Przy sercu?Co on myśli,że uważam go za dupka bez serca? Nie.Za dupka prędzej,ale serce na pewno ma. Słyszałam jak mu bije to po pierwsze a po drugie czasem pokaże swoją drugą stronę. Nie miałam zamiaru tego komentować na głos,bo by mnie zabił za to,że próbuję zrobić z niego mięczaka. Jego pierwsze pytanie mnie teraz bardziej zainteresowało.Pewnie,że trzeba będzie jakoś rozruszać całe towarzystwo i nie zostanie z tym sam. Nie rozumiem tylko co ma na myśli mówiąc o moim stroju.
R:Coś Ci nie pasuje?Wystarczy,że zapnę kurtkę i nie popatrzysz sobie na mój brzuch-powiedziałam z nutką drwiny w głosie.
K:Wszystko jest w porządku.Zastanawia mnie tylko co Twój chłopak o tym by powiedział. Wie,że z nami wyszłaś i to w takim stroju?-Zabrał rękę z mojego brzucha i odwrócił wzrok na widok za szybą.Ja nie mogłam tego zrobić bo siedziałam do niej tyłem.
R: Nie muszę mu się spowiadać jeśli o to Ci chodzi-prychnęłam.
K:Jak wolisz,ale niech mnie później nikt nie atakuje,bo brzuch mi się szybko nie zagoi.
R:Raczej Cie już nie dotknie.Wie czym mu to grozi.
K:Jesteś gotowa zrobić dla mnie wszystko-prychnął.
R:Ponosi Cię wyobraźnia-odpowiedziałam tym samym i oparłam się o niego.Zesztywniałam cała i jakoś musiałam zmienić pozycję.
Resztę drogi siedziałam wtulona w jego obojczyk i przyglądałam się Rozalii na kolanach Lysandra. Obudzili się dopiero wtedy gdy dotarliśmy na miejsce,a cała droga zajęła nam około godziny.Po za chwilową rozmową z czerwonowłosym reszta drogi minęła mi w ciszy i na spoglądaniu na inne osoby.Nikogo nie dziwiło,że z Rozą siedzimy u chłopaków na kolanach. Wszyscy się już przyzwyczaili, że zachowujemy się czasem jak rodzeństwo,pary a nawet niekiedy wrogowie. Taka z nas patologiczna rodzinka.
Ro: Cała zdrętwiałam-narzekała Rozalia po opuszczeniu pojazdu.
L:Mnie także nie było za wygodnie-dołączył Lysander masując kark.
K:Nie było tak źle.Co nie Roxy?-Palnął nagle Kas.
R:Taa,ale używaj mniejszej ilości perfum-pokazałam mu język.Oczywiście chciałam go wkurzyć bo jedyne co czułam to lekki aromat wiśni zmieszany z papierosami.
K:Uważaj bo uwierzę,że Ci się nie podobają-prychnął i ruszył przodem a my z resztą za nim.W końcu dotarliśmy do schodów prowadzących w dół,jakby do piwnicy. Kastiel bez niczego zszedł na dół i po chwili znaleźliśmy się przy wejściu do klubu.Po załatwieniu sprawy wejściówek weszliśmy na salę.Moje oczy na samym wejściu uderzył blask licznych świateł a do uszu dobiegł dźwięk zapodawanej przez DJ-a muzyki-Chodźcie bo nie będę was szukał-zwrócił się w naszą stronę,a chwilę później nasz czwórka siedziała na wygodnych kanapach.Wybraliśmy miejsce najmniej narażone na światła reflektorów.
Kilka drinków,śmiechów i tańców później...
R: Lysander pasuje Ci styl na buntowniczego dupka-powiedziała dziewczyna,na której było widać skutki wypitej sporej ilości alkoholu.
Ro: Dupka?Nie!Przecież to białowłosy książe,któremu konia brakuje-zaśmiała się druga,która była w gorszym niż jej przyjaciółka stanie-A właśnie!Miałyśmy dać im po buziaku.Pamiętasz-oparła się o ramię przyjaciółki.
R:Ty miałaś.Ja nic takiego nie mówiłam-odpowiedziała i wstała od stolika.
L: Gdzie ty się wybierasz?Ledwo na nogach stoisz-odezwał się Lysander.
K:Właśnie,a po za tym to buziakiem nie pogardzę-uśmiechnął się.Cała trójka piła alkohol i dobrze się bawiła,jednak to Lysadner był najtrzeźwiejszy i pilnował przyjaciół.Ich czwórka jako jedyna została w klubie.Reszta zabrała busa i pojechała do ośrodka więc są zdani na siebie.
R:Teraz idę do łazienki i po drinka.Zaraz wracam-zatoczyła palcem kółko w kierunku,w którym po chwili ruszyła chwiejnym krokiem.Zmęczona Rozalia w tym czasie położyła się i prawdopodobnie zasnęła a Kastiel dopijał piwo.Jedynie białowłosy szukał wzrokiem przyjaciółki,która ich opuściła. Nic się jej w drodze do toalety nie stało.Bezproblemowo dotarła do drzwi i weszła do środka. Na wstępie zniesmaczyły ją dźwięki jakie tam słyszała,a mianowicie kochającej się parki. Nie dało się tego ignorować,ale mus to mus.Weszła do wolnej kabiny i załatwiła potrzebne sprawy i stanęła przy zlewie naprzeciwko wielkiego lustra i spojrzała na siebie.Była wykończona,ale nie chciała wracać bo gdy to zrobi czekać ją będzie kolejna kłótnia z chłopakiem,którego telefon zignorowała kilka godzin temu.Wolała tańczyć i wygłupiać się na parkiecie z przyjaciółmi.Każdy,nawet spokojny zazwyczaj Lysio dobrze się bawił.Dziewczyna przetańczyła kilka kawałków z nim,Kastielem a nawet bliźniakami i Kentinem oraz trochę w kółeczku z dziewczynami.
Przemywając twarz usłyszała głośne krzyki i jęki co ją wystarczająco zdenerwowało.
R:To miejsce publiczne a ty pieprzysz się z jakimś nieznanym palantem i nawet nie zdajesz sobie sprawy jaką dziwką się okazałaś!-Krzyknęła praktycznie stojąc przy drzwiach do ich kabiny a potem odwróciła się wyszła.Na szczęście bo gdyby chłopak opuścił swoją partnerkę a ona by tam była to jeszcze bardziej zepsułoby jej humor.
Podeszła do baru i usiadła na jednym z wysokich krzeseł zamawiając kolejnego drinka.Kilka par oczu zwróciło się w jej stronę. Dwóch mężczyzn obserwowało ją z drugiego końca blatu i uważnie obserwowali każdy jej ruch.Jednak teraz jej uwagę odwrócił siedzący obok facet w wieku około czterdziestki,który się do niej przystawiał.
R:Sory koleś,ale nic z tego-powiedziała i zrzuciła jego rękę z uda-Jak chcesz się z kimś zabawić to chwilę temu w łazience była chętna-powiedziała i biorąc swoje zamówienie ruszyła do przyjaciół. Będąc prawie na miejscu ktoś wyrwał jej z ręki drinka i porwał do tańca.Na początku nie wiedziała co się dzieje,ale w końcu zobaczyła jednego z obserwujących ją mężczyzn.Nie chciała z nim tańczyć i zaczęła się mu wyrywać,jednak on mocno ścisnął jej nadgarstki i nie pozwolił uciec.Nagle przycisnął ją do siebie i szepnął zachrypniętym głosem do ucha: Niedługo znowu się spotkamy.Po tym popchnął ją mocno do tyłu a dziewczyna upadła na tyłek co zabolało.Widział to Lysander,który poszedł jej szukać i szybko do niej podbiegł i pomógł wstać.Było trudno,ale w końcu udało się jej złapać równowagę i razem z przyjacielem ruszyli po zalanych w trupa przyjaciół,których zwinęli i opuścili klub.
L:Taksówka będzie dopiero za godzinę-westchnął zrezygnowany i poprawił wiszącą na jego ramieniu Rozalię. Kastiela udało im się ocucić i razem z Roxy jakoś stali obok opierając się o ściany budynku.Już dawno po drugiej i mają mało czasu na powrót więc jeśli taksówka szybko nie przyjedzie wpadną.
R:Idźmy pieszo-zaproponowała Roxy niezbyt świadoma swoich słów.
K:To daleko-jęknął Kastiel.
L:Taksówka może nawet wcale nie przyjechać więc to chyba dobry pomysł.
R:Bardzo a dodatkowo musimy się przewietrzyć-powiedziała z ożywieniem.
Ro: Idźmy już bo chce się położyć-mruknęła pod nosem Rozalia i po chwili wszyscy szli w określonym kierunku.Mimo obaw,że się zgubią udało im się złapać odpowiedni kurs dzięki znakom drogowym.W połowie drogi byli wykończeni,ale mimo wszystko szli dalej. Lysander z Rozalią a nawet Kastiel i Roxy wzajemnie sobie pomagali i tak cali i zdrowi dotarli pod drzwi.
R:Która godzina?-Zapytała cicho obserwując wszystkie okna.
K:Za piętnaście czwarta musimy wchodzić.Bądźcie cicho-powiedział i jako pierwszy ruszył ku wejściu.
Mieli drobne problemy z ciszą,ale udało im się dotrzeć bezpiecznie do pokoju dziewcząt.
L:Raczej już nie powinniśmy wychodzić,bo lokal budzi się do życia-westchnął.
Ro: Prześpicie się tutaj.Patrzcie,Irys nie ma więc tam się położycie.
K:O nie!Nie będę z nim spał-oburzył się.
R:Jak tam chcesz.Ja się sama kładę-poszła do łazienki i przebrała się w pidżamy a jak wróciła zastała już śpiącego Lysa i kłócącą się Rozalię z Kasem-Śpijcie razem.To wam dobrze zrobi-prychnęła i się położyła.Sen ogarnął ją natychmiast.
--------------------------------------------------
Wielkanoc,zgadza się?Tak,chyba tak. Więc proszę bardzo wasze życzonka ode mnie ^^
*kartka znaleziona w odmętach internetu i edytowana
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz