Pies biega w kółko a w pobliżu słychać wołanie.Na sto procent właściciel go szuka.
-Demon!Demon!-ciekawe imię dla psa.Jednak bestia nie zareagowała tylko położyła się obok ławki i leżała-Demon!Kurwa gdzie ten pies?!
R:Chyba tutaj!Leży obok mojej ławki-chyba jest blisko bo słyszę go bardzo dobrze.
-Tutaj.Łatwo powiedzieć.Tylko gdzie?
R:Jakbyś był mądrzejszy to byś zapytał-słyszałam kroki z tyłu.
-Jesteś.Nareszcie.Wołałaś go?
R:Nie.Sam przyszedł,najpierw trochę szczekał,ale chyba się zmęczył-cały czas stał za mną i nie widziałam jego twarzy a mi nie chciało się odwracać.Sam usiadł obok mnie.Spojrzałam w jego kierunku i..-Co ty tutaj robisz?
K:Ja?Anty nie powinnaś być w łóżku o tej porze?
R:Jak widać nie,ale chyba już pujdę bo Kevin będzie się martwił.
K:Kevin?A to ten co niby jest Twoim chłopakiem?
R:Nie to nie jest mój chłopak.
K:No ładnie.Lecisz na dwa fronty.
R:Oczywiście a nawet mogę na trzy.Chcesz dołączyć?
K:Sorry,ale nie interesują mnie tak wielkie figury.
R:Nie sądziłam że jesteś aż tak głupi-zaśmiałam się.
K:Sama mi to zaproponowałaś-powiedział zdezorientowany.
R:Nigdy w życiu.Mam wspaniałego chłopaka i trochę nad opiekuńczego brata-Kevina właśnie.Aż mi się wierzyć nie chce że jesteś taki głupi.
K:Brzmiałaś bardzo przekonująco.No już powiedz podobam Ci się-to ostatnie szeptał mi do prawego ucha uwodzicielskim głosem.
R:Możesz sobie pomażyć jeszcze chwilkę.Ja się będę zbierać.Cześć-wstałam i chciałam odejść,ale złapał mnie za rękę.
K:Należy mi się coś za uprowadzenie psa-uśmiechnął się zadziornie.
R:Sam do mnie przyszedł,ale jak tak bardzo chcesz-uśmiechnęłam się niewinnie.Chwile się zawahał,ale wstał i podszedł do mnie.Złapał za ramiona i lekko przyciągnął mnie do siebie.Patrzeliśmy sobie w oczy.Nasze usta dzieliły milimetry.Był już bardzo blisko i...BAM!
K:KURWA!Odbiło Ci?-zwijał się z bólu po tym jak oberwał.
R:Nie jestem Amber i nie pozwalam na takie coś.
K:Dobra.Wystarczyło powiedzieć a nie najpierw mnie zwodzić a potem skopać.
R:Sorry,ale mam prawego się trochę pobawić Twoim kosztem.
K:Z jakiej racji-stoi już trochę bardziej wyprostowany i gapi się na mnie.
R:Cały czas mi dokuczasz a to mój mały odwet-uśmiechnęłam się.
K:Zemszczę się.Przysięgam.
R:Ciekawe jak.Ledwo stoisz-zaśmiałam się.Głupia ja.W tej chwili wyprostował się i mnie złapał.Wyrywałam się bez skutecznie,jest bardzo silny.Na moje nie szczęście było tam drzewo do którego mnie przytwierdził-Co masz zamiar zrobić?Przepraszam Cie za to zrobię co zechcesz,ale mnie nie zabijaj-no co?Przestraszył mnie.Jest ciemno,w parku jesteśmy tylko my i jego pies a on jest na mnie zły.Kto wie co się tam kryje pod tą czupryną.Uśmiechnął się.Nie jakoś arogancko czy coś,ale tak jakby go coś szczerze rozbawiło.No teraz na bank mnie zabije,ale nie zaczął mnie łaskotać.Byłam w szoku,ale nie mogłam powstrzymać śmiechu.Najgorsze jest to że nie mam możliwości ucieczki.
K:Serio myślałaś że Cie zabiję?Hah..zabawna jesteś.-zatrzymał się-Będziesz umierać powoli-powiedział z powagą a widząc moją minę wybuchł śmiechem i wrócił do tortur.
Czas się ogarnąć.
R:Błagam przestań.Zrobię co zechcesz.Proszę-wykrzyczałam na jednym wdechu.
K:Wszystko?-wstrzymał się,ale nadal mnie nie puszczał.
R:No niech stracę.Wszystko.
K:Hmm..-puścił mnie i odrobinę się cofnął,ale cały czas miał mnie na oku.-Dobra mam pewien pomysł.Najpierw pozwolisz odprowadzić się do domu a to drugie to kiedyś mi się przyda.
R:No dobra,ale błagam byle to nie było nic strasznego.
K:Jak Cie wtedy o to poproszę to zgodzisz się bez niczego.
R:Hah..jakoś nie wierzę,ale dobra.Nie wiem czy pamiętasz,ale jakieś dziesięć minut temu chciałam wracać.Więc..
K:Dobra.Idziemy.Demon!-zapiął psa na smycz i szliśmy.W trakcie drogi długo panowała cisza,ale Kastiel się potknął,ja zaczęłam się nabijać i resztę drogi się przekomarzaliśmy i rozmawialiśmy na różna tematy.Kastiel trochę narzekał że chyba zespół się rozpadnie,ponieważ nie mają czasu na pruby a jak już to zawsze im ktoś przeszkodzi i nic z tego nie wychodzi.
R:Jest aż tak źle?
K:To katastrofa.W dodatku mieliśmy mieć dzisiaj występ w jednym z pobliskich barów,ale w ostatniej chwili go nam odwołali.Czasem myślę że to był błąd zakładać zespół.
R:Nie myśl tak tylko działaj.Jak masz jakieś hobby,zainteresowania,marzenia to tego nie porzucaj.
K:Po za muzyką mam inne hobby,ale ona jest mi najbardziej bliska a nic jeszcze nie udało mi się osiągnąć-Kurcze nasza rozmowa przybrała dziwny ton.
R:Nie wszystko stracone.Jakie jest Twoje drugie zajęcie?
K:Ścigam się,ale dawno nigdzie nie byłem.Chyba muszę przeprosić swoją maszynę.
R:O to tak jak mój chłopak.Ja też czasem się ścignę,ale chłopaki ze mną nie chcą się ścigać bo jestem dziewczyną,a inne laski są kiepskie i nie mam frajdy z wygranej.
K:Heh..gdzie jeździsz?
R:Różnie.To Shon mnie prowadzi w różne miejsca.Głownie puste ulice za miastem a ty?
K:Podobnie.Kiedyś jeździłem na tor,ale zmienili się ludzie i przestałem.
R:Dobra-dotarliśmy już pod mój dom-to tutaj.Cześć.
K:Co już idziesz?Szkoda jeszcze bym sobie pogadał.
R:Ta.Złapała nas jakaś faza.Kurcze nawet się nie wyzywaliśmy.
K:Widzisz nie jestem taki zły.
R:Albo świetnie się maskujesz-uśmiechnęłam się-Dobra to ja idę.Do poniedziałku.Jeśli oczywiście pokażesz się w szkole.
K:Raczej tak.Już mi się trochę znudziło w domu.Cześć.
Weszłam do domu,rozebrałam się,wzięłam prysznic i leżałam w łużku kiedy dostałam smsa.
"Przyszukuj motocykl.Będzie Ci potrzebne Ci dużo paliwa,mam fajne plany.
Buziaczki Shon =* "
Dzisiaj miałam zakręcony dzień,ale czekam na jutrzejszy.
***********
Bardzo proszę o jakiekolwiek komentarze.Podoba wam się czy nie?Prosze o opinie.Z góry dziękuję i przepraszam za błedy.Komputer tymczasowo niezdolny do pracy więc piszę na tablecie i jest trudniej :-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz