Przyglądałam się dziewczynie chwilę, dalej mając na nosie moje duże, ciemne okulary, a ta posłała delikatny uśmiech. Czyżby mnie nie rozpoznała? Świetnie! Wręcz fenomenalnie! Człowiek ma aż ochotę wstać i zacząć tańczyć taniec szczęścia, nie ważne jak głupio by to wyglądało. Sama również się uśmiechnęłam żeby nie wyjść na zołzę i zerknęłam na Kevina. Miał stres wymalowany na twarzy, aż się bałam czy czegoś zaraz nie palnie. Debra podeszła bliżej, ale przecież nie miałam się czego bać, nigdy się nie widzieli, nie rozmawiali. Przynajmniej miałam taką nadzieję..
- Cześć przystojniaku, masz może chwilę? - Ja śnię, czy ona zaczęła go właśnie kokietować!? Debra! Mojego brata! Przed chwilą była tu z Kastielem i brzmiało to jakby byli kiedyś razem i chciała do niego wrócić! O nie, nie pozwolę krzywdzić moich przyjaciół flądro! Co to, to nie! Lekko zdenerwowana przypadkowo poruszyłam joystickiem i również przypadkiem najechałam jej centralnie na stopę, aż pisnęła z bólu. - Oszalałaś!? Mogłaś mi połamać nogę albo jeszcze gorzej! - spojrzała na mnie z mordem w oczach.
- To nie jej wina.. Wózek ma swoje wady, czasem nie słucha poleceń - kochany braciszek starał się załagodzić sytuację i zerknął na mnie jedną z tych swoich ''groźnych min''. Człowieku, ona cie podrywała a ty tego nie zauważyłeś, ba, wdałeś się w rozmowę i wciągnęła cie w swoją gierkę. Co innego mogłam zrobić?
- Nie wiem czyja to wina, ale przez ten złom boli mnie teraz noga. Pierwszy i ostatni raz w życiu przytrafiło mi się coś takiego. Zjeżdżaj palancie - warknęła i zarzuciła swoimi brązowymi włosami odchodząc od nas. Nigdy bym się czegoś takiego nie spodziewała, ciągle pamiętam ten ostatni wieczór zabawy, Debi przecież też tam była. Nie do wyobrażenia.
Gdy zostaliśmy sami spojrzeliśmy po sobie, Kevin miał nieciekawy wyraz twarzy, a ja czułam satysfakcje. Nie będzie mi się tu żadna baba wpieprzać z butami między mojego brata, a jego narzeczoną, zwłaszcza taka fałszywa żmija. Z daleka śmierdziało czego chciała. Poprawiłam okulary na nosie i poprosiłam żebyśmy wracali. Braciszek nic nie mówiąc przytaknął i powoli opuszczaliśmy teren lokalu. Jeżeli właśnie podłapał focha to będę musiała mu wyjaśnić czemu to zrobiłam. Nienawidzę takich rozmów, zwłaszcza że ostatnio nie idą mi one najlepiej.
Nie pędziliśmy, był to raczej spacerek pod przejrzystym, letnim niebem. Pogoda zdecydowanie sprzyjała. Ulicą mijały nas samochody większe i mniejsze, różnego rodzaju jednoślady, a nawet dzieciaki biegnące w grupie. Pozazdrościłam im. Każdy z nich był uśmiechnięty i cieszył się wakacjami, które trwały. Mieli czas na wszystko, na spotykanie się ze znajomymi, lenistwo czy wyjście na boisko i zagranie jakiegoś meczyku. Przede wszystkim mieli czas dla przyjaciół. A ja? Miałam go zdecydowanie za dużo. Nie wiedziałam co robić, snułam się każdego dnia z kąta w kąt. Tylko rehabilitacje z Loganem zabierały mi trochę czasu, a rozmowa z nim odpędzała ciemne myśli. Gdy człowiek ma za dużo czasu zaczyna myśleć, a z tego myślenia zazwyczaj nie wychodzi za wiele dobrego. Tak jest w moim przypadku. Sama nie wiem czego chce. Z jednej strony fajnie by było się z kimś spotkać, pogadać, pośmiać i powygłupiać jak kiedyś, ale z drugiej jest ten cholery wózek. To jedno, wielkie ograniczenie, bariera nie do przełamania. Kiedyś jeździłam motocyklem, szalałam i potrafiłam tym doprowadzić do szału, a teraz nie ma szans na żadną z tych rzeczy. Nie ma co, po prostu sielanka. No kurwa zajebiste życie! - aż miałam ochotę krzyknąć, ale zamiast tego szybko odwróciłam wzrok od paczki zadowolonych gimnazjalistów i przetarłam polik, który przecięła pojedyncza łza. Możecie mnie śmiało nazwać masochistką, bo w końcu sama sobie zgotowałam ten los - fakt. Nie potrafię jednak przyznać się do błędu ani powiedzieć, że chciałabym to wszystko naprawić. Cholernie się tego boję, strach zjada mnie na samą myśl o próbie podjęcia takich działań. Mam świadomość, że zachowuje się jak gówniara, która nie wie czego chce, ale prawda jest taka, że ja ciągle jestem właśnie taką gówniarą. Moje dorosłe życie i poważne decyzje dopiero przede mną, a już teraz popełniłam mnóstwo gaf i boję się ich naprawienia. W przeszłości przecież nie było inaczej, tyle niepotrzebnych konfliktów, kłótni, sprzeczek.. Mogłam to załatwić inaczej, ale moja impulsywność mi nie pomogła, tak samo jak wcale nie była pomocna wtedy w szpitalu. Parę chwil temu nie chciałam dać skrzywdzić mojego przyjaciela, a sama co zrobiłam? Durna egoistko. Musisz stawić czoła samej sobie i pokonać swoje własne potwory siedzące w głębi twojego umysłu. Musisz, przecież nie jesteś sama, masz brata, Anię, Logana, a nawet Alexego...
Chłopak właśnie wyszedł z domu i razem ze swoim gorszym klonem, jak go lubił czasem drażnić, zmierzał w kierunku centrum handlowego. Armin nienawidził zakupów, ale dzisiejszego dnia wręcz sam na nie nalegał z powodu mega ważnej premiery czegoś tam. Chociaż jeden pożytek z tych jego gier - pomyślał niebieskowłosy i zerknął na brata. Byli tego samego wzrostu, ich rysy były niemal identyczne, jedynie końcówki nosów ich delikatnie od siebie odróżniały. Ciemne włosy i niebieskie oczy również były ich wizytówką, jednak Alexy zawsze miał inny charakter, wyróżniał się, chciał być oryginalny. Dlatego poza farbą na włosach i różowymi soczewkami różni się orientacją, czego niektórzy nadal nie potrafią zrozumieć, ale na szczęście tą osobą nie jest jego towarzysz. Każdy ma swoje dziwactwa i on jeden go najlepiej rozumie i wspiera na każdym kroku. Brat z przypadku, przyjaciel z wyboru - można trafić lepiej? Niekoniecznie. Chłopak był wdzięczny losowi za swoje szczęście i chciał się dzielić przez to swoją pogodą ducha z innymi. Wychodziło lepiej lub gorzej, ale rzadko kiedy wśród znajomych okazywał swoje słabości. Szeroki uśmiech i zaradność stały się poniekąd jego wizytówką, czy na pewno powinny?
Podczas drogi był wyjątkowo cichy i spokojny, zupełnie jakby nie cieszył się z wypadu do miasta, a gdy tylko wsiadł wraz z bratem do autobusu odleciał zupełnie. Jego myśli skierowały się w kierunku pewnych brązowych oczu pełnych łez, których widok na dobre utkwił mu w pamięci. Codziennie zastanawia się jak mógłby ją wesprzeć, jakoś pomóc, ale nic mu nie przychodzi do głowy. Pierwszy raz czuje się z jakimś problemem tak źle. Jest bezużyteczny, a ponieważ nie potrafi wczuć się w jej sytuację, to nie umie jej nijak pocieszyć. Dodatkowo ukrywanie tego sekretu bardzo mu ciąży, najchętniej wykrzyczałby to wszystko i zrzucił kamień z serca, ale jej obiecał. Nie może złamać danego słowa, nie ważne jak bardzo będzie to bolało. Jedyne co może zrobić, to spróbować przekonać ją do ujawnienia prawdy. Nie ważne jakim kosztem - pomyślał zaciskając pięści, a po chwili poczuł lekkie szturchnięcie w bok.
- Jest dzisiaj jakaś specjalna wyprzedaż i szykujesz się na wyrywanie szmatek z rąk innych czy o czymś nie wiem? - zaśmiał się Armin, który oderwał wzrok od konsoli słysząc dziwne zdanie brata. Alexy aż pobladł patrząc na niego wystraszony.
- Powiedziałem to na głos? - zapytał niepewnie, na co tamten ciągle go obserwując przytaknął lekko głową. - Kurcze.. Nie, to nic takiego. Po prostu.. No wiesz.. Yyy.. Niedługo fajna kapela będzie grała w naszym mieście, moje klimaty i wiesz.. Muszę zdobyć bilet za wszelką cenę! - uśmiechnął się głupkowato i robił dobrą minę mając nadzieję, że uda mu się wybrnąć z niezręcznej sytuacji. Brat przyjrzał mu się chwilę, a potem ciężko westchnął i wrócił wzrokiem do swojej gry.
- Wiesz, że kiepsko ci idzie kłamanie? - wyłączał urządzenie i chował do kieszeni. - Nie wiem co jest grane, ale mnie nie oszukasz Alexy. Od kilku dni zachowujesz się dziwnie i masz takie zawieszki jak przed chwilą. Jeśli coś się stało, to wiesz, że zawsze możesz na mnie liczyć. Rozumiem jeśli nie chcesz o tym gadać, ale czasem lepiej puścić parę z ust - spojrzał na niego z powagą. Niebieskowłosy walczył wewnątrz z emocjami i tym dziwnym naciskiem towarzyszącym mu podczas szczerych rozmów ze swoim bratem. Jeszcze mocniej zacisnął pięści co nie uszło uwadze ciemnowłosego. - Będziesz chciał to powiesz, ale widzę co się dzieje. Wychodzisz coraz częściej z domu nie dzieląc się dokąd, wracasz struty, po tym resztę dnia siedzisz w jednym miejscu i nie da się z tobą pogadać, a wieczorem przed snem wpatrujesz się w jakieś zdjęcie i nie zwracasz na nic uwagi. Zaczynam się o ciebie poważnie martwić bracie.. - położył mu rękę na ramieniu na co ten drgnął .
- Spokojnie Armin, dam sobie radę. Pomagam po prostu przyjacielowi, ma poważne problemy. Nie mogę go zostawić z tym samego. Jak będę mógł to ci wszystko opowiem. Obiecuję - posłał mu uśmiech i zaczęli wstawać, bo właśnie zajechali na swój przystanek. Alexy postawił sobie nowy cel: zmusić Roksanę do gadania.
Siedzieli w trójkę. Nikt nic nie mówił, jak zwykle towarzyszyła im cisza przerywana czasem szarpnięciem strun. Białowłosa bawiła się płomieniem świeczki i była jak w transie, a Lysander z Kastielem komponowali. Nie było im do tego potrzebnych wiele słów. Siedzieli obok siebie i buntownik zerkał w notes swojego przyjaciela, czasem pokazując mu coś palcem i krzywiąc się na twarzy. Po ostatnim występie postanowili ostro się wziąć do pracy. Wielu osobom spodobał się ich występ, a właściciel pewnego klubu zaprosił ich na przesłuchanie dające im szansę grania przed publicznością w każdy weekend. To ogromna szansa jeśli myślą o karierze muzycznej poważnie i chcą się wybić. Oprócz tego celem buntownika było utarcie nosa pewnej dziewczynie. Zazdrościł, ale nie chciał mieć z nią nic wspólnego. Sami z Lysandrem zapracują na swój sukces. Na pewno nie będzie im tak wesoło i cudownie, jak miało być, ale nie chcą się poddawać. Lekka zmiana klimatu i stylu też nikomu nie zaszkodzi, a przeciwnie, spodoba się grupie osób, której ma się spodobać.
Niecałą godzinę temu, zaraz po przybyciu Kastiela, rozmawiali całkiem żywo. Nikt się nie hamował z mówieniem co myśli. Dzięki temu doszli do pewnych wniosków i postawili sobie kilka celi. Po pierwsze żyć dalej, ale nigdy nie zapomnieć. Po drugie dać z siebie wszystko przy spełnianiu marzeń. I po trzecie, najważniejsze, dorwać Kevina..
