niedziela, 26 kwietnia 2015

"Roxy" cz.28

Zadzwoniłam do drzwi i po chwili usłyszałam jakby stado koni biegło po schodach a następie drzwi się otworzyły i zostałam wciągnięta do środka. Były już wszystkie i każda z nich trzymała coś za plecami oraz uśmiechała się. Nie byłoby w tym nic złego gdyby nie rzuciły się na mnie i zaczęły okładać poduszkami. Zaczęłam uciekać na górę, przy okazji gubiąc torbę i śmiać się jednocześnie. Pamiętam gdzie co jest bo kiedyś często bywałam w tym domu z paczką. Wbiegłam do pierwszego pokoju po prawej iii..

R: Przepraszam - krzyknęłam  i natychmiast się odwróciłam. Na śmierć zapomniałam, że tutaj mieszkał jeszcze jej kuzyn Ethan. To jakiś tam jej dalszy krewny, ale zamieszkał z nimi bo dostał się do naszej drużyny, która należy do najlepszych. Niestety jestem taką gułą, że zamiast skręcić w lewo do pokoju wlazłam mu do łazienki gdy wychodził z pod prysznica. Chyba się załamię. Na bank jestem cała czerwona.

E: Hahaha..Spoko. Dawno Cię tu nie było więc rozumiem, że o mnie zapomniałaś - zaśmiał się i słyszałam jak ruszył się z miejsca - Nie mam zamiaru przeszkadzać wam w zabawie i zaraz wychodzę, ale najpierw..Wiesz, chciałbym się ubrać.

R: Tak, już wychodzę. Jeszcze raz przepraszam - powiedziałam i szybko wyszłam z pomieszczenia i oparłam się od drzwi.

D: Hahaha..Dorodny z Ciebie buraczek - dziewczyny stały w pobliżu i nabijały się.

M: Zapomniałaś języka w gębie? W sumie to się nie dziwię.Fajny jest, prawda - przyglądała mi się z szerokim uśmiechem na twarzy.

R: C-Co? Tak, ale nie oto chodzi - chciałam się wytłumaczyć, ale gdy tylko próbowałam coś powiedzieć obracały to przeciwko mnie więc zamilkłam i poszłyśmy do pokoju May'i.

D: Zaraz wracam, idę do siebie po laptopa - opuściła pokój. Ona też tu mieszka? Normalnie hotel a nie dom.

L: Coś nie tak? - Spojrzała na mnie krzywo i zaraz wybuchła śmiechem - Nie mów, że zapomniałaś o młodszej siostrze naszej koleżanki? - Zaśmiała się a mi zaczęło świtać. Kiedyś o niej wspominała, ale mnie to nie interesowało.

R: Dzwoni, ale nie wiem gdzie. Po za tym - podrapałam się po karku.

M: Nie ważne. Rozgość się - uśmiechnęła się do mnie. Po chwili jednak usłyszałyśmy jakby dudnienie i wszystkie natychmiast wyszłyśmy z pokoju. Jak się okazało to Ethan zleciał ze schodów.

L: Wszystko w porządku?

R: Ethan, żyjesz - zeszłam do niego i stanęłam przy nim. Było widać, że oddycha, ale oczy miał zamknięte - Ej. Coś Cie boli - kucnęłam przy nim a potem obok mnie zjawiła się Maya a za nią Laeti i Debi.

M: Żyjesz ciołku - zapytała z kpiną. Chłopak nie odpowiedział.

R: Ethan? - Dotknęłam jego ramienia i dopiero otworzył oczy i zaczął błądzić wzrokiem - Coś ty zrobił?

D: Zleciał ze schodów - usłyszałam prychnięcie z tyłu.

R: To wiem, ale wolałabym wiedzieć dlaczego i co go boli - odpowiedziałam trochę wrednie.

E: C-Co jest? - Mruknął.

R: Wreszcie. Wszystko ok?

E: Tak, ale wszystko mnie boli - zaczął się podnosić i syczeć - Która zostawiła kapcie przy schodach?

R: Kapcie? - Uniosłam brew i rozejrzałam się dookoła. Fakt. W pobliżu leżały jakieś tygryski czy coś.

D: Szukałam ich - ożywiła się nagle i wzięła je.

E: Przez ciebie będę miał siniaki, wszystko mnie boli i spóźnię się - warknął.

D: Spadaj debilu. Powinieneś je zauważyć - syknęła i kopnęła go w żebra po czym wyszła. Chłopak zwinął się z bólu.

M: Odbiło Ci?! - Krzyknęła, ale tamtej już nie było - Odkąd przyjechała jest nieznośna.

L: Woda sodowa jej uderzyła do głowy. Chodź pomożemy Ci - razem z Laeti podniosłyśmy Ethana a Maya pobiegła po lód. Chwilę później chłopak wyszedł z zimnym okładem na plecach. Chciałyśmy go zatrzymać, ale mówił, że nic mu nie jest.

*               *               *

Minęły dwie godziny, podczas których emocje opadły i zaczęłyśmy się dobrze bawić. Zaczęłyśmy od chwili relaksu , czyli maseczki, pilingi, manicure, pedicure i inne babskie głupoty. Normalnie tak o siebie nie dbam, ale trzeba się czasem rozpieszczać. Przy okazji moje myśli odpłynęły z nieprzyjemnego toru. Wyluzowałam i dobrze się bawiłyśmy.

L: Uśmiech panienki - krzyknęła Laeti a chwilę później słychać było dźwięk robionego zdjęcia - Poprawimy chłopakom humor, bo ich drużyna przegrywa - powiedziała i zaczęła grzebać w telefonie.

M: Wysyłasz im to? Przecież jesteśmy zielone na twarzach - warknęła.

R: Niech się trochę pośmieją. Ja nie mam nic przeciwko - wzruszyłam ramionami a chwilę później oberwałam poduszką - Za co?!

D: Wyobraź sobie, że wysłałaby to Twojemu chłopakowi albo najgorszemu wrogowi. Co wtedy? - Spojrzała na mnie krzywo a  ja wybuchłam śmiechem - Co w tym zabawnego? Gdyby tak było byłabyś wściekła albo nawet płakała.

R: Sorry, ale nic o mnie nie wiesz - uspokoiłam się - Chłopaka nie chce i przez Shona mam ich dosyć na bardzo długo, a co do wroga.. przeciągnęłam ostatnie słowo i chwilę się zawahałam, ale w końcu nie mam nic do stracenia - Amer nie zna Laeti, a Laeti nie zna Amber. Tyle w temacie.

D: Amber? Wiem, że potrafi dać się w kość, ale wrogiem? Musiałaś jej nieźle podpaść - zerknęła na mnie.

R: Nie miałam z nią lekko, ale nie chcę rozmawiać o tej tlenionej lalce.

M: Haha..Tleniona lalka? Widzę, że macie na pieńku - zaśmiała się

R: Powiedzmy, że było kolorowo.

L: A co słychać u Lysandra, nie u Kastiela? Wiesz chodzi o tego oszusta - zapytała a po chwili usłyszałyśmy dźwięk upadku. Spojrzałyśmy w jego kierunku i okazało się, że to telefon Debi. Pokazała abyśmy to zignorowały co i tak zrobiłyśmy i rozmawiałyśmy dalej.

R: Było dobrze, potem źle i znowu dobrze a teraz nie mam pojęcia - westchnęłam - Możemy o nich teraz nie rozmawiać? Chcę się odstresować - powiedziałam a dziewczyna już o nic więcej nie pytała. Wszystkie cztery zaczęłyśmy kompletnie inny temat. Najpierw Laeti i Maya trajkotały na temat tego, że powinnam bardziej o siebie dbać ( w czym nie widzę sensu), potem Debi opowiadała o swoich podróżach, które odbyła z jakimś zespołem. Domyślam się, że do niego należy bo byłoby dziwne gdybym spytała. Pewnie uważa się za wielką diwę. Wracając. W końcu zeszłyśmy na mój temat. Włączyłyśmy "Obcego" i oglądając rozmawiałyśmy o swoich ulubionych filmach. Co jakiś czas Deb krzyczała jak małe dziecko a ja z dziewczynami zwijałyśmy się ze śmiechu. Jej reakcje były boskie dlatego gdy film się skończył robiłyśmy sobie z niej żarty. W końcu się wściekła i wyszła z pokoju aby potem wrócić z wiadrem wody, które wylała na nas. Całe roześmiane i mokre ganiałyśmy się po domu i lałyśmy wzajemnie wodą i rzucałyśmy poduszkami. Ja i Laeti chcąc wyschnąć zawiązałyśmy sojusz i zgubiłyśmy dziewczyny po czym schowałyśmy się w pokoju Ethana.

L: Musimy coś wymyślić bo zaraz nas znajdą a wtedy po nas - powiedziała gdy byłyśmy schowane pod łóżkiem jak małe dziewczynki.

R: Nie wpadnie im do łowy nas tu szukać. Lepiej pooglądaj sobie gazetki - podałam jej jedną, która leżała w pobliżu.

L: Dzięki, ale nie interesują mnie gołe panny - zaśmiała się. Zwróciłam swój wzrok na resztę pisemek. Wszystkie miały tą samą tematykę - Zboczeniec, co nie?

R: Lepiej, że ogląda gazetki niż by miał podglądać w kiblu czy twierdził, że jest gejem - prychnęłam.

L: W sumie racja - poparła mnie i zaczęła bacznie obserwować drzwi - Są tam - szepnęła - Słyszę je.

R: Myślisz? Trzeba by je jakoś wystraszyć - uśmiechnęłam się wrednie. Następnie po cichu wyszłyśmy z ukrycia i biorąc do ręki jedno z pisemek oraz przykryte prześcieradłem Ethana ruszyłyśmy ku drzwiom - Na trzy.. - szepnęłam i  dotknęłam klamki gdy drzwi nagle się otworzyły i oberwałyśmy. Laeti straciła równowagę i poleciała na ziemię ciągnąc również mnie co skutkowało bólem dupska.

M: Haha..Coś wam nie pykło - zaśmiała się.

D: Co wy oglądałyście - poniosła gazetkę, która leżała gdzieś obok i spojrzała na nią - Wiedziałam, że ten dureń to zboczeniec, ale wy.. - pokiwała bezradnie głową.

R: Nieważne - westchnęłam i wstałam z podłogi a za mną Laeti. Później wszystkie udałyśmy się do pokoju May'i i gadałyśmy o wszystkim i o niczym. Dziewczyny długo nalegały więc opowiedziałam im w wielkim skrócie dlaczego nie chcę znać Shona i to jakie kity udało mu się mi wcisnąć. W trakcie całej opowieści nie padło żadne imię ze względu na fakt, że Debi może znać moich przyjaciół. Oczywiście nie powiedziałam o ostatnich zajściach bo sama myśl o nich powoduje u mnie strach.

Położyłyśmy się spać około drugiej w nocy. Ja z Mayą na jej łóżku a dziewczyny na materacu. Mimo, że miałyśmy spać to gadałyśmy jeszcze do trzeciej. Było mi nie wygodnie a Maya strasznie się rozpychała przez co zeszłam na dół i położyłam się na kanapie.

Rano obudziły mnie promienie słoneczne. Zegar na ścianie wskazywał godzinę czternastą. Wstałam i ubrana w piżamę powędrowałam do łazienki obmyć twarz a potem zakradłam się cicho do pokoju, w którym spały dziewczyny i wzięłam swoje rzeczy. W całkowitej ciszy ubrałam się i byłam zdatna do użytku. Nie chciałam nikogo budzić więc sama się rozgościłam i zaczęłam robić tosty. Po piętnastu minutach miałam gotową porcję dla nas wszystkich więc zdecydowałam się je obudzić. Jednak gdy byłam przy schodach zobaczyłam jak trzy nieszczęścia idą w moją stronę i prychnęłam pod nosem.

M: Nie mów, że się wyspałaś - ziewnęła.

R: Gdybym się nie przeniosła na tą kanapę byłabym w podobnym stanie - zaśmiałam się i ruszyłam do kuchni - Zrobiłam tosty. Chodźcie - zawołałam je.

L: Aniele - krzyknęła i przybiegła do mnie.

R: Roxy, ale aniołem mogę być - zażartowałam. Po Laeti dołączyła reszta dziewczyn. Zrobiłyśmy herbatę i zaczęłyśmy jeść. Chyba zrobiłam trochę za dużo tych tostów, ale w odpowiednim momencie przyszedł Ethan i zjadł resztę. On tez balował do rana ii nie wyglądał zbyt ciekawie. Zaraz po śniadaniu na obiad zadzwonił Kevin aby upewnić się, że żyję - Nic mi nie jest. Nie masz się czego bać.

Kv: To dobrze. Mam dla Ciebie też wiadomość, ale najpierw wytłumacz mi coś. Dlaczego zablokowałaś numery Rozalii, Kastiel i Lysandra? Ponoć nie mogą się do Ciebie dodzwonić.

R: To moja sprawa. Nie owijaj w bawełnę tylko mów o co chodzi. Mamy z dziewczynami plany na dalszą część dnia - warknęłam zła. Temat, który poruszył całkowicie zepsuł mi humor.

Kv: Dobra nie denerwuj się. Rozalia z telefonu Kastiela do mnie dzwoniła. Ponoć się o Ciebie martwi z jakiegoś tajemniczego powodu i dodatkowo mówiła, że będą wieczorem w mieście.

R: Fajnie - westchnęłam bez entuzjazmu - Ja mam plany na wieczór i po nich nie wyjdę, więc nie dzwoń do mnie więcej z tą sprawą - powiedziałam i rozłączyłam się.

D: Co jest?

R: Nic ważnego. Po prostu ktoś przyjeżdża wieczorem i mój braciszek chciał mnie robić w komitet powitalny - prychnęłam. Nie. Nie znienawidziłam moich przyjaciół, ale nie chcę z nimi rozmawiać ani się widzieć. Wystarczy mi ta ostatnia żenująca sytuacja w ośrodku. Muszę odpocząć od ich towarzystwa i dać im zapomnieć o całej tej sprawie.

                                                         *               *               *

Do godziny osiemnastej błądziłyśmy po domu. Maya i Laeti oglądały jakiś film na dole a ja i Debi siedziałyśmy z laptopami w ręku. Ona na swoim a ja na May'i gdyż mi go użyczyła. Przeglądając Facebooka natknęłam się na zrobione wczoraj zdjęcie w maseczce i kilka innych, które później wysyłałyśmy chłopakom. Wszystkie były skomentowane i lajkowane przez Kastiela tak jakby chciał mi zrobić na złość i przypomnieć o swoim życiu. Dodatkowo wtrąciła się Peggy, która przysłała mi link do jakiegoś bloga. Okazało się, że specjalnie założyła takiego gdzie umieszcza newsy i zdjęcia, których nie może w szkolnej gazetce. Z tego co widziałam funkcjonuje on od początku roku i jest tam mnóstwo zdjęć. Kilka małych plotek i komentarzy a także jedno czy dwa podejrzenia mojego romansu z Kastielem. Na te artykuły śmiałam się cicho pod nosem. Te jej twierdzenie, że mamy się ku sobie mnie tak bawiło. Moje oczy uchwyciły także dużo postów dotyczących wycieczki. Nasza cicha impreza w pokoju, zamknięty Nataniel, ucieczka do klubu i akcja z Shonem. Nie. Chwila? Co?! 


" Słysząc krzyki pobiegłam w tamtą stronę. Jedyne co zobaczyłam to Kastiela atakującego jakiegoś chłopaka i jego przyjaciela, który chciał go od niego odczepić. Chwilę później dany chłopak został wyrzucony z pokoju a Kastiel wybiegł z pokoju. Z relacji świadków wynika na to, że całe to zajście dotyczyło naszej drogiej Roxy, wokół której ostatnio dużo się dzieje. Podobno Kastiel jak wariat szukał jej po całym ośrodku. Co takiego się stało? Dlaczego kiedyś bardzo wesoła paczka chodzi jak struta? Gdzie nagle zniknęła główna zainteresowana? "
Skąd ona ma takie informacje? Śledziła mnie albo Kastiela? Muszę się z nią rozmówić w poniedziałek. Ktoś mnie już widział wściekłą i znowu nie uda mu się mnie powstrzymać mnie przed zabiciem kogoś.

Godzinę później przyszli chłopacy ii kazali nam się zbierać, bo wychodzimy do klubu. Dziewczyny oszalały i zaczęły kombinować ze swoim wyglądem. Ja postawiłam dziś na coś prostego i może trochę nie w moim stylu, ale podoba mi się. Włosy związałam w wysoką kitę. Swoją drogą będę musiała poprawić kolor bo mam spore odrosty.Makijaż zrobiłam delikatny za co mnie zrugały, ale nie chcę się dzisiaj zbytnio wyróżniać i przyciągnąć kolejne kłopoty. Siniaki na ramionach są już mało widoczne więc zakryłam je odrobiną makijażu i nie było po nich śladu. Chciałam założyć krótkie spodenki, ale gdy zobaczyłam wielkiego sińca na moim udzie zrezygnowałam z tego pomysłu.

Gotowa zeszłam na dół i usiadłam pomiędzy Loganem i Maxxiem na kanapie. Chwilę później zjawił się Wiktor, który wyszedł z toalety i zamiast usiąść na pobliskim fotelu położył się nam na kolanach.

R: Ciężki jesteś. Może się zamienimy - zaproponowałam dźgając go w brzuch.

W: Wytrzymasz tą chwilę.

M: Podejrzewam, ze dziewczyny prędko nie zejdą.

R: Popieram. Chcą ubrać się w to samo. Nawet mnie namawiały, ale odmówiłam. Nie chcę wyglądać jak kretynka - prychnęłam.

Lo: Obrażasz je - zaśmiał się.

R: Nie. Po prostu dla mnie to jest śmieszne. Cztery tak samo ubrane dziewczyny idą jak modelki ulicą a chłopaki się za nimi oglądają. No błagam - jęknęłam.

Lo: Hahaha..Wyobraziłem sobie ciebie idącą w różowej sukience i dwóch kitkach - zaczął się śmiać.

R: Cicho bądź - warknęłam a on zaczął się śmiać jeszcze bardziej - Cicho - prawie krzyknęłam i zakryłam mu usta ręką - Zamkniesz się wreszcie? - Zapytałam ostro a chłopaki się zaśmiali - Wy tez się zamknijcie - powiedziałam do nich i spojrzałam na Logana. Miał roześmiane oczy, ale kiwną głową na tak więc zabrałam rękę.

Lo: Agresywna jesteś. Z kim ty się tam zadawałaś? - Zaśmiał się - Amoris to dom wariatów?

R: Można tak powiedzieć - zaśmiałam się. Po dziesięciu minutach dziewczyny zeszły na dół i ustawiły się przed nami jak modelki pozując. Miały na sobie tą samą sukienkę, ale każda miała inny kolor na sobie. Laeti była w różowej, Debi w białej a Maya w czarnej. Po ich małym pokazie mody wyszliśmy na miasto.

---------------------------------

Jak jest? Jeszcze dwie części zostały, ale spokojnie *tajemniczy uśmiech* Kastiel i ja mamy kilka pomysłów xd
Mamy też kilka pytań:
1. Z kim widzicie dziewczynę z drugiego opowiadania? Mam zarys historii, ale nie wiem, którego z chłopców wybrać :/
2. Tak z innej beczki. Są tu jacyś fani Harrego Pottera? Mam pewien pomysł, ale waham się.
Pozdrawiam :)

Edit: Stroje.
 Roxy
Dziewczyny









Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Daughter Shadow pomoz mi odnalezc milosc