W autobusie nie jest zbyt wygodnie na sen,ale co ja poradzę,że oczy mi się zamykają?Nic,tak więc oparłam głowę o szybę i podziwiałam widoki.W tle było słychać zaciekłą rozmowę moich przyjaciół,ale nie zwracałam na to uwagi i zamknęłam oczy.
-Roxy.Halo?Śpisz?-Ktoś zaczął mnie szturchać,gdy otworzyłam oczy ujrzałam Rozalię.
R: C-Co?Dojechaliśmy?
Ro: Nie,jeszcze nie-powiedziała wyraźnie rozbawiona-Przysnęło Ci się.Co ty robiłaś w nocy?
R: Spałam,ale przez pewnego buraka późno się położyłam to dlatego-szybko odpowiedziałam ukrywając znany wam fakt.
Ro: Dobra.Rozmówimy się z nim po powrocie,a teraz przestań zamulać i powiedz co myślisz.
R:O czym?-Byłam zdezorientowana.
Ro: Kastiel coś mówił o jakimś ustawionym zakładzie i chce go anulować,ale nie wie jak.Ponoć ma zrobić coś strasznego i nie ma zamiaru,bo to wszystko było ustawione-zaczęła paplać jak najęta co zwróciło uwagę chłopaków.Lysander z początku nic nie rozumiał,ale po chwili uśmiechnął się do mnie.Kastiel za to gdy tylko zobaczył,że jej słucham zdębiał,a ja wysłałam mu mordercze spojrzenie. Sprowokować czy wyśmiać?
R: Hahaha..-zaczęłam się śmiać jak najęta co wprowadziło moich znajomych w osłupienie.
Ro: Co ją tak śmieszy?-Zapytała chłopaków.
K: Pewnie coś ćpała bez nas-wzruszył ramionami.
R:Nie.Jestem całkowicie trzeźwa i nic nie brałam-uspokoiłam się i mówiłam z ręką na sercu.
Ro:To jak wytłumaczysz "to"?
R: Przemęczenie-wzruszyłam ramionami-A wracając. Kastiel skarżyłeś się na przegraną?
K:Co Ci do tego?
R:Hmm..zastanówmy się.To mnie dotyczy.
L:Dlaczego?-Zainteresowałam go.
R:To ze mną przegrał,a teraz będzie się wam żalił.
K: Mam chyba prawo trochę ponarzekać,nie?
R:Owszem,ale wiedziałeś w co się pakujesz,gdybyś..
Ro:Dobra.Stop!-Wtrąciła się Roza.-Nie psujcie sobie i nam wyjazdu.Jasne?Pogadacie o tym później.
L:Roza ma rację.Teraz podajcie sobie ręce i bądźcie cicho.
K:Nie jesteśmy w przedszkolu stary-prychnął i odwrócił się do okna.
R:Tak się zachowujesz-powiedziałam do siebie i zrobiłam to samo.
Po jakiś dziesięciu,może piętnastu minutach mieliśmy przystanek.Wszyscy opuścili autokar i rozproszyli po całej stacji benzynowej. Roza udała się do toalety a chłopaki do sklepiku,ja natomiast przysiadłam na wielkim głazie w pobliżu naszego pojazdu i czekałam na nich.Nie mam potrzeby aby gdziekolwiek iść.
Rozglądałam się po placu i czekałam na przyjaciół,Gdy dostałam esemesa:
"Ciesz się ostatnimi chwilami życia,bo zostało ich niewiele."
Wystraszyłam się i zaczęłam nerwowo oglądać dookoła.Napotkałam tylko kpiące spojrzenie Li i Charlotte,które pewnie myślą jak zniszczyć mi życie za to,że ich królowa nigdzie nie jedzie.Szybko jednak moje myśli powróciły do tajemniczego telefonu i tej wiadomości.Dlaczego ktoś mi grozi?Zrobiłam coś komuś,a może to jakieś błędy przeszłości?Nie.Raczej bym pamiętała,jakbym kogoś aż tak skrzywdziła.Jak do mnie dzwonił to wspominał o jakimś dupku,czy coś takiego.Musi chodzić o jakiegoś chłopaka.Czyżby to była Amber zazdrosna o Kastiela?Nie.Nigdy by na to nie wpadła,jest za głupia.Może ktoś władował mnie w jakieś kłopoty,ale kto?Chyba nikt mnie tak nienawidzi.
Moje rozmyślanie przerwały śmiechy uczniów,którzy zaczynali wsiadać do autokaru.Postanowiłam podążyć za nimi i również wróciłam na swoje miejsce.Tam będzie mi wygodniej niż na tym kamieniu.Rozalia się raczej nie obrazi,sama by wybrała siedzenie w autobusie.
Zajęłam miejsce i założyłam słuchawki na uszy.Wsłuchana w rytm muzyki nie zauważyłam kiedy i znowu zasnęłam.Nie wiem ile to trwało,ale nie mogło być krótko bo jak się obudziłam autobus był pełen a my jechaliśmy dalej.Chciałam się wyprostować,ale poczułam ucisk na lewym ramieniu. Spojrzałam w tamtą stronę i zobaczyłam Kastiela,który robi sobie ze mnie poduszkę. Chwila, moment. On powinien być z tamtej strony.Co go tu przywiało?Szturchnęłam go lekko,jednak został nie wzruszony.Wyswobodziłam jakoś rękę i pociągnęłam go w miarę lekko za włosy.Teraz się obudził i spojrzał na mnie z mordem w oczach.
K:Za co?
R:Nie za co,tylko powiedz.Co tutaj robisz?
K:Zastanówmy się.Spałem-odpowiedział i znowu zamknął oczy,ale ja go zwaliłam.-Ej!
R:Tu powinna być Rozalia.
K:Zamieniliśmy się.Przeszkadza Ci?
R:Gdyby nie fakt,że sobie ze mnie robisz poduszkę byłoby ok.
K:Czyli przeszkadza Ci fakt,że jestem blisko?-uśmiechnął się łobuzersko.
R:Chciałbyś.Po prostu to nie jest wygodne.Czego chciałeś,że się zamieniłeś?
K:A musiałem czegoś chcieć?-Spojrzałam na niego wymownie-No dobra.Chciałem pogadać.
R:W takim razie słucham.
K:To za chwilę,bo jesteśmy na miejscu.Będzie spokojniej.
R:Dobra,jak chcesz.
Tak jak mówił Kastiel po chwili staliśmy pod naszym hotelem i przydzielono nam pokoje.Ja jestem razem z Rozalią i Irys ,a Kastiel z Lysandrem ii..no cóż,jego mina była bezcenna.Trafił im się Nataniel. Blondyn prawie się udusił,gdy usłyszał werdykt,a czerwonowłosego trzeba było powstrzymać przed atakiem na nauczycieli. Lysander nie będzie miał z nimi łatwo,gdyż niestety nauczyciele nie zgodzili się na zmiany.
Pokoje są miłe,przytulne i słoneczne a każdy z nich posiada mały balkonik.Nasz ma numer 54 a centralnie nad nami są chłopcy. Kastiel zapowiedział częste wizyty,więc mamy mieć otwarty balkon,bo nie ma zamiaru siedzieć z gospodarzem w jednym pokoju.
Godzinę po przyjeździe,o osiemnastej ,mieliśmy obiadokolację a następnie czas wolny do ciszy nocnej.W między czasie Kastiel powiadomił mnie,że chce pogadać w sali kinowej.Mieści się ona na parterze w pobliżu recepcji.W trakcie krótkiego zwiedzania z Rozalią wstąpiłyśmy tam na moment.Jest tam dużo miejsca i panuje mrok.
Korzystając z nieobecności dziewczyn w pokoju wzięłam telefon i poszłam w umówione miejsce.
-------------------------------------------------------
Mam nadzieję,że się spodoba i jeszcze raz Wesołych Świąt.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz