wtorek, 2 grudnia 2014

"Roxy" cz.15

-Już wiem!-powiedzieliśmy w tym samym czasie.

N: Poznaliśmy się w klubie prawda? Tańczyliśmy razem.

R: Tak.To chyba to. Niestety nie pamiętam dużo z tego wieczoru.

N: Naprawdę? Czego nie pamiętasz?

R: Jak zakończyło się nasze spotkanie. To mnie nurtuje.

N: Ja jedyne co pamiętam,że piliśmy drinka a później oberwałem od jakiejś farbowanej małpy.

R: Serio? Ktoś Cię uderzył?

N: To nie byle kto.Jego czupryna mignęła mi jak byłem Cię poprosić do tańca.

R: Jakie włosy miał ten osobnik?

N: Nieważne. To był Twój facet? Pamiętam jak mówiłaś,że jesteś wolna.

R: Bo to prawda. Zastanawia mnie tylko kto mógł to zrobić i chyba już nawet wiem. Ciekawi mnie powód tego ataku.

N: Jeśli coś złego zrobiłem to przepraszam. Alkohol czasem źle na mnie działa- podrapał się zakłopotany po głowie i wyglądał uroczo. Co? Chwila,co ty wygadujesz?Zwariowałaś!?Spokój!

R:Nie ma sprawy. Wiem jak on działa na ludzi. Nawet z największego dżentelmena zrobi świnię.A teraz przepraszam,ale chciałabym już wrócić do domu,bo mam jeszcze trochę pracy w związku z wyjazdem.

N:Wyjeżdżasz? No to szkoda. Miałem dla Ciebie propozycję.

R:Chętnie jej wysłucham. Ten wyjazd to tylko szkolna wycieczka za dwa tygodnie będę w domu-ta odpowiedź wyraźnie ucieszyła chłopaka,który natychmiast złożył mi propozycję pracy.To było trochę dziwne,ale wytłumaczył mi,że to z powodu odejścia jednej z pracownic.Ponoć się nadaję i chętnie mnie zatrudni,bo jako jedyna mam poczucie humoru.Ponoć inne dziewczyny są bardzo sztywne,a jak na złość zawsze biorą urlopy i chorobowe w ten sam dzień przez co zwykle jest sam.Zgodziłam się.Kilka groszy mi się zawsze przyda,a nie będę już naciągała brata.Jestem prawie dorosła i muszę się nauczyć pracy i gospodarowania pieniędzmi-nie żebym miała z tym jakiś problem,ale zawsze to się może przydać.

Chwilę rozmawialiśmy i ustaliliśmy co i jak a później szybko się przebrałam i ruszyłam do domu. Byłam już prawie na miejscu gdy zadzwonił mój telefon. Pierwsza myśl ,to Kastiel, który chce mi dopiec czy coś,ale na wyświetlaczu nie pojawił się jego numer. Dzwonił ktoś z zastrzeżonego.Mimo wszystko odebrałam,ale w telefonie brzmiała głucha cisza.

R:Halo.Jest tam ktoś?-Nadal nic. Słychać tylko jak ktoś oddycha.-Kretynie słyszę jak oddychasz,więc ten kawał Ci nie wyjdzie.Słyszysz?Kastiel wiem ,że to ty.

-Strzeż się dziewczynko.Nikt Cię nie obroni.Ten padalec zadarł nie z tym co trzeba.Teraz będzie cierpiał,a ty jesteś jego czułym punktem-usłyszałam nagle w słuchawce.Wystraszyłam się i to bardzo.Nigdy nie słyszałam tego głosu a dodatkowo nigdy nie zadzierałam z takimi ludźmi.Wystraszyłam się i nerwowo rozejrzałam dookoła.Było pusto a słońce zachodziło. Próbowałam dostrzec gdzieś postać Kastiela, ale nigdzie go nie było.Mam nadzieję,że to tylko jakiś jego durny żart.Mam wybujałą wyobraźnię i jak sobie coś ubzduram to długo mi tego nie wybiją z głowy.

Do domu wpadłam jak burza.Niby ten telefon traktuję jako żart,ale mimo woli praktycznie biegłam. Na wejściu trzasnęłam drzwiami i ze zmęczenia osunęłam się po nich na podłogę. Kevin widocznie się wystraszył bo wpadł do przedpokoju jak szalony. Dodatkowo był w samych bokserkach.No nie.Czy ona tu jest i robią to co ja myślę,że robią? Rozejrzałam się dookoła,ale nie zobaczyłam jej butów. Uff..Już myślałam,że braciszek chce ze mnie ciocię zrobić. Zamknęłam oczy i starałam się uspokoić oddech. Nagle poczułam czyiś dotyk i się wzdrygnęłam, na szczęście to był mój brat. Co ja plotę, przecież tylko my tu jesteśmy. Przez ten telefon jestem dziwna, w ogóle w ostatnim czasie się zmieniłam.

Kv: Coś się stało?- Zapytał z przejęciem na twarzy patrząc mi prosto w oczy.

R: C-Co? Nie, nic. Tylko się trochę przestraszyłam, bo komuś się zachciało mi żarty robić.

Kv: Na pewno?

R: Tak. Spokojnie,jestem pewna, że to tylko Kastiel jaja sobie robi bo przegrał zakład.

Kv: Mam nadzieję. Masz mi mówić o wszystkim.

R: Zawsze to robię, ale teraz zastanawiam się nad jednym. Mam Ci też mówić co znajomi robią albo kiedy z kibelka korzystam?

Kv: To drugie mi nie potrzebne, a co do znajomych ,to chętnie posłucham o czym rozmawiacie.
R: W takim razie spadam. Zobaczymy się dopiero rano, teraz mi niech nikt nie przeszkadza.Będę się pakować a nie chcę nic zapomnieć-wstałam,zdjęłam buty i pognałam do swojego pokoju. Od razu dopadłam walizkę i szafę.Spakowałam walizkę do pełna,ale nadal czegoś mi brakowało. Niestety nic więcej tam nie zmieszczę -nawet kosmetyków,więc i tak wezmę jeszcze plecak z drobiazgami. To całe dwa tygodnie i trzeba mieć wszystkiego pod dostatkiem.Ba! Nawet proszek do prania wezmę w razie czego.

Po tej całej męczarni z walizką wzięłam relaksującą i długą kąpiel. W łazience przesiedziałam chyba z godzinę po czym wyszłam ubrana w swoją kusą pidżamkę i weszłam do łóżka.Po kilku minutach ktoś zapukał do drzwi.

R:Czego chcesz? Musze się wyspać!

Kv: Jest sprawa-powiedział wychylając się lekko zza drzwi.

R: O co chodzi?-Zapaliłam lampkę przy łóżku.

Kv: Przygotuj materac,masz gościa. Pokój gościnny jest cały zawalony,bo trochę sprzątałem w domu i wszystko tam wyniosłem.

R: Mogę wiedzieć kogo niesie?

Kv: Zaraz przyjdzie to się dowiesz-uśmiechnął się tajemniczo i wyszedł. Ja w tym czasie wstałam i wygrzebałam materac ze schowka na korytarzu. Przygotowałam fajne posłanie i usiadłam na łóżku przykrywając się lekko kołdrą. Co jak co,ale ja w pidżamie,okno jak zawsze na noc mam otwarte i jest chłodno.Niestety muszę czekać na tego "kogoś".


R:Co ty tu robisz?! Nie masz domu?

K:Mam,ale przebywanie w nim dzisiaj źle na mnie wpłynie.

R: To mnie nie interesuje.Wynocha!- Próbowałam go wypchnąć za drzwi,ale jest silniejszy.

K: Kevin się zgodził bez niczego,a ty jakieś problemy masz.

R:Wystarczy,że widzimy się w szkole i jeszcze będzie to samo przez dwa tygodnie,non stop na wycieczce.
Spadaj,chcę odpocząć.

K: Nie będę Ci przeszkadzał.Położę się grzecznie spać i nawet nie będziesz czuła,że tu jestem-przepchnął się do środka z wielką walizką na jutro i usiadł na materacu. szczerząc się.

R: Chyba nie mam wyboru-westchnęłam na co się zaśmiał.

K: Mogę skorzystać z toalety?

R: A co to przedszkole,że o pozwolenie pytasz?-Warknęłam wchodząc pod wyziębioną kołdrę.

K:Wolę się upewnić,bo strasznie nerwowa jesteś.

R: Najpierw mnie straszysz za później przychodzisz sobie jak lokator i się nabijasz.

K: Kiedy Cię straszyłem? W barze? Nie mów,że się wystraszyłaś.

R:Nie w barze.Po tym jak go opuściłeś.Zadzwoniłeś do mnie i groziłeś niczym w filmach.

K:Haha..Zabawna jesteś.Bo ja miałem czas żeby to zrobić.Jak tylko wszedłem do domu to matka mnie zaatakowała,że nic im o wyjeździe nie powiedziałem i przyjechali na marne.Nawet by mi to do głowy nie wpadło.

R: Przyznaj się to będziesz umierał we śnie,bezboleśnie.

K:Nie przyznam się,bo nie mam do czego-pokazał mi język i zniknął w łazience.Skoro to nie on,to kto? Amber by na to nie wpadła,bo to kretynka i nawet nie ma mojego numeru.Rozalia?Nigdy. Lysader?Haha.Jest na to za grzeczny.Kurna,nie mam pojęcia kto to mógł być.Może naprawdę mi grożono? Nie,niby czemu? Zrobiłam coś komuś?Świadomie na pewno nie.Koleś w telefonie mówił o jakimś padalcu,domyślam się,że chodzi o jakiegoś chłopaka. Kastiel by mnie w coś wpakował,a może coś z przeszłości?Kurna.Przez to dzisiaj oka nie zamknę przez całą noc.

Chyba jednak byłam bardziej zmęczona niż mi się wydawało,bo zasnęłam zanim Kastiel wyszedł z łazienki,a chciałam z nim pogadać.No trudno,chociaż się w miarę wyspałam.Haha.Dobre żarty nie?Jak można się wyspać gdy budzik dzwoni o godzinie 04:30? Tak się nie da,a dodatkowo coś na mnie leży.Chwila.Co?Komu się zachciało przytulanek?Leniwie podniosłam powieki i spojrzałam na osobnika,natychmiast się podniosłam i walnęłam mu z całej siły poduszką w łep. Co on sobie myśli? Dobra przyjaźnimy się,ale to nie powód żeby mi się pchał do łóżka.

K:Jeszce chwilka-mruczał.

R:Jak chcesz przeżyć to wstawaj natychmiast-zagroziłam.

K:Nie jesteś straszna.Nie boje się ciebie,a zwłaszcza, że to przez Ciebie tutaj śpię.

R:Niby z jakiej racji?-Znowu mu przywaliłam.

K:Usiadłem na chwilę a ty się do mnie przykleiłaś i mówiłaś brzydkie rzeczy-widziałam na jego twarzy szatański uśmieszek.

R:Co niby mówiłam?-Zaczęłam się denerwować,bo raz zasypiając przy Shonie powiedziałam,że jestem w ciąży z murzynem,a dodatkowo w tym momencie do salonu wszedł Kevin,który wracał z zakupów.Później musiałam im się tłumaczyć,że to tylko bezsensowne paplanie przez sen.Kevin najbardziej się irytował,bo wychodziło by na to,że nie jestem dziewicą i mu nic nie powiedziałam. Serio. On chce to wiedzieć,ale dla jasności.Nadal nią jestem i całe szczęście.Gdybym to zrobiła z tym kretynem musiałabym się zabić po tym co mi zrobił.

K:Nic ważnego.Śpij-próbował mnie zbyć.

R: To czemu mi nie powiesz?

K: Podenerwuje Cie trochę.Tak dla rozrywki.

R: Kretyn!-Walnęłam poduszką.

K: Też Cie kocham-mruczał w poduszkę a ja drugą go obijałam.

R:Wstawaj,bo się spóźnimy na autobus i nigdzie nie pojedziemy.

K:Mi to obojętne.

R:Skoro tak to podlewaj roślinki,ja się zbieram-zaczęłam się wygrzebywać z łóżka.

K: Stop-złapał mnie za rękę i pociągnął do tyłu tak,że wylądowałam na plecach w poprzek łóżka.Po chwili-nadal mnie trzymając, Kastiel nachylił się nade mną i szczerząc szeroko zęby "rozłożył mnie na łopatki".

R:Nudzisz się?Jeśli tak to zaraz znajdę Ci zajęcie-powiedziałam odwzajemniając uśmiech na co prychnął.

K:Mam interes.Jeśli chcesz wiedzieć co mówiłaś to musisz coś zrobić.

R:Ostatnio często prosisz o przysługi.Pamiętaj,że już Ci dziewczyny szukam.Co jeszcze chcesz?

K:Odwołaj zakład-powiedział spokojnie patrząc mi w oczy.Czułam jakby czegoś tam szukał bo błądził nimi.

R:Niby dlaczego?-Zapytałam starając się nie tracąc w tej chwili zimnej krwi co było dziwnie trudne.

K:Wszystko słyszałem.Całą waszą rozmowę.Wiem co jej mówiłaś-uśmiechał się łobuzersko.

R:Skąd mam wiedzieć,że nie blefujesz?Nie było Cie tam.

K:Mnie nie,ale mój telefon tak.Zostawiłem podsłuch.Mam wszystko nagrane.Włącznie z tym jak mówisz,że jestem przystojny-poruszył śmiesznie brwiami.-Dodatkowo całkiem szczegółowo opisałaś jej Lysandra co mu się pewnie nie spodoba.Mogę też dodać,że dostała od Ciebie jego numer,wtedy lepiej uciekaj,bo takiego go jeszcze nie widziałaś.

R: Taaa...Na pewno. Nie chce mi się wierzyć.Nie jesteś na tyle inteligentny.

K: Wiem,że jej wyśpiewałaś o zakładzie i nie wymiguj się.

R: Co z tego?Miałeś wytrzymać,a nie wytrzymałeś.Ja wygrałam,ty przegrałeś.Nara.

K:Niemiła jesteś-przybliżył się a mi zrobiło się gorąco.Odwróciłam wzrok żeby na niego nie patrzeć.

Po chwili szarpaniny udało mi się wydostać spod Kastiela i biorąc szybko ubrania poleciałam do łazienki.Wyszłam z niej po 10 minutach uszykowana do wyjścia.Mój kolega w tym czasie nawet się nie ruszył,nadal leżał tak jak go zostawiłam.Tylko patrzył w inną stronę.Wydawałoby się,że w moją,ale to było gdzieś obok.
R:Będziesz tak leżał,czy dasz mi tu trochę ogarną przed wyjściem?-Zapytałam stając nad nim.Dopiero wtedy się ocknął i spojrzał na mnie niepewnie.
K:Co?A tak,już idę-i zniknął za drzwiami łazienki a ja wystawiłam walizki za drzwi i sprzątnęłam powierzchownie pokój.Schodząc na dół dostałam esemesa od Rozalii.

"Gotowa?Wstałaś?Mam nadzieję,że mnie nie wystawisz!"
                                                                                     
Nie zdążyłam odpisać i przyszły kolejne.

"Czemu nie odpisujesz?Śpisz jeszcze? ;/ "

"ZASPAŁAŚ!Zbiórka za pół godziny!Ruchy!"

"Zabiję Cię jak zaraz tutaj nie będziesz!"

Rozbawiona jej histerią szybko odpisałam.

"Nie śpię.Nie martw się.Zaraz będę.Nigdy Cię nie wystawię-pamiętaj! Pozdrowionka histeryczko ;* "

W  ciągu piętnastu minut byliśmy pod szkołą.Kevin zdeklarował się nas podwieźć więc poszło szybko.Na miejscu-jak zwykle z resztą,Kevin wygłosił mi mowę o moralności itp. przez co Kastiel się ze mnie nabijał i obiecał mojemu braciszkowi,że będzie mnie pilnował.Przez jego deklarację Kevin chciał mnie zabrać z powrotem,bo " nie chcę być niczyim wujkiem jak na razie".Odpłaciłam mu się tym samym i powiedziałam tak głośno jak mogłam żeby się zabezpieczał,bo jak za dziewięć miesięcy dostanie prezent to sam będzie zmieniał pieluchy.Taką potyczką słowną się pożegnaliśmy,a autokar pełen uczniów pojechał w świat.

Heh..Pięknie by to brzmiało.Niestety przed wyjazdem pojawiła się Amber,która narobiła wstydu swojemu braciszkowi.Chciała siłą dostać się do autobusu.Krzyczała na wszystkich i przepychała się do środka. Nauczyciele musieli to załatwić delikatnie ponieważ mogłaby ich o coś oskarżyć,przez co męczyli się z nią przez jakieś dziesięć minut.Gdy w końcu mogliśmy odjechać usiadłam na tyłach z Rozą,Lysandrem i Kastielem.

--------------------------------------------
Długo nie było i to pewnie będzie ta sama śpiewka,że to wina szkoły i natłoku zajęć.Niestety taka prawda. Jestem w drugiej klasie technikum i mam co robić.Dodatkowo mój kierunek tego nie ułatwia,bo ciągle pracujemy żeby coś zaliczyć i wgl. nauczyciele przeżywają bardziej niż my tego roczny egzamin zawodowy,ale o tym może kiedy indziej.Wracając do posta.Miał być sobota/niedziela a jest dzisiaj przez to,że w sobotę sprawy rodzinne a w niedzielę..też coś mi wypadło.

Przepraszam i pozdrawiam.Mam nadzieję,że się spodoba ;)



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Daughter Shadow pomoz mi odnalezc milosc