* * *
Smacznie sobie spałam gdy nagle usłyszałam otwierane drzwi do mojego pokoju. Chyba braciszek zapomniał zasad jakie panują na moim terenie, ale cóż dam mu jeszcze szanse aby stąd wyszedł i poudaję, że wcale się nie przebudziłam.
J: Pora wstawać kurduplu - mruknął do siebie, a chwilę potem materac ugiął się obok mnie.
M: Spadaj Jake - mruknęłam. Mam wolne i chce sobie pospać. Jedyne co by mnie zmotywowało do pobudki to wiadomość, że Dake przyjechał. Mam straszną ochotę pogadać z nim i chłopakami.
J: Ohoho.. Mam zadzwonić po dźwig żebyś wstała? - Uwaga załączył mu się tryb "zniszczyć siostrze poranek".
M: Proszę. Nabijaj się dalej klocu - odpowiedziałam i podciągnęłam kołdrę na głowę. Nie mam pojęcia, która godzina, ale chcę jeszcze pospać. Jake coś tam jeszcze mruczał, ale zignorowałam go i próbowałam znów zasnąć. Łóżko ma wspaniałą aurę, która mi w tym pomagała.
J: Nie chciałaś po dobroci to masz tak - usłyszałam szept, ale zanim zareagowałam wylądował na mnie kubeł zimnej wody. Natychmiast wylądowałam na nogach i spojrzałam w kierunku brata, który stał przy drzwiach, a za nim była Roza, Lysander i Kastiel. Normalnie zabije go za to. Lys zasłonił oczy cały czerwony na twarzy, a kuzyneczka i burak mieli niezły ubaw. Mi nie jest wcale do śmiechu, bo jestem w samej bieliźnie, a dodatkowo cała mokra do jasnej cholery!
M: JAKE! - Krzyknęłam na cały głos - Natychmiast się stąd wynoś jeżeli chcesz dożyc urodzin! - Wydarłam się i wyrzuciłam rozbawione towarzystwo za drzwi. Teraz to mi żyć nie dadzą kurwa.
Dalej przeklinając brata pod nosem poszłam się ogarnąć do łazienki i ubrałam zwykłe jeansowe spodnie i czarną bluzę z kapturem, czasem lubię tak pochodzić po domu, włosy związałam w krzywą kitę - bo wiadomo, bok wygolony, i po jakiś dziesięciu minutach zeszłam na dół. Idąc do kuchni wpadłam na mojego kochanego braciszka.
M: Wielkie, kurwa, dzięki. Teraz mi żyć nie dadzą - warknęłam do niego.
J: Spokojnie - uniósł ręce jakby się poddawał. - To, że śpisz w samej bieliźnie to nie mój problem , a dodatkowo to nie był wcale mój pomysł - puścił mi oczko i odszedł. Ciekawe czyj skoro nie jego. Nadal naburmuszona weszłam do pomieszczenia, w którym zastałam resztę towarzystwa. Beztrosko popijali sobie soczek i nabijali się z tego "incydentu".
M: Teraz tłumaczyć się. Kto wpadł na ten durny pomysł? - Zapytałam ostro i spojrzałam w oczy Kastielowi. Nie wiem czemu, ale pasuje mi taki układ sprawy.
K: Co się na mnie gapisz? Może to Lysander.
M: Taa.. Jasne, a Rozalia nie ma ADHD - spojrzałam jak na kretyna, a potem usłyszałam prychnięcie.
R: Uważaj żebym nie wymyśliła czegoś na Ciebie. Całkiem sporo wiem - odgryzła się, więc zerknęłam w jej stronę. - Już mnie tak nie oglądaj. Dobrze myślisz. To ten osobnik mu podsunął ten pomysł jak tylko usłyszał, że śpisz.
K: Roza, ty konfidencie.
R: Sorry, ale więzy krwi zobowiązują - uśmiechnęła się uroczo do naburmuszonego chłopaka.
K: Teraz obie się majcie na baczności.
M: Uważaj, bo nie wiesz z kim zadzierasz - zaśmiałam się i puściłam oczko Rozie. Tylko my dwie wiemy o co chodzi i niech na razie tak zostanie. - Chcieliście coś, że przyszliście mnie wyciągnąć z łóżka o.. - spojrzałam na godzinę - Dziewiątej rano? - Uniosłam brew. Jest bardzo wcześnie. Tyle wspaniałych godzin snu jeszcze było przede mną. Chyba się zaraz popłaczę.
R: Zabieramy Cię na miasto. Najpierw jakieś ciastko, a wieczorem do klubu - zaćwierkała. - Tak więc ubieraj się i wychodzimy - właściwie to wyrzuciła mnie z mojej własnej kuchni bez śniadania. Zaciągnęła mnie do pokoju i zaczęła wybierać ubrania.
W sumie to takie dni i podobne pobudki miałam do końca ferii. Codziennie gdzieś wychodziliśmy i dobrze się bawiliśmy. Czasem u Rozy, czasem u mnie, a nawet raz u Lysa i Leo. Minął krótki czas, ale zakumplowaliśmy się. Nie będę relacjonować całego tego czasu, bo w sumie codziennie było to samo. Raz byliśmy na basenie i w kinie, a resztę czasu spędzaliśmy u kogoś na wygłupach i wyzywaniu się od osłów - głównie ja i Kastiel. Tak mi czas zajęli, że dawno nie grałam na żadnym instrumencie i zaniedbałam profil Xeny na Facebooku. Zawsze coś wrzucała, a od tygodnia cisza. Z doświadczenia wiem, że będę miała spam wiadomości. Dodatkowo nawet nie zauważyłam kiedy, a nasze wolne minęło i nadszedł czas pójścia do szkoły. Dake nie przyjechał, a jedyna wiadomość jaką od niego dostałam to fakt, że są jakieś komplikacje. Gdy prosiłam o wyjaśnienia wykręcał się troską o moje nerwy i milczał. Trudno. Jesteśmy parą, ale nie łączy nas jakaś wielka miłość. Byliśmy sobą zauroczeni, zostaliśmy parą i przywiązaliśmy się do siebie. Można powiedzieć, że to wolny związek choć nie do końca. Ufamy sobie i jesteśmy wierni. Pamiętam jak Jake reagował, że obracam się w gronie samych chłopaków. Teraz jest spokojny, bo wie, że się uwielbiamy i dbamy o siebie wzajemnie. Dake obiecał, że w najbliższym czasie się pojawi i wszystko mi wytłumaczy, ale wracając. Dziś mój pierwszy dzień w Liceum Słodki Amoris, zobaczymy co z tego wyniknie.
Rano wstałam lekko zestresowana, ale wiem, że będę miała przy sobie brata gdy przekroczę próg i możliwe, że często będziemy się mijać na korytarzu bo będzie w starszej klasie. Jakoś to przeżyję, ale może być trudno. Ubrałam się w to co uszykowałam poprzedniego dnia, uczesałam, umalowałam i zeszłam na śniadanie. Zjadłam je razem z moimi mężczyznami, a potem razem pojechaliśmy autem ojca pod szkołę. Tatuś też, ale na razie nie zdradzę wam powodów. Nie chcę zapeszać. Z Jakiem* rozstałam się zaraz po przekroczeniu, jak na nasz gust, zbyt różowej bramy szkoły. Nie interesowało mnie w tej chwili łatwienie ostatnich spraw organizacyjnych, o które prosił jakiś gospodarz. Mój telefon pokazywał godzinę za dwadzieścia ósma więc mogę sobie spokojnie usiąść na jednej z tych ławek, które na ten chłodny okres zostały porzucone na dziedzińcu. Tak jak chciałam, tak i zrobiłam. Włożyłam jeszcze do ucha słuchawkę i przyglądałam się wejściu. Nie zakładałam drugiej tak na wszelki wypadek, bo w każdej chwili może mnie dopaść kuzyneczka albo jakiś inny gamoń - tak myślę o Kastielu. Znam go kilka dni, a mogłabym o nim powiedzieć niezłą wiązankę przekleństw. Serio, jeszcze nikt mnie do siebie tak nie zniechęcił jak on.
Siedziałam sobie spokojnie i ignorowałam spojrzenia innych uczniów gdy nagle poczułam, że ktoś nade mną stoi. Nie pomyliłam się. Koło ławeczki stały trzy dziewczyny. Szatynka, czarnowłosa Azjatka i kogoś mi przypominająca blondyna z toną tapety na twarzy. Myślałam, że chcą usiąść więc się trochę przesunęłam, ale zamiast "dziękuję" usłyszałam pretensje.
- Złaź puki życie Ci miłe nowa. Ta ławka ma właściciela - warknęła blondi.
M: Serio? No popatrz, nigdzie nie ma popisu - wyjęłam słuchawkę i schowałam sprzęt do torby.
- Nie bądź taka dowcipna. Zaraz Ci zejdzie ten uśmieszek z twarzy - zawtórowała jej Azjatka.
M: Mam rozumieć, że mi grozicie, tak? - Uniosłam brew niby to lekko wystraszona.
- My? Nie. To tylko ostrzeżenie - znowu blondi - Tutaj zawsze przesiaduje Kastiel, a on nie lubi obcych. Bardzo dobrze go znam i tak się składa, że to mój chłopak, więc zjeżdżaj nowa. - Chwila? Co ona powiedziała? Jej kto? Nie no, zataić przede mną takie info? Roza, musimy pogadać.
M: Mówisz, że nijaki czerwonowłosy burak o stalowych oczach i ty jesteście parą, tak? - Postanowiłam zagrać trochę inaczej, a gdy tylko podałam te dwa małe szczegóły ich szczęki można było zbierać z podłogi.
- Skąd ty..? - To jedyne co z siebie wydusiła najwyraźniej przywódczyni tej bandy.
M: jestem jasnowidzem słonko - puściłam im oczko i wstałam. - Zamknij buzię, bo to niegrzeczne - zaśmiałam się i podniosłam jej brodę. Ciekawe istotki są w tej szkole, nie powiem, że nie.
Śmiało przekroczyłam próg szkoły i rozejrzałam się na boki. Po prawej stronie dostrzegłam drzwi z napisem "pokój gospodarzy" i ruszyłam w ich kierunku. Zapukałam jak przyszło na wychowaną dziewczynkę, a po chwili usłyszałam ciche proszę. Weszłam do środka i jedyne co zobaczyłam to kilka półek z dokumentami i biurko pełne papierów, zza których dojrzałam blond czuprynę.
M: Zastałam głównego gospodarza?
- Tak to ja - czupryna zaczęła się podnosić i ujrzałam całkiem przystojnego chłopaka o miodowych oczach. - Część. Ty pewnie jesteś Mandy, zgadza się? twój brat chwilę temu tu był.
M: Taaa.. Zgadza się. Ja i ten głupek jesteśmy spokrewnieni.
- Miło mi poznać. Nataniel jestem - uśmiechnął się miło. Kurna on ma dołeczki! O nie ,nie, nie, nie, nie, nie, nie! Nie patrz tam! Od zawsze zazdroszczę ich ludziom i mam słabość do tego. - Mam coś na twarzy?
M: C-Co? Nie. Wybacz. Czasem łapie takie zawiechy - uśmiechnęłam się nerwowo. - Podobno czegoś brakuje w moje teczce.
N: Tak. Potrzebujemy Twojego zdjęcia do teczki i legitymacji, no i dostaniesz plan i kluczyk do szafki, a musisz to potwierdzić swoim podpisem.
M: Zdjęcia nie mam przy sobie, ale doniosę jutro, mogę?
N: Tak. Nie ma sprawy. Jestem tu co przerwa.
M: Ok, to przyjdę tak jak dzisiaj - powiedziałam, a potem odebrałam plan i kluczyk. Blondyn powiedział, że w razie jakiś problemów mam kierować się do Blade'a. Na początku nie zajarzyłam, ale wytłumaczył, że to jego nazwisko. No tak. Skretyniała Mandy nie skojarzyła faktów. Jednak po tym zapaliło mi się małe światełko w tej ciemni zwanej mózgiem - Masz może siostrę imieniem Amber? - To pytanie go widocznie zdziwiło.
N: Co znowu zmalowała? - Westchnął.
M: Nic. Nawet jej nie widziałam dość długo,a ciebie znowu nigdy nie miałam zaszczytu poznać.
N: Zaszczytu? O czymś nie wiem? - Uniósł brew.
M: Miło mi wreszcie poznać brata przyjaciółki - zaśmiałam się i opuściłam pomieszczenie w ekspresowym tempie. A niech będzie chwilę zdezorientowany. Najwyżej później mu wyjaśnię o co chodzi.
______________________________________________________________________________
Dosyć, że późno to takie beznadziejne. Przepraszam ;'(
Wczoraj miałam obowiązki w ogrodzie - rodzice zmusili, a dzisiaj nagłą wizytę dziadka i tak to się przedłużyło. Dodatkowo zganiają z komputera kiedy mam napływ weny i kicha. Nie mogę skończyć jak chcę. Jeszcze raz przepraszam :(
Mam też taką jedną, małą, złą wiadomość. W czerwcu może być krucho z moją aktywnością na blogu lub może być jej całkowity zanik. Druga technikum zobowiązuje i trzeba się wziąć do pracy, bo 8 i 22 czerwca mam bardzo ważne egzaminy kwalifikacji A.26. Musze się pouczyć aby poszło mi tak dobrze jak na próbnych, tak więc ZNOWU przepraszam i obiecuję, że w wakacje będę cała wasza xd
Ps. Jak podoba się szablon? Niestety mam mały problem z tym elemencikiem po lewej. :/
Przesyłam całusy ;*
* jak to odmieniać? xd
J: Pora wstawać kurduplu - mruknął do siebie, a chwilę potem materac ugiął się obok mnie.
M: Spadaj Jake - mruknęłam. Mam wolne i chce sobie pospać. Jedyne co by mnie zmotywowało do pobudki to wiadomość, że Dake przyjechał. Mam straszną ochotę pogadać z nim i chłopakami.
J: Ohoho.. Mam zadzwonić po dźwig żebyś wstała? - Uwaga załączył mu się tryb "zniszczyć siostrze poranek".
M: Proszę. Nabijaj się dalej klocu - odpowiedziałam i podciągnęłam kołdrę na głowę. Nie mam pojęcia, która godzina, ale chcę jeszcze pospać. Jake coś tam jeszcze mruczał, ale zignorowałam go i próbowałam znów zasnąć. Łóżko ma wspaniałą aurę, która mi w tym pomagała.
J: Nie chciałaś po dobroci to masz tak - usłyszałam szept, ale zanim zareagowałam wylądował na mnie kubeł zimnej wody. Natychmiast wylądowałam na nogach i spojrzałam w kierunku brata, który stał przy drzwiach, a za nim była Roza, Lysander i Kastiel. Normalnie zabije go za to. Lys zasłonił oczy cały czerwony na twarzy, a kuzyneczka i burak mieli niezły ubaw. Mi nie jest wcale do śmiechu, bo jestem w samej bieliźnie, a dodatkowo cała mokra do jasnej cholery!
M: JAKE! - Krzyknęłam na cały głos - Natychmiast się stąd wynoś jeżeli chcesz dożyc urodzin! - Wydarłam się i wyrzuciłam rozbawione towarzystwo za drzwi. Teraz to mi żyć nie dadzą kurwa.
Dalej przeklinając brata pod nosem poszłam się ogarnąć do łazienki i ubrałam zwykłe jeansowe spodnie i czarną bluzę z kapturem, czasem lubię tak pochodzić po domu, włosy związałam w krzywą kitę - bo wiadomo, bok wygolony, i po jakiś dziesięciu minutach zeszłam na dół. Idąc do kuchni wpadłam na mojego kochanego braciszka.
M: Wielkie, kurwa, dzięki. Teraz mi żyć nie dadzą - warknęłam do niego.
J: Spokojnie - uniósł ręce jakby się poddawał. - To, że śpisz w samej bieliźnie to nie mój problem , a dodatkowo to nie był wcale mój pomysł - puścił mi oczko i odszedł. Ciekawe czyj skoro nie jego. Nadal naburmuszona weszłam do pomieszczenia, w którym zastałam resztę towarzystwa. Beztrosko popijali sobie soczek i nabijali się z tego "incydentu".
M: Teraz tłumaczyć się. Kto wpadł na ten durny pomysł? - Zapytałam ostro i spojrzałam w oczy Kastielowi. Nie wiem czemu, ale pasuje mi taki układ sprawy.
K: Co się na mnie gapisz? Może to Lysander.
M: Taa.. Jasne, a Rozalia nie ma ADHD - spojrzałam jak na kretyna, a potem usłyszałam prychnięcie.
R: Uważaj żebym nie wymyśliła czegoś na Ciebie. Całkiem sporo wiem - odgryzła się, więc zerknęłam w jej stronę. - Już mnie tak nie oglądaj. Dobrze myślisz. To ten osobnik mu podsunął ten pomysł jak tylko usłyszał, że śpisz.
K: Roza, ty konfidencie.
R: Sorry, ale więzy krwi zobowiązują - uśmiechnęła się uroczo do naburmuszonego chłopaka.
K: Teraz obie się majcie na baczności.
M: Uważaj, bo nie wiesz z kim zadzierasz - zaśmiałam się i puściłam oczko Rozie. Tylko my dwie wiemy o co chodzi i niech na razie tak zostanie. - Chcieliście coś, że przyszliście mnie wyciągnąć z łóżka o.. - spojrzałam na godzinę - Dziewiątej rano? - Uniosłam brew. Jest bardzo wcześnie. Tyle wspaniałych godzin snu jeszcze było przede mną. Chyba się zaraz popłaczę.
R: Zabieramy Cię na miasto. Najpierw jakieś ciastko, a wieczorem do klubu - zaćwierkała. - Tak więc ubieraj się i wychodzimy - właściwie to wyrzuciła mnie z mojej własnej kuchni bez śniadania. Zaciągnęła mnie do pokoju i zaczęła wybierać ubrania.
* * *
Rano wstałam lekko zestresowana, ale wiem, że będę miała przy sobie brata gdy przekroczę próg i możliwe, że często będziemy się mijać na korytarzu bo będzie w starszej klasie. Jakoś to przeżyję, ale może być trudno. Ubrałam się w to co uszykowałam poprzedniego dnia, uczesałam, umalowałam i zeszłam na śniadanie. Zjadłam je razem z moimi mężczyznami, a potem razem pojechaliśmy autem ojca pod szkołę. Tatuś też, ale na razie nie zdradzę wam powodów. Nie chcę zapeszać. Z Jakiem* rozstałam się zaraz po przekroczeniu, jak na nasz gust, zbyt różowej bramy szkoły. Nie interesowało mnie w tej chwili łatwienie ostatnich spraw organizacyjnych, o które prosił jakiś gospodarz. Mój telefon pokazywał godzinę za dwadzieścia ósma więc mogę sobie spokojnie usiąść na jednej z tych ławek, które na ten chłodny okres zostały porzucone na dziedzińcu. Tak jak chciałam, tak i zrobiłam. Włożyłam jeszcze do ucha słuchawkę i przyglądałam się wejściu. Nie zakładałam drugiej tak na wszelki wypadek, bo w każdej chwili może mnie dopaść kuzyneczka albo jakiś inny gamoń - tak myślę o Kastielu. Znam go kilka dni, a mogłabym o nim powiedzieć niezłą wiązankę przekleństw. Serio, jeszcze nikt mnie do siebie tak nie zniechęcił jak on.
Siedziałam sobie spokojnie i ignorowałam spojrzenia innych uczniów gdy nagle poczułam, że ktoś nade mną stoi. Nie pomyliłam się. Koło ławeczki stały trzy dziewczyny. Szatynka, czarnowłosa Azjatka i kogoś mi przypominająca blondyna z toną tapety na twarzy. Myślałam, że chcą usiąść więc się trochę przesunęłam, ale zamiast "dziękuję" usłyszałam pretensje.
- Złaź puki życie Ci miłe nowa. Ta ławka ma właściciela - warknęła blondi.
M: Serio? No popatrz, nigdzie nie ma popisu - wyjęłam słuchawkę i schowałam sprzęt do torby.
- Nie bądź taka dowcipna. Zaraz Ci zejdzie ten uśmieszek z twarzy - zawtórowała jej Azjatka.
M: Mam rozumieć, że mi grozicie, tak? - Uniosłam brew niby to lekko wystraszona.
- My? Nie. To tylko ostrzeżenie - znowu blondi - Tutaj zawsze przesiaduje Kastiel, a on nie lubi obcych. Bardzo dobrze go znam i tak się składa, że to mój chłopak, więc zjeżdżaj nowa. - Chwila? Co ona powiedziała? Jej kto? Nie no, zataić przede mną takie info? Roza, musimy pogadać.
M: Mówisz, że nijaki czerwonowłosy burak o stalowych oczach i ty jesteście parą, tak? - Postanowiłam zagrać trochę inaczej, a gdy tylko podałam te dwa małe szczegóły ich szczęki można było zbierać z podłogi.
- Skąd ty..? - To jedyne co z siebie wydusiła najwyraźniej przywódczyni tej bandy.
M: jestem jasnowidzem słonko - puściłam im oczko i wstałam. - Zamknij buzię, bo to niegrzeczne - zaśmiałam się i podniosłam jej brodę. Ciekawe istotki są w tej szkole, nie powiem, że nie.
Śmiało przekroczyłam próg szkoły i rozejrzałam się na boki. Po prawej stronie dostrzegłam drzwi z napisem "pokój gospodarzy" i ruszyłam w ich kierunku. Zapukałam jak przyszło na wychowaną dziewczynkę, a po chwili usłyszałam ciche proszę. Weszłam do środka i jedyne co zobaczyłam to kilka półek z dokumentami i biurko pełne papierów, zza których dojrzałam blond czuprynę.
M: Zastałam głównego gospodarza?
- Tak to ja - czupryna zaczęła się podnosić i ujrzałam całkiem przystojnego chłopaka o miodowych oczach. - Część. Ty pewnie jesteś Mandy, zgadza się? twój brat chwilę temu tu był.
M: Taaa.. Zgadza się. Ja i ten głupek jesteśmy spokrewnieni.
- Miło mi poznać. Nataniel jestem - uśmiechnął się miło. Kurna on ma dołeczki! O nie ,nie, nie, nie, nie, nie, nie! Nie patrz tam! Od zawsze zazdroszczę ich ludziom i mam słabość do tego. - Mam coś na twarzy?
M: C-Co? Nie. Wybacz. Czasem łapie takie zawiechy - uśmiechnęłam się nerwowo. - Podobno czegoś brakuje w moje teczce.
N: Tak. Potrzebujemy Twojego zdjęcia do teczki i legitymacji, no i dostaniesz plan i kluczyk do szafki, a musisz to potwierdzić swoim podpisem.
M: Zdjęcia nie mam przy sobie, ale doniosę jutro, mogę?
N: Tak. Nie ma sprawy. Jestem tu co przerwa.
M: Ok, to przyjdę tak jak dzisiaj - powiedziałam, a potem odebrałam plan i kluczyk. Blondyn powiedział, że w razie jakiś problemów mam kierować się do Blade'a. Na początku nie zajarzyłam, ale wytłumaczył, że to jego nazwisko. No tak. Skretyniała Mandy nie skojarzyła faktów. Jednak po tym zapaliło mi się małe światełko w tej ciemni zwanej mózgiem - Masz może siostrę imieniem Amber? - To pytanie go widocznie zdziwiło.
N: Co znowu zmalowała? - Westchnął.
M: Nic. Nawet jej nie widziałam dość długo,a ciebie znowu nigdy nie miałam zaszczytu poznać.
N: Zaszczytu? O czymś nie wiem? - Uniósł brew.
M: Miło mi wreszcie poznać brata przyjaciółki - zaśmiałam się i opuściłam pomieszczenie w ekspresowym tempie. A niech będzie chwilę zdezorientowany. Najwyżej później mu wyjaśnię o co chodzi.
______________________________________________________________________________
Dosyć, że późno to takie beznadziejne. Przepraszam ;'(
Wczoraj miałam obowiązki w ogrodzie - rodzice zmusili, a dzisiaj nagłą wizytę dziadka i tak to się przedłużyło. Dodatkowo zganiają z komputera kiedy mam napływ weny i kicha. Nie mogę skończyć jak chcę. Jeszcze raz przepraszam :(
Mam też taką jedną, małą, złą wiadomość. W czerwcu może być krucho z moją aktywnością na blogu lub może być jej całkowity zanik. Druga technikum zobowiązuje i trzeba się wziąć do pracy, bo 8 i 22 czerwca mam bardzo ważne egzaminy kwalifikacji A.26. Musze się pouczyć aby poszło mi tak dobrze jak na próbnych, tak więc ZNOWU przepraszam i obiecuję, że w wakacje będę cała wasza xd
Ps. Jak podoba się szablon? Niestety mam mały problem z tym elemencikiem po lewej. :/
Przesyłam całusy ;*
* jak to odmieniać? xd
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz