Obudził mnie uwielbiany przez wszystkich, dźwięk budzika. Leniwie wstałam i przetarłam oczy, a potem udałam się do toalety. Załatwiłam co miałam załatwić, przemyłam twarz aby się rozbudzić i założyłam soczewki, które zastąpiły stare okulary leżące gdzieś w pokoju. Gdy już zobaczyłam jak włosy sterczą mi na wszystkie strony podeszłam do szafy i szukałam czegoś odpowiedniego na dzisiejszy dzień. I tutaj pojawia się klasyczny dylemat. Co ubrać? Podeszłam do okna, uchyliłam je i wystawiłam rękę. Chłodno, ale nie najgorzej. Ostatecznie zdecydowałam się na różowe rurki, czarną bokserkę i na to niebiesko - biały sweter w paski, dodatkowo czarne trampki i bransoletka jednego z moich ulubionych zespołów. Włosy wyczesałam i spięłam w wysoką kitę, a końcówki lekko zakręciłam a lokówce. Makijażu nałożyłam tyle co nic, czyli pomalowałam rzęsy i dałam na usta błyszczyk. Gotowa zeszłam na dół biorąc po drodze potrzebne na dzisiaj rzeczy. W kuchni zobaczyłam stojącego przy kuchence Jake'a a po drodze także siedzącego z laptopem na kolanach tatę.
- Dzień dobry - przywitałam się wesoło i dałam buziaka ojcu w policzek, a potem podleciałam do brata i uwiesiłam mu się na szyi. - Widzę, że o mnie pamiętałeś - on również dostał buziaka.
- Wyjątkowo wcześniej wstałem, nawet nie myśl, że będzie tak codziennie - niby mówił poważnie, ale w kącikach widziałam uśmiech.
- Jasne, jasne - zaśmiałam się i wpakowałam ojcu na kolana jak tylko odłożył komputer.
- Brałaś coś od rana? - Zapytał rozbawiony Jake, a tatuś spojrzał na mnie srogo.
- Obudziłam się w dobrym humorze i od razu jakieś pretensje - wstałam obrażona
- Już dobrze. Po szkole zbadam Cię sprzętem na obecność jakiś substancji, ale na razie masz spokój - gdy to mówił jego mina była bardzo poważna, ale po chwili wybuchł głośnym śmiechem. Ja jedynie prychnęła i usiadłam przy wysepce dzielącej salon i kuchnię w oczekiwaniu na śniadanie. Gdy Jake już się z nim uwinął jadłam w ciszy obrażona na tą dwójkę. Nawet w trakcie śniadania nie dali mi spokoju, a zwłaszcza mój kochany braciszek. Cały czas gadał i gadał, a to żebym uważała bo gorące albo podzieliła się towarem, bo chyba nieźle działa. Miałam go ochotę rozszarpać, ale stwierdziłam, że nie warto zniżać się do jego poziomu i zjadłam ignorując ich dalsze śmiechy. Nie ma na co narzekać, widać, że są rodziną.
Po zjedzonym śniadaniu wyszłam z domu. Szkoło nadchodzę - pomyślałam trochę zbyt entuzjastycznie. Na miejsce dotarłam szybko i bez problemów. Dopiero widząc pusty dziedziniec skusiłam się żeby sprawdzić godzinę. Kurna, dobre czterdzieści minut przed czasem. Roza chciała żebym była wcześniej, ale penie nie aż tak. Mandy ty kretynko. Powinnaś używać zegara, bo inaczej po co Ci on?! Eh.. Zaniosłam rzeczy do szafki i rozejrzałam się po korytarzu. Zauważyłam uchylone drzwi od klasy w pobliżu i ruszyłam w ich kierunku. Sala była pusta więc spokojnie weszłam i usiadałam na jednej z ławek. Wyjęłam z torby zeszyt z nutami i po raz setny sprawdzałam, czy dam radę utworowi, który wybrałam na następny występ. Mam dużo czasu, ale muszę wziąć się za ćwiczenie, ponieważ mój głos może tego nie przeżyć dobrze. Pogrążona we własnych myślach nawet nie wiem kiedy i zaczęłam nucić. To idealny utwór, aby po raz pierwszy zagrać coś spokojnego i dodatkowo na pianinie. Jest to mój drugi ulubiony instrument zaraz po skrzypcach.
- Co ty tu robisz tak wcześnie? - Z zamysłu wyrwał mnie czyiś głos. Spojrzałam w jego kierunku i zobaczyłam.. Ehh.. To był Armin czy Alexy?
- Cześć Armin? - Zapytałam robiąc głupią minę, a chłopak się zaśmiał i podszedł bliżej. - Sory, jeszcze mi się mylicie.
- Spoko. Zanim Alexy zmienił kolor włosów i zaczął nosić soczewki brałem go za moje szalone odbicie lustrzane - uśmiechnął się i usiadł obok mnie. - Grasz na czymś? - Zapytał widząc nuty w moich rękach.
- Na kilku instrumentach, ty też zajmujesz się muzyką? - Spojrzałam na niego, a ten zaśmiał się i zaczął coś wyciągać z plecaka.
- Jedyny instrument na jakim gram to perkusja w Guitar Hero - powiedział rozbawiony i pokazał mi przenośną konsolę PSP. - Od zabawy i durnych spacerów na świeżym powietrzu wolę to - uśmiechnął się jeszcze szerzej, a ja zaśmiałam się lekko powstrzymując to czego nienawidzę. - Swoją drogą to nadal nie odpowiedziałaś na moje pytanie. Co tu robisz tak wcześnie? - Spojrzał na mnie.
- Obecnie czekam na Rozalię, ale to chyba dla niej za wczesna pora - powiedziałam chowając zeszyt.
- Widziałem ją. Chodzi po całej szkole i Cię szuka. Ostrzegam, że raczej nie jest w dobrym humorze.
- Jest w szkole? - Zapytałam zaskoczona.
- Weszliśmy w tym samym czasie. Alexego zostawiłem przy sklepie bo chciał sobie coś kupić i widziałem ją. Gdy weszła na dziedziniec ogarnęła ją wściekłość i gdybym nie zobaczył to bym nie uwierzył, że w takich szpilach można tak szybko zakrzaniać. Pewnie zaraz tu będzie. Haha! Muszę to zobaczyć - zaczął się śmiać.
- Zobaczyć co? Znam ją i nic nie odważy mi się zrobić.
- Znasz ją jeden dzień i wątpię, abyś wiedziała do czego jest zdolna - uspokoił się.
- To moja kuzynka. Wiem o niej wszystko - puściłam mu oczko.
- WOW. Serio? Ne spodziewałbym się. Wszystkie dziewczyny w Twojej rodzinie są takie ładne? - Ostatnie pytanie dodał już ciszej ze wzrokiem wlepionym w konsolę, ale mimo to usłyszałam jego pytanie. Czułam jak na moje policzki wstępuje róż. Rzadko słyszę takie komplementy, a to w pewnym stopniu nim było.
- Ehh.. Nie wiem. Rozalia i jej rodzice to moja jedyna rodzina, bo po śmierci matki kontakt z resztą się urwał. Ja jej nawet nie znałam, bo umarła przy moim porodzie - powiedziałam lekko smutna i zawstydzona jego pytaniem.
- Wybacz. Nie chciałem - nale podniósł wzrok na mnie. Posłałam mu ciepły uśmiech.
- Spoko. Jest dobrze. Mam świetnego ojca mimo, że bywa surowy i świetnego oraz przystojnego starszego brata.
- To dobrze, ale z tym bratem to nie musiałaś wyjeżdżać - zaśmiał się. - Przynajmniej nie przy mnie, może Alexy by się skusił.
- Czekaj. - Spojrzałam na jego znowu spuszczoną w dół twarz, na której był przyjemny dla oka uśmiech. Ogółem Armin jest przystojny. Niebieskie oczy i czarne włosy w połączeniu są świetne, ale wracając - Sugerujesz, że Twój brat jest..?
- Hmm? Tak. Myślałem, że Roza Ci powiedziała. Wszyscy już w sumie wiedzą przez jego głupotę. Podwalał się do Kastiela, a ten wściekły ogłosił to przez radiowęzeł. Tydzień bał się pojawić w szkole, bo my w sumie też jesteśmy nowi w mieście, ale dołączyliśmy kilka dni po rozpoczęciu roku. Klasa go zaakceptowała w większości, ale on i tak się boi, że skoro ty jesteś nowa i się dowiesz to będziesz czuła coś w rodzaju obrzydzenia. Prosił żeby Ci nic nie mówić, ale pomyślałem, że skoro jesteś blisko z Rozą, a nawet z Lysandrem i Kastielem to pewnie wiesz. Mój brat to kretyn, ja też byłem w szoku, ale bez przesady. Zdecydowanie wolę go jak gada głupoty niż siedzi pogrążony w smutku - mówił jak nakręcony, ale nie przeszkadzało mi to. Dopiero gdy skończył drgnął niespokojnie i spojrzał na mnie wystraszony. - Za dużo gadam czasami - walnął się w czoło, a ja się zaśmiałam.
- Spokojnie. U Mandy tajemnice są bezpieczne - posłałam mu uśmiech, co odwzajemnił. - Z kolei okrzanię Twojego brata. W Londynie poznałam parę gejów, którzy byli w związku i to dla mnie nic obrzydliwego. To przecież normalny człowiek, a dodatkowo wydaje się być fajny - nim się spostrzegłam ktoś zamknął mnie w żelaznym uścisku, przez co dopływ tlenu był mi strasznie ograniczony.
- Bo ją udusisz Alexy - usłyszałam śmiech Armina, a chwilę potem uścisk zelżał i zobaczyłam przed sobą uśmiechniętego od ucha do ucha Alexego.
- Już jesteś najfajniejszą osobą jaką poznałem. Nawet nie wiesz ile mi to dało otuchy - znowu mnie uścisnął, ale tym razem lżej, a ja odwzajemniłam uścisk. Kto by pomyślał, że całkowicie nieświadomie już mu trochę przepowiedziałam do rozumu.
- MANDY EVANS! - Usłyszeliśmy krzyk i huk otwieranych drzwi przez co cała nasza trójka podskoczyła, a ja z Alexym oderwaliśmy się od siebie. Gdy spojrzałam w tamtym kierunku zobaczyłam wściekłą Rozalię. Szybko ruszyła w moim kierunku, ale niebieskowłosy był szybszy i stanął przede mną, a następnie szarpnął brata i obaj byli moją żywą tarczą. Armin jęknął gdy prawie upadła mu konsola, ale złapałam ją i zatrzymałam tak ważną dla niego grę. - Odsuńcie się. To was nie dotyczy - warknęła wyglądając między nimi i kierując na mnie wzrok, który gdyby mógł to by zabił.
- Nie pozwolę Ci jej skrzywdzić - postawił się Alexy. - Najpierw musisz zabić mnie żeby się do niej dostać. - Jaki waleczny, aż szkoda go dać Rozalii na pożarcie - pomyślałam i zaśmiałam się w duchu.
- I niestety ja również na to nie pozwolę. Skoro mój przygłupi brat, to i ja. Jeden za wszystkich wszyscy za jednego - mówiąc to wzniósł prawą rękę wysoko do góry.
- Ależ se obrońców znalazła - prychnęła. - Ja szukam Cię po całej szkle, a ty tutaj sobie flirty urządza, a musisz wiedzieć, że... - tu jej przerwałam. Zaraz może powiedzieć słowo za dużo, a tego wolę uniknąć.
- Rozalia! Wiem - tu już byłam spokojniejsza, bo zwróciłam jej uwagę. - Myślałam, że Cię nie ma jeszcze w szkole więc przyszłam tutaj. Niedawno zjawił się Armin i mnie oświecił, a potem mój drugi rycerz - Alexy. Nie miałam czasu teraz do Ciebie iść - wytłumaczyłam jej. Chwile spoglądała to na mnie to na chłopaków, ale ochłonęła. Wstałam, a lekko zdezorientowani chłopacy przesunęli się na boki i stałam twarzą w twarz z potworem alias Rozalią. - Chodź, możemy porozmawiać - uśmiechnęłam się i chciałam złapać ją za ramię, abyśmy na moment opuściły pomieszczenie, ale ta cofnęła się jak poparzona.
- Nie! Nigdzie nie idę - mówiła poważnie, ale znam ten błysk w jej oku. Już nie jest na mnie zła. Ba. Ona jest rozbawiona całym tym zajściem. - Zostawię was samych. Niech Alexy dalej Cię przytula, a Armin niech zacznie robić za podnóżek. Bawcie się dobrze - machnęła ręką i cofnęła się z obojętnością, oczywiście udawaną, do drzwi.
- Dobra, to opowiem im o znamieniu, które masz na.. - w ekspresowym tempie znalazła się przy mnie i zasłoniła mi usta ręką.
- Cicho to tajemnica!
Kiedy w końcu Rozalia się uspokoiła zostawiłyśmy rozbawionych i ciekawych chłopaków, po czym udałyśmy się na klatkę schodową. Tam usiadłyśmy na schodach i zaczęłam opowiadać kuzynce o tajemniczym chłopaku, z którym piszę. Opowiedziałam jej jak to się zaczęło i jak mnie w sumie zaprosił na bal. Piszczała ze szczęścia co przywołało jakby Kastiela i Lysandra. Nie przeszkadzało by mi to gdyby nie fakt, że czerwonowłosy strasznie interesował się o czym rozmawiałyśmy. Niestety uszczęśliwiona Rozalia wygadała się przez co dostała ręką przez łeb i obraziła się dosłownie na chwilę.
* * *
Lekcje minęły mi spokojnie. Nie było żadnych zbędnych sprzeczek czy irytujących sytuacji. Na matematyce usiadłam z Arminem, który jak się okazuje jest całkiem niezły i oczywiście przegadaliśmy całą lekcję. On gadał o jakiejś nowej grze, ale nauczyciel i tak beształ nas obu, przez co raczej nie będzie o mnie dobrze myślał. Z kolei na literaturze zajęłam miejsce obok Rozalii przed Kastielem i Lysandrem. Tutaj było strasznie cicho, widocznie nauczycielka nie lubiła jak ktoś jej przeszkadza i samym swoim byciem wywoływała respekt do jej osoby. W trakcie zajęć z wychowania fizycznego większość uczniów była bliska bluzgom na jego osobę. Dał nam taki wycisk, że na samo wspomnienie mięśnie mnie bolą. Do domu wracałam sama, a dodatkowo pieszo. Rozalia umówiła się z Leo na mieście, Kastiel ma trening z moim ojcem, a Lysander.. No cóż, jemu też coś wypadło i to dosłownie. Zgubił notatnik, a jak zaoferowałam swoją pomoc to odmówił. Mi tak, ale i tak widziałam z nim jakąś ubraną jak laleczka dziewczynę z blond włosami. Dobra. Nie to nie. Mandy wróci do domu. Idąc przez park poczułam wibracje w kieszeni, bez spojrzenia na ekran odebrałam.
- Słucham.
- Siemasz kocie - po drugiej stronie usłyszałam wesoły głos należący tylko do jednej osoby. - Co słychać u mojej piękności?
- Hej. Wszystko w porządku. Dawno się nie odzywałeś - odpowiedziałam i usiadłam na pobliskiej ławce.
- Wiem. Przepraszam, mamy tutaj urwanie głowy - jęknął. - Mam jednak dla Ciebie dobrą wiadomość. Niedługo będziemy grać mecz w Price i będziemy mogli się zobaczyć - jego ton był wesoły, a dodatkowa informacja i na moją twarz wrzuciła wyszczerz. - Cieszysz się?
- Bardzo. Tęsknię za Tobą i chłopakami, bo skoro mecz to i reszta będzie.
- W takim razie do zobaczenia kocie. Zadzwonię jak będziemy w mieście. Lepiej znajdź dużo wolnego czasu.
- Do zobaczenia. Przesyłam wszystkim buziaki - to ostatnie powiedziałam żeby go lekko wkurzyć i rozłączyłam się. Świetnie, że przyjeżdżają. Brakowało mi tych kretynów.
- Obudziłam się w dobrym humorze i od razu jakieś pretensje - wstałam obrażona
- Już dobrze. Po szkole zbadam Cię sprzętem na obecność jakiś substancji, ale na razie masz spokój - gdy to mówił jego mina była bardzo poważna, ale po chwili wybuchł głośnym śmiechem. Ja jedynie prychnęła i usiadłam przy wysepce dzielącej salon i kuchnię w oczekiwaniu na śniadanie. Gdy Jake już się z nim uwinął jadłam w ciszy obrażona na tą dwójkę. Nawet w trakcie śniadania nie dali mi spokoju, a zwłaszcza mój kochany braciszek. Cały czas gadał i gadał, a to żebym uważała bo gorące albo podzieliła się towarem, bo chyba nieźle działa. Miałam go ochotę rozszarpać, ale stwierdziłam, że nie warto zniżać się do jego poziomu i zjadłam ignorując ich dalsze śmiechy. Nie ma na co narzekać, widać, że są rodziną.
Po zjedzonym śniadaniu wyszłam z domu. Szkoło nadchodzę - pomyślałam trochę zbyt entuzjastycznie. Na miejsce dotarłam szybko i bez problemów. Dopiero widząc pusty dziedziniec skusiłam się żeby sprawdzić godzinę. Kurna, dobre czterdzieści minut przed czasem. Roza chciała żebym była wcześniej, ale penie nie aż tak. Mandy ty kretynko. Powinnaś używać zegara, bo inaczej po co Ci on?! Eh.. Zaniosłam rzeczy do szafki i rozejrzałam się po korytarzu. Zauważyłam uchylone drzwi od klasy w pobliżu i ruszyłam w ich kierunku. Sala była pusta więc spokojnie weszłam i usiadałam na jednej z ławek. Wyjęłam z torby zeszyt z nutami i po raz setny sprawdzałam, czy dam radę utworowi, który wybrałam na następny występ. Mam dużo czasu, ale muszę wziąć się za ćwiczenie, ponieważ mój głos może tego nie przeżyć dobrze. Pogrążona we własnych myślach nawet nie wiem kiedy i zaczęłam nucić. To idealny utwór, aby po raz pierwszy zagrać coś spokojnego i dodatkowo na pianinie. Jest to mój drugi ulubiony instrument zaraz po skrzypcach.
- Co ty tu robisz tak wcześnie? - Z zamysłu wyrwał mnie czyiś głos. Spojrzałam w jego kierunku i zobaczyłam.. Ehh.. To był Armin czy Alexy?
- Cześć Armin? - Zapytałam robiąc głupią minę, a chłopak się zaśmiał i podszedł bliżej. - Sory, jeszcze mi się mylicie.
- Spoko. Zanim Alexy zmienił kolor włosów i zaczął nosić soczewki brałem go za moje szalone odbicie lustrzane - uśmiechnął się i usiadł obok mnie. - Grasz na czymś? - Zapytał widząc nuty w moich rękach.
- Na kilku instrumentach, ty też zajmujesz się muzyką? - Spojrzałam na niego, a ten zaśmiał się i zaczął coś wyciągać z plecaka.
- Jedyny instrument na jakim gram to perkusja w Guitar Hero - powiedział rozbawiony i pokazał mi przenośną konsolę PSP. - Od zabawy i durnych spacerów na świeżym powietrzu wolę to - uśmiechnął się jeszcze szerzej, a ja zaśmiałam się lekko powstrzymując to czego nienawidzę. - Swoją drogą to nadal nie odpowiedziałaś na moje pytanie. Co tu robisz tak wcześnie? - Spojrzał na mnie.
- Obecnie czekam na Rozalię, ale to chyba dla niej za wczesna pora - powiedziałam chowając zeszyt.
- Widziałem ją. Chodzi po całej szkole i Cię szuka. Ostrzegam, że raczej nie jest w dobrym humorze.
- Jest w szkole? - Zapytałam zaskoczona.
- Weszliśmy w tym samym czasie. Alexego zostawiłem przy sklepie bo chciał sobie coś kupić i widziałem ją. Gdy weszła na dziedziniec ogarnęła ją wściekłość i gdybym nie zobaczył to bym nie uwierzył, że w takich szpilach można tak szybko zakrzaniać. Pewnie zaraz tu będzie. Haha! Muszę to zobaczyć - zaczął się śmiać.
- Zobaczyć co? Znam ją i nic nie odważy mi się zrobić.
- Znasz ją jeden dzień i wątpię, abyś wiedziała do czego jest zdolna - uspokoił się.
- To moja kuzynka. Wiem o niej wszystko - puściłam mu oczko.
- WOW. Serio? Ne spodziewałbym się. Wszystkie dziewczyny w Twojej rodzinie są takie ładne? - Ostatnie pytanie dodał już ciszej ze wzrokiem wlepionym w konsolę, ale mimo to usłyszałam jego pytanie. Czułam jak na moje policzki wstępuje róż. Rzadko słyszę takie komplementy, a to w pewnym stopniu nim było.
- Ehh.. Nie wiem. Rozalia i jej rodzice to moja jedyna rodzina, bo po śmierci matki kontakt z resztą się urwał. Ja jej nawet nie znałam, bo umarła przy moim porodzie - powiedziałam lekko smutna i zawstydzona jego pytaniem.
- Wybacz. Nie chciałem - nale podniósł wzrok na mnie. Posłałam mu ciepły uśmiech.
- Spoko. Jest dobrze. Mam świetnego ojca mimo, że bywa surowy i świetnego oraz przystojnego starszego brata.
- To dobrze, ale z tym bratem to nie musiałaś wyjeżdżać - zaśmiał się. - Przynajmniej nie przy mnie, może Alexy by się skusił.
- Czekaj. - Spojrzałam na jego znowu spuszczoną w dół twarz, na której był przyjemny dla oka uśmiech. Ogółem Armin jest przystojny. Niebieskie oczy i czarne włosy w połączeniu są świetne, ale wracając - Sugerujesz, że Twój brat jest..?
- Hmm? Tak. Myślałem, że Roza Ci powiedziała. Wszyscy już w sumie wiedzą przez jego głupotę. Podwalał się do Kastiela, a ten wściekły ogłosił to przez radiowęzeł. Tydzień bał się pojawić w szkole, bo my w sumie też jesteśmy nowi w mieście, ale dołączyliśmy kilka dni po rozpoczęciu roku. Klasa go zaakceptowała w większości, ale on i tak się boi, że skoro ty jesteś nowa i się dowiesz to będziesz czuła coś w rodzaju obrzydzenia. Prosił żeby Ci nic nie mówić, ale pomyślałem, że skoro jesteś blisko z Rozą, a nawet z Lysandrem i Kastielem to pewnie wiesz. Mój brat to kretyn, ja też byłem w szoku, ale bez przesady. Zdecydowanie wolę go jak gada głupoty niż siedzi pogrążony w smutku - mówił jak nakręcony, ale nie przeszkadzało mi to. Dopiero gdy skończył drgnął niespokojnie i spojrzał na mnie wystraszony. - Za dużo gadam czasami - walnął się w czoło, a ja się zaśmiałam.
- Spokojnie. U Mandy tajemnice są bezpieczne - posłałam mu uśmiech, co odwzajemnił. - Z kolei okrzanię Twojego brata. W Londynie poznałam parę gejów, którzy byli w związku i to dla mnie nic obrzydliwego. To przecież normalny człowiek, a dodatkowo wydaje się być fajny - nim się spostrzegłam ktoś zamknął mnie w żelaznym uścisku, przez co dopływ tlenu był mi strasznie ograniczony.
- Bo ją udusisz Alexy - usłyszałam śmiech Armina, a chwilę potem uścisk zelżał i zobaczyłam przed sobą uśmiechniętego od ucha do ucha Alexego.
- Już jesteś najfajniejszą osobą jaką poznałem. Nawet nie wiesz ile mi to dało otuchy - znowu mnie uścisnął, ale tym razem lżej, a ja odwzajemniłam uścisk. Kto by pomyślał, że całkowicie nieświadomie już mu trochę przepowiedziałam do rozumu.
- MANDY EVANS! - Usłyszeliśmy krzyk i huk otwieranych drzwi przez co cała nasza trójka podskoczyła, a ja z Alexym oderwaliśmy się od siebie. Gdy spojrzałam w tamtym kierunku zobaczyłam wściekłą Rozalię. Szybko ruszyła w moim kierunku, ale niebieskowłosy był szybszy i stanął przede mną, a następnie szarpnął brata i obaj byli moją żywą tarczą. Armin jęknął gdy prawie upadła mu konsola, ale złapałam ją i zatrzymałam tak ważną dla niego grę. - Odsuńcie się. To was nie dotyczy - warknęła wyglądając między nimi i kierując na mnie wzrok, który gdyby mógł to by zabił.
- Nie pozwolę Ci jej skrzywdzić - postawił się Alexy. - Najpierw musisz zabić mnie żeby się do niej dostać. - Jaki waleczny, aż szkoda go dać Rozalii na pożarcie - pomyślałam i zaśmiałam się w duchu.
- I niestety ja również na to nie pozwolę. Skoro mój przygłupi brat, to i ja. Jeden za wszystkich wszyscy za jednego - mówiąc to wzniósł prawą rękę wysoko do góry.
- Ależ se obrońców znalazła - prychnęła. - Ja szukam Cię po całej szkle, a ty tutaj sobie flirty urządza, a musisz wiedzieć, że... - tu jej przerwałam. Zaraz może powiedzieć słowo za dużo, a tego wolę uniknąć.
- Rozalia! Wiem - tu już byłam spokojniejsza, bo zwróciłam jej uwagę. - Myślałam, że Cię nie ma jeszcze w szkole więc przyszłam tutaj. Niedawno zjawił się Armin i mnie oświecił, a potem mój drugi rycerz - Alexy. Nie miałam czasu teraz do Ciebie iść - wytłumaczyłam jej. Chwile spoglądała to na mnie to na chłopaków, ale ochłonęła. Wstałam, a lekko zdezorientowani chłopacy przesunęli się na boki i stałam twarzą w twarz z potworem alias Rozalią. - Chodź, możemy porozmawiać - uśmiechnęłam się i chciałam złapać ją za ramię, abyśmy na moment opuściły pomieszczenie, ale ta cofnęła się jak poparzona.
- Nie! Nigdzie nie idę - mówiła poważnie, ale znam ten błysk w jej oku. Już nie jest na mnie zła. Ba. Ona jest rozbawiona całym tym zajściem. - Zostawię was samych. Niech Alexy dalej Cię przytula, a Armin niech zacznie robić za podnóżek. Bawcie się dobrze - machnęła ręką i cofnęła się z obojętnością, oczywiście udawaną, do drzwi.
- Dobra, to opowiem im o znamieniu, które masz na.. - w ekspresowym tempie znalazła się przy mnie i zasłoniła mi usta ręką.
- Cicho to tajemnica!
* * *
Kiedy w końcu Rozalia się uspokoiła zostawiłyśmy rozbawionych i ciekawych chłopaków, po czym udałyśmy się na klatkę schodową. Tam usiadłyśmy na schodach i zaczęłam opowiadać kuzynce o tajemniczym chłopaku, z którym piszę. Opowiedziałam jej jak to się zaczęło i jak mnie w sumie zaprosił na bal. Piszczała ze szczęścia co przywołało jakby Kastiela i Lysandra. Nie przeszkadzało by mi to gdyby nie fakt, że czerwonowłosy strasznie interesował się o czym rozmawiałyśmy. Niestety uszczęśliwiona Rozalia wygadała się przez co dostała ręką przez łeb i obraziła się dosłownie na chwilę.
* * *
Lekcje minęły mi spokojnie. Nie było żadnych zbędnych sprzeczek czy irytujących sytuacji. Na matematyce usiadłam z Arminem, który jak się okazuje jest całkiem niezły i oczywiście przegadaliśmy całą lekcję. On gadał o jakiejś nowej grze, ale nauczyciel i tak beształ nas obu, przez co raczej nie będzie o mnie dobrze myślał. Z kolei na literaturze zajęłam miejsce obok Rozalii przed Kastielem i Lysandrem. Tutaj było strasznie cicho, widocznie nauczycielka nie lubiła jak ktoś jej przeszkadza i samym swoim byciem wywoływała respekt do jej osoby. W trakcie zajęć z wychowania fizycznego większość uczniów była bliska bluzgom na jego osobę. Dał nam taki wycisk, że na samo wspomnienie mięśnie mnie bolą. Do domu wracałam sama, a dodatkowo pieszo. Rozalia umówiła się z Leo na mieście, Kastiel ma trening z moim ojcem, a Lysander.. No cóż, jemu też coś wypadło i to dosłownie. Zgubił notatnik, a jak zaoferowałam swoją pomoc to odmówił. Mi tak, ale i tak widziałam z nim jakąś ubraną jak laleczka dziewczynę z blond włosami. Dobra. Nie to nie. Mandy wróci do domu. Idąc przez park poczułam wibracje w kieszeni, bez spojrzenia na ekran odebrałam.
- Słucham.
- Siemasz kocie - po drugiej stronie usłyszałam wesoły głos należący tylko do jednej osoby. - Co słychać u mojej piękności?
- Hej. Wszystko w porządku. Dawno się nie odzywałeś - odpowiedziałam i usiadłam na pobliskiej ławce.
- Wiem. Przepraszam, mamy tutaj urwanie głowy - jęknął. - Mam jednak dla Ciebie dobrą wiadomość. Niedługo będziemy grać mecz w Price i będziemy mogli się zobaczyć - jego ton był wesoły, a dodatkowa informacja i na moją twarz wrzuciła wyszczerz. - Cieszysz się?
- Bardzo. Tęsknię za Tobą i chłopakami, bo skoro mecz to i reszta będzie.
- W takim razie do zobaczenia kocie. Zadzwonię jak będziemy w mieście. Lepiej znajdź dużo wolnego czasu.
- Do zobaczenia. Przesyłam wszystkim buziaki - to ostatnie powiedziałam żeby go lekko wkurzyć i rozłączyłam się. Świetnie, że przyjeżdżają. Brakowało mi tych kretynów.
* * *
Wróciłam do domu, zjadłam coś i odrobiłam zadane lekcje. Ponieważ nie miałam co robić, a nie chciało mi się nikogo zapraszać zeszłam do swojego raju pod ziemią. Układałam, przekładałam, brzdąkałam na niektórych instrumentach aż do głowy wpadł mi pomysł na utwór. Siedziałam tam jakieś trzy godziny i pisałam, a i tak nie skończyłam ponieważ cały czas coś poprawiałam w nutach. W końcu wyrwałam się z mojego świata i wróciła do swojego pokoju po drodze witając ojca w kuchni. Na miejscu z ciekawości spojrzałam na telefon. Zaskoczył mnie widok piętnastu nieodebranych połączeń. Dziesięć razy dzwoniła Rozalia, a pozostałe pięć jakiś nieznany numer. Oddzwoniłam do białowłosej, a ta powiedziała, że chciała mnie tylko zapytać czy może dać mój numer Arminowi, a ponieważ nie odbierałam to to zrobiła. Nie rozmawiałam więc z nią długo i natychmiast oddzwoniłam na drugi numer.
- Cześć Mandy - zamiast Armina usłyszałam wesołego Alexego.
- Hej. Miałam kilka nieodebranych z tego numeru, a Roza mówiła, że Armin coś chciał - wytłumaczyłam.
- Nie. To nie on. Ja chciałem z Tobą porozmawiać, a mam zablokowane konto, więc napisałem od przygłupa. Możemy się jeszcze dzisiaj spotkać? - Zapytał nagle, a ja spojrzałam na godzinę. W sumie to możemy.
- Dobra, ale gdzie i w jakiej sprawie?
- Chodzi o Armina, ale więcej powiem Ci w kawiarni w pobliżu szkoły za piętnaście minut. Pasuje?
- Dobra to widzimy się na miejscu - powiedziałam i rozłączyłam się, po czym szybko wybiegłam z pokoju i wpadłam komuś w ramiona. Tym kimś okazał się Jake. Na pytanie gdzie tak pędzę powiedziałam tylko, że zaraz będę i zanim mnie zatrzymał byłam już za furtką. Na miejsce dotarłam równo z niebieskowłosym, który podobnie jak ja był zdyszany wędrówką, która w moim przypadku była biegiem. Zajęliśmy stolik na zewnątrz lokalu i Alexy od razu przeszedł do sedna.
- Potrzebuję kogoś kto pomorze mi wyciągnąć Armina z nałogu i wydajesz się być idealną osobą.
- Dzięki, to miłe, że tak uważasz, ale znam go zaledwie dzień. Co ja mogę zrobić?
- Cokolwiek. Błagam. Ja już wszystkiego próbowałem i jedynie po łbie dostawałem - powiedział załamany. - Ciebie nie uderzy a po za tym to Cie polubił - złapał moja dłoń i patrzył się maślanymi oczami. Byłam lekko skołowana.
- Dobra. W sumie to mogę spróbować - westchnęłam, a ten podskoczył ożywiony. - Chyba mam nawet fajny pomysł.
- Serio? Jesteś boska. Uwielbiam Cię - chciał mi się rzucić na szyję, ale w ostatniej chwili go powstrzymałam.
- Wyściskasz mnie jak się uda. Teraz słuchaj..
- Cześć Mandy - zamiast Armina usłyszałam wesołego Alexego.
- Hej. Miałam kilka nieodebranych z tego numeru, a Roza mówiła, że Armin coś chciał - wytłumaczyłam.
- Nie. To nie on. Ja chciałem z Tobą porozmawiać, a mam zablokowane konto, więc napisałem od przygłupa. Możemy się jeszcze dzisiaj spotkać? - Zapytał nagle, a ja spojrzałam na godzinę. W sumie to możemy.
- Dobra, ale gdzie i w jakiej sprawie?
- Chodzi o Armina, ale więcej powiem Ci w kawiarni w pobliżu szkoły za piętnaście minut. Pasuje?
- Dobra to widzimy się na miejscu - powiedziałam i rozłączyłam się, po czym szybko wybiegłam z pokoju i wpadłam komuś w ramiona. Tym kimś okazał się Jake. Na pytanie gdzie tak pędzę powiedziałam tylko, że zaraz będę i zanim mnie zatrzymał byłam już za furtką. Na miejsce dotarłam równo z niebieskowłosym, który podobnie jak ja był zdyszany wędrówką, która w moim przypadku była biegiem. Zajęliśmy stolik na zewnątrz lokalu i Alexy od razu przeszedł do sedna.
- Potrzebuję kogoś kto pomorze mi wyciągnąć Armina z nałogu i wydajesz się być idealną osobą.
- Dzięki, to miłe, że tak uważasz, ale znam go zaledwie dzień. Co ja mogę zrobić?
- Cokolwiek. Błagam. Ja już wszystkiego próbowałem i jedynie po łbie dostawałem - powiedział załamany. - Ciebie nie uderzy a po za tym to Cie polubił - złapał moja dłoń i patrzył się maślanymi oczami. Byłam lekko skołowana.
- Dobra. W sumie to mogę spróbować - westchnęłam, a ten podskoczył ożywiony. - Chyba mam nawet fajny pomysł.
- Serio? Jesteś boska. Uwielbiam Cię - chciał mi się rzucić na szyję, ale w ostatniej chwili go powstrzymałam.
- Wyściskasz mnie jak się uda. Teraz słuchaj..
_________________________________________________________
Rozdział nie jest wybitnie długi, ale mam nadzieję, że się spodoba.
Dedyk dla Klaudii ;*
W rozdziale można zauważyć pewną zmianę w pisaniu co do poprzednich. Chcę was poinformować żebyście się nie zdziwili, że planuję to zmienić we wszystkich poprzednich również. Fabuła nie ulegnie zmianą, a zdania najwyżej minimalnie, ale spokojna głowa, nie dojdą szczegóły.. :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz