w całkowitym skupieniu i nie mogłam uwierzyć,że jednak w nim zaszło sporo zmian. Dodatkowo zmieniło się to czego bym nie przewidziała.Nagle z tematu naszego niebezpieczeństwa i zamęczania mnie pytaniami o róże dziwne rzeczy zszedł na temat wszystkich zmian.Zrobił to krótko po tym jak powiedziałam mu o tajemniczych wiadomościach.Widocznie obwiniał się za to. Fakt,faktem namieszał,ale nie mógł tego jednak przewidzieć.

Gdy nieprzyjemna atmosfera opadła rozmawialiśmy jak starzy przyjaciele.Nawet zaczęliśmy się śmiać i żartować. Shon opowiadał o studiach i nowej pracy w sklepie muzycznym,gdzie jest sprzedawcą.Nie zdziwiło mnie to.Jako DJ zapoznawał się z różnymi gatunkami i nawet robił ciekawe połączenia.Amator,ale potrafił.

S:Dzięki za to spotkanie.Przy najmniej wiem,że jesteś cała i Cię ostrzegłem.Obiecuję,że rozwiążę ten problem i nic Ci się nie stanie-nagle spoważniał i spojrzał mi w oczy.

R:Sama chyba tego potrzebowałam-odpowiedziałam cicho-Przyznam Ci się do czegoś.Cholernie mi Ciebie brakuje-przytuliłam się do niego.To był całkowity odruch,nie panowałam nad tym.Wiem,że go zaskoczyłam.Cały się spiął,jakby nie wierzył w to co przed chwilą zrobiłam.Mimo to niepewnie odwzajemnił uścisk.-Nie bój się.Nie będę gryzła-zażartowałam i wtuliłam się w niego jeszcze bardziej.

S:Nawet nie wiesz ile to dla mnie znaczy-czułam jak ściska mnie bardziej i kładzie swoją brodę na mojej głowie.-Roxy.Czy..Czy ty jeszcze coś do mnie czujesz?-Na jego pytanie zesztywniałam.Cały czas starałam się od siebie odsunąć te myśli,ale w końcu zapytał.

R:Szczerze?Tak,ale..-odsunęłam się od niego,mimo sprzeciwu i spojrzałam mu w oczy-To wszystko, te wspomnienia bolą-z każdym słowem mówiłam ciszej i w końcu spuściłam wzrok-Po Twoim telefonie ryczałam,to samo gdy zobaczyłam wiadomość.Nadal Cię kocham,ale nie tak jak kiedyś.Nie..-zatrzymał mnie kładąc palec na moich ustach.Spojrzałam na niego i jedna samotna łza zleciała po moim policzku,którą otarł jednym delikatnym ruchem kciuka. Na jego twarzy wymalowany był smutek, ale w oczach widziałam tę odrobinę radości i energii jaką zawsze posiadał. Automatycznie zamknęłam oczy i czerpałam z jego dotyku.

S:Kocham Cię i zrobię wszystko,abyś mi wybaczyła i zapomniała o tamtym.Tylko proszę o ostatnią szansę-wziął moją twarz w dłonie,a gdy otworzyłam oczy napotkałam jego proszący wzrok.

R:Dobrze.Dostaniesz ją-odpowiedziałam niemal natychmiast i chwilę później czułam jego usta na swoich.W jednej chwili poczułam szczęście,ale także dziwne ukłucie w środku.Jakbym robiła coś czego nie powinnam a sprawia mi to radość.Ignorując wszystkie dziwne przeczucia odwzajemniłam i pogłębiłam nasz pocałunek.

~KASTIEL~

Do pokoju wpadłem jak burza.Jestem wściekły,nie wkurwiony.Po drodze musiałem uważać żeby nie przywalić blondasowi,którego mijałem.Musze się komuś wygadać,wykrzyczeć inaczej oberwą różne rzeczy i przede wszystkim pewne osoby.Nie rozumiem,jak można być tak samolubnym.Usiadłem na swoim łóżku,nie zapominając przy tym zrzucić z niego notatnika Lysandra i robiąc hałas.

L:Dobrze,że jesteś.Zgubiłem..-zaciął się w pół słowa,gdy wychodząc z łazienki zobaczył mnie siedzącego i wyrywającego sobie włosy z głowy.

K:Tam jest-wskazałem mu palcem kierunek lotu jego skarbu i wróciłem do poprzedniej czynności. Próbowałem się uspokoić,ale nic z tego.Gdy białowłosy podziękował i podniósł swoją zgubę usiadł obok mnie i mogę przysiąść,że gapi się jak na kretyna.-No dalej,chcesz wiedzieć.Zapytaj,muszę się wydrzeć-prychnąłem.

L:Podejrzewam,że się z kimś pokłóciłeś.Z kim?Roxy?Przecież mieliście się nie sprzeczać.

R:Nie robimy tego.Dodatkowo aby dotrzymać słowa nic nie wspomniała o pewnym szczególe.

L:O czym ty mówisz?Stało się coś?

R:Bingo.Nasza Roksana wróciła do swojego byłego.Wróciła do kolesia przez którego cierpiała i nie tak dawno temu płakała po jego telefonie.Nie wiem co jej się stało,ani co brała,ale..KURWA!Nawet nie wiem jak to ubrać w słowa-wstałem i z całej siły kopnąłem w szafkę pomiędzy łóżkami.Zabolało, ale złość zatrzymała to.

L:Spokojnie.Powiedz co się stał-próbował mnie uspokoić.

K:Po śniadaniu poszedłem na zewnątrz zapalić.Mam tam takie drzewo i nic tutaj nie widać.Zastałem tam Roxy.Dziwna była.Gdy tylko zobaczyła,że przyjechał jakiś samochód poszła tam i wsiadła do niego.Nigdzie nie pojechali.Cały czas go obserwowałem,ale po tym jak siedziała tam dobrą godzinę trochę mnie to zdziwiło,że tak powiem.Podszedłem i zajrzałem do środka.Oni mnie nie zauważyli,ale ja widziałem co robili.Pocałował ją,a ona nie protestowała.Rozumiesz?Dała mu się omamić.Znowu będzie cierpieć.Dodatkowo nic nie mówiła,prawda?Zachowywała się normalnie.Tylko wczoraj..I wszystko jasne.Wczoraj wymyśliła tą głupotę.Tylko,po co?Jaki miała w tym kurna cel? My się o nią martwimy,a ona co? W tajemnicy przed całym światem wraca do kolesia, który na nią nie zasługuje. Wystarczająco przez niego wycierpiała. Jeśli nie słowami to będzie trzeba to załatwić siłą i zatłuc tego kolesia.Oo tak!Ja to bardzo chętnie uczynię.Wyładuje się na jego mordzie za wszelkie czasy i rodzona matka go nie pozna-w trakcie mojego długiego monologu przemierzałem pokój we wszystkie strony,ale ani razu nie spojrzałem na przyjaciela.On pewnie połowy nie słyszał i będę musiał wszystko streścić.Cały Lysander. Zawsze zadumany i nie ogarnięty,ale dobry kumpel.

L:Wszystko już rozumiem-odezwał się nagle a mój wzrok powędrował ku niemu.Cały czas bacznie mnie obserwował i wyglądał jakby coś analizował.Dokładnie.Znam tego barana na tyle dobrze,że wiem co znaczą te jego miny.-Tylko..-nie dokończył,bo do pokoju wpadła nagle Rozalia.

Ro: Widzieliście może Roxy?Nigdzie jej nie ma,a za pół godziny wychodzimy z nauczycielami.

K: Ty jej powiedz,bo ja nie mam ochoty-powiedziałem i zostawiając ich samych wyszedłem z pokoju.Trzeba się odstresować. 

___________________________________________________________________

Ferie wracajcie!Nie chcę iść do szkoły,ale trzeba.Ostatnie chwile wolnego.Był czas i wena,więc ten post pojawia się sam-automatycznie.Prawdopodobnie będzie kilka takich kolejnych.

Pozdrawiam :)


niedziela, 22 lutego 2015

"Roxy" cz.19

Pierwszy tydzień wyjazdu minął na wesoło.Gdy w końcu udało mi się wybić wszystkie głupoty z głowy Rozalii,było fajnie.We wszystko ją wtajemniczyłam.Opowiedziałam jej ok telefonie i mojej reakcji,no wszystko.Po tym zaczęła się dziwnie zachowywać,ale na szczęście nie paplała różnych teorii.

Na początku myślałam,że ten wyjazd będzie głównie edukacyjny,ale nauczyciele dawali nam mnóstwo swobody.Kilka razy byliśmy w jakiś muzeach i galeriach,ale większość czasu spędzaliśmy w górach i na spacerach. raz udało nam się zorganizować nielegalną imprezę u nas w pokoju, pomysłodawcą był oczywiście Kastiel.Była prawie cała nasza klasa. Lee i Charlotte nie chciały,a Nataniel..no cóż.Kastiel go nie chciał i dodatkowo aby nie naskarżył został zamknięty w szafie przez chłopaków.Alexy,Armin i Kentin razem z czerwonowłosym napadli go i uwięzili.Na szczęście Rozalia i Irys namówiły go aby był cicho i w tajemnicy przed resztą go wypuściły.Było naprawdę fajnie.Dużo rozmawialiśmy i się śmialiśmy.Ktoś-żeby nie wskazywać palcem,załatwił alkohol co skutkowało głupimi pomysłami. Przykładowo. Graliśmy w rozbieranego pokera,przez co wszystkie dziewczyny siedziały w bieliźnie. Mina Violetty była świetna.Prawie płakała,ale po drinku Alexego zaczęła się z nami dobrze bawić.

Prócz naszej alkoholowej eskapady były inne odpały.W trakcie wycieczki na miasto duet modowy A&R zaczął wszystkich przebierać.Ja wylądowałam w różowej sukience,a reszta dziewczyn za postacie z bajek.Najlepiej Roza załatwiła chłopaków.Wszystkich.Ubrała ich tak samo w różowe sukieneczki z dużą,słodką kokardą.Nie obyło się bez wyzywania,ale wszystkie jej pomogłyśmy w tym dziele.
Peggy robiła mnóstwo zdjęć i obiecała,że postara się każdemu dać je na płycie.Jednak ta dziennikareczka nie jest taka zła i żadne z tych zdjęć nie ujrzy światła dziennego.
                                                                     
 *               *               *
Rozalia wyszła do Lysandra,bo pokraka wczoraj na mieście podarł swój płaszcz i trzeba go zszyć.Irys też gdzieś się zapodziała a ja z nudów włączyłam komputer.Narzekałam na białowłosą a sama przy nim ślęczę.Trudno.Zalogowałam się na swoją pocztę i przeglądałam spam puki nie zobaczyłam maila od Morisa.Czego on znowu chce?Nie rozumie,że nie chcę z nim rozmawiać?Niechętnie otworzyłam wiadomość i zaczęłam czytać.


Wiem.Zawaliłem i jestem totalnym idiotą.Jednak dłużej tak nie potrafię.Bez Ciebie i Twojej bliskości nie potrafię żyć.Staczam się i robię sobie mnóstwo problemów.Po tym jak Cię straciłem wpadłem w złe towarzystwo.Teraz czuję tego skutki i wiem,że narkotyki nie rozwiążą moich problemów.Zmieniłem się i chcę prosić o drugą szansę.Wiem.Brak szans,ale daj mi się wytłumaczyć.To z Amber to zwykła głupota.Zakład,który przegrałem i przez to straciłem to na czym mi zależało.Z czystego kretynizmu zniszczyłem naszą miłość i związek dający mi szczęście.Kto by pomyślał,że przez alkohol nawtykam Ci tak bardzo,że stracę to wszystko.Jakim byłem kretynem.Nigdy nie zwracałem uwagi na to co mówię,a powinienem. Zawsze byłem na czyimś utrzymaniu i nie śpieszyło mi się do pracy.Teraz się Tobie dziwię,że byłaś ze mną tyle czasu.Ze zwykłym nierobem i leniem. Dla Ciebie postanowiłem skończyć ze złymi nawykami.Myślałem nad sobą i moim życiem. Możesz nie wierzyć,ale mam pracę (legalną) i zacząłem studia. To wszystko dla Ciebie.Z czystej miłości do Twojej osoby. Pamiętasz te wszystkie nas wspólne chwile?Momenty,w których byliśmy szczęśliwi? Ja tak i tęsknię za tym. Spójrz do kalendarza. Widzisz,który się zbliża? Dokładnie.Gdybyśmy byli razem mijały by właśnie trzy lata. Pamiętam. Nie musiałaś mi w żaden dyskretny,bardziej lub mniej,sposób mi przypominać. Sam wiemProszę Cię skontaktuj się ze mną. Musimy porozmawiać.Nie chodzi tu już tylko o mnie,ale także o Ciebie i Twoje bezpieczeństwo. Jestem takim dupkiem, że nawet teraz wciągnąłem Cie w moje bagno. Przepraszam.

Ps: W załączniku jest ważne video.Proszę obejrzyj je..
                                                                                                                                    Kocham Cię
                                                                                                                                            Shon
Po przestudiowaniu każdej linijki tekstu w moich oczach pojawiły się łzy.Niesamowite ile emocji we mnie teraz obudził.Smutek,żal,ale także miłość i tęsknota.Nadal coś do niego czuję, tego nie da się ukryć.Czy to miłość? Nie wiem.Cała roztrzęsiona włączyłam przesłany przez niego film.

~ROZALIA~

Ro: Dobra.Skończyłam.Następnym razem uważaj-skarciłam białowłosego oddając mu jego własność-Chciałam pogadać z Roxy a ile czasu straciłam na Ciebie.

L:Dziękuję.To przez Kastiela.Wepchnął mnie ma jakiś krzak i zahaczyłem.To nie moja wina.

Ro:Dobra.Wręczę Kastielowi rachunek-zaśmiałam się i ruszyłam do wyjścia,ale zatrzymał mnie głos Lysandra.

L:Zauważyłaś ich zmianę?-Zapytał patrząc tępo w ścianę.

Ro:Mówisz o Roxy i Kasie?-usiadłam obok niego.

L:Dokładnie.Są dla siebie strasznie mili.Ani razu się nie pokłócili.

Ro:To przez ich pewnego rodzaju postanowienie.Kastiel Ci nie mówił?

L:Nie.Nawet nie wspomniał.O co chodzi?-Spojrzał na mnie,a ja mu wytłumaczyłam tak jak Roxy mnie.Chciałam mu też powiedzieć o reszcie,ale o tym wiedział.

Ro:Widocznie to był dla niego ważniejsze-westchnęłam.

L:Nie dziwie się.Wypłakiwała mu się w ramię.Widział ją w takim stanie po raz pierwszy. Dodatkowo ja widzę tam drugie dno,a ty?

Ro:Nawet nie pytaj.Ja na początku myślałam,że są parą.Jak ich zastałam do podskoczyli wystraszeni i pomyślałam,że im przeszkadzam.Dopiero jak mi to wszystko wytłumaczyła zrozumiałam swój błąd-zaśmiałam się.Ciekawe jaką by byli parą?Słodką?Nie,ale zdecydowanie dobrą.Pasują do siebie.Trzeba im pomóc to zrozumieć.

L:Boję się co Co tam chodzi po głowie jak tak patrzysz-zaśmiał się.Dopiero teraz się zorientowałam,że na mojej twarzy pojawił się uśmiech.

Ro:Musimy im pomóc-powiedziałam wojowniczym tonem.Moja przyjaciółka nie będzie starą panną.

L:Lepiej się w to nie mieszać.Kastiel i tak..-nie zdążył skończyć,bo mu przerwałam.

Ro:Nawet wiem jak!-Szybko wstałam.Już wiem co zrobić.

~ROXY~

Dosyć!Dłużej tak nie mogę!Nerwowo zamknęłam laptopa i padłam twarzą w poduszkę i pozwoliłam płynąć łzą.Nie obejrzałam tego do końca.Nie mam wystarczająco siły na to. Wystarczy mi wrażeń.Postarał się,naprawdę.Nasza piosenka lecąca na tle naszych zdjęć i śmiesznych sytuacji na krótkich filmikach.Znalazł nawet jedno zdjęcie z moich pierwszych zajęć karate,gdzie powalił mnie na łopatki i pocałował.To były nasze początki i robił to za każdym razem gdy mógł.Mam teraz ochotę wrócić do tej chwili.Szkoda,że nawet nie wiem kiedy porzuciłam to hobby.Jedynie motocykl mi pozostał.Wszystko inne związane z Shonem porzuciłam.Nie mam nawet kontaktu ze starymi znajomymi. Laeti,Maya,Wiktor,Maxxie a nawet ta brunetka,kuzynka Wiktora,którą poznałam krótko przed zmianą szkoły.Niestety nie pamiętam jej imienia,gdyż rozmawiałyśmy tylko kilka razy.Miała takie szczęście i może spełniać swoje marzenia.Szczęściara.

Po kilkunastu minutach użalania się nad swoim życiem chwyciłam telefon.Mam nadzieję,że nie będę tego żałować.
                                                                        *               *               *
Wieczorem spałam gdy dziewczyny wróciły.Znaczy udawałam,żeby nie widziały,że płakałam. Tak udało mi się ominąć kolację i ich pytający wzrok.Dziś rano wstałam o wschodzie słońca, cała w nerwach.Napisałam jeszcze tylko wiadomość do brata aby zaniósł kwiaty na grób rodziców,bo dziś rocznica ich śmierci i uszykowana zeszłam na dół.Na szczęście zbyłam Rozalię tłumacząc się toaletą i poszłam sama.Widząc swoich przyjaciół zdenerwowałam się.Przecież oni mnie zabiją jak im powiem.To jasne.Musze milczeć.

Przybrałam sztuczny uśmiech,aby ukryć swój stres i przywitałam się z nimi po czym zajęliśmy stolik.Wszyscy zajadali. Kastiel i Lysander pochłaniali kanapki jedną po drugiej, Rozalia również miała apetyt a ja nie mogłam skończyć jednej kromki.To wszystko ze stresu.
Mam nadzieję,że martwię się na darmo i nie będzie tak źle.

Ro:Ziemia do Roxy-Rozalia zamachnęła mi przed twarzą swoją dłonią i wyrwała mnie z transu-Stało się coś?Jakaś dziwna jesteś.

R:Hmm?-Spojrzałam na nią-Nie.Przepraszam.Po prostu się nie wyspałam.

K:Żartujesz?Wczoraj przespałaś kolację-prychnął.

R:Zmęczona byłam i szybko zasnęłam-odparłam i wzięłam gryza kanapki.

Ro;Na pewno?Możesz na,m powiedzieć wszystko.

R:Spokojnie.Nic mi nie jest.Dzisiaj rocznica śmierci moich rodziców,to dlatego-próbowałam się usprawiedliwić.

Ro:Ohh..Przepraszam,ja..-nie skończyła gdyż odezwał się mój telefon.Gdy spojrzałam na telefon szybko wstałam,przeprosiłam ich i odeszłam aby odebrać.

R:Tak?

-Czarny Jeep,pod bramą główną.Nie przeoczysz.

R:Zaraz będę-odpowidziałam i się rozłączyłam.Spojrzałam w kierunku stolika.Byli ciekawi, ale  nie wróciłam.Pobiegłam tylko do pokoju po bluzę i wymknęłam się na zewnątrz.

Schowana za dużym drzewem czekałam na jego przyjazd.Cała się trzęsłam z nerw,ale starałam się to trzymać w sobie.Rozglądałam się dookoła,gdy nagle usłyszałam za sobą zachrypnięty głos Kastiela.Super. Jeszcze jego tu brakowało.

środa, 18 lutego 2015

''Roxy" cz.18

W ramionach Kastiela spędziłam co najmniej dziesięć minut zanim się uspokoiłam.Na szczęście o nic nie pytał,chociaż pewnie chce wiedzieć,o co chodzi.Odsunęłam się od niego i wytarłam twarz.

R:Przepraszam-powiedziałam cicho.

K:Nie przepraszaj tylko powiedz co się stało.Jeszcze Cię nie widziałem w takim stanie,zwłaszcza po rozmowie przez telefon.

R:Bo nigdy nie miałam takiej ,,rozmowy"-zaznaczyłam cudzysłów w powietrzu.

K:Domyśliłem się.Kto to był?

R: Shon-powiedziałam cicho,ale na pewno usłyszał,gdyż natychmiast się podniósł z krzykiem. 

K: Czego chciał ten kretyn?!

R:Spokojnie.Chciał porozmawiać,ale mu odmówiłam spotkania.

K:I to spowodowało Twoje łzy?-Uniósł brew. 

R:Nie..-objęłam kolana rękoma i schowałam twarz.Boje się mu powiedzieć wszystkiego. Kastiel jest w tej kwestii dla mnie zagadką.Co zrobi gdy dowie się,że Shon wyznał mi znowu miłość i to mnie tak ruszyło?Co jeśli domyśli się,iż nie zapomniałam o dupku,który mnie zdradził i obraził?Nawet nie chcę myśleć co by zrobił gdybym powiedziała,że nadal kocham Shona albo że za nim tęsknie. 

K:Więc co takiego-zapytał kucając przy mnie.

R:Nic ważnego.Nie zwracaj na nie uwagi.Przejdzie mi.

K:Nie chcesz to nie mów,ale i tak kiedyś się dowiem-powiedział i usiadł obok mnie,obejmując przy tym ramieniem.

R:Dziękuję-oparłam się o niego i zamknęłam oczy.W tej chwili ciesze się,że go poznałam.Nawet jeśli początki były kiepskie to jest świetnym przyjacielem.Nie chcę obrazić Rozalii czy coś,ale gdyby to ona tu była musiałabym wszystko powiedzieć,a tak to mogę to przemyśleć.Sama.Na spokojnie.

K:Roxy...-odezwał się cicho po dłuższej chwili czasu.-Mogę o coś zapytać?-Kiwnęłam tylko głową na tak w odpowiedzi-Brakuje Ci go?Wiesz,chodzi mi o Shona. Nadal go kochasz?

Na jego pytanie zdrętwiałam.Nie wiem czy przez jego treść,czy przez to jakim tonem to mówił. Był taki poważny i chyba jego mięśnie się napięły gdyż to poczułam.Wzrok miał skierowany gdzieś przed siebie i ani razu nie odwrócił go na mnie.W tej chwili czułam coś strasznie dziwnego,ale postanowiłam to zignorować.Jedyny problem jaki teraz mam to odpowiedź. Co ja mam mu powiedzieć?

R: J-Ja..Po co chcesz to wiedzieć?

K: Jestem ciekawy,a po za tym.Już raz przez niego cierpiałaś i nie powinnaś znowu.

R: Dzięki za troskę,ale spokojnie.Nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki.

K: Dobrze to słyszeć,ale to nie odpowiedź na moje pytania.

R: Bo nie wiem co Ci mam powiedzieć.Myślałam,że on to już przeszłość,ale mimo wszystko jego telefon mnie ruszył.Tyle czasu z nim byłam i raczej dziwny by był mój całkowity brak reakcji.Sądzę,że też byś nie był obojętny w mojej sytuacji.

K: Dobra.Nie było pytania-powiedział i zamilkł.

R:Straszny jesteś-chciałam spróbować jakoś rozluźnić atmosferę.

K:Niby dlaczego?

R: Jesteś okrutny.Ja tu liczę na jakiś tekst,który mi poprawi nastrój a ty z takimi pytaniami wyskakujesz. Rozchmurz się rudy-dźgnęłam go w bok.

K: Ej,ej,ej!Nie tylko ja mam czerwone włosy.Po za tym,od kiedy lubisz moje teksty?

R: Hmm..Mówiłam kiedyś,że ich nie lubię?-Prychnęłam.

K: Niby nie,ale dawałaś to do zrozumienia.

R:Nie myśl tyle,bo to Ci szkodzi-zaśmiałam się i wtuliłam w niego.

K: Czasem wpadają do głowy ciekawe rzeczy i teorie.Teraz na przykład myślę, że robisz ze mnie poduszkę.Z jednej strony to wygodne,ale nie przyzwyczajaj się.

R:Cicho.Chce się zdrzemnąć moja podusio-zatkałam mu usta dłonią i mocniej objęłam zamykając przy tym oczy.Do moich nozdrzy doszedł przyjemny zapach.Mieszanka dymu papierosowego i świetnych perfum Kastiela.Automatycznie wzięłam głębszy oddech i rozkoszowałam się jego zapachem.Ciekawe jakich perfum używa,może bym kupiła podobne bratu?Tak,wtedy skropię go i będę wiecznie tulić i wąchać..Muahaha!Automatycznie na moją twarz wpełzł lekki,ale zauważalny uśmiech.

K:Co się szczerzysz jak jakiś zboczeniec?Myślałem,że chcesz spać-no tak,pewnie mi się przyglądał a ja szczerze się jak niedorozwój.

R:Cicho.Po prostu sobie coś wyobraziłam-otworzyłam oczy i spojrzałam na niego.W tym samym momencie nasze oczy się skrzyżowały.Chciałam coś powiedzieć,ale nim dobrałam słowa zapaliło się światło.Ja i Kastiel prawie natychmiast się od siebie odlepiliśmy jak poparzeni i spojrzeliśmy w kierunku wejścia gdzie zobaczyłam Rozalię,która dziwnie się uśmiechała.

Ro: Sory gołąbki,że przeszkadzam,ale szukamy was prawie godzinę.

R:Coś się stało Roza?Mogłaś zadzwonić-wstałam i podeszłam do przyjaciółki.

Ro: Jak próbowałam to było zajęte.Z resztą,co wy tu robiliście?

R:Rozmawialiśmy.

Ro: Tyle czasu?-Spojrzała na mnie jak na kretynkę.

K:Nie wiem Roza co ty tam sobie uroiłaś,ale tak.Cały czas rozmawialiśmy-odpowiedział wstając.

Ro: Niech wam będzie..

                                                             *                *               *

R: Błagam,daj mi już spokój! Cały czas o tym gadasz..-dokładnie.Odkąd ruszyłyśmy do pokoju,białowłosa wypytuje o Kastiela i o to co robiliśmy. Nie chce przyjąć do zrozumienia,że rozmawialiśmy.

Ro: Roksana,tyle czasu?Coś Ci nie wieżę.Jestem pewna,że coś robiliście zanim weszłam bo obaj podskoczyliście.Chyba,że się..NIE!Sugerujesz,że wy?Kiedy?!Roxy!Jak?Czemu mi nic nie powiedziałaś?!-Nagle się ożywiła i zastawiła mi drzwi.Nawet nie wiem co jej przyszło do tej siwej łepetyny bo nie słuchałam.To był błąd.Widocznie coś wymyśliła.

R:Co?Czego nie powiedziałam?Roza sorry,ale nie słuchałam.

Ro: Myślałaś o chłopaku,co?-Uśmiechnęła się szeroko.

R:Nie.Myślałam o podusi i spanku,a nie o..Chwila.Chłopak?Co?Kto?Jak?Co ty wymyśliłaś?

Ro: Domyśliłam się,że jesteście razem-zanuciła i weszła do środka  a mnie wbiło w podłogę.Ona zasugerowała właśnie,że..

R:Roza,nie!-Wpadłam za nią do pokoju i napotkałam ciekawskie spojrzenie Irys.No tak,przecież ona dzieli z nami pokój.Cudnie.Jak ja mam teraz wszystko wybić Rozalii z głowy?-Przepraszam Irys.Gdzie Rozalia?-Zapytałam rozglądając się po pokoju.

I:W łazience.Ma strasznie dobry humor.Stało się coś?

R: Nie.Ma zbyt bujną wyobraźnię.To wszystko-powiedziałam siadając na swoim łóżku.

I:Aha.Nie wnikam-uśmiechnęła się-Idę do Violetty,Kim i Melanii,może mnie nie być na noc-powiedziała i wyszła.Super.Będę mogła pogadać z Rozalią.

Podejrzewam,że moja przyjaciółka szykuje się do snu,gdyż jest w łazience od trzydziestu minut co najmniej.Ja w tym czasie pożyczyłam jej laptopa i zalogowałam się na Skype.Na początku myślałam,że to mój brat,ale zadzwoniła do mnie Ania.Pewnie będzie tam puki nie wrócę,o ile nie dłużej.Coś mi się wydaje,że Kevin ma poważne zamiary wobec jej osoby.Nie mam nic do niej.Jest spoko i chyba raczej nadaje się dla mojego braciszka.Jeśli on jest szczęśliwy to ja też.

Wszystko było ok.Rozmawiałyśmy na luzie.Ania pytała o ośrodek i takie tam,a ja jej wszystko wychwalałam,mimo że jestem tu kilka godzin,ale kit z tym.Niestety tę sielankę przerwało wejście mojego brata i jego dziwne pytanie.

Kv: Nie było tego głupka?Nie chce go tutaj więcej widzieć,więc proszę powiadom mnie jak go zobaczysz w pobliżu.

A: Eh..Dobra-zawahała się,zerkając na ekran.Domyślam się,że braciszek coś ukrywa..

Kv: Co jest?Stało się coś?-Podszedł i wtedy go zobaczyłam.Był poobijany.Miał rozciętą wargę i brew oraz podbite oko.Bił się.To pewne.Ale z kim?-O Roxy,cześć.

R:Cześć.Nie ma mnie kilka godzin,a ty co?Kurna Kevin.Z kim ty się znowu biłeś?

Kv: To teraz nie ważne.Mam tylko prośbę.Nie odbieraj nieznanych numerów.Dobrze?

R:Nie.Kevin widzę,że coś jest nie tak.Chce wiedzieć co.

Kv No dobra-westchnął-Ania zostawisz nas na chwilę?-Dziewczyna przytaknęła i wyszła.Widziałam nie zadowolenia na twarzy Kevina,ale nie pozwolę mu kłamać.

R:Słucham braciszku. Kto Ci przydzwonił?

Kv: Powiedzmy,że niechciany gość.Chciał się spotkać z pewną księżniczką i jako jej smok musiałem interweniować-zaśmiał się.

R:Ciekawe.Kim jest ta księżniczka?

Kv; Na szczęście wyjechała,ale i tak musiałem go czegoś nauczyć-kontynuował. Chwila.Kretynko. Przecież Shon miał być wyrzucony przez Kevina.No super.Nieźle się bawili.Ciekawe jak tamten oberwał?

R: Kevin.Czy to był Shon?Tylko nie kłam,proszę.

Kv: Tak.To był ten dupek.Skąd wiesz?

R:Dzwonił do mnie.Chciał się spotkać i naskarżył na ciebie trochę.

Kv: To ja powinienem go oskarżyć.To na twarzy to nic w porównaniu z moim brzuchem.Kurwa.Co on nosi w tych kieszeniach?! Dobrze,że Anka się pojawiła,bo by mnie zabił.Spójrz-odsłonił brzuch,który był cały pocięty-Spokojnie nie są głębokie,ale sam fakt.

