sobota, 24 grudnia 2016

Święta!

Prezentów górę, jakiegoś śnieżku za oknem, dobrego humoru, przyjaciół grono, upragnionej miłość i pełny stół smaczności. 
Życzę Wam wszystkiego najlepszego, a w Nowym Roku spełnienia marzeń, nawet tych najskrytszych, dotarcia do celów, trwania przy swych postanowieniach i wszystkiego co najlepsze.
Piszącym i dzielącym się swoimi pomysłami dorzucam wenę, chęci i czas na to co robią.
Obyście zawsze byli zadowoleni z tego co robicie, a uśmiech gościł na waszych twarzach.

WESOŁYCH ŚWIĄT I SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU!


czwartek, 8 września 2016

6. Dzień z bratem

Minęło kilka dni odkąd Alexy wie o wszystkim. On i Logan bardzo mnie wspierają, ale i próbują namówić abym o wszystkim powiedziała i się po prostu wydała. Ja tego nie chcę. Boję się. Przecież oni mnie znienawidzą. Dosyć, że się ukrywałam tyle czasu to jeszcze jestem na wózku. Normalnie świetna nowina. Nic tylko będą skakać pod sufit z radości. Super – westchnęłam i podjechałam do biurka, na którym był nowy laptop, bo ten który roztrzaskałam nie był wart naprawy. Włączyłam go i zalogowałam się na stare konto na znanym wszystkim portalu społecznościowym i wyłączyłam szybko czat. Nikomu nawet nie zdążyłoby się pokazać, że jestem aktywna. Zaraz po wejściu uderzyła mnie masa powiadomień, a na moim profilu było mnóstwo internetowych zniczy i innych głupot. Najchętniej bym je pousuwała, ale nie mogę tego zrobić. Ludzie oznaczali mnie też na różnych starych zdjęciach, z Amorisa czy nawet poprzedniej szkoły. Łzy same mi pociekły z oczu i zaczęły nachodzić wyrzuty sumienia. Wszystkich okłamuję i mam się nagle pojawić? Jak to będzie wyglądało? Przecież to będzie katastrofa, wszyscy mnie znienawidzą. Lepiej jest tak jak teraz, niech nadal uważają mnie za trupa. Wyjadę i nie będę się przejmowała. Nie wiem co zrobi Alexy, niech robi co chce, ale raczej wątpię aby coś powiedział, zwłaszcza, że będę już daleko.


Chwilę poprzeglądałam zdjęcia w Internecie ciskając sobie i płacząc gdy poczułam jak ktoś mnie od tyłu przytula i daje buziaka w policzek. Podskoczyłam wystraszona w pierwszej chwili, ale gdy dotarła do mnie woń jego perfum uśmiechnęłam się lekko.

- Przestraszyłeś mnie - powiedziałam, a ten mnie lekko ścisnął.

- Wiem, przepraszam. Nie przeglądaj tego, nie pomoże ci w decyzji.

- Wiem, ale po prostu się zastanawiam.

- Powodując u siebie łzy? Znam cię Rox, to cie boli - westchnął i znalazł się obok mnie kucając. Spojrzałam na niego. 

- Wyjedźmy Kevin, proszę. Zaczniemy wszystko od początku. Będzie dużo lepiej - na moją propozycję się skrzywił. - Kevin..

- Nie. Nie możemy wyjechać. Mam tu pracę, narzeczoną. Jak ty to sobie wyobrażasz? Nie, nie wiem. Za dużo by musiało się zmienić, dostosować - czułam na sobie jego wzrok, a mój wbity był w jedno ze zdjęć na komputerze. Nie ma co prosić więc kiwnęłam lekko głową. Muszę też myśleć o nim, ale nie potrafię, chęć wyrwania się z tego miejsca jest coraz silniejsza. 

- Sama wyjadę - powiedziałam nim pomyślałam. 

- Zwariowałaś? Samej cie nigdzie nie puszczę - wstał. 

- Różni niepełnosprawni dają sobie sami radę, ja też bym dała. Zatrudnię jakąś pielęgniarkę czy coś i mi będzie pomagała. 

- A z czego ty się chcesz utrzymać? Nie. Już wymyślasz. Nie zgadzam się. Jeśli chcesz się wyprowadzić to nigdy samej cie nie puszczę. Zrozum to, razem albo wcale. A teraz się szykuj - spojrzałam za nim, a ten otworzył szafę. - Wyjdziemy gdzieś. Coraz śmielsza jesteś więc się raczej odważysz, co? - posłał mi lekki uśmiech, który jakby automatycznie odwzajemniłam. 

- No dobrze, ale nie w jakieś tłoczne miejsce, może być? 

- Niech będzie. Pomóc ci jakoś czy coś?

- Dzięki. Dam sobie radę - podjechałam do mebla. 

- No to czekam młoda - zaśmiał się i mnie potargał. Człowieku, nie znoszę tego, no! Zanim jednak mu najechałam na stopę uciekł z mojego pokoju machając paluszkami jak jakaś panienka. Ja nie wiem jak wytrzymuję i wytrzymywałam z tym człowiekiem. Jakbym mogła chodzić to bym za nim poleciała, a wtedy skończyło by się na bójce na kanapie. Aż się uśmiechnęłam na samo wspomnienie jak kiedyś go użarłam w trakcie takiej bójki w ramię, że aż krwawił. Roksana to sadystka, zgadza się świecie. 

Gdy już przestałam wymyślać jak bym mogła się bratu odwdzięczyć zaczęłam przeglądać swoje rzeczy. W ostateczności, po przekopaniu i wywaleniu niemal wszystkiego, wcisnęłam się w zwykłe, proste jeansy, czarną bokserkę i na nią krótki, biały luźny top. Ubrana opuściłam pokój i zawołałam brata, pomógł mi na schodach,a gdy już siedziałam w wygodniejszym sprzęcie zmierzył mnie wzrokiem. 

- Gdybyś nie była moją siostrą to byś może miała szanse - zaśmiał się.

- Fajnie wiedzieć - prychnęłam. - Idziemy? 

- Yhym.. - zgarnął klucze, a ja założyłam swoje przeciwsłoneczne okulary i opuściliśmy dom. 

- To co wymyśliłeś? - zapytałam jadąc równo z nim.

- Co powiesz na pizzę? - spojrzał na mnie uśmiechnięty.

- Pizzę to my mogliśmy sobie zamówić do domu, serio?

- Serio. Przewietrzymy się i takie tam, a poza tym to może będziesz miała na coś ochotę. Nigdy nie wiadomo, przekonałem się o zmienności humorków u kobiet. - Mam się poczuć urażona czy coś? On mi tu kurna coś sugeruje, ja się pytam!? - Co tak patrzysz?

- Jak?

- Jakbyś chciała mnie rozjechać - zaśmiał się.

- Bo chcę - warknęłam i skierowałam się na niego.

- Ej, nie! Zostaw - śmiał się i uciekał, a ja zaczęłam go ścigać. Głupota, ale o dziwo, spodobało mi się i sama zaczęłam się śmiać dodając gazu na maksa i nie powiem, jeszcze troszkę i bym go rozjechała.

- Chodź tu tchórzu! Już taki odważny nie jesteś, co!? - zawołałam za nim śmiejąc się. Po chwili się zatrzymał, a ja wjechałam prosto na niego, bo nie zdążyłam wyhamować i wpadł mi na kolana.

- Cześć księżniczko - zaśmiał się. 

- Złaź ze mnie cielaku - warknęłam, bo jednak wleciał tak, że mnie gniótł mimo niesprawnych nóg.

- Już, już - wstał i się rozejrzał. - No popatrz, szybko tutaj dotarliśmy - uśmiechnął się. Spojrzałam i faktycznie, byliśmy przed pizzerią. Na dworze było kilka stolików odgrodzonych od ulicy parawanami, a nad głowami gości był daszek gwarantujący cień. Ogarnęliśmy się i weszliśmy kierując się na prawo od wejścia. Kevin odsunął jedno krzesło i podjechałam wózkiem, a on usiadł przede mną i wzięliśmy po ulotce. Ja już po pierwszym spojrzeniu wiedziałam jaką chcę i wiedziałam, że zaraz Kevin powie - Nie bierzemy z kurczakiem. - No wiedziałam! Nawet mi nie dał skończyć myśli.

- A to czemu? - prychnęłam. - Dawno nie wychodziłam, weźmy taką - zrobiłam smutną mordkę i wielkimi oczkami na niego spojrzałam. 

- Nie myśl, że to mnie przekona - wyśmiał mnie, ale ja wiedziałam, że zaraz zmięknie dlatego patrzyłam tak cały czas i jak mały szczeniaczek nawet mi się udało zaskomleć. - Roksana.. - jęknął. 

- No braciszku no.. - naciskałam dalej. - Tak ładnie proszę..

- Dobra - pękł, a ja zaklaskałam w dłonie i zawołałam kelnerkę. 

- Pizzę z wędzonym kurczaczkiem prosimy - uśmiechnęłam się pięknie, a Kevin westchnął ciężko i zmierzył dziewczynę wzrokiem na co wywróciłam oczami. 

- Duża czy mała? - zapytała przesłodzonym głosikiem. 

- Duża, ale jeśli można to niech połowa będzie tej co chce moja siostra, a drugą połowę proszę tą co zawsze - wtrącił mi się. Tą co zawsze? To jak często on tu przychodzi?

- Już się robi - uśmiechnęła się promiennie. - Co do picia? 

- Colę i sok pomarańczowy. - Chociaż tutaj trafił z tym co bym chciała. Kelnereczka zapisała, przytaknęła i odeszła, a ja spojrzałam na brata. - No co? 

- To co zwykle? - uniosłam brew. 

- Często tu przychodzimy z Anią jak mamy ochotę i zawsze bierzemy to samo - wzruszył ramionami.

- Yhym.. Stali klienci? 

- Można tak powiedzieć. Anka kiedyś tu pracowała i zna te dziewczyny i zawsze jej coś tam mniej policzą. 

- Rozumiem - poprawiłam się lekko i już o nic nie pytałam, więc w ciszy czekaliśmy na nasze zamówienie. Oczywiście nie obyło się bez paniki z mojej strony, bo cały czas rozglądałam się czy nie ma nikogo znajomego kto by mnie mógł rozpoznać. Oczywiście Kevin cały czas próbował mnie uspokoić, ale nic mu po tym. Będę już taka nerwowa za każdym wyjściem. 

Po jakimś czasie stanęła przed nami pachnąca deseczka, a na niej duża i okrągła pizza, aż się oblizałam.

- Hamuj ślinotok - wyśmiał mnie brat przez co spojrzałam na niego wzrokiem, który jakby mógł to by zabijał, a on się tylko zaśmiał. No dupek, dupek z wielkiej litery no!

- Nie odzywaj się do mnie - prychnęłam i wzięłam swój ukochany kawałek jedzonka wysmarowany czerwonym sosikiem. Kevin również się zabrał za jedzenie. Niestety, pierwszy kęs i już się zakrztusiłam. 

- Mieliśmy porozmawiać, a nie mnie zapraszasz na pizzę jakbyś na coś jeszcze liczyła - usłyszałam męski, znajomy głos. Gdy tylko się uspokoiłam bałam się cokolwiek zrobić i spojrzałam na mojego towarzysza. 

- Spokojnie, nie widzi nas - szepnął na co lekko kiwnęłam głową. 

 - Ale Kastiel, to idealna okazja żeby sobie wszystko wyjaśnić. Nie odchodź - namawiała go dziewczyna, której głos również znałam chociaż nie była to Rozalia. Chciałam zerknąć, ale strach był zbyt duży więc wzięłam telefon. Spojrzałam i mnie zatkało. Skąd oni się znają? Debi i Kastiel? To jakieś jaja? 

- Nie. Nie mamy nic do wyjaśniania. Kawał czasu temu wszystko między nami się skończyło i nie mam zamiaru do tego wracać Debro - jego głos był lodowaty. Takiej opcji jeszcze nie słyszałam i przeszła mnie gęsia skórka.

- Kassie, daj mi szansę. Proszę. Na nasze dawne uczucie.. 

- Odpuść - machnął na nią ręką i odszedł. Odetchnęłam z ulgą, a Debra usiadła centralnie za nami po lewej stronie od wejścia i mówiła do siebie. 

- Jeszcze cie dopadnę grajku. Nie oprzesz mi się - była plecami do mnie więc jej miny nie widziałam, z resztą w telefonie i tak kiepska widoczność jeśli o odbicie chodzi. I nie powiem, że nie bo zainteresowała mnie tym co marudziła, ale i tak nic z tym nie zrobię. Nie chce, nie chce się pojawiać na nowo w ich życiu. 

 - Wszystko w porządku? - zapytał Kevin patrząc na mnie zmartwiony gdy odkładałam telefon. 

 - Tak, tak.. Nie martw się. Zaraz się poskładam, to taki szok. Sam wiesz - odgarnęłam kosmyki za ucho i starałam się zapomnieć o tym co było przed chwilą. Robiłam dobrą minę do złej gry i wcinałam pizzę z gorszym humorem niż byłam uprzednio. Czegoś takiego się bym w życiu nie spodziewała, a dodatkowo mało by brakowało i Kastiel by mnie zobaczył, rozpoznał. Nie wiem co ja bym wtedy zrobiła. I tak niebezpieczeństwem nadal jest Debra. Na pewno wie, że jestem martwa, a tu taka niespodzianka. Jak ona się dowie to i reszta. Nie jest moją jakąś przyjaciółką i może nie chcieć dotrzymywać dla mnie żadnej tajemnicy.

Starałam się spokojnie siedzieć i prowadzić cichą rozmowę z bratem, ale czasem to wszystko było takie sztuczne, że sama nie wiem jak on to wytrzymywał. Zjedliśmy i Kevin uregulował rachunek, a ja lekko odjechałam od stolika. Rozejrzałam się delikatnie zapominając o Debrze i to był największy błąd jaki zrobiłam. Dlaczego? Bo nasze spojrzenia się spotkały.


_____________________________________

Wiem, że to nie jest to czego oczekiwaliście i nie powalała długością. Wiem i przepraszam. Mam ostatnio problemy z pisaniem. Chęci i pomysły są, ale jak się tylko za to zabieram to od razu jakby to wszystko wyparowuje. Dodatkowo dochodzi teraz szkoła. W wakacje było za dużo czasu i lenistwo brało górę, a teraz w trakcie roku są za to inne problemy. Jestem w klasie maturalnej dlatego stres i te sprawy. Nie mówię, że mam zamiar porzucić bloga, bo bardzo tego nie chcę, ale nie wiem jak będą dodawane rozdziały. Widząc komentarze i nowych czytelników mam uśmiech na twarzy i zawsze coś wtedy dam, napiszę, ale czym są dwa zdania? Mam nadzieję, że rozdział się spodobał i do zobaczenia :*

środa, 17 sierpnia 2016

LBA 12

Trutututuuu!
Panie i Panowie, a oto kolejne LBA, które spadło na mą głowę. Zawdzięczam to Rosier-Sama, a oto twoje pytania i odpowiedzi na nie :)

1. Jako dziecko oglądałaś Gęsią skórkę? Jeśli tak, to czy bałaś się oglądać? 
Szczerze to nie mam pojęcia o co chodzi xd
Nie,nie oglądałam xd
2. Jaki jest twój nieulubiony kolor? 
Hmm.. Nie wiem, może różowy. 
Nie zastanawiałam się w sumie.. 
3.Co byś teraz zjadła? 
Od kilku dni mam ochotę na kebaba albo frytki, coś niezdrowego. Dawno nie jadłam.
4. Twój ulubiony bohatera z bajek Disneya? 
Nie mam. Nie znam się. Nie wiem. Nie wypowiem się XD
5. Grasz w Pokemon GO? 
Nie. Po pierwsze, bo mój telefon nie spełnia wymogów aplikacji (taki złomek), a po drugie. Jakoś nie widzę siebie żebym łaziła tylko po to żeby pograć, za leniwa jestem żeby tyle łazić. 
6. Jak nazywa się twoja ulubiona gra nie komputerowa? (planszowa)
Eurobiznes, a zwłaszcza jak mam te najlepsze pola i mogę wszystkich z kasy doić albo jak bankiem jestem czy leży gdzieś niedaleko i można sobie coś skubnąć xd
7. Twój ulubiony parking z:
a) Anime: 
Anime nie oglądam więc nie wypowiem się w tym temacie, niestety.  
b) Serialu:
Ojejuuu... 
Tego jest od groma, zwłaszcza, że wróciłam do 'Zbuntowanych' i jestem na bieżąco w paringach *-*
A więc tak, już się rozpisuję xd
SyL
Santos i Lupita <3 
Kocham ich i nie wiem czemu, czy to przez nią czy przez niego nie uzasadnię. Dodatkowo ta parka pojawia się dopiero pod koniec serialu i no.. Santos jest super, a Lupe przy nim kwitnie ^.^ 

 

DyR
Diego i Roberta <3
Te pary trudno mi uzasadnić, trzeba ich poznać.


MyM
Mia i Miguel <3


Takie trzy, bo mam ich zdecydowanie za dużo xd

c) Filmu:
Hmm... Niee.. Tutaj nie mam xd
d) Gry: 
Nie gram w tak dużo gier więc jedynym moim ulubionym paringiem jest Roza i Leo z Słodkiego Flirtu. 
8. Co zachęciło cie do pisania bloga?
Czytałam wiele blogów i fanfików, a w mojej głowie pojawiła się krótka historia, którą spisałam do zeszytu. Jest ona w połowie napisana na komputerze, a na papierze skończona. Jednak dopiero z pomysłem na "Roxy" zdecydowałam się coś opublikować. Powodów jest wiele, a gdybym miała się rozpisać zajęło mi by to bardzo dużo czasu, a podobne pytania były już we wcześniejszych nominacji gdzie odsyłam :)
Tak skopiowałam to XD
9. Jak radzisz sobie z brakiem weny? 
Problem jest taki, że ostatnio sobie nie radzę i jest mi bardzo trudno coś napisać, a się staram. Ostatnio jak miałam przypływ to napisałam połowę następnego rozdziału, ale na kolejną połowę nadal czekam :'( 
10. Jakieś plany na resztę wakacji?
Te wakacje są i będą nudne. Żadnego wyjazdu, nic do robienia. Masakra.. 
11.  Tu napisz co chcesz~
Co chcę?
Jesteś pewna? 
Lubię ogórki, ale tylko konserwowe, kiszonych nie znoszę. Dlaczego mój jednorożec je wszystkie zjada? Czy to ma coś w spólnego z tym, że wczoraj moja mrówka ważąca dwieście kilo powaliła słonia matki na łopatki? A co jeśli on się zemści? Naprawdę kocham moją mrówkę i nie chce żeby jej się coś stało. Czy to normalne, że gdy się stresuje lubię jeść frytki w nutelli? Może powinnam iść na leczenie do laryngologa, bo coś nie tak z moją psychiką? I dlaczego jak widzę białe myszki i je wołam to żyrafa stojąca obok unosi brew? Nie lubi myszek? Co jej zrobiły? I czy to prawda, że aby złapać dinozaura trzeba wołać ''taś taś'' i rozsypywać Rutinscorbin? Jak zachowuje się taki dinoś w niewoli? Robi dużą kupkę? Zastanawiam się nad adopcją takiego z naszego schroniska dla zwierząt. Warto? Co jeśli będzie spał ze mną w łóżku, będzie się rozpychał, a może woli sianko lub podłogę? Macie elementarz jak zajmować się takim zwierzątkiem? Będę wdzięczna za pomoc. Mogę zapłacić, mam do dyspozycji dziesięć tysięcy kamyków, co wy na to? Kto wchodzi w ten biznes? Szukam odważnej osoby nie bojącej się handlować na białym rynku. W razie co wystarczy znak na niebie, a się pojawię na moim latającym dywanie. Do zobaczenia :*

Ps. Rozdział jest w trakcie pisania. Wszystkie sówki proszę o cierpliwość, wena ma swoje kaprysy. 

Tak więc to tyle.. 
Dziękuję za nominację ;*
A teraz oto najtrudniejszy moment ponieważ nie mam zielnego pojęcia kogo nominować >< 
Wybieram jednak:

RayNiss Twins  >  rayniss.blogspot.com
Wathewa & Daughter Shadow  > ksiega-daviny.blogspot.com

Oto wasze pytania: 

1. Opisz najdziwniejszą sytuację jaka spotkała cie w życiu.
2. Czy jest coś co byś chciała zmienić?
3. Do której lubisz sobie pospać?
4. Czego za żadne skarby byś nie zrobiła?
5. Ulubiona czekolada.
6. Jaka piosenka cie uspokaja / relaksuje ?
7. Potrafisz gotować? Jeśli tak to co najlepiej? 
8. Moja wyobraźnia jest.. ?
9. Jakieś traumy?
10. Jakie masz dalsze plany co do tego bloga i pisania?
11. Miewasz dziwne sny? Opisz jeden. 

No to tyle.. 
Do zobaczenia ;* 


poniedziałek, 4 lipca 2016

2 lata!!

Moje dzieciątko już ma dwa latka!
Niestety nic nie wymyśliłam, ale torcik będzie :D
Dziękuję wszystkim, którzy tu ze mną są.
Uwielbiam was ;*
Czytelnicy to największa motywacja.
Dzięki temu, że zaczęłam pisać coś się zmieniło i ciesze się z tego.
Poznałam fajnych ludzi i się gnębimy nawzajem xd
Przestać pisać bym chyba nie mogła. Nie wiem. Nie wyobrażam sobie tego.
W każdym razie..
Dziękuję za to, że ktokolwiek tu wchodzi, czyta..
Może ostatnio najlepiej nie jest, ale staram się i póki piorun mnie nie trzaśnie to się raczej nie zmieni.
Pozdrawiam i przesyłam buziaki ;*



piątek, 17 czerwca 2016

Bonus #2

NIESPODZIANKI

Brunetka szła na swoich wysokich szpilach ulicą. Nadal nie mogła uwierzyć w to co widziała. To był on? Muszę się upewnić. Nie dam mu zwiać. Nie muszę go już szukać. Sam się znalazł, a w dodatku jakiś taki przybity. Na pewno będzie chciał pomóc ukochanej.. Triumfowała w myślach, a widząc odpowiednie skrzyżowanie skręciła w prawo. Po chwili była na prostej do jego domu. Tuż przed furtką się zatrzymała i wyciągnęła z przewieszonej przez ramię torebki lusterko i błyszczyk. Poprawiła włosy, a na pełne różowe usta nałożyła kosmetyk. Po wszystkim schowała rzeczy i bez skrępowania podeszła do drzwi i zadzwoniła.

- Chwila! - Usłyszała krzyk w akompaniamencie psiego szczekania. - Kurwa, nie kręć się pod nogami - mruknął jeszcze chłopak, a po chwili otworzył drzwi. Widząc JĄ przed nimi zaniemówił. Zwierze zaczęło warczeć, a on stał jak słup soli i się gapił. Niebieskie oczy uważnie go lustrowały. Zmienił się - to jako pierwsze udało im się wychwycić.

- Cześć kochanie. Nie przywitasz się? - Posłała mu jeden z firmowych uśmiechów.

- Czego tu chcesz? - Zapytał lodowatym tonem.

- Wróciłam do miasta i postanowiłam cie odwiedzić. Nie cieszysz się? - Ciągle się uśmiechała w swój ulubiony sposób.

- Ani trochę, pamiętam jak to się ostatnio skończyło - usłyszała suchy ton.

- Skończyło? Jak kochanie? Tym, że pozwoliłeś mi wyjechać, że robiłam karierę? Przecież chciałam cie zabrać, ale manager zmienił zdanie - przybrała niewinną minkę.

- Bo mu o mnie czegoś nagadałaś. Dobrze wiem. Myślisz, że czemu się pożarłem z Natanielem tuż przed twoim wyjazdem? Wszystko mi powiedział, a ja mu nie wierzyłem i dałem po ryju. Dopiero potem dowiedziałem się jaką żmiję miałem przy sobie - mówił, a jego spojrzenie jakby mogło zabiłoby ją. Nienawidził tej dziewczyny z całego serca mimo, że kiedyś była najważniejsza.

- Ktoś ci podał złe informacje, kotku - ostatnie słowo podkreśliła i do niego podeszła. Ona krok do przodu to on do tyłu i tak znaleźli się w jego domu gdzie dziewczyna od razu zamknęła drzwi.

- Czego tu chcesz? - Zapytał.

- Przyjechałam do swojego chłopaka, nie wolno? - Mówiła słodko.

- Już dawno nas nic nie łączy - wysyczał.

- Na pewno? Jesteś tego absolutnie pewien? - Podeszła i jedną rękę położyła na jego karku, a drugą na klatce piersiowej.

- Zostaw mnie w spokoju - spojrzał na nią.

- Nie.. - zaśmiała się lekko. - Widzę w twoich oczach tęsknotę, ból. Czegoś ci brakuje lub brakowało. O mnie chodzi, czyż nie? Już nie musisz czekać. Wróciłam - wyszeptała mu prosto w usta, w które po chwili się wbiła. Kastiel był zaskoczony dlatego nie zareagował od razu i dopiero po chwili zaczął ją odpychać.

- Co ty odwalasz?! - Uniósł głos.

- Chciałeś tego. Widzę to.. - była strasznie pewna siebie.

- Mylisz się. Gdy cię widzę jest mi nie dobrze. Zostaw mnie w spokoju i nie wracaj. Nie chcę cie więcej widzieć! - Wrzasnął i wskazał na drzwi. Jeszcze nigdy go nie widziała w takim stanie dlatego lekko wystraszona wyszła, ale nie na zawsze. Miała zamiar jeszcze tam wrócić.

Minęło kilka dni od wizyty Debry u Kastiela, ale chłopak cały czas był zdenerwowany. Wiedział, że nie wróży to niczego dobrego. Wiedział, że czegoś od niego oczekuje, nie miał tylko pojęcia czego. Tego dnia jednak nie myślał o niej, a zupełnie innej dziewczynie. To był ten dzień. Minął kolejny miesiąc odkąd ona nie żyje i jak zawsze o tej porze szedł na cmentarz i szukał jej grobu. Chyba zszedł go już miliony razy, przeczytał każde nazwisko, ale jej nigdy nie znalazł. Nikt mu nie pomógł, nikt mu nie powiedział. Sam się błąkał cały dzień, póki słońce nie zniknęło za horyzontem. Co robił z kwiatami, które przynosił? Nigdy ich nie wyrzucał. Razem z przyjaciółmi mieli swoje miejsce gdzie to zostawiali. Była bowiem stara szopa, w której się spotykali. Zrobili sobie tam coś w rodzaju ołtarzyka. Były zdjęcia ich czwórki, a po środku duże, specjalnie wydrukowane JEJ. Zawsze paliła się tam świeca. Nakupowali palące się dość długo, ale jeśli któreś z nich chociażby było w pobliżu zaglądało sprawdzić ile zostało. Tak ja ich tęsknota za towarzyszką, tak świeca miała nigdy nie gasnąć.

Zajrzał tam jak zawsze. Świeca powoli gasła czyli odkąd on tu ostatnio był nie zajrzał nikt. Szybko więc wziął nową i odpalił od tamtej po czym zamienił je.

- Teraz jest idealnie - szepnął i spojrzał na zdjęcie - Nie zapomniałem - dotknął jej policzka na fotografii. Szybko jednak zabrał rękę nie chcąc wywoływać tego co zazwyczaj się pojawiało, łez albo tych głupich myśli. Usiadł na starym, obdartym fotelu i wyjął papierosy. Odpalił jednego i się porządnie zaciągnął. Cały czas jednak jego wzrok skupiony był na zdjęciu. Nie mógł się oderwać. Patrzył na uśmiech, za którym tęsknił. Patrzył na oczy, które hipnotyzowały. Przyglądał się ustom, które były tak słodkie, a tak krótko mógł ich smakować. Dotknął swoich. Debra.. Dlaczego? Czuł coś dziwnego. Był to na pewno wstręt do dziewczyny, ale też coś jeszcze. Coś czego nie potrafił nazwać. Coś co go paliło w środku. Czyżby naprawdę tęsknił? Czyżby mu tego brakowało? A może to tylko jego zranione serce chciało zaryzykować i znów wrócić do tego co było. Mimo, że cierpiał, będzie cierpiał mniej bo zapomni. Ale on nie chce zapominać. Chce o niej pamiętać. O tych wszystkich wygłupach, o tych głupich kłótniach, o wszystkim. Żałował, że nie dotarło to do niego wcześniej, że tak późno to wyznał. Żałował wszystkiego. Nie mógł przestać o niej myśleć. Nie mógł przestać patrzeć na jej zdjęcia. Nie potrafił zapomnieć. Był bezsilny. Znajoma, przyjaciółka, powierniczka i miłość - stracił je wszystkie. Czy kiedyś będzie miał szczęście? Jedna go chciała dla zysku, dla sławy. Druga na zawsze zniknęła z jego i innych życia. Co dalej? Co ma zrobić? Zawsze nieszczęśliwy. Zawsze sam. Zawsze opuszczony. Znajomych i przyjaciół, a także tych pseudo-przyjaciół może mieć na pęczki, ale jej.. Może oszalał, ale zrobiłby wszystko aby wróciła.

Papierosy szły, jeden za drugim, aż paczka zrobiła się pusta. Spojrzał w nią. Tak szybko, nawet nie zauważył kiedy. Można to w sumie porównać do niego, do jego życia. Coś ma, a potem w zapomnieniu szybko traci. Czyż to nie zabawne? Los lubi sobie z nas drwić, a on uważał, że na nim najbardziej. Zastanawiało go tylko czemu. Czemu tyle wycierpiał? Czemu nadal cierpi? Czemu nie może mieć normalnego życia? O co w tym wszystkim chodzi? Miał już serdecznie dość.

Wszedł do pustego domu późnym wieczorem. Przywitał go stęskniony Demon, no tak.. Rano go wypuścił zostawiając jak zwykle otwarte okienko w piwnicy żeby wszedł, a jedzenia zostawił mało. Dodatkowo nie miał mu kto dać. Poszedł więc zaraz do kuchni i nalał mu wody, a potem dał jakieś jedzenie. Sam wyjął ostatnie piwo i poszedł do pokoju. Nie robił nic szczególnego. Wypił je przeglądając internet, a potem się ogarnął i położył spać. Rano, jak na jego standardy jedenasta, obudził go natarczywy dzwonek do drzwi. Wyzywając pod nosem wstał i włożył bokserki po czym szedł na dół. Jakoś tak bolała go głowa, bez powodu, a ciągłe dzwonienie doprowadzało do szału.

- Już idę! Pali się kurwa czy co? - Prychnął i otworzył, a nim zobaczył gościa poczuł uderzenie z pięści w twarz i jak jego tyłek boleśnie spotyka się z podłogą. Podniósł wzrok na tego, który ośmielił mu się przywalić. Nigdy by się nie spodziewał, że ten blondynek, który stał wściekły w drzwiach może w ogóle to umieć. - Pojebało cie Gold?! - wstał.

- Mnie?! Mnie!? To ty jesteś sobie huju sam winien! To i tak mało za to co ci się należy za moją siostrę!

- Co ty pieprzysz? Ogarnij się debilu - wtedy Nataniel przyparł go do ściany i trzymał za szyję. Kastiel był w nie małym szoku.

- Zamknij się i słuchaj kurwo - warknął mu w twarz. - Amber siedzi cicho i nic nie mówi, ale ja wiem. Wiem wszystko. Byliście razem, a teraz ona cierpi. Masz wziąć sprawy w swoje ręce, słyszysz?!

- Co kurwa? Jakie sprawy? Człowieku, ja nie wiem o czym mówisz. Nadal rozpacza, że z nią zerwałem? Trudno, takie życie - prychnął i chciał się odsunąć, a tamten zacisnął rękę na jego szyi.

- Amber jest z tobą w ciąży, a teraz leży w szpitalu bo coś odwaliła i życie dziecka jest zagrożone!

- W jakiej ciąży? Człowieku, ja bym jej w życiu nie tknął - słowa blondaska go rozbawiły. Nataniel nawet nie miał pojęcia ile nawywijała jego siostra..

Ciąg dalszy nastąpi.. 


______________________________________________

Mam nadzieję, że jest znośne.
W wakacje planuję powrót, ale zobaczymy jak to będzie.
Bonus dedykuję tym co zostali, doszli i dopiero będą.
Czytelnicy to największa motywacja.
Pozdrawiam :*


czwartek, 31 marca 2016

Informacja

Z przykrością informuję, że nie wiem kiedy pojawi się następny rozdział.
Były święta, ale mam bardzo mało napisane. 
Niestety mamy już kwiecień. Muszę się wziąć za poprawianie ocen i wyciąganie ponieważ na cztery tygodnie idę na praktyki, a jak wracam jest wystawianie i koniec.
Nie wiem jak będzie z czasem wolnym. Nie wiem jak będzie z możliwością pisania rozdziału.
Postaram się coś dodać, ale nic nie obiecuję.
Jak tylko zapierdziel się skończy postaram się dawać rozdziały częściej.
Bardzo przepraszam i pozdrawiam serdecznie :*

sobota, 26 marca 2016

Emiii!



No to tak..

Życzę Ci jeszcze raz Wszystkiego Najlepszego.
Żebym zamiast wyzywania słyszała jak najczęściej śmiech.
Żebyś nie musiała się na nic i nikogo denerwować.
Abyś spełniła swe marzenia, osiągnęła cele.
Odrobinę mniej pesymizmu i czarnych myśli w życiu.
Niech wszystkim pójdzie w pięty jak zobaczą ile możesz.
Spokoju i ciszy gdy trzeba, ale i odpowiedniej liczby hałasu.
Ogółem wszystkiego co najlepsze.
Jedź gdzie chcesz i baw się dobrze, ale o nas nie zapominaj.
Kiedyś się spotkamy na koncercie i porwiemy miśki do worków.
Będziemy się nad nimi znęcać i będą tylko nasi.
Nikomu ich nie oddamy.
Przyjdą takie szajbuski i zmienią ich życie.
I śmiało męcz to moje prawe ucho.
Zawsze będę słuchać. Nie masz się więc o co bać.
Ja też Ci jakoś zatruję życie.
Ten wywód robi się coraz dziwniejszy, ale trudno.
I tak pewnie będę Cię jeszcze męczyć.
WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO MOJE KOCHANIE :*





piątek, 4 marca 2016

5. Oko w oko

- Co ty tu robisz? - Zapytałam wystraszona. Skąd on się tu wziął? Miał nikt nie wiedzieć. Jak on tu do cholery trafił?!

- Cześć. Chyba nie chcesz żeby ktoś cie widział, mogę wejść? - Zapytał cicho. Serce podeszło mi pod gardło, ale kiwnęłam głową i odjechałam kawałek wózkiem. Wszedł do domu zamykając za sobą drzwi i pokierowałam go do salonu.

- Rozgość się - powiedziałam cicho, a ten usiadł na kanapie. Swój pojazd ustawiłam naprzeciwko chłopaka i siedziałam ze spuszczoną głową. Nie spojrzałam na niego. Milczałam. Nie byłam przygotowana na ten moment. Nawet o nim nie myślałam. Nigdy mi do głowy by nie wpadło, że ktoś może tutaj przyjść..

- Roxy.. - po dłuższej chwili powiedział chłopak, a mnie przeszedł dreszcz.

- Nie mów mi tak.. - to jedyne usłyszał.

- Jak mam mówić? - Zapytał - Imię zmieniłaś? Nazwisko?

- Zmieniłam siebie. Wszystko widać - spojrzałam na niego z bólem w oczach. - Nikt miał nie wiedzieć. Nie chciałam nikogo dręczyć sobą. Odjedź i zapomnij. Proszę.

- Nie. Przykro mi, ale nie. Chcę wiedzieć o co tu chodzi. Dlaczego udajesz martwą? Czemu się odcięłaś? - Gdy zaczął mówić łzy napływały mi do oczu. 

- Nie chcę o tym mówić Alexy.. - szepnęłam spuszczając głowę w dół, a po policzku spłynęła mokra kropla. Bałam się, a cały ból, jak zaraz po ucieczce, wrócił. Serce, które było połamane na tysiące kawałeczków właśnie zostało zmielone do pyłu. - Wiele się działo. Nie chcę do tego wracać. Za bardzo boli. - Nic nie odpowiedział, ale słyszałam ruch, a potem zobaczyłam i poczułam jego dłonie na swoich.

- Spokojnie. Nie przyszedłem tutaj żeby cie dołować. Chce to po prostu zrozumieć. Po szkole się rozeszło, że umarłaś w ramionach Kastiela podczas transportu karetką.

- Nie.. - szepnęłam. - Nie umarłam, ale.. - spojrzałam na niego z oczami pełnymi łez. On również mi się przyglądał, a w jego wzroku nie widziałam tej radości co kiedyś. Był smutny i przygaszony, czułam bijącą od niego troskę, a we mnie.. Właśnie. Chciałam mu teraz wszystko powiedzieć. Wszystko wyjaśnić, ale coś mi zabraniało. Bałam się. Bałam, że poleci i rozpowie. Tylko, że to Alexy, można mu zaufać. A co z jego blogiem? Nie rozpowie? - Szeptał głos w mojej głowie. Nie. Nie zrobiłby tego, prawda?

- Ale?

- Opowiem ci wszystko, ale obiecaj mi coś - zaczęłam, a ten spojrzał pytająco. - Nikomu nic nie powiesz i nie napiszesz o tym na swoim blogu - powiedziałam i go zatkało.

- Skąd ty o nim wiesz? - Zapytał po chwili.

- Kiedyś przypadkiem znalazłam i nie tylko, ale nie wiem jak zareagujesz.

- Zareaguję? Na co? - Zmarszczył brwi.

- To ja.. - szepnęłam. - Ze mną pisałeś, ja nią jestem.. - było widać, że nie rozumie o co mi chodzi. Zebrałam więc resztki odwagi i powiedziałam - To ja jestem Emmą.

~*~

Gdy Kastiel wsiadł do karetki od razu złapał Roxy za rękę i nie chciał puścić. Wyglądała fatalnie. Na twarzy miała rany i ciekła krew. Reszta odkrytego ciała pokazywała mnóstwo siniaków. Przez zamknięte oczy, bladą skórę i wszystkie te zadrapania wyglądała jak martwa, ale mimo to żyła. W trakcie drogi lekarze robili co mogli aby uratować jej życie. W pewnym momencie sprzęt zaczął piszczeć. Chłopak spojrzał na niego to na nią. Mocniej ścisnął jej dłoń, a drugą gładził po twarzy.

- Błagam, nie umieraj. Kocham Cię. Nie zostawiaj mnie - powiedział ze łzami w oczach, a następnie złożył na jej ustach pocałunek pełen bólu. Dziewczyna ani drgnęła, a lekarze chcąc ratować ją ratować natychmiast go odepchnęli. 

- Niech nam pan pozwoli działać - powiedział jeden z lekarzy. Czerwonowłosy siedział i płakał, a oni walczyli całą drogę o życie dziewczyny. Udawało im się ją jakoś podtrzymywać nim dojechali do szpitala, tam natychmiast się nią zajęli i trafiła na blok. Chłopak został na korytarzu i schował twarz w dłoniach. Na sali walczyli o nią trzy godziny, w międzyczasie dotarł jej brat z dziewczyną oraz Lysander z Rozalią. Wszyscy wyczekiwali na jakieś wieści od lekarza. Kevin płakał w ramię dziewczyny - stracili już rodziców, a nie chciał dodatkowo siostry. Czas dłużył się niemiłosiernie, a gdy w końcu lekarz wyszedł zza drzwi wszyscy podnieśli na niego wzrok. Brunet od razu do niego podleciał.

- Co z moją siostrzyczką? - Zapytał ze łzami w oczach.

- Żyje, ale musimy o czymś porozmawiać - powiedział i wziął go do gabinetu. Reszta czekała cała w nerwach. Po godzinie wyszedł blady jak ściana. 

- Co jest? Co z Roxy? - Podleciała załamana Rozalia. 

- Ciężko. Żyje, ale następne dwanaście godzin jest decydujące...  


~*~

- Czekaj. Z tego co mówisz to oni tam byli więc jak.. - słuchał uważnie, ale dopiero teraz mi przerwał.

- Nie wiem czy słyszałeś, ale obudziłam się po tygodniu.

- Nie.. Znaczy. Nie pytałem o więcej szczegółów żeby ich jeszcze bardziej nie załamywać..

~*~

Siedział i płakał. Już od tygodnia leżała nieruchomo, z zamkniętymi oczami. Nie pozwalał nikomu do niej wejść, a było tyle osób, które chciały ją zobaczyć. Między innymi ON, czerwonowłosy chłopak, w którego głowie pojawiały się tylko czarne scenariusze. Codziennie był w szpitalu. Niemal spał na korytarzu. Gdyby nie fakt, że przychodzi i zabiera go siłą przyjaciel nie ruszyłby się stamtąd. Cieszył go fakt, że żyje, ale jak czasem gdy Kevina u niej nie było i widział nadal nieprzytomną.. 

- Nadal to czuję - szepnął i dotknął swoich ust.

- Co czujesz? - Siedzący obok Nevil zmarszczył brwi i spojrzał na niego.

- Zrobiłem to Lys, przyznałem się - mówił cicho.

- Co? Kiedy?

- Tego dnia, w karetce.. - spojrzał na przyjaciela i napotkał kolorowe oczy przyglądające się mu. 

- Była przytomna? - Zdziwił się.

- Nie. Umierała.. 


*          *         *

Mijały kolejne godziny od kiedy tu siedział i trzymał jej dłoń. W pewnej chwili poczuł ruch, lekkie poruszenie palcem, ale był co do tego pewien. Natychmiast podniósł na nią wzrok. Budziła się, a twarz wykrzywiona była w grymasie bólu.

- Spokojnie siostrzyczko - szepnął dotykając jej policzka. Po chwili powieki dziewczyny zaczynały drgać, a on nieświadomie się lekko uśmiechnął. Budziła się. Nie musiał długo czekać a otworzyła oczy i zaczęła się rozglądać. - Jesteś w szpitalu, miałaś ciężki wypadek..  - powiedział, a wtedy spojrzała na niego.

- C-Co się stało? - Jej głos był bardzo cichy, słaby i lekko zachrypnięty. 

- Zniknęłaś na jakiś czas, a potem zadzwoniłaś do Kastiela. Masz szczęście, że skojarzyliśmy o którym miejscu mówisz.

- Nic nie pamiętam.. - chciała dotknąć zabandażowanej głowy, ale ją zatrzymał.

- Przypomnisz sobie. Odpoczywaj. Zawołam lekarza - powoli wstał, a ta przytaknęła. Chłopak wyszedł, a ona leżała ze wzrokiem wbitym w okno. Miała prześwity, widziała obrazy, które ją przerażały. Nagle zaczęła drgać. Spojrzała na ręce, mocno się trzęsły. Poczuła jakby czyiś oddech przy uchu. Przestraszona spojrzała w tamtą stronę. Nikogo nie było. Aby się uspokoić spojrzała w sufit i powoli zamknęła oczy co było jej błędem. Widziała go, faceta, który próbował się do niej dobrać i miejsce wypadku. Wszystko wróciło. Zaczęła płakać. Łzy lały się strumieniami po jej bladych policzkach.

- Shon.. - szepnęła. - Przepraszam... - Nie zwracając uwagi na lekki ból przez podłączoną kroplówkę zakryła twarz dłońmi i płakała. Łzy leciały, a cała się trzęsła. Po chwili drzwi się uchyliły. Wrócił brat z lekarzem. Kevin widząc stan siostry natychmiast zareagował i pierwsze co to wziął ją w ramiona w miarę możliwości i próbował uspokoić. Lekarz również nie był obojętny i natychmiast zalecił pielęgniarką aby podały jej coś na uspokojenie. Mężczyzna musiał przeprowadzić badania po których stwierdził, że jej stan jest lepszy niżby się spodziewał. Nie byli pewni tylko jednego. 

- Powiedz jeśli będziesz coś czuła - powiedział odkrywając jej stopy. Zaczął ją kuć małą szpilką, ale wystarczająco mocno aby bolało. Nie reagowała na nic. Próbował wiele razy, w obu nogach.

- Panie doktorze, pan coś w ogóle robi? - Zapytała w końcu. Spojrzał na nią, a potem na jej brata.

- To co powiem nie będzie teraz zbyt przyjemne - zaczął. Kevin już wiedział o co chodzi. Tylko Roksana leżała nieświadoma i patrzyła na mężczyznę w kitlu. 

*          *          *

- Nie chce! Odejdź! Zostaw mnie samą! - Krzyczała i cała w łzach próbowała wyszarpać się z ramion brata. - Nie będę chodzić, Kevin! Już wolałabym umrzeć! - Jej krzyki było słychać w całym szpitalu, a na korytarzu zwłaszcza. Przyjaciele wiedzieli, że to ona, ale rozpacz w jej głosie nie pozwalała zrozumieć słów. Tylko patrzeli na drzwi i się denerwowali. Kastiel chciał wejść, ale pielęgniarka mu nie pozwoliła. - Nie chcę ich widzieć! Nie chcę nikogo! Powiedz, że umarłam! Umarłam w katuszach!

- Roxy.. Proszę - mocno złapał ją za ramiona i spojrzał w oczy. Przestała krzyczeć, ale nadal płakała i rzuciła mu się w ramiona.

~*~

- Wtedy wymyśliłam przekręt. Nie chciałam żeby ktokolwiek widział mnie w takim stanie. Dosyć, że ze mnie nie przydatna kaleka to lepiej żeby się nie litowali. Wolałam udawać martwą niż korzystać z litości.

- Jakiej litości? Wszystkim na tobie zależy. To by była po prostu opieka. Sama siedziałaś, a mogłabyś się komuś wyżalić, porozmawiać, wypłakać w ramię.

- Alexy.. - spojrzałam na jego twarz. Moje poliki były mokre, a oczy czerwone od łez. - Pisałam ci wszystko. Dobrze wiesz co przeżywałam..

- Emma.. - szepnął. - Wszystko co pisałaś jest prawdą?

- Tak. Przypadkiem znalazłam twojego bloga i po przeczytaniu.. - otarłam mokre lica. - Po przeczytaniu napisałam, opowiedziałam wszystko jako ktoś inny. Relacja z wypadku, moja rehabilitacja, wszystko to prawda.

- A spotkanie? Czemu nie przyszłaś?

- Wyszłam. Byłam niemal pod waszym nosem - przestałam na niego patrzeć.

- Pod nosem? - Zdziwił się - Ja tego dnia byłem z Arminem i.. Kurwa - nagle przeklął.

- Park, gwiazdy. Byłam całkiem blisko - bałam się podnieść wzrok.

- Czyli widziałaś nas? Widziałaś jak grali? - Zapytał, a ja kiwnęłam głową na tak. Chłopak zamilkł i ręce, którymi trzymaj moje dłonie zniknęły. Spojrzałam na niego, ale natychmiast pożałowałam. Był na mnie zły, a może nawet go zasmuciłam.. Nie wiem. Jego wzrok był skierowany prosto na mnie. Jakby chciał zajrzeć do mojej duszy. Nie potrzebnie. Wszystko przecież wie, opowiedziałam mu teraz co powinnam, a resztą zajęła się przecież Emma. Nie ma czego szukać. - Musisz im powiedzieć. Nie możesz kłamać. Nie możesz być ciągle w jednym pokoju. Roxy, to ci nie pomoże. Otwórz się na świat. Nie chowaj. Przecież nikt by się nie litował. To tylko czysta miłość, przyjaźń, braterstwo.Pomogliby ci, ale nie przez litość. Nikt by się nie odwrócił. Nikt by nie wytykał palcami. To nie twoja wina, że to wszystko się stało - złapał mnie za ramiona i mówił prosto w oczy.
_________________________________________

Rozdział mi nie wyszedł tak jak chciałam. Niestety. Mam jednak nadzieję, że znośny.


poniedziałek, 4 stycznia 2016

4. Co jest kurna?

Właśnie wracał do domu. Dookoła panowała pustka. W jego domu również nikogo nie było. Wszyscy czymś zajęci, a on całkiem niedawno zakończył spotkanie z kimś dla niego ważnym. Wiedział jednak, że nic więcej z tego być nie może więc ograniczają się do przyjaźni. Wszedł w swoją uliczkę i podszedł do furtki. Jak zwykle u jego sąsiada coś się działo. Ten chłopak zawsze kogoś sprowadzi? - Pomyślał, a za chwilę usłyszał głos przez który przeszedł go dreszcz. Dyskretnie spojrzał w tamtą stronę. Stał z jakąś dziewczyną. Żegnali się. Jej głos, tak bardzo podobny do JEJ. Niemal identyczny, ale taki jakby..Przygaszony?

- Przyjdziesz jutro, prawda? Zrobię to dla brata - powiedziała.

- Pewnie. Nie martw się. Będę tak jak zwykle.

- Dziękuję - byli już niemal równo z podsłuchiwaczem więc ten założył kaptur i wszedł na swój teren. Jego ciekawość jednak dawała się we znaki i robił wszystko żeby zostać jak najdłużej i usłyszeć jak najwięcej.

- Nie ma sprawy. Spróbuj się uśmiechnąć. Wszystko będzie dobrze - potargał ją.

- Nie myślę tak pozytywnie jak ty Logan, przepraszam. 

- Ro..Rozmawialiśmy. Nie możesz być ciągle w depresji - kucnął przed dziewczyną na wózku kładąc swojej ręce na jej kolanach.

- Tak. Wiem.. - szepnęła tak cicho, że stojący dalej chłopak nie usłyszał a pod pretekstem wywalenia śmieci z domu szybko poleciał do kosza, który był do połowy pusty. Super, teraz to pamiętało się o śmieciach - pomyślał i poszedł zanieść worek do kosza.

- Może cie odprowadzę żeby brat się nie martwił?

- Nie ma powodu żeby ktoś się rzucił na kalekę, ale jeśli chcesz - posłała mu słaby uśmiech i oboje ruszyli. Mijali ogrodzenie naszego bohatera, a Logan się przywitał przez co tajny agent nie był taki tajny i też kiwnął głową. 

Gdy tylko odeszli poleciał do domu. Powyciągał zdjęcia, włączył komputer i szukał. Szukał czegoś co mu by pomogło. Nie znalazł. Był niema pewny, że to ona. Chwila. Ta dziewczyna..  Nagle zaczął szukać jednego zdjęcia. Tam było to widać idealnie. Chyba wiem kim jesteś dziewczynko - pomyślał, a drzwi od pokoju się otworzyły.  

- Co ty wyprawiasz? Czemu tu panuje taki bałagan? - Zapytał wchodzący chłopak.

- Szukam czegoś. Chyba wpadłem na pewien trop i to prawdziwa bomba - wyjął kolejne zdjęcia, które trzymał w pudelku pod łóżkiem. 

- Ale czemu przeglądasz te zdjęcia? Stało się coś? 

- Tak. Szukam konkretnego. Byli na nim oboje, ale mi o nią chodzi.. - mówił, a jego towarzysz wstał i podszedł do biurka.

- Mówisz tym zdjęciu? - Zapytał machając fotografią, która zazwyczaj tam się znajdowała. - Taki pochłonięty tym jesteś, że zapomniałeś gdzie je masz - zaśmiał się, a poszukiwacz natychmiast wstał na nogi.

- Jesteś genialny - z łapał jego twarz w dłonie i pocałował go w czoło, a potem wziął zdjęcie i usiadł z nim na łóżku uważnie się przyglądając. 

- Mógłbyś to teraz sprzątnąć - odezwał się drugi.

- Cicho! Teraz nie mogę. Myślę..   

*          *          *

Wstał wcześnie rano. Zjadł śniadanie, ubrał się i siedział w oknie. Obserwował aż tamten wyjdzie. Siedział i siedział. Wołano go, a on siedział. Ktoś chciał pogadać, nadal siedział. Nie ruszył się z miejsca. Kilka razy zerwał się z miejsca chwytając plecak, w którym miał aparat. Niestety to wszystko było nie potrzebne. Fałszywe alarmy. Obiekt wychodził, ale nie po za posesje. Jedynie do kosza czy ogrodu. Nic więcej. Gdy obserwator już miał się poddać został mile zaskoczony. Wyszedł i tak jak on miał plecak. Był na chodniku i minął jego dom. Dopiero wtedy szpieg przeszedł do działania. Czuł się jakby kopiował brata. Przecież to on zawsze się skrada i bawi w szpiega. No może nie w życiu realnym, ale gry komputerowe też czegoś mogą nauczyć, prawda? 

Przeszli już spory kawałek drogi. Logan na szczęście nie odwrócił się ani razu. Był śledzony. Dopiero jak zatrzymał się i wszedł na teren innego domu. Szpieg się zatrzymał. Stanął jak wryty. Przecież to niemożliwe - pomyślał. Gdy tamten zniknął za drzwiami podszedł bliżej. Teraz wiedział gdzie chodzi chłopak. Pozostało mu tylko się dowiedzieć, kto tam mieszka. 

*          *          *

Wrócił do domu. Miał multum myśli, ale żadna z nich nie miała pokrycia. Szukał na razie informacji bez pomocy innych, ale nie wychodziło.

- Co tam? - Ktoś klepnął go w plecy, gdy siedział przy komputerze i szukał informacji. 

- Szukam.. - nawet nie spojrzał. 

- Fajnie, ale mógłbyś się przywitać. Nie jesteśmy sami - mruknął przybysz, więc ten oderwał się na chwilę i zobaczył rudą dziewczynę.

- Cześć Iris. Jak tam? - Uśmiechnął się do niej lekko i wrócił do komputera.

- U mnie w porządku, ale u ciebie chyba coś się stało. Prawda? - Stanęła obok opierając się o biurko.

- Tak jakby. Potrzebuję jej adresu - wskazał na zdjęcie. Dziewczyna jak i jego brat nie kryli zdziwienia. 

- Po co ci? Jej brat tam już nie mieszka. Z tego co słyszałam to opuścił miasto - powiedziała.

- Nie ważne. Na razie nic wam nie mogę powiedzieć. Potrzebuję tylko adresu.

- No to tutaj go raczej nie znajdziesz - niebieskooki zamknął mu laptopa przed nosem. - Trzeba to zrobić inaczej. Najlepiej zapytać u źródła.

- Nie będę pytał nikogo z tej trójki. Przecież zaczną wypytywać i dodatkowo rozdrapie rany. Nie dzięki. - Zaprotestował.

- Alexy, tak nic nie znajdziesz. Trzeba to jakoś inaczej zrobić - powiedziała spokojnie nastolatka. 

- Tylko musisz nas wtajemniczyć braciszku - zaśmiał się Armin. 

- Uznacie mnie za szalonego - spojrzał po kolei na dwójkę. 

- Jesteś taki, ale za to cie uwielbiamy - poczochrała go ruda.

- Ta.. - westchnął ciężko i zaczął opowiadać. Powiedział im wszystko co słyszał, widział i robił.

- Nieźle to pokręcone - ciemnowłosy usiadł na łóżku.

- No co ty? Sam nie wiedziałem - sarknął Smerf.

- Spokojnie. Coś się wymyśli, ale jest problem - Iris spojrzała nieco smutno. - Czy jesteś pewien Alexy? To poważna sprawa.

- Mam osiemdziesiąt procent pewności. Dostanę adres i zobaczymy czy miałem rację - powiedział i spojrzał na zdjęcie. - Jeżeli to prawda to ona się będzie tłumaczyć, a oni przestaną chodzić jak struci.

Brat spojrzał na niego. Nigdy nie widział go tak zdeterminowanego i gotowego do działania. Uśmiechnął się lekko. Skoro ten głupek to i ja - pomyślał, a następnie wstał i trzepnął go w ramię.

- Zaraz coś wykombinujemy - powiedział i spojrzał na swoją dziewczynę, która siedziała i patrzyła w telefon. - Masz jakiś pomysł mała? 

- Hm? - Podniosła wzrok. - Myślałam żeby napisać do Rozalii, ale to raczej kiepski pomysł. 

- Racja. Ona nie powinna wiedzieć. Będzie coś podejrzewać - różowooki wstał i podszedł do okna. - Jest ktoś kto by mógł nam powiedzieć.

*          *          *

- Nie wierzę, że ten kretyn dał się tak podejść - śmiał się Armin gdy z karteczką, na której był napisany adres wracali do domu.

- Wątpię żeby to twoje głupoty go przekonały skarbie - powiedziała dziewczyna przytulając się do niego.

- A niby co? Alexy, groziłeś mu jak zostaliście sami? - Spojrzał na brata.

- Nie. Po prostu użyłem dobrych argumentów - wzruszył ramionami. Przecież nie może im powiedzieć, że gdy dzwonił do blondyna wspomniał coś o Amber. Oni nie chcą by ktoś wiedział więc on się w to nie pchał, a w razie co może jeszcze coś wycisnąć z Nataniela. 

- Proszę, jaki tajemniczy - zaśmiał się jego bliźniak. - No dobra. Kiedyś mi powiesz, na razie cie zmuszać nie będę. - Ścisnął lekko dziewczynę, a na twarzy miał uśmiech. - Kiedy tam pójdziesz?

- Jutro. Przez noc się na to przygotuję - powiedział.

- A to chociaż ten sam adres? - Zapytała cicho Iris.

- Nie wiem. Nie spojrzałem. Wolę się dowiedzieć jutro - odezwał się raz i resztę drogi przemilczał. Trafili do domu. On od razu udał się do łazienki, a jego brat jeszcze półtorej godziny posiedział z dziewczyną. Gdy tamta poszła siedzieli jak to często mieli w zwyczaju w salonie. Gotowi do spania, ale jeszcze nie szli. Armin siedział i grał na PlayStation, a Alexy tępo patrzył na zgiętą kartkę z adresem. 

- Rozwiń. Będziesz już wiedział - brat oderwał się na chwilę od gry.

- Nie, Armin. Dowiem się jutro. Coś czuję, że szykuje się ciekawy dzień.

Tak jak powiedział tak i zrobił. Posiedział jeszcze chwilę z bratem i poszedł do łóżka. Kręcił się jeszcze jakąś godzinę zanim zasnął. Gdy tylko się rano obudził był z lekka zestresowany. Sam nie wiedział czemu. Zrobił to co powinien i poczekał do dwunastej. Nie chciał działać od rana mimo, że miał nerwy, i to nie małe. Południe wybiło, a chłopak opuścił dom i wsiadł do taksówki. Zamówił ją aby to kierowca pierwszy rozwinął kartkę, a podczas drogi był zajęty bawieniem się komórką. Nie patrzył na drogę. Dopiero gdy wysiadł zobaczył dom. Zakołowało mu się w głowie. Więc to tutaj. To ten sam dom - pomyślał i zebrał się do kupy. Powoli podszedł do drzwi. Zapukał. Serce zaczęło bić jak szalone.  Musiał chwilę czekać, a gdy się otworzyły..

- Co ty tu robisz?

_______________________________________________

Jak obiecałam, trzy rozdziały. Koffam ;*
Dedyk dla Emiś i Olki żeby nie pomijać. 
Dziękuję za gifa ;)
Loffki, kiski i tak dalej xd  :*

Wiem, że rozdział nie jest jakiś wybitny, 
ale niestety taki musi być.. 

niedziela, 3 stycznia 2016

#8

Rozdział dedykuję Daughter Shadow, bez której kiepsko było. Dziękuję kochanie ;*
Niech Bóg Ci to wynagrodzi w dzieciach xd
___________________________________________


Wróciłam do domu i przedzwoniłam do Rozalii. Porozmawiałyśmy chwilę i poprosiłam ją o pomoc, a ta bez problemu się zgodziła. Skoro Alexy zgłosił się do mnie o pomoc to zrobimy to profesjonalnie. Zaraz po zakończeniu połączenia z kuzyneczką ogarnęłam się i położyłam w łóżku. Chwilę jeszcze pomęczyłam telefon i popisałam z moim tajemniczym przyjacielem z Internetu, ale dość szybko zasnęłam. Rano nie miałam żadnych problemów ze wstaniem.  Może lekko się ociągałam z wyjściem z łóżka, ale w końcu udałam się do łazienki, przemyłam twarz i ogółem dokonałam porannej toalety. Założyłam na siebie czarne legginsy, fioletowo- czarną koszulę w kratę z rękawami trzy czwarte, zwykłe czarne trampki i szary mały kapelusik. Widząc swoje odbicie w lustrze zaśmiałam się w myślach, że brakuje mi tylko aparatu na zębach i wielkich okularów. Co prawda mogłabym założyć swoje, ale one już nie dają takiego efektu, dlatego włożyłam soczewki jak zawsze.

Zeszłam na dół do kuchni gdzie przywitałam się z bratem i usiedliśmy do śniadania. Jake zrobił swoją pyszną jajecznicę toteż delektowałam się smakiem jak tylko mogłam, a jak poprosiłam o dokładkę to mnie wyśmiał i kazał samemu zrobić. Oj zapamiętam to sobie, zapamiętam. Poszłam się ubierać przed wyjściem nawet nie dając mu buziaka czy nie przytulając się. Zanim jednak opuściłam mieszkanie dopadł mnie i dał kilka kopert mówiąc, że to zaproszenia dla moich znajomych, bo nie chce żebym się na jego urodzinach nudziła. Wspominałam? Nie? To już mówię. Niby Jake jest starszy, ale osiemnastka mojego braciszka dopiero będzie. Urodził się on dwa dni przed walentynkami, a ponieważ czternasty przypada na sobotę to robimy, a właściwie on robi imprezę z tej okazji tuż po szkolnej zabawie w piątek trzynastego. Zabawnie, prawda? Nie wiem jak ja to przeżyję..

Do szkoły szłam pieszo i dotarłam za dwadzieścia ósma, byłam pod bramą gdy zapanowała kompletna ciemność. Chciałam jakoś zareagować czy zrobić cokolwiek, ale nie mogłam. Ktoś mnie złapał bardzo mocno i podniósł, a potem najwyraźniej niósł przerzuconą przez ramie jak worek kartofli. Czy stawiałam opór? Owszem, ale osobnik był dużo silniejszy i dopiero po chwili poczułam grunt pod nogami i zimną ścianę za plecami. Chciałam się jakoś wyrwać, ale ręce jakiejś dwójki przycisnęły mnie do muru, a trzeci - Co ich tu tylu? Gwałt zbiorowy czy jak? - ściągnął worek. Gdy tylko zobaczyłam kto mnie zaatakował miałam ochotę ich pozabijać.

- Co wy tu robicie młotki? - Zapytałam patrząc nieco skołowana po kolei na Dake'a , Wiktora, Asha, Diego i Kevina.

- Też tęskniliśmy, piękna - zaśmiał się Ash i mnie objął ramieniem po czym dostałam buziaka w policzek. Oj grabisz sobie, grabisz - zaśmiałam się w myślach widząc minę mojego chłopaka, który niemal natychmiast mnie od niego wyrwał i sam przytulił.

- Mówiłem, że się zobaczymy - pocałował mnie krótko, a ja mu pacnęłam w głowę - Ej! Za co to? - Jego ręka automatycznie poszła w tamto miejsce.

- Za to, że mi nie powiedziałeś kiedy i nie miałam więcej wiadomości - mruknęłam obrażona.

- Czego się spodziewałaś po tym dupku? - zaśmiał się Diego.

- Ta.. Dobra - westchnęłam. - Który debil mnie porwał, bo jakby nie było innego sposobu żeby zwrócić moją uwagę? - spojrzałam po towarzystwie.

- Ekhhem.. Kevin? Wiktor? - Odezwał się Dake, a ja spojrzałam na wymienionych. Diego stał obok kameleona Asha, który ciągle farbował włosy. Ich obecny kolor to jasny blond, ale były już niebieskie, zielone, czerwone, fioletowe, naprawdę w tym człowieku nic mnie nie zdziwi. Diego natomiast wygląda na zwykłego przeciętniaka, ale to tylko pozory. Jak zrzuci ciągle noszony kaptur ze swoich brązowych włosów i spojrzy na ciebie tymi swoimi hipnotyzującymi, brązowymi oczami to uważaj bo się zakochasz. Gdy spojrzałam na twarz chłopaka, kiwnął on głową w stronę Kevina, który stał oparty o ścianę i o ile kolor mnie nie myli, to jesteśmy za szkołą. Weiner - bo tak ma na nazwisko - to chłopak o ciemnych niemal jak smoła włosach i głębokich jak ocean oczach. Naprawdę fajna z niego osoba, ale czasem jest cichy i bardzo tajemniczy. Potrafi grać na gitarze oraz fortepianie, ale to jego głos najbardziej zaskakuje. Nie lubi śpiewać, ale jak już się go namówi to zwraca uwagę wszystkich, a dziewczyny nie spuszczają z niego wzroku. Nie należy on jednak do nieśmiałych chłopców bojących się zagadać, nie, powiedziałabym raczej, że bywa kłopotliwy jak mu ktoś zajdzie za skórę i czasem nie wiesz czy mówi serio czy żartuje. Człowiek - zagadka, którą próbuję często rozgryźć.

- I co ja mam z tobą zrobić? - Zapytałam patrząc na niego, gdy tylko odeszłam od Dake'a i stanęłam twarzą w twarz z osobnikiem.

- Może najpierw buziak na powitanie? - Uśmiechnął się, a ja wywróciłam oczami i go krótko cmoknęłam.

- Teraz się tłumacz - powiedziałam niby to poważnym tonem.

- Nie ma co tłumaczyć, taki miałem kaprys - zaśmiał się.  Teraz się nic nie dowiem. Za dobrze go znam. Będzie się śmiał, a potem jak wrócę do tematu to mnie zleje i skończy się na jakiś przepychankach. Zawsze tak było, jest i będzie. Kevina znam najdłużej z całej tej bandy, ponieważ był moim sąsiadem i zaraz po przeprowadzce poznałam go jako pierwszą osobę w nowym miejscu. Później dołączyła reszta.

- Tak? To spoko, ale ja niestety czasu na kaprysy nie mam - spojrzałam na swój telefon. Było jeszcze dziesięć minut.

- No weź.. Tak dawno się nie widzieliśmy. Chcesz już uciekać? - Odezwał się Diego.

- Niekoniecznie, ale nie mogę z wami dłużej zostać. Po pierwsze lekcje, a po drugie muszę komuś z bratem pomóc.

- Czyim bratem? Twoim czy tego kogoś? - Usłyszałam głos Dake'a. Byli ciekawi więc powiedziałam im co wymyśliłam, a ich reakcja mówiła jedno. Będą mogli to i oni z nami pójdą, a im nas więcej tym weselej i może się spodoba Arminowi. Po krótkiej rozmowie chłopcy postanowili mnie odprowadzić. O mało nie wybuchłam śmiechem gdy zobaczyłam jak wszyscy zakładają kaptury i ciemne okulary. Nie ma co mafia mnie odprowadzi na lekcje - śmiałam się w myślach i ruszyliśmy do szkoły. Wyobraźcie to sobie. Drobna, bo przy nich jestem mikrusem, dziewczyna w towarzystwie zakapturzonych mężczyzn wchodzi na dziedziniec, a wszystkie oczy są skierowane w jej kierunku. Dake, oczywiście żeby dokopać chłopakom trzymał moją dłoń. Czasem te ich przepychanki są śmieszne, ale ja też będę musiała z nim pogadać. Miałam czas żeby pomyśleć, oj niestety miałam. Kapturowcy zapytali mnie o salę gimnastyczną, bo z tego co wiedzieli to tam miał być ich nowy trener, następca mojego ojca - Rysiek. Sam fakt jak go nazywali mnie trochę mnie bawił, ale intonacja z jaką powiedział to Kevin spowodowała, że wybuchłam śmiechem i o mały włos, a bym się nie powstrzymała i wszyscy by usłyszeli ten okropny dźwięk. Ale wracając. Doszliśmy pod drzwi hali i każdy z nich mnie przytulił nim za nimi zniknęli. Został tylko Dakota. Przytulił mnie i nie chciał puścić.

- Czułości ci brakowało? - zapytałam z delikatnym uśmiechem wtulając się w niego. Może głupi, może to, może tamto, ale tulić do niego to ja się lubię.

- Nie powiem, że nie. Stęskniłem się za moją dziewczyną - ścisnął mnie odrobinę mocniej.

-  Yhymm.. I nie ma w tym żadnego haczyka? - Lekko zadarłam głowę żeby na niego spojrzeć.

- Może jeden - uśmiechnął się i zaczął nami delikatnie bujać - Kibicuj nam maleńka.

- Uuu.. No to mały klops - lekko się odsunęłam, ale nadal mnie obejmował. Gdy spojrzał pytająco. dodałam - Sercem jestem z wami, ale uczę się tutaj i jak będę krzyczała wasze imiona to mnie z sinym okiem zobaczysz skarbie.

- Do twarzy ci w fiolecie - zaśmiał się.

- No dzięki - uderzyłam go w ramię, a on się bezczelnie szczerzył. - Nie. O nie. Nie dostaniesz teraz buziaka na powodzenie. Możesz pomarzyć - odwróciłam się tyłem. Czułam jak jego ręce wędrują, a po chwili splótł swoje palce na moim brzuchu i kładzie głowę na moim ramieniu - Powiedziałam. Nie masz co liczyć.

- Maleńka no.. - oparł głowę o mój policzek, ale zostałam nieugięta. - Bo wejdę na słaby punkt - szepnął mi na ucho przez co moje ciało przeszedł dreszcz.

- Nie zrobisz mi tego teraz - starałam się na twardy ton.

- Pewna jesteś? - Zaśmiał się i czułam jak jego usta tam się zbliżają.

- Tak, jestem pewna - starałam się ignorować gęsią skórkę, którą wywołał drażniąc moją szyję oddechem. Tak. Szyja to mój słaby punkt, on to odkrył i perfidnie wykorzystuje. Wystarczy, że lekko dmuchnie i mam dreszcze,a jak kiedyś złożył tam kilka pocałunków..Grr.. Miałam ochotę go zabić. To jest moja słabość, jeśli tak można to nazwać. Obszar erogenny? Tak to się chyba nazywa, kiedyś coś czytałam. To same kłopoty, ale nie ważne. Trzeba to skończyć zanim posunie się tutaj za daleko.  - Dobra. Dostaniesz tego całusa - powiedziałam szybko i mu się wyrwałam czując lekki dotyk jego ust. Na szczęście dał mi się odsunąć.

- Dawaj - palcem kilka razy dotknął dolnej wargi.

- Chciałbyś. Powiedziałam, że nie dostaniesz -zaśmiałam mu się w twarz cofając.

- Wiesz ty co.. Nie. Koniec. Obrażam się - powiedział i zaczął odchodzić. Gdy był wystarczająco daleko z rozbiegu skoczyłam mu na plecy aż stęknął.

- Powodzenia - powiedziałam przekręcając jego twarz do siebie i dając mu porządnego buziaka. - Żeby później nie było - zaśmiałam się i zepsułam mu fryzurę po czym uciekłam. Nie odwracałam się, czyli nie widziałam jego reakcji odchodząc.

Po chwili byłam przy szafce i spojrzałam na plan. Hiszpański. O zgrozo..Nie ma to jak dobrze zacząć dzień - pomyślałam i wzięłam książkę z zeszytem. Mając już co trzeba udałam się pod klasę. Po drodze wpadłam na Kastiela, ale on nie zareagował jakoś specjalnie zatem go tylko przeprosiłam i szłam dalej. Na miejscu usiadłam na podłodze opierając się o ścianę. Nie miałam nic do roboty, a stać mi się też nie chciało, więc sobie siedziałam. Chwilę później usiadł obok mnie nasz czerwony byczek. Co to się stało? Zawsze spóźnialski, a teraz. Chyba mu aż pogratuluję.

- Co tak  wcześnie Byczku? - zerknęłam na niego mając na twarzy lekki uśmiech. Obecność chłopaków zdecydowanie wprawia mnie w bardzo dobry humor, wtedy jestem zawsze uśmiechnięta.

- Po prostu. Wolno mi przecież.. - patrzył przed siebie.

- Oczywiście. Nikt nie zabrania.

- No właśnie - usłyszałam i zamilkł, a ja miałam jakąś dziwną ochotę z nim pogadać.

- Dzisiaj gracie z moimi przyjaciółmi z tego co mi wiadomo. Wchodzisz na boisko? - Zaczęłam, a ten odwrócił twarz w moją stronę.

- Byliby idiotami gdyby najlepszy zawodnik nie wszedł, ale nie licz na nic szczególnego. Nasza szkoła przegrywa każdy mecz i niezbyt jest to celebrowane. Dyrektorka robi to bo musi, a niektórzy nauczyciele to nawet lekcje na sali próbują prowadzić - zaśmiał się.

- Tacy słabi jesteście? - Uniosłam brew.

- Nie. Po prostu nasz trener nigdy nas nie zmotywował ani nic w tym stylu. Jasne, że ja mogę się starać, ale za wszystkich tych debili nie będę grał.

- Heh.. Czyli miśki nie potrzebują nawet dopingu - zaśmiałam się pod nosem.

- Miśki? To ta banda, z którą weszłaś do szkoły?

- Tak. Są z Londynu, z mojej starej szkoły.

- Haha.. To się udali. Widziałem jak dwóch cie w worek pakuje - wyśmiał ich.

- Czekaj.. Widziałeś i nie zareagowałeś? A co jakbyś był świadkiem porwania? Przecież mój ojciec może mieć kolorową przeszłość i mogło ci to przejść przez myśl.

- Przeszło. Dlatego się nie mieszałem, bo twoje mafijne porachunki mnie nie obchodzą - z szerokim uśmiechem pstryknął mnie w nos.

- Debil - mruknęłam, a on się śmiał.

- No już maleńka - powiedział z naciskiem, a ja go trzepnęłam w głowę. Niestety śmiał się bardziej - Co mu tak uciekłaś? Składał niemoralne propozycje?

- Nie? Szkoła to nie miejsce na takie rzeczy, a po za tym i on i ja powinniśmy się znajdować w innym miejscu - wywróciłam oczami.

- Dobra, dobra. Z kolei dziwie się, że jeszcze z tobą nie zerwał albo nie dał rachunku za jakiegoś masażystę - nabijał się. - Taki słoń mu na plecy skoczył.

- Nie przeszkadza mu to najwyraźniej.

- Twój chłopak, nie? Dziwie się, że z tobą jest. Przecież nie ma w tobie nic co by mogło pociągać faceta. - Nie. Tym tekstem to koleś przesadził. Zaczęłam go uderzać po głowie, a ten wzięty z zaskoczenia oberwał kilka razy, póki nie złapał moich rąk w nadgarstkach.

- Najwyraźniej on uważa inaczej - syknęłam. - Jeszcze raz mnie obrazisz, a to nie ja będę cie bić.

- Zluzuj trochę mała - powiedział puszczając mnie.

- Zluzuj? Obraziłeś mnie. To tak jakbym wcale na kobietę nie wyglądała - odsunęłam się.

- Wyglądasz. Zadowolona? - Nie patrzyłam na niego i milczałam. - Mała..- dźgnął, ale nadal nic - Mandy no.. - Położył głowę na moich nogach i patrzył na mnie.

- Można wiedzieć co ty wyprawiasz? - Spojrzałam na niego.

- W sumie to są całkiem duże - zaśmiał się patrząc na to na co nie powinien i dostał w czoło. - Auć! Za co? - Natychmiast się podniósł.

- Tak kobiety się nie przeprasza, to po pierwsze. Po drugie. Nie gap się tam!  - Pacnęłam go.

- Okej, okej.. - uniósł ręce w geście obronnym. - Przepraszam.

- Przeprosiny z dupy wyciągnięte, ale niech ci już będzie buraku - mruknęłam i siedzieliśmy w ciszy. Przynajmniej ja siedziałam, bo on wyciągnął telefon i zaczął sobie grać. - Serio? Tak się integrujesz z ludźmi? Nic dziwnego, że taki z ciebie burak w relacjach z innymi - skomentowałam, a on spojrzał na mnie z ukosa, uśmiechnął się dziwnie i nagle odłożył telefon na bok pauzując grę.

- Mam cie profesjonalnie przeprosić? - Uśmiechał się szeroko, a jego twarz była zdecydowanie za blisko mojej.

- Mógłbyś się odsunąć? - zapytałam dotykając lekko jego torsu i odpychając.

- Mógłbym, ale tego nie zrobię. Chcesz profesjonalnych przeprosin - dmuchnął w moją twarz.

- Odsuń się człowieku - popchnęłam go mocniej i dał sobie spokój.

- Chłoptaś by mnie pobił? - Zaśmiał się.

- Może... - założyłam ręce na piersi.

- Coś nie słyszę przekonania. Czyżby blondasek cię zaniedbywał?

- Nie.

- Powiedzmy, że ci wierzę. Jak bardzo oberwę?

- Nie wiem. Dake bywa zazdrosny, ale nie widziałam go w profesjonalnej akcji. Z chłopakami jak jestem, to jest opanowany, a z obcymi.. - zastanowiłam się chwilę - Nie wiem - Jak zauważyłam, chłopak całkowicie olał moją wypowiedź i delikatnie włożył za moje ucho kilka pasm włosów, a później jeszcze bardziej się zbliżył. Mogłabym rzec, iż czuję jego oddech na swoich ustach. Był za blisko, o wiele bardziej niż pozwala etykieta. Gdy ja zrobiłam krok do tyłu, on za mną a w efekcie znalazł się tuż przy moich ustach. Po paru chwilach trącił mnie swoim nosem. Gorączkowo wytężałam swój umysł, jakby się tu wykręcić. Czas uciekał, odczułam go dopiero, gdy wyglądał jakby miał mnie pocałować. Brakowało tylko parę milimetrów do złączenia naszych ust. Coś mnie sparaliżowało i nie mogłam się ruszyć. Moje zdezorientowane było  bardzo ogromne, gdy brakowało pyci, pyci, a on się odsunął niesamowicie się śmiejąc. Miałam ochotę zabić tego człowieka. Podczas gdy ten zwijał się ze śmiechu szybko rozejrzałam się czy czasem ktoś nas nie widział. Nikogo nie widziałam i mam nadzieję, że nie ma co się obawiać. Nie chcę żadnych plot.

- Hahaha! Gdybyś tylko widziała swoją minę. Hahaha!- Zwijał się ze śmiechu. - O nie, zaraz mnie pocałuje. Ratunku, jestem taka bezbronna - parodiował przestraszoną dziewczynę, a w jego oczach widziałam łzy. No rzeczywiście. Bardzo śmieszne - pomyślałam i wstałam bez słowa. - Co jest, cukiereczku? - Śmiał się, a ja weszłam do klasy. Burak za mną polazł. Jak usiadłam na swoim miejscu i tu nie miałam niestety spokoju. Człowieku, masz jeszcze dobre trzy minuty do dzwonka. Daj mi samej posiedzieć. Niestety moje modły zawiodły. Usiadł obok i próbował mnie zaczepić, ale nie reagowałam. Nie mam ochoty z nim teraz rozmawiać. Na moje szczęście dość szybko pojawiła się Rozalia i Lysander. Bogowie mi ich tu zesłali! Kochana kuzyneczka zaczęła jakiś dla mnie nudny, ale skutecznie ratujący temat i tak minął nam czas do lekcji, na której powiedzmy sobie szczerze - mało zrozumiałam.

Pierwsza lekcja się skończyła,a nie pojawił się na niej ani Alexy ani Armin, a to oznacza, że z planu nici. Zawiodłeś mnie mistrzu, zawiodłeś.. - pomyślała i zaczęłam pakować rzeczy do torby. Już miałam wychodzić gdy dostałam esemesa.

" Gracz się rozchorował, a ja się spóźnię. Do zobaczenia ;)
                                                              Alexy       "

- No to mamy dzisiaj wolne, co? - Zza prawego ramienia usłyszałam głos Kastiela.

- Hm? - Zerknęłam na niego.

- Roza nas wtajemniczyła. Nie wiesz? Mieliśmy iść z wami - wytłumaczył. - Ale skoro nerd się pochorował to mam wolne popołudnie.

- Zaraz oberwiesz w zęby buraku - powiedziałam chowając telefon.

- A ta zaraz z gębą! No weź tu człowieku spróbuj zagadać do dziewczyny!

- Nie zagaduj, bo koledzy przyjechali - znikąd pojawiła się Rozalia z uśmiechem na twarzy, a z nią Lysander.

- Ta.. Widziałem tą jej bandę. Szczerze to się ich nie boję. Pewnie jacyś lalusie - zaśmiał się, a na swoje nieszczęście stał tyłem do drzwi i nie miał pojęcia w jakie bagno wdepnął.

- Lepiej się odwróć, buraczku - zaśmiałam się pokazując mu to również gestem dłoni. Nie tylko on to zrobił, bo także białowłosi.

- Mówiłeś coś, kolego? - Zapytał Kevin strzelając kostkami w dłoniach. Był sam, ale wiem że potrafi dać w kość. Znam z doświadczenia.

- Tak i chyba za bardzo się nie pomyliłem - uśmiechał się cwanie. Uuu.. Szykujmy się. Ludzie! Obstawiajcie zakłady!

- Ktoś kto się farbuje raczej nie powinien mnie oceniać. Widać ci odrosty - wskazał palcem, ja powstrzymywałam śmiech stojąc z boku i obserwując.

- Mi widać odrosty? Chyba masz problemy ze wzrokiem flaczku - odgryzł się.

- Widzę idealnie, a ty co z flakami wyjeżdżasz? Masz ochotę?

- Obędzie się - mruknął.

- Niezłe sobie towarzystwo znalazłaś Man - podszedł do mnie i wziął jak to mówię "pod skrzydło".

- A no..Niestety, niektórych rzeczy nie przewidzisz - westchnęłam rozbawiona lekko tą sytuacją. - Kevin to Kastiel, Buraczku to Kevin - przedstawiłam ich sobie. - A tamta białogłowa parka to Lysander i moja kuzyneczka Rozalia. Nie, nie są spokrewnieni - uprzedziłam od razu pytanie chłopaka.

- Miło poznać - zaśmiała się moja przytulanka, którą właśnie obejmowałam.

- Nawet bardzo - nagle Kastiel dostał jakby dziwnego błysku w oczach. - Jeśli wszyscy wasi zawodnicy to takie flaki nie mamy się co bać. Wygramy ten mecz - zaśmiał się.

- Macie naszego trenera, ale jest za krótko żeby was wystarczająco zmotywować do pracy. Nie macie szans - puścił mu oczko Kevin - Znamy wiele sztuczek, a ta panna to potwierdzi. Prawda skarbie? - Ścisnął mnie lekko więc musiałam potwierdzić. Gdybym tego nie zrobiła byłoby dużo gorzej.

- Coś nie jest przekonana - odezwał się Kastiel.

- Wydaje ci się. Mało wiesz o tej wiedźmie - Kevin podkradł mój kapelusz i sam założył. Czerwonowłosy tylko wzruszył ramionami.

- Skąd tu się wziąłeś? Nie powinieneś być na sali? - Zadarłam lekko głowę by spojrzeć na niego.

- Przyszedłem z wiadomością, a właściwie dwiema. Którą najpierw?

- Obojętne. Dajesz.

- Po pierwsze. Na tej lekcji ma się zacząć mecz, więc się zobaczymy buraczku na parkiecie - puścił oczko Kastielowi na co ten prychnął mówiąc pod nosem, że wie o tym. - Po drugie. Dziewczyna Wiktora się pojawiła. Chciałaś ją poznać, wiec przyszedłem jak posłaniec - zaśmiał się.

- Naprawdę? Przyjechała? Przecież miała być za granicą i karierę robić - spojrzałam na niego. Super. Wreszcie ją poznam. Od ponad roku o niej mówi, a nikt z naszej paczki jej nie widział. Nawet zdjęcia nie pokazał.

- Jak widać znalazła chwilę. I tak szczerze mówiąc, to nie wiem co on wychwalał. Może brzydka nie jest, ale piękna też nie. Taka przeciętna.

- Każdy ma inne gusta, a Wiktor najwyraźniej takie.

 - Ty jesteś już od niej ładniejsza - powiedział.

- Co to "już" ma znaczyć? Paskuda ze mnie?

- Skąd, ale siostry się nie podrywa - zaśmiał się i mnie potargał.

- Od kiedy to ja twoją siostrą jestem?

- Odkąd się przyjaźnimy mała - cmoknął.

- Fajnie mieć jeszcze jednego brata - zaśmiałam się i opuściłam mu kapelusz na oczy.

- Małpa - mruknął i mi go oddał. - Idziesz ze mną? Pytała o ciebie.

- Tak. Idę. Chętnie poznam tą Debrę - powiedziałam i po pożegnaniu Rozalii i reszty wyszliśmy z klasy.


_______________________________________________________________________ 

Ruszy się. Obiecuję. Z tego co kojarzę to ostatnio dałam to opowiadanie w lipcu. 
To sporo czasu więc może się coś pozmieniać. Mam nadzieję, że się podobało.


Daughter Shadow pomoz mi odnalezc milosc