środa, 15 kwietnia 2015

"Roxy" cz.26

Moja głowa. Co się wczoraj działo? Wszystko mnie boli, ale mimo to zaczęłam powoli otwierać oczy. Światło, które wdzierało się do pokoju oślepiło mnie i natychmiast je zamknęłam i próbowałam się odwrócić na drugi bok. Moje ruchy zablokowało coś i dopiero teraz zorientowałam się, że ktoś na mnie praktycznie leży a ciepły oddech łaskocze moją szyję. Nie mogłam się ruszyć więc zaczęłam się wiercić aby odrobinę poluzować uścisk, ale ten ktoś przyległ jeszcze bardziej. Nie mogłam dłużej wytrzymać gdyż zachciało mi się do toalety więc gwałtownym ruchem się odwróciłam na plecy i nacisk zelżał. Dopiero teraz mogłam zobaczyć kto się przypałętał. Natychmiast zdębiałam. On miał gołą klatę a ja byłam w pidżamie bardziej przypominającą bieliznę. Co to się do cholery działo?! Pamiętam imprezę i jak razem piliśmy i tańczyliśmy, nasze zachowanie podczas drogi, ale po drugim tańcu z nim i kolejnym drinku film mi się urywa. Mam nadzieję, że nie stało się nic czego któreś z nas będzie żałować. Zdenerwowałam się i na pewno czerwona odwróciłam się z powrotem plecami do jego twarzy. Cały czas myślałam co zaszło a nie miałam odwagi go budzić.

Myślałam dość długo. Moje potrzeby fizjologiczne przestały dawać o sobie znać, ale przez ten czas mój mózg zaprzątały różne teorie. Były logiczne, absurdalne albo takie, których w życiu by się nikt nie spodziewał. Moje rozmyślanie przewał dotyk na plecach. Był zimny a moje ciało przeszedł dreszcz. Nie odwracałam się, wolałam aby wstał w milczeniu i później wszystko się wyjaśni.

K: Wiem, że nie śpisz - szepnął mi do ucha - Coś się stało, czy to ja wywołałem tą gęsią skórkę - jestem pewna, że ma ten swój ironiczny uśmieszek na twarzy.

R: Masz zimne ręce więc się nie dziw - mruknęłam praktycznie zakrywając usta poduszką.

K: Czyżby? Może to ja tak na Ciebie działam - mruknął mi do ucha. Czułam od niego jeszcze odrobinę alkoholu.

R: Odsuń się bo śmierdzisz i wyjaśnij co tutaj robisz - odpowiedziałam i odwróciłam się. Teraz byliśmy twarzą w twarz.

K: Co ja tutaj robię? Przykro mi, ale wiem tyle co ty. Roza też nic nie wie a Lysandra najszybciej wywiało zaraz o świcie. Próbowali mnie wyrzucić do siebie, ale tutaj jest ciepło, nadal spałem i jest całkiem wygodnie - mówiąc to jego ręce powędrowały na moją talię i przysunął mnie bliżej siebie. Zrobiło mi się gorąco a serce przyśpieszyło. Kilka milimetrów mniej a nasze nosy się dotkną - Boisz się czegoś? - Zapytał patrząc mi w oczy a ja odwróciłam wzrok - Nie rób tego tylko spójrz na mnie i odpowiedz - powiedział nadzwyczaj delikatnie jak na siebie.

R: Czego się mam bać? Po prostu chcę wiedzieć czemu tu spałeś i jak to się stało. Dodatkowo przypominam, że mój chłopak tutaj jest - odpowiedziałam starając się zatrzymać pojawiający się róż na policzkach. Jednak nadal na niego nie spojrzałam tylko opuściłam głowę tak, że jej czubkiem dotykałam jego brody a oczy zamknęłam.

K: Chcesz żebym Cie przytulił? - Zaśmiał się.

R: Mi nie jest do śmiechu - mruknęłam. On nic nie odpowiedział tylko nagle zabrał swoje dłonie, które po chwili były na moich ramionach i odsunął mnie od siebie. Teraz spanikowałam bo gdy tylko ujrzałam jego twarz ujrzałam szok a następnie wściekłość i szybko zabrał ręce.

K: Skąd te siniaki? Wcześniej ich nie miałaś - zmrużył oczy. Nie odpowiedziałam tylko odwróciłam się plecami do niego - Ej! Nie unikaj odpowiedzi. To on, prawda? Roxy - starał się opanować drżenie głosu, ale nie wychodziło mu to - Pokaż to i powiedz czy to ten dupek - zaczynał się niecierpliwić, ale nie reagowałam - Nie denerwuj mnie dłużej - złapał mnie i odwrócił na plecy. Syknęłam i starałam wrócić do poprzedniej pozycji, ale zatrzymał mnie i usiadł na moich nogach patrząc na mnie twardo z rękoma skrzyżowanymi na piersi - Mów.

R: Nie mam czego - warknęłam - Po prostu miałam mały wypadek.

K: To tak nie wygląda - uniósł brew.

R: Nie mam zamiaru o tym mówić. Zejdź ze mnie i zostaw mnie w spokoju.

K: Najpierw mi je wytłumacz - schylił się nade mną podpierając na rękach po obu stronach mojej głowy. Jego włosy lekko muskały moją twarz co mnie lekko irytowało.

R: Przeginasz - powiedziałam mu prosto w oczy - Co one Cie interesują?

K: Jesteś moją przyjaciółką i nie pozwolę żeby ten debil się na Tobie wyżywał - odpowiedział twardo - Wiem, że to on już potwierdziłaś moje słowa. Milczenie bywa odpowiedzią - powiedział i zszedł ze mnie po czym zaczął się ubierać.

R: Nawet nie waż się nic robić - powiedziałam siadając.

K: Mam poczekać aż Cie spoliczkuje - spojrzał jak na kretynkę - Nikomu nie pozwolę aby Cię uderzył - powiedział i wyszedł. Ja zaraz po nim wstałam i również dokonałam porannej toalety i ubrałam się. Cały dzień spędziłam w pokoju i nikt się nie dobijał. Gdy wieczorem pojawiła się Rozalia powiedziała, że była jakaś wycieczka i usprawiedliwiła moją nieobecność złym samopoczuciem. Byłam jej wdzięczna, ale nie przejmowałam się zbytnio nieobecnością i zaczęłam ją wypytywać o wczoraj. Nie dowiedziałam się więcej niż sama wiedziałam i poprosiłam białowłosą aby wypytała Lysandra, gdyż ja nie miałam ochoty opuszczać pokoju aby nie natknąć się przypadkiem na Shona czy kogoś innego. Niechętnie, ale zgodziła się.

R: Roza nawet nie wiesz co ja przeżywałam - rzuciłam się przyjaciółce w ramiona. Na całe szczęście Kastiel położył się tylko obok. Ja i moje domysły to jakaś pomyłka. - Boże jaka ze mnie idiotka - zaśmiałam się i uderzyłam w czoło.

Ro: Ja też miałam niezły ubaw jak tu panikowałaś - zaśmiała się ze mnie.

*               *               *

Dwa dni przesiedziałam w pokoju tłumacząc się zatruciem. Shon zaczął się dobijać, ale dopiero dzisiaj nabrałam ochoty na rozmowę z nim.

R: Zrozum, że nie chciałam nikogo widzieć.

S: Nikogo? Jakoś widziałem jak wychodził stąd Kastiel i Lysander - warknął.

R: Kiedy? Wczoraj? Racja. Byli tu, ale do Rozalii. Ja od jakiegoś czasu mam kiepski humor. Zgadnij przez kogo?! - Spojrzałam mu twardo w oczy.

S: Ty miałaś kiepski humor?! To mnie ostatnio ignorowałaś! Najpierw znikasz i nie odbierasz telefonu a później nie wychodzisz z pokoju. Fajnie się bawiłaś w klubie?! - Czy on powiedział to co właśnie usłyszałam?

R: Skąd wiesz gdzie byłam? - Zapytałam patrząc na niego spod byka. Jego mina nagle zmieniła się i był widocznie zniesmaczony moim pytaniem.

S: To nie ważne - odpowiedział - Pewnie się całkiem dobrze bawiłaś, bo z pokoju nie wychodziłaś dwa dni - prychnął.

R: Pomyśl, że nie miałam ochoty Cię widzieć po tym jak zrobiłeś mi to!  - Pokazałam mu siniaki na ramieniu i spojrzałam mu twardo w oczy - Co? Będziesz się upierał przy swoim?!

S: Nie zrobiłem tego - warczał na mnie - To pewnie Kastiel jak się pieprzyliście - powiedział a ja nie wytrzymałam i uderzyłam go w twarz.

R: Nie obrażaj ani mnie ani mojego przyjaciela! - Krzyknęłam i cofnęłam się kilka kroków od niego.

S: Przyjaciela?! Pff..Nie żartuj ze mnie! - Krzyknął i podszedł bliżej - Ty i ten dupek jesteście blisko! Widziałem jak wchodził do Twojego pokoju a wyszedł rano - stał tuż przy mnie - Co robiliście całą noc?! Nie uwierzę, że tylko rozmawialiście - wbił we mnie spojrzenie.

R: Czego ty chcesz? O co Ci chodzi Shon? Nie jestem taka jak ty i nie zdradzam -odpowiedziałam.

S: Jestem pewna, że byłaś już z tym idiotą - warknął i złapał moje ramiona Znowu poczuła tam ból, a dodatkowo widziałam w jego oczach  wściekłość - Powiedz. Spałaś z nim?! Przyznaj się! Zrozumiem. Chciałaś się na mnie zemścić - szarpał mną i krzyczał.

R: Jesteś bezczelny. Ja nie jestem taka jak ty! Zrozum, że mówię prawdę - również odpowiedziałam krzykiem.

~ROZALIA~

Mimo, że nie chciałam to zostawiłam Roxy samą z tym bucem i poszłam z Iris, Kim, Violettą i Peggy obejrzeć jakiś film.

K: Na co macie ochotę?

I: Komedię - zaproponowała.

V: Pomieszaną z romansem - dodała nieśmiało Viola.

P: Niee.. - zaczęła jęczeć - Puśćmy horror.

Ro: Chętnie, ale w takim razie muszę iść do pokoju. Mam tam kilka fajnych - powiedziałam i zostawiła je na chwile same.

L: Robisz coś teraz Roza? -Nagle obok mnie pojawił się Lysio i Kastiel.

Ro: Tak. Chcemy z dziewczynami obejrzeć jakiś horror i wracam po niego do pokoju.

K: Ooo..Chętnie dołączę i się pośmieję. Roxy będzie, czy nadal ma zamiar siedzieć w pokoju? - Zapytał.

R: Nie wiem,zaraz zapytam. Gdy wychodziłam rozmawiała z..- i tu urwałam gdyż z naszego pokoju było słychać nie małą kłótnię. Stanęłam jak wryta i gapiłam się w przestrzeń. Mam najgorsze przeczucia.

L: To z waszego pokoju - zapytał zaniepokojony.

K: Roza z kim ją zostawiłaś? - Zapytał wyraźnie zdenerwowany a ja nie mogłam wykrztusić słowa. Jak kretynka zostawiłam ją z tym idiotą. Mam nadzieję, że nie zrobi jej krzywdy - Kurwa Roza! - Krzyknął i pobiegł w stronę drzwi. Dopiero gdy Lys dotknął mojego ramienia wróciłam na ziemię i razem z nim podbiegłam na miejsce. Kastiel trzymał Shona za fraki a Roxy siedziała skulona w kącie. Natychmiast do niej podbiegłam. Była cała roztrzęsiona.

R: Roxy co jest? -Kucnęłam przy niej a Kastiel wyżywał się na tym bydlaku. Lys próbował go uspokoić,ale na marne - Roksana! Błagam powiedz coś! - Lekko ją szarpałam, ale ona na nic nie reagowała. Siedziała nieruchomo a wzrok miała utkwiony gdzieś w przestrzeni. Gdy chłopaki pozbyli się Shona Kastiel natychmiast podbiegł do roztrzęsionej dziewczyny.

K: Roxy. Roksana słyszysz mnie? - Mówił cicho i położył dłoń na jej policzku, wtedy cofnęła się jeszcze bardziej. Było tak za każdym razem gdy Kas chciał jej dotknąć. Unikała każdego dotyku.

L: Roxy.. - wyciągnął rękę w jej kierunku .

R: NIE DOTYKAJ MNIE! - Krzyknęła i natychmiast zerwała się z miejsca i uciekła z pokoju. Chciałam za nią pobiec, ale Lysander mnie zatrzymał. Zamiast mnie pobiegł Kas.

~KASTIEL~

Gdy zobaczyłem ją roztrzęsioną nie mogłem wytrzymać i rzuciłem się na tego idiotę z pięściami. Na jego szczęście Lysander zainterweniował i zamiast go zabić jedynie wyrzuciłem za drzwi. Stan Roxy mnie przerażał. Bała się, mnie i Lysandra. Unikała dotyku. Ten dupek musiał ją skrzywdzić, innej wersji nie widzę. Gdy tu wbiegłem uciekała w kąt i o niczym innym nie myślałem. Chciałem tylko aby oberwał za to co jej zrobił. Mimo, że nie wiem o co chodzi wiem,że to coś poważnego. Jej krzyk i ucieczka coś we mnie włączyły i natychmiast za nią pobiegłem. Byłem tuż za nią gdy jakieś drzwi nagle się otworzyły i wpadłem na nie. Zza nich wychyliła się wystraszona Irys, która gdy zobaczyła mnie leżącego na ziemi z krwią na twarzy jeszcze bardziej się wystraszyła.

I: O Boże! Kastiel! Przepraszam! - Natychmiast znalazła się przy mnie - Nie spodziewałam się, że ktoś tu będzie aż tak się śpieszył.

K: Nic mi nie jest. Spokojnie - wstałem i rozejrzałem się. Roxy zniknęła i szybko jej nie znajdę.

Ax: Wszystko ok? - Nagle z tego samego pomieszczenia wyszły bliźniaki.

Ar: Kastiel? - Spojrzał jak na idiotę - Irys Ci przywaliła? - Zaśmiał się nagle.

Ax: Na to wygląda - dołączył niebieski.

I: Wychodziłam i nagle usłyszałam huk, a potem zobaczyła to.. - tłumaczyła się i wskazała na mnie.

K: Goniłem kogoś, ale teraz ją Zgubiłem - warknąłem i nadal się rozglądałem - Pogadamy później - powiedziałem i biegiem ruszyłem w kierunku, w którym uciekała.

Kurwa! Nigdzie jej nie ma. Bardzo dobrze się schowała, bo przeszukałem każdy kąt włącznie z dachem i nigdzie jej nie było. Rozalia i Lys do mnie dołączyli i również szukali, ale bez skutku. Zaczynam się naprawdę martwić. Dodatkowo mijałem tego debila korytarzem. Miał całą twarz w plastrach co dało mi niewielką satysfakcję. Moje myśli ciągle krążyły wokół zaginionej.


-----------------------------------------------------------------------

Proszę o szczere opinie :)
Gdy tylko mnie oświeciło to usiadłam i zaczęłam pisać. Mam nadzieję, że nie wyszło mi źle...
Z przykrością stwierdzam,że jeszcze prawdopodobnie trzy części i opowiadanie dobiegnie końca. Oczywiście może mi wyjść jedną czy dwie więcej bo nie wiem jak to napiszę,ale faktem jest nadchodzący koniec.
Pozdrawiam :3













Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Daughter Shadow pomoz mi odnalezc milosc