R:To wszystko on?-No jasne,ze tak.Zawsze nosi ze sobą to coś.Nie wiem jak to się nazywa,ale jest na dłoń.Ma kilka ostrzy i nieźle tnie.Zawsze żartował,że to na moich zalotników a teraz użył tego na moim bracie.Dobrze,że nic mu nie jest.-Mam nadzieję,że mówisz prawdę.

Kv: Spokojnie.Nie psuj sobie wyjazdu.Ten kretyn da Ci spokój.Obiecuję-przyłożył rękę do serca.

R:Obiecaj,że nie będziesz się już z nikim bić.Z Shonem sobie poradziłam sama. Nie martw się o to.

Kv: Wybacz. Jesteś moją siostrą i będę się martwił-rzekł całkiem poważnym tonem.

Ro: Spokojnie,ma się kto nią zaopiekować-nagle obok pojawiła się Rozalia w szlafroku.

Kv: Powinienem coś wiedzieć?- Uniósł brew.

Ro: Nawet mi nie powiedziała, ale ona i Kastiel są parą-zaćwierkotała wesoło na co zrobiłam typowego face plama.

Kv: No to chyba muszę z nim pogadać o pewnych sprawach.

R:My nie jesteśmy razem!- Krzyknęłam aby zwrócić ich uwagę.Kit z tym,że jest otwarte okno i wszyscy mogą usłyszeć.

Ro: To co wy tam tak długo siedzieliście?

R: Poszliśmy na pewien układ i rozmawialiśmy.

Kv: Układ?

R: Tak.Nie będziemy się kłócić przez cały ten wyjazd- westchnęłam i podparłam głowę ręką.

Kv: Mam nadzieję, że to tylko to-spojrzał na mnie w ten ,,surowy” sposób. No tak, ta jego wyobraźnia.

R: O mnie się nie martw TATUSIU-specjalnie zaakcentowałam ostatnie słowo. Rozalia i ja zaczęłyśmy się chichrać a on się napuszył.

~KASTIEL~

Wchodząc do pokoju zapomniałem o pewnym szczególe i nagle wypaliłem coś czego przy nim nie powinienem mówić. Cholera.

K:Kurwa.Lysander mamy problem. Trzeba pozbyć się pewnego dupka.

N:Nigdzie się nie ruszam buraku-odezwał się ćwok bez przyjaciół.

K:Spokojnie.Na Ciebie też przyjdzie czas-powiedziałem i wyszedłem na balkon zapalić.Za mną udał się mój białowłosy kolega .Z tego co zauważyłem to Blondi gdzieś wyszła- Rozmawiałem z Roxy i..

L:Co palnąłeś?- Przerwał mi.

K:Nic.Serio.W pewnym momencie zadzwonił jej telefon, potem płakała. Zgadnij kim był rozmówca.

L:Po Twoim wejściu sądzę, że ten chłopak. Prawda?

K:Tak i ona chyba nadal coś do niego czuje-podpaliłem papierosa i zaciągnąłem się.-Zdenerwowało mnie to,chociaż tak naprawdę nie wiem co.Gdy ją przytuliłem,taką roztrzęsioną..-tutaj się zatrzymałem.Co mam powiedzieć?Że byłem wściekły na niego i samego siebie,bo do tego dopuściłem?Nie.Nie mam zielonego pojęcia jak ubrać w słowa to co chcę powiedzieć.

L:Dlaczego to zrobiłeś?-Zapytał oparty o barierkę i patrząc gdzieś w dal-to był odruch,czy po prostu musiałeś?

K:Teraz dowaliłeś.Ja sam nie wiem.To był odruch.Nie myślałem nad tym tylko to zrobiłem. Udało mi się jej nawet humor chyba poprawić,bo się uśmiechnęła.

L:Ciekawe-świetnie.Teraz naszła go zaduma.Niby słucha,ale nic dobrego mi nie poradzi.Romantyk zasrany.


                                                          *                *               *

 Z Lysandrem pogadałem jeszcze chwilę,ale i tak do niczego nie doszliśmy.Aktualnie obaj moi współlokatorzy śpią,a ja jak ten pajac stercze tutaj i marznę.Właśnie miałem wchodzić do środka,gdy usłyszałem krzyk.To była Roxy,ale te słowa..Kłóciła się z kimś?Nie.Raczej chciała kogoś uświadomić.Dopiero chwilę później zrozumiałem z kim rozmawia. Gdy usłyszałem śmiech i głos Rozalii zrozumiałem. Białowłosa napisała swoją historię.

-----------------------------------------------------------------------
Dziewczyny mają coś podobnego...


Mam nadzieję,że się spodobało i przepraszam za taką przerwę.









Daughter Shadow pomoz mi odnalezc milosc