sobota, 19 lipca 2014

''Roxy'' cz.7

Chłopaki są już na starcie,a skąpo ubrana blondynka stoi i czeka kiedy zacząć wyścig.Mam nadzieję że Shon wygra bo jeśli nie to będę musiała pocałować tą rudą małpę i będzie mi to wypominał.

Wyścig właśnie się zaczął,a chłopaki idą łep w łep.Siedzę jak na szpilkach.W tej chwili prowadzi Shon,ale wszystko jest możliwe więc nie ciesze się na zapas.

Ostatni fragment,Kastiel w tyle,już za chwilę Shon wygra.Tak!Podniosłam się szybko z bananem, na twarzy.Ale co to?Nie!Shon gazu!


Kastiel w ostatniej chwili dodał gazu,był strasznie szybki.Wygrał. Natychmiast wybiegłam gdzieś gdzie mnie nie znajdą.Dotarłam do jakieś szopy,w której są różne części.Usiadłam na jakiejś skrzynce i napisałam smsa do Shona.

''Nie będę się ścigać.Straciłam ochotę.''
                                                                        -Roxy

''Gdzie jesteś?.Szukamy Cie.Chce pogadać''
                                                                          -Shon

''Poszłam się przejść.Nie szukajcie mnie.''
                                                                   -Roxy

''Kastiel właśnie odjechał.Jestem sam.Odpuścił sobie. :-) ''
                                                                                                                                  -Shon

Jak go nie ma to mogę iść i nagadać mojemu chłopakowi.Jestem na niego zła,przegioł i to bardzo.Właśnie wychodziłam z szopy gdy dostałam smsa.

''Tym razem Ci odpuszczę,ale nie licz na taryfę ulgową.
                                                                                                           Kastiel''

Po pierwsze  skąd ma mój numer,a po drugie właśnie widzę jak sobie odpuścił,chyba muszę wymyślić jakiś plan awaryjny bo w każdej chwili może mu się zachcieć odebrać ''swoją należność''.

Po chwili byłam już koło motocykli i szukałam wzrokiem, Shona.Miał mnie szukać i na mnie czekać.Ta jasne.Widzę jak klei się do niego jakaś blondyna a on nic sobie z tego nie robi.Ba nawet jest zadowolony.

Założyłam kask i odjechałam z piskiem opon.Drogę pamiętam to trafię do domu.Shonowi życzę dobrej zabawy.

O 17 byłam w domu.Odstawiłam sprzęt i weszłam do salonu,przywitał mnie ta, uśmiechnięty Kevin.
Jestem ciekawa jego niespodzianki,ale mój chłopak trochę zepsuł mi humor.Mam nadzieje że braciszek poprawi mi go.

Kv:Siemka.Jak minął dzień?-wyszczerzył się do mnie leżąc na kanapie.

R:Szkoda gadać.Shon mnie zdenerwował..-usiadłam obok niego.

Kv:Coś Ci zrobił?-zacisnął pięści i spojrzał na mnie.

R:Nie,spokojnie.Tylko mnie czymś wkurzył.-oparłam się na jego ramieniu.

Kv:Czyli nie muszę interweniować?Bo jeśli coś mu kiedyś wpadnie do tego łba i Cie skrzywdzi to wiesz że ja..-przerwałam mu.Jest kochany,ale czasem bardzo działa pod wpływem emocji.

R:Spokojnie.Zawsze Ci wszystko mówię i teraz też by tak było.To po prostu taki nasz spór.W summie to chyba tylko dla mnie to było problemem..-posmutniałam.Nie wiem czemu,ale ostatnio z Shonem często mamy różne poglądy.W zwykłych neutralnych rozmowach potrafimy się posprzeczać.Nie zwracałam na to zbyt dużej uwagi,ponieważ każdy związek to przeżywa,ale z każdym dniem są one częstsze i poważniejsze.Nawet nie wiem czy on mnie jeszcze kocha.Może to zwykłe przyzwyczajenie i ja też go już nie darzę tym uczuciem?Nie.Precz z takimi myślami.Kocham go.Był przy mnie w trudnych chwilach,w trakcie mojej zmiany z niewinnej,małej dziewczynki w osobę którą jestem teraz.Zna całe moje życie w szczegółach.Jest moim chłopakiem i przyjacielem,jak każdy zdarza nam się pokłócić,ale to nie oznacza końca.

Kv:Jak coś jestem zawsze do dyspozycji.-z zamyślenia wyrwał mnie głos Kevina.

R:Zawsze?Przecież jesteś ciągle za granicą.

Kv:To właśnie moja niespodzianka.Byłem dzisiaj podpisać umowę i  będę pracował tu na miejscu.Zostaję na stałe w kraju.

R:Naprawdę?!Nawet nie wiesz jak się ciesze-rzuciłam mu się na szyję.Przytuliłam się mocno do jego klatki piersiowej i nie chciałam puścić.

Kv:Zaczynam się dusić-zaśmiał się i poklepał mnie po plecach.

R:Jeszcze chwileczkę.-uniosłam lekko głowę go góry żeby widzieć jego twarz-Jesteś najwspanialszym bratem na świecie.

Kv:A ty siostrą.To co,puścisz mnie?Będziemy się widzieć co najmniej 20/24h.

R:Dobra-puściłam go-Jeszcze będę miała czas żeby się poprzytulać.-wstałam i skierowałam się do kuchni-Chcesz coś do jedzenia?

Kv:Nie dzięki.Jadłem niedawno.

R:Ok.To ja sobie coś zrobię i idę do pokoju.

Zrobiłam sobie kilka pożywnych kanapek i poszłam do swojego pokoju.W kilka minut talerz był pusty,a ja zmęczona nie wiem czym.Leżałam na łóżku i odpoczywałam,ale coś mnie korciło żeby zobaczyć na telefon.Odblokowałam go i zobaczyłam mnóstwo nieodebranych połączeń i nieodebranych wiadomości od Shona.Przez jazdę nic nie słyszałam.

''Gdzie jesteś?Dlaczego odjechałaś?"

"Coś się stało?" 

"Czemu mnie zostawiłaś?"

"Serio,co jest?Już mnie to trochę irytuje."

"Dlaczego nie odpiszesz?"

"Kurwa!Serio?No co jest?!"

"Roxy chociaż odbierz ten zasrany telefon!"

Były jeszcze trzy,ale strasznie agresywne.Chciałam do niego zadzwonić i umówić się żebyśmy moli porozmawiać,ale po tych smsach nie mam na to ochoty.Napisałam mu tylko jedno.

"Jechałam i nie słyszałam telefonu.A dlaczego odjechałam to sam wiesz najlepiej.Tylko chwilę pomyśl."

Odłożyłam telefon i poszłam wziąć prysznic.Po wszystkim założyłam luźną pidżamę i położyłam się spać.

Niedzielę spędziłam w domu z bratem,ignorowałam telefony od Shona.Niech zrozumie że nie wszystko może mu ujść płazem mimo tego że jest moim chłopakiem.

Poniedziałek.Mimo tego wstałam w dobrym humorze.Ubrałam się w czerwoną,obcisłą sukienkę na ramionczkach,do połowy ud,czarne rajstopy,glany,czarną skórę i kilka dodatków.Pomalowałam się,rozczesałam i zeszłam do kuchni na śniadanie.Usłyszałam gwizdanie.

Kv:Ale laska z mojej siostry-stał w kuchni i smażył naleśniki.-Jakaś okazja?

R:Nie.Nie można się ładnie ubrać?

Kv:Nie no można,ale w sukienkach to ty rzadko chodzisz.

R:Dobra.Nie gadaj bzdur tylko dawaj te naleśniki bo głodna jestem.

Kv:Ok,ale prędzej czy później wszystkiego się dowiem.-podał mi talerz pełen naleśników.

R:Dzięki-zjadłam i wyszłam z domu.

Do szkoły poszłam pieszo,gdy dotarłam było 10 minut do dzwonka.Usiadłam więc na ławce stojącej pod drzewem i słuchałam muzyki.Pierwszy utwór na mojej playliście to My Chemical Romance-Na Na Na  .

Po kilku utworach,głównie MCR,przestałam bo przypomniało mi się sobotnie wydarzenie i Kastiel.Mam nadzieję że nie zachce mu się mi dokuczać z tego powodu.Nerwowo rozejrzałam się po dziedzińcu.Nie było o.Wstałam i poszłam na klatkę schodową.Był tam Lysander i Rozalia.

R:Cześć.Co tam?-doszłam do nich.

L:Cześć.U mnie nic specjalnego.

Ro:U mnie też,a co u ciebie?

R:Trochę się działo,ale nie mam ochoty o tym rozmawiać.

Ro:Spoko.Fajnie dzisiaj wyglądasz.

L:Tak,to prawda.Pasuje Ci ta sukienka.

R:Dzięki.Na co dzień ich nie noszę,ale dzisiaj miałam jakąś taką chęć.

Ro:A może masz randkę po szkole co?-zapytała z ciekawą miną przyglądając mi się.

R:Nie.Ja i Shon nie gadamy od soboty.

Ro:Przykro mi.Mam nadzieję że wszystko się ułoży-poklepała mnie po ramieniu.

R:Też mam taką nadzieję.

L:A bym zapomniał-serio Lys?Serio?Cały czas o czymś zapominasz-Kastiel Cie szukał.Jest w piwnicy.

R:Mnie?Po co?-głupie pytanie.Wiadomo po co.

L:Nie mówił.Chciał żebym Ci to tylko przekazał.

R:Aha-no co zrobić.Pójdę,kiedyś będę musiała się z nim zmierzyć-To ja zaraz wracam.Jakbym nie przyszła przed dzwonkiem to proszę Cię Roza przyjdź,gdyż któreś z nas może być martwe.-spojrzałam na nią miała zdezorientowaną minę,ale po chwili się uśmiechnęła i kiwnęła twierdząco głową.

Zeszłam na dół,było ciemno i nigdzie nie widziałam tej rudej małpy.W pewnym momencie ktoś złapał mnie za rękę.

R:Puść bo gryzę-zagroziłam.

K:Nie marnuj energii-zapalił jedną żarówkę.

R:Wolisz żebym ją zbierała na skopanie twojego tyłka?-zapytałam z ironicznym uśmieszkiem.

K:Nie raczej na coś innego-odpowiedział tym samym-Jesteś mi coś winna pamiętasz?

R:Nawet o tym nie myśl.Idź do Amber,ona się zgodzi.

K:Ale to o Tobie mówiliśmy w sobotę.

R:I właśnie dlatego jestem wściekła.Nie jestem rzeczą!Czy chłopaki naprawdę nie rozumieją że dziewczyny mają uczucia?!-wyrwałam mu się.Wyprowadził mnie z równowagi.Może nie powinnam tak na niego wrzeszczeć,ale po części jest wszystkiemu winien.

Usiadłam na jakiejś skrzynce.Kastiel nie odezwał się już słowem.Dopiero teraz podszedł do mnie i coś z siebie wydusił.

K:Sory.Nie chciałem Cie tak zdenerwować.To miał być taki żart,ale widzę że ich nie lubisz-wziął drugą skrzynkę i na niej usiadł obok mnie.

R:Nie o to chodzi.Przepraszam że tak na ciebie nawrzeszczałam,ale to przez Shona.Jednego dnia jest tak,drugiego tak.Nie wiem już co mam o tym myśleć.-podparłam się dłońmi na kolanach.

K:Spoko.Już gorsze wrzaski słyszałem-zaśmiał się-To co rozejm?-wyciągnął rękę w moją stronę.Spojrzałam na niego,uśmiechał się lekko.

R:W sumie co mi szkodzi.Tylko zapamiętaj sobie jedno..-nie dokończyłam bo mi przerwał.

K:Tak wiem.Już w parku mi pokazałaś na co Cie stać-powiedział z nutką irytacji w łosie.

R:W parku?-kurka nie pamiętam.

K:Zapomniałaś jak mi przywaliłaś w parku po tym jak szukałem psa?-Teraz mi coś świta.Taak.Pamiętam.

R:Teraz sobie przypo9mniałam.Haha..boisz się że jeszcze raz Cię kopne?-zaśmiałam się.

K:Miałaś szczęście i tyle,ale wolę nie narażać się na niebezpieczeństwo-prychnął.

R:Nie miałam szczęścia.To dzięki treningom.Nie wiem czy wiesz,ale chodziłam na judo,karate i kilka innych sztuk walki.Teraz sama trochę ćwiczę w domu.

K:Po co Ci to było?Jakaś trauma czy coś?

R:Nie.Interesowałam się tym.W sumie odpuściłam już je sobie.To było tak żebym umiała się obronić.Jak dotąd mieszkałam sama.

K:Dobra rozumiem.-spojrzałam na godzinę w telefonie.

R:Sory będę szła,zaraz dzwonek.-wstałam i kierowałam się do wyjścia.

K:Poczekaj.Jak z rozejmem?Sztama?-znowu wyciągnął dłoń w moim kierunku.

R:Sztama-uścisnęłam ją i wybiegłam pod klasę.

Gdy byłam na miejscu zadzwonił dzwonek.Ja i te moje szczęście pff..  W trakcie wszystkich lekcji starałam się skupić na słowach nauczyciela i zapomnieć o problemach.Dzisiejszy dzień jeszcze się nie skończył a już jest ciekawie.Zastanawia mnie propozycja rozejmu Kastiela,nie spodziewałam się tego.Może nie jest taki zły?


**********
Napisałam!Tak.Miałam ochotę trochę uderzać w klawiaturę i jakoś tak się pojawiła kolejna część. :)
Czytacie?















                                          

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Daughter Shadow pomoz mi odnalezc milosc