~*~
Chłopak właśnie wyszedł z domu i razem ze swoim gorszym klonem, jak go lubił czasem drażnić, zmierzał w kierunku centrum handlowego. Armin nienawidził zakupów, ale dzisiejszego dnia wręcz sam na nie nalegał z powodu mega ważnej premiery czegoś tam. Chociaż jeden pożytek z tych jego gier - pomyślał niebieskowłosy i zerknął na brata. Byli tego samego wzrostu, ich rysy były niemal identyczne, jedynie końcówki nosów ich delikatnie od siebie odróżniały. Ciemne włosy i niebieskie oczy również były ich wizytówką, jednak Alexy zawsze miał inny charakter, wyróżniał się, chciał być oryginalny. Dlatego poza farbą na włosach i różowymi soczewkami różni się orientacją, czego niektórzy nadal nie potrafią zrozumieć, ale na szczęście tą osobą nie jest jego towarzysz. Każdy ma swoje dziwactwa i on jeden go najlepiej rozumie i wspiera na każdym kroku. Brat z przypadku, przyjaciel z wyboru - można trafić lepiej? Niekoniecznie. Chłopak był wdzięczny losowi za swoje szczęście i chciał się dzielić przez to swoją pogodą ducha z innymi. Wychodziło lepiej lub gorzej, ale rzadko kiedy wśród znajomych okazywał swoje słabości. Szeroki uśmiech i zaradność stały się poniekąd jego wizytówką, czy na pewno powinny?
Podczas drogi był wyjątkowo cichy i spokojny, zupełnie jakby nie cieszył się z wypadu do miasta, a gdy tylko wsiadł wraz z bratem do autobusu odleciał zupełnie. Jego myśli skierowały się w kierunku pewnych brązowych oczu pełnych łez, których widok na dobre utkwił mu w pamięci. Codziennie zastanawia się jak mógłby ją wesprzeć, jakoś pomóc, ale nic mu nie przychodzi do głowy. Pierwszy raz czuje się z jakimś problemem tak źle. Jest bezużyteczny, a ponieważ nie potrafi wczuć się w jej sytuację, to nie umie jej nijak pocieszyć. Dodatkowo ukrywanie tego sekretu bardzo mu ciąży, najchętniej wykrzyczałby to wszystko i zrzucił kamień z serca, ale jej obiecał. Nie może złamać danego słowa, nie ważne jak bardzo będzie to bolało. Jedyne co może zrobić, to spróbować przekonać ją do ujawnienia prawdy. Nie ważne jakim kosztem - pomyślał zaciskając pięści, a po chwili poczuł lekkie szturchnięcie w bok.
- Jest dzisiaj jakaś specjalna wyprzedaż i szykujesz się na wyrywanie szmatek z rąk innych czy o czymś nie wiem? - zaśmiał się Armin, który oderwał wzrok od konsoli słysząc dziwne zdanie brata. Alexy aż pobladł patrząc na niego wystraszony.
- Powiedziałem to na głos? - zapytał niepewnie, na co tamten ciągle go obserwując przytaknął lekko głową. - Kurcze.. Nie, to nic takiego. Po prostu.. No wiesz.. Yyy.. Niedługo fajna kapela będzie grała w naszym mieście, moje klimaty i wiesz.. Muszę zdobyć bilet za wszelką cenę! - uśmiechnął się głupkowato i robił dobrą minę mając nadzieję, że uda mu się wybrnąć z niezręcznej sytuacji. Brat przyjrzał mu się chwilę, a potem ciężko westchnął i wrócił wzrokiem do swojej gry.
- Wiesz, że kiepsko ci idzie kłamanie? - wyłączał urządzenie i chował do kieszeni. - Nie wiem co jest grane, ale mnie nie oszukasz Alexy. Od kilku dni zachowujesz się dziwnie i masz takie zawieszki jak przed chwilą. Jeśli coś się stało, to wiesz, że zawsze możesz na mnie liczyć. Rozumiem jeśli nie chcesz o tym gadać, ale czasem lepiej puścić parę z ust - spojrzał na niego z powagą. Niebieskowłosy walczył wewnątrz z emocjami i tym dziwnym naciskiem towarzyszącym mu podczas szczerych rozmów ze swoim bratem. Jeszcze mocniej zacisnął pięści co nie uszło uwadze ciemnowłosego. - Będziesz chciał to powiesz, ale widzę co się dzieje. Wychodzisz coraz częściej z domu nie dzieląc się dokąd, wracasz struty, po tym resztę dnia siedzisz w jednym miejscu i nie da się z tobą pogadać, a wieczorem przed snem wpatrujesz się w jakieś zdjęcie i nie zwracasz na nic uwagi. Zaczynam się o ciebie poważnie martwić bracie.. - położył mu rękę na ramieniu na co ten drgnął .
- Spokojnie Armin, dam sobie radę. Pomagam po prostu przyjacielowi, ma poważne problemy. Nie mogę go zostawić z tym samego. Jak będę mógł to ci wszystko opowiem. Obiecuję - posłał mu uśmiech i zaczęli wstawać, bo właśnie zajechali na swój przystanek. Alexy postawił sobie nowy cel: zmusić Roksanę do gadania.
~*~
Siedzieli w trójkę. Nikt nic nie mówił, jak zwykle towarzyszyła im cisza przerywana czasem szarpnięciem strun. Białowłosa bawiła się płomieniem świeczki i była jak w transie, a Lysander z Kastielem komponowali. Nie było im do tego potrzebnych wiele słów. Siedzieli obok siebie i buntownik zerkał w notes swojego przyjaciela, czasem pokazując mu coś palcem i krzywiąc się na twarzy. Po ostatnim występie postanowili ostro się wziąć do pracy. Wielu osobom spodobał się ich występ, a właściciel pewnego klubu zaprosił ich na przesłuchanie dające im szansę grania przed publicznością w każdy weekend. To ogromna szansa jeśli myślą o karierze muzycznej poważnie i chcą się wybić. Oprócz tego celem buntownika było utarcie nosa pewnej dziewczynie. Zazdrościł, ale nie chciał mieć z nią nic wspólnego. Sami z Lysandrem zapracują na swój sukces. Na pewno nie będzie im tak wesoło i cudownie, jak miało być, ale nie chcą się poddawać. Lekka zmiana klimatu i stylu też nikomu nie zaszkodzi, a przeciwnie, spodoba się grupie osób, której ma się spodobać.
Niecałą godzinę temu, zaraz po przybyciu Kastiela, rozmawiali całkiem żywo. Nikt się nie hamował z mówieniem co myśli. Dzięki temu doszli do pewnych wniosków i postawili sobie kilka celi. Po pierwsze żyć dalej, ale nigdy nie zapomnieć. Po drugie dać z siebie wszystko przy spełnianiu marzeń. I po trzecie, najważniejsze, dorwać Kevina..
________________________________________________________________
Rozdział dedykuję Olci (Wathewa), która ma dzisiaj urodziny.
Wszystkiego najlepszego niunia. Spełnienia marzeń, pełnego portfela i tak dalej..
Nie będę się publicznie rozpisywać żebyś wstydu nie miała ^^
Kocham, M<3
A tu coś autorstwa Em..
Najdroższa,
Twoje latka biegną jak szalone,
więc dziś składam na twą głowę koronę.
Dziś twój dzień, twoje święto
tak więc miej buzię uśmiechniętą!
Życzymy ci zdrowia, pomyślności.
Szczerości i uczciwości.
By ta mądra głowa,
ciągle była na wiedzę gotowa.
Trochę oleju by się przydało,
ups, to chyba nie wypadało.
Szczęścia, bo tobie tego pod dostatkiem trzeba,
by wszystko poszło jak trzeba.
Kochana, Olu.
Kociarko nasza.
Żyj nam długo, żyj sto lat!
A tu coś autorstwa Em..
Najdroższa,
Twoje latka biegną jak szalone,
więc dziś składam na twą głowę koronę.
Dziś twój dzień, twoje święto
tak więc miej buzię uśmiechniętą!
Życzymy ci zdrowia, pomyślności.
Szczerości i uczciwości.
By ta mądra głowa,
ciągle była na wiedzę gotowa.
Trochę oleju by się przydało,
ups, to chyba nie wypadało.
Szczęścia, bo tobie tego pod dostatkiem trzeba,
by wszystko poszło jak trzeba.
Kochana, Olu.
Kociarko nasza.
Żyj nam długo, żyj sto lat!
(wersja okrojona)
ojejuśku (Od kiedy ja tak piszę..? Nie ważne XD),tego sie nie spodziewałam <3
OdpowiedzUsuńStrasznie dziękuję Misiaczki ;*
I te koty! *o* XD
Kiedy następny rozdział?
OdpowiedzUsuń