sobota, 7 marca 2015

"Roxy" cz.21

Po naszym pocałunku czułam się odrobinę dziwnie,ale późniejsza rozmowa z Shonem wszystko co złe odgoniła.Ustaliliśmy,że dam mu drugą szansę i postaram się zapomnieć o tamtym. Niestety nie spodziewanie zadzwonił mój telefon.Wyświetlił mi się numer Lysandra.

R:Słucham?-Odebrałam katem oka spoglądając na chłopaka.Zauważyłam jego dziwną minę,gdy wyciągnęłam telefon,ale zignorowałam to.

Ro: Tu Rozalia.Gdzie jesteś?Wszędzie Cię szukałam a dodatkowo telefon mi padł.Wracaj,bo zaraz wychodzimy-wystrzeliła jak karabin maszynowy.

R:Dobra.Już idę.Spokojnie.

Ro: Szybko.Chcę jeszcze pogadać-powiedziała i się rozłączyła.

R:Muszę spadać.Nauczyciele coś uszykowali-spojrzałam na niego chowając telefon do kieszeni bluzy.

S:Dobra.Będę dzwonił,codziennie-uśmiechnął się.-Mam nadzieję,że będziesz odbieraj.Co?-Spojrzał na mnie z ukosa.

R:Dlaczego miałoby być inaczej?

S:Po tym kto dzwonił wnioskuje,że jesteście blisko.Z tym Lysandrem,więc pewnie z Kastielem pewnie też-nagle spochmurniał.

R:Uznam,że nie było słychać tego tonu-uśmiechnęłam się i dałam mu całusa po  czym wysiadłam z auta i ostatni raz mu pomachałam na pożegnanie.

*               *               *

R:Co Cię ugryzło Rozalia?!-Gdy tylko weszłam do pokoju białowłosa naskoczyła na mnie z niewiadomej przyczyny.

Ro: Mnie ugryzło?!Lepiej powiedz,czy ty zgłupiałaś?!-Uniosła się i stanęła nade mną.

R:O co Ci kurna chodzi?!-Wstałam z łóżka i teraz byłam z nią twarzą w twarz i mierzyłyśmy się wzrokiem.

Ro: Dlaczego ukryłaś fakt,że wróciłaś do tego ćwoka?!-Twardo spojrzała mi w oczy.Nie wiedziałam co powiedzieć.Gdy już otwierałam usta uprzedziła mnie-Kastiel Cię z nim widział.Nie zaprzeczysz. Widzę to po Twojej minie.

R:Dobra.Spotkałam się z nim!-Warknęłam i podeszłam do okna,stając tyłem do przyjaciółki-Zadowolona?!Powiedziałam Ci!Proszę.

Ro: Już po fakcie i nie mogę Ci wybić tej głupoty z głowy.Co Tobą kierowało?!Już raz przez niego cierpiałaś.

R:Przeprosił mnie.On nadal kocha mnie a ja jego.Dałam mu drugą szansę,bo chce być szczęśliwa-odwróciłam się i spojrzałam twardo na przyjaciółkę.Wiem,że się o mnie martwi,ale w tej chwili nie mam ochoty słuchać jej wykładu.Dodatkowo muszę się rozliczyć ze szpiegiem.

Ro: Rozumiem,ale nie chcę abyś cierpiała.Jesteś moją przyjaciółką i się o Ciebie martwię.Chłopaki tak samo. Lysander jest jakiś dziwny i zamyślony a z jego słów wynika,że Kastiel byłby w stanie rozwalić ich pokój  i obić twarz Shonowi.

R: dzięki za troskę,ale nie potrzebuje jej.A z Kasem to sama się rozprawię-powiedziałam i mijając Rozalię wyszłam z naszego pokoju.Skierowałam się od razu w stronę schodów,na których spotkałam białowłosego.-Wiesz gdzie znajdę rudą małpę?-Zapytałam bez ogródek. 

L: Nie.W pokoju go nie ma od przyjścia Rozy. Myślałem,że poszedł do Ciebie.

R:Gadanie.Szukam go,bo mam sprawę,ale trudno.Dzięki-po zostawieniu chłopaka poszłam w prawdopodobną kryjówkę czerwonowłosego-sala filmowa.


Powoli i z zachowaniem największej ciszy jaką mogłam weszłam do środka i rozejrzałam się.Niestety panował tu absolutny mrok i cisza.Nie było słychać gitary ani widać żadnego światła komórki.Postanowiłam jednak zaryzykować i ruszyłam do miejsca,w którym ostatnio siedzieliśmy. Nagle usłyszałam coś jakby chrapanie i drgnęłam wystraszona.Oświetlając sobie drogę telefonem spojrzałam na jedną z kanap i zobaczyłam leżącą na  niej postać.Gdyby nie kolor włosów zostawiłabym go w spokoju,ale ponieważ znalazłam to czego chciałam nie ma mowy.Pewnym i mocnym ruchem złapałam go za włosy i podniosłam jego głowę.Skutek był natychmiastowy.

K:Kurwa!Pojebało Cie?!-Zaczął krzyczeć i masować obolałe miejsce.Ja tylko zapaliłam światło i stanęłam przed nim z rękoma skrzyżowanymi na piersi-Mogłem się spodziewać,że to ty.Czego chcesz?-Zapytał patrząc na mnie obojętnym i lodowatym wzrokiem.

R:Wyjaśnień-użyłam tego samego,oschłego tonu-Skąd to wszystko wiesz i jakim prawem rozgadujesz na około?

K:O czym mówisz?Aaa..O swoim małym sekrecie-uniósł brew i rozwalił się na kanapie-Skoro to prawda to dlaczego jesteś zła?

R:To nie jest odpowiedź na moje pytanie.

K:Ja też mam ich kilka,ale na żadne nie dostanę odpowiedzi-wstał i podszedł bliżej mnie-Wiesz dlaczego?Bo nie będziesz chciała o tym rozmawiać-wysyczał mi prosto w twarz,a po moich plecach przeszły ciarki.

R:Zadaj je.Może się zdziwisz i odpowiem-spojrzałam twardo prosto w jego ciemne oczy.

K;Skoro nalegasz.Po co to wszystko?Te łzy,narzekanie i rozpacz.Po co one były?Chciałaś wzbudzić litość?Kiedy postanowiłaś do niego wrócić.Nie,czekaj.To już wiem.Wczoraj.Prawda?Tak.Widać to po Twojej minie.Jestem pewien,że zadzwonił do Ciebie znowu,ale nie było mnie przy tym więc nie udawałaś tak jak przedtem.Mam rację?

R:Nie.I nie mogę uwierzyć w to co mówisz.Kiedy mnie znienawidziłeś i za co?Zrobiłam coś złego?Nie.Podejrzewam,że na moim miejscu zrobiłbyś to samo.Nikomu nic nie mówiłam,bo byście nie dali mi żyć.Serce nie sługa Kastiel-odsunęłam się od niego,ale ciągle patrząc mu w oczy-To nie od nas zależy za kim będzie tęsknić.Ono samo wybiera a nam nic do tego.Tęskniłam za Shonem,a on za mną.Skontaktowaliśmy się.Rozmawialiśmy i doszliśmy do pewnych wniosków..

K:Ta jasne.Raczej się migdaliliście.No chyba,że nie wszystko widziałem-przerwał mi. Jego ton głosu wskazywał na złość. W oczach kłębiło się wiele negatywnych emocji, w tym smutek, który dostrzegłam i sama także odczuwałam.

R:Zmienił się.Zauważyłam to w naszej rozmowie.Nie jest taki jak kiedyś.Wziął się za siebie i zaczął nawet studia.Spoważniał i wszystko mi wytłumaczył.Wskazał winnych i przepraszał.

K:Wskazał winnych czego?Swojej głupoty?No tak,najłatwiej obwinić rodziców-prychnął.

R:Nie.Amber była zwykłą karą zakładową.Z resztą tak samo jest w Twoim przypadku.Zapomniałeś?

K:Pamięć mam dobrą.Pamiętam jak przez niego cierpiałaś.

R:A może to bez niego?Pomyśl.Przyznałbyś się do tego,że kochasz i tęsknisz za kimś kto Cię zranił? No powiedz.Na pewno nie.Ze mną było podobnie.Bałam się przyznać do tego co nadal czuję.Z czasem da się do tego przyzwyczaić,ale to nie jest takie łatwe-odparłam odwracając się do niego tyłem i powstrzymując kolejne łzy.

K:Wiem,sam to przeżyłem.Jednak to nie jest usprawiedliwienie Twojego kłamstwa.

R:Myśl co chcesz.Każdy ma prawo być szczęśliwym i chcę należeć do tego grona farciarzy.Mogę?No powiedz.Zabronisz mi?-Spojrzałam na niego przez ramię.Widziałam ten szok na jego twarzy. Zapewne nie spodziewał się takiego pytania-No dalej.Nie milcz.Odpowiedz-odwróciłam się do niego i powoli podeszłam do chłopaka-Mam do tego prawo?-Zapytałam stojąc tuż przy nim i patrząc w jego oczy.Próbował odwrócić wzrok,ale złapałam go jedną ręką za brodę i zmusiłam do kontaktu wzrokowego.

K:Masz,ale to Twoje szczęście może być złudzeniem-odpowiedział wreszcie-Zrozum,że nie chcę widzieć Cię w takim stanie.Znowu będzie płakała-w tej chwili mnie zatkało.Zabrałam swoją dłoń i zrobiłam krok do tyłu.

R:Od kiedy jesteś taki troskliwy,co?

K:Już Ci kiedyś mówiłem.Mało o mnie wiesz.Nie zawsze taki byłem..-przerwał i spuścił wzrok a gdy chciał coś dodać usłyszeliśmy wołanie nauczycieli na zbiórkę.Natychmiast skorzystałam z okazji i uciekłam.


*               *               *

Okazało się,że nauczycielom zachciało się spaceru po górach.Jednak nic dziwnego,są tu piękne widoki.Dzisiaj udaliśmy się na jeden z tarasów widokowych i podziwialiśmy góry oraz małe jeziorko pomiędzy nimi.Czułabym się jak w bajce gdyby nie fakt,że zamiast z moimi muszkieterami spędzałam teraz czas z Alexym,Arminem i Kentinem. Lubię ich,ale to nie to samo. Fakt faktem dzięki swoim sprzeczką poprawili mi humor i kilka razy się zaśmiałam,ale nadal mi było przykro.Rozalia  i Kastiel nawet na mnie nie spojrzeli,bo są źli a Lysander jedynie patrzył smutnym wzrokiem przez co ja nie spoglądałam na niego.Nie chciałam się rozkleić.

Po powrocie do ośrodka i obiedzie chłopaki zaproponowali mi wspólny bilard,ale wykręciłam się zmęczeniem i poszłam od razu na górę.W drodze do mojego pokoju zostałam nagle szarpnięta do tyłu i wylądowałam przytulona do czyjegoś torsu.

-Tęskniłem,a ty?-Szepnął mi do ucha a ja się uśmiechnęłam i wtuliłam.

R:Ja też-odwróciłam się i założyłam mu swoje ręce na kark z uśmiechem na ustach.

S:W takim razie chyba się ucieszysz-przysunął mnie bliżej siebie i poszerzył swój uśmiech-Mieli wolne miejsce i zostaję tu z Tobą.

R:Co?Naprawdę?!-Ożywiłam się-Nawet nie wiesz jak się cieszę-pocałowałam go tak nagle i z pełnym zaangażowaniem.Z początku zaskoczony odwzajemnił mój pocałunek.Dopiero gdy się od siebie oderwaliśmy zobaczyłam mijających nas chłopaków i Rozalię.Na ich widok posmutniałam i wtuliłam się w chłopaka.

S:Stało się coś?-Podniósł moją twarz łapiąc za mnie za brodę.

R:Mają mi za złe,że spotkałam się z Tobą w tajemnicy.

S:Przejdzie im.Spokojnie.Jeśli są prawdziwymi przyjaciółmi zaakceptują Twój wybór-przejechał dłonią po moim policzku.

R:Mam taką nadzieję.Odprowadzisz mnie pod pokój?

S:Bardzo chętnie-trzymając ruszyliśmy w stronę mojego pokoju.Gdy byliśmy pod drzwiami zajrzałam do środka.Było pusto,więc zaprosiłam go do środka.Nie chcę siedzieć sama.

Położyliśmy się wtuleni na moim łóżku i rozmawialiśmy.Głównie wspominaliśmy stare,dobre czasy i nasze spotkania ze znajomymi.Swoją drogą,trzeba będzie się spotkać i przeprosić za zerwanie kontaktu. Shon obiecał,że jak tylko wrócimy to coś zorganizuje.

Nawet nie wiem kiedy zasnęłam w ramionach chłopaka,a gdy się obudziłam już go nie było.Jedynie Irys szukała czegoś w szafce.

I:Przepraszam.Nie chciałam Cię obudzić-powiedziała gdy zobaczyła,że się podnoszę.

R:Spoko.To nie ty.Brakuje mi tu czegoś obok-aby podkreślić swoje słowa uderzyłam kilka razy w miejsce obok siebie.

I:Chodzi o chłopaka,który uciekł gdy weszłam-uśmiechnęła się szatańsko,na co kiwnęłam głową-Przystojny,aż Ci zazdroszczę.Tak łatwo Ci się z nimi dogadać.

R:Jestem pewna,że ty nie jesteś gorsza.Zawsze uśmiechnięta i pogodna.

I:Taa..Nawet mi nic nie mów.Gdy tylko zostaję z chłopakiem sama i on mi się podoba zaczynam się zacinać i gadać głupoty.

R:Też kiedyś tak miałam,ale to się zmieniło.Poznałam Shona i jesteśmy razem od..-tu przerwałam na moment,ale zaraz pominęłam pewien fakt i powiedziałam-od dwóch lat.

I:Naprawdę?Myślałam,że jesteś wolna.Nigdy nie mówiłaś o chłopaku.Dodatkowo Twoja relacja z Kastielem. Widocznie się pomyliłam.

R:Z Shonem długo się nie widzieliśmy z pewnych przyczyn,ale teraz jest i bardzo się cieszę.Nigdzie go już nie puszczę.

I:Też bym tak chciała.

R:Jestem pewna,że masz kogoś na oku.Może trzeba go pchnąć w Twoje ramiona,co?-Zażartowałam a rudowłosa zarumieniła się i usiadła obok mnie-Kto to?Ze szkoły?Chwila.Jest w naszej klasie i na wyjeździe?

I:Tak.Powiem Ci,ale obiecaj,że będziesz cicho.Nie chcę aby mnie wyśmiał.

R:Spokojna Twoja rozczochrana-zaśmiałam się-Będę milczeć jak grób,ale jednak jak się dowiem to możliwe,że będę chciała was zeswatać-tryknęłam ją kolanem.

I:Raczej to nie zadziała,ale dzięki za chęci.

R:Więc kim jest ten szczęściarz?-Oparłam się o dziewczynę z wielkim wyszczerzem na twarzy.Coś mi chyba właśnie odbiło.

I:J-Ja..Znaczy się..Yyy..Chodzi o..-momentalnie zrobiła się czerwona i spuściła głowę-Armin-usłyszałam cicho imię chłopaka i w podskoku wstałam z łóżka naprzeciwko dziewczyny.

R:Nasz gracz?Naprawdę?

I:Tak.Jest bardzo fajny,ale..

R:Żadnych ''ale''.Będzie z Was para prędzej czy później.Możesz mi wierzyć

I:Dzięki Roxy-nagle wstała i przytuliła mnie-Gdyby tak się stało byłabym Ci bardzo wdzięczna i wisiała przysługę.

R:Nie trzeba,ale zapamiętam.








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Daughter Shadow pomoz mi odnalezc milosc