sobota, 16 sierpnia 2014

''Roxy" cz.11

Wchodzę i dostałam olśnienia.Myślałam,że ten blog to będzie niewypał,ale dzięki za miłe słowa.Jakiś czas nie było kolejnych części ze względu na brak czasu i małego lenia.Mam nadzieję że się spodoba. :-)
------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Rozalia stała w drzwiach i przyglądała mi się z ponurą miną.Nie chce żeby się obraziła,jest jedyną dziewczyną w szkole z którą rozmawiam.Szczerze to nigdy nie miałam przyjaciółki ponieważ większość czasu spędzałam z Shonem i głownie jego znajomymi z pod czarnej gwiazdy.

Ro:Dlaczego kłamałaś?-Zapytała z wyrzutem.

R:Przepraszam,ale nie chciałam po raz kolejny cie olewać przez tego głupka.Myślałam że uda mi się go pozbyć zanim przyjdziesz.-Chciałam ratować sytuację i nie za bardzo wiedziałam co mówię.Paplałam co ślina mi na język przyniosła.-Z resztą nie zapraszałam go-uśmiechnęłam się niczym niewiniątko.Najwyraźniej rozbawiło to chłopaka z tyłu który prychnął.

Ro:Hmm..-Rozalia chwile stała i spoglądała na mnie i Kastiela opartego o umywalkę w łazience.Widziałam że myśli o czymś,ale nie mogłam jej rozszyfrować.Po chwili uśmiechnęła się szeroko,złapała mnie za nadgarstek i wciągnęła do pokoju po czym mocno przytuliła.-Nie mogę się na Ciebie długo gniewać wariatko.

Po chwili dziewczyna jak gdyby nigdy nic puściła mnie i doleciała do mojej szafy.Wyjęła z niej coś czarnego i dała mi to mówiąc żebym się przebrała.Nie chciałam się z nią sprzeczać więc podreptałam do łazienki wyganiając poprzednio z niej Kastiela.

Założyłam ubranie podane przez dziewczynę i zaraz chciałam je zdjąć.Była to bowiem obcisła sukienka bez ramiączek,sięgająca do połowy ud.Dostałam ją od Shona na pierwszą rocznicę naszego związku i wiązały mi się z nią nie miłe wspomnienia.Mimo że nie widać tego po mnie czasem jest mi przykro,że tak się to wszystko skończyło.Kochałam go i nadal tęsknie za wspólnymi chwilami,ale gdy pomyślę że mógł mnie zdradzać,że nie był święty to coś mnie ściska  w środku.Ale już z tym koniec,nie jesteśmy razem i nie chcę go nigdy więcej widzieć na oczy.Mam świetnych przyjaciół i to im mam zamiar poświęcić swój czas.Przyjdzie czas na miłość,ale jeszcze nie teraz.Muszę odpocząć od tego wszystkiego.Mam zamiar dobrze się bawić z przyjaciółmi i nie zwracać uwagi na podchody jakichkolwiek chłopaków.

Wracając do sukienki.Uznałam że nic mi nie stoi na przeszkodzie żeby ją nosić,no chyba,że jedna rzecz.Odkrywa ona moje tatuaże a nie chcę by ktokolwiek je widział.Zawsze udaje mi się je schować,ale tutaj nawet włosy za bardzo mi nie pomogą.

Wyszłam z łazienki,swoje włosy zgarnęłam tak żeby nie było widać mojego obojczyka.Może uda mi się ubłagać Rozę na coś innego.

R:Roza możesz wybrać coś innego?Proszę-zapytałam z miną smutnego szczeniaka.

Ro:Wyglądasz bombowo.Zostajesz w tym.Prawda Kastiel?-szturchnęła chłopaka siedzącego na moim łóżku i patrzącego w okno.

K:Hmm..-Spojrzał na mnie.-No w sumie,tylko te kudły-podszedł do mnie i zaczął odgarniać moje włosy do tyłu.-Ułóż je inaczej albo najlepiej zwiąż..-przerwał na chwilę.-Co to?-miał ciekawską minę.Wpadłam i to jeszcze z własnej winy.Dlaczego nie powstrzymałam go?

Ro:Co jest?-dziewczyna właśnie męczyła się z suwakiem w swojej sukience.Szybko się uwinęła z jej założeniem.

R:Nic takiego.Kastiel ma zwidy.

K:Wyraźnie widzę,jeszcze nie oślepłem-warknął.-Widzę ten tatuaż pod obojczykiem.-odszczekał się.

Ro:Tatuaż?-zapytała wielce ciekawa dziewczyna.

R:Tak.Mam tatuaż,ale mi wieść-warknęłam nieco zła.

K:Dobra spokojnie.Po prostu nie sądziłem,że zobaczę to u Ciebie.To dlatego nie chciałaś w niej iść?

R:Częściowo tak,ale dobra dajcie mi już spokój.Pójdę tak jak jest.-zdenerwowałam się trochę i usiadłam na łóżku obrażona na cały świat.

Po chwili ja i Roza byłyśmy gotowe.Właśnie,ale gdzie ona chce iść?Co z Kastielem?On też?

R:Rozalio dokąd ty właściwie chcesz mnie zabrać?-zapytałam po chwili odkładając błyszczyk,który przed chwilą nakładałam.

Ro:Zabieram WAS-to słowo podkreśliła-do pewnego nowego miejsca.Po drodze możemy zgarnąć Lysandra i Leo.

R:Mogę prosić więcej szczegółów?Wiesz mam troszczącego się o mnie brata,który chciałby wiedzieć gdzie będę.

Ro:Daleko Cie nie wywiozę.Nie ma się co martwić.

R:Jeszcze jakiś czas temu mówiłam Ci że ma humorki,można powiedzieć że w stosunku do mnie zachowuje się czasem jak upierdliwa baba w ciąży.Wątpię żeby taka odpowiedź mu wystarczyła.

Ro:Zwalę odpowiedzialność na Kastiela.Niech on coś wymyśli-spojrzała z chytrym uśmieszkiem na zaskoczonego chłopaka.

R:Nie wiem czy Ci mówiłam,ale jakiś czas temu jemu i pewnemu dupkowi chciał obić twarzyczki.Nawet dzisiaj bałam się co to będzie jak usłyszy jego imię.Nie ma mowy.Przez niego może wszystko przepaść.-musiałam interweniować.To co powiedziałam było prawdą i Roza dobrze o tym wie,tylko Kastiel stanął obok niej przestraszony(?).Serio ta jego mina daje do myślenia.

K:Chciał co?Co ty mu naopowiadałaś?-nie potrafię określić emocji kierujących nim w tej chwili.

R:Ja?Nic.On zna CAŁĄ historię o Shonie i o pewnym dniu.-skrzyżowałam ręce na piersi i spojrzałam na niego znacząco.Chyba zrozumiał bo na twarz przybrał uśmieszek.

K:Boisz się że braciszek mnie pobije?-Zapytał szczerząc zęby.

R:Chciałbyś-opowiedziałam tym samym.

Ro:Dobra skończcie.Zejdziemy na dół jak gdyby nigdy nic i skierujemy się do wyjścia może nie zapyta.

R:Ok.Chodźmy-wzięłam torebkę i zeszliśmy na dół.Założyliśmy buty-ja i Roza dość wysokie szpilki-i chcieliśmy po cichu wyjść.Niestety Kevin nas zatrzymał.

Kv:Dokąd idziecie?

Ro:Zabieram tą dwójkę do nowego miejsca.Będą też inni znajomi.-szybko odpowiedziała za mnie.Spojrzałam na brata chwilę myślał,ale potem wreszcie się odezwał.

Kv:Ok.Tylko nie wracaj nad ranem-pogroził mi palcem z uśmiechem na ustach.

R:Nie bój się dam sobie radę-wyszczerzyłam zęby po czym dałam mu buziaka w policzek i pobiegłam za przyjaciółmi przed dom.

K:Histeryczka z Ciebie-powiedział Kastiel gdy przechodziliśmy przez furtkę.

R:Nie wiedziałam że tak zareaguje.Zazwyczaj zadaje mi serię pytać typu:Gdzie?Z kim?Kiedy wrócisz? I takie tam.

Ro:Widocznie mam dar przekonywania-uśmiechnęła się Rozalia-Jak przyszłam też zalał mnie stertą pytań i zaczęłam zmyślać różne takie,że są czyjeś urodziny i zorganizowaliśmy imprezę niespodziankę,ale ty nic nie wiedziałaś.Zaczęłam zmyślać różne rzeczy nie trzymające się kupy.

R:Czyli jednym słowem.Gadałaś jak najęta i po prostu nie chciał znowu słuchać Twojego wykładu-zaśmiałam się.

K:Dobra koniec tej paplaniny.Wsiadacie czy nie?-dopiero zauważyłam że stoimy obok auta czerwonowłosego,który najwyraźniej zdenerwował się lekko przez naszą paplaninę jak to nazwał.

Ro:To Twoje auto?

K:Nie ukradłem je.Pewnie że moje-rzekł z nutką irytacji w głosie.

R:Dobra jedźmy bo ta atmosfera zaraz i mi się udzieli a wtedy nici z udanego wieczoru.

Wsiedliśmy do samochodu chłopaka.Rozalia usiadła z przodu i instruowała chłopaka jak ma dojechać na miejsce.Po drodze zabraliśmy Leo i Lysa,którzy dotrzymali mi towarzystwa z tyłu.Szczerze to mnie tam gnietli,ale dobra nie będę się skarżyć.

Ten nowy lokal okazał się być wielkim,obskurnym  budynkiem.Jedyne co go zdobiło to szyld z nazwą tego miejsca.Nie przyglądałam się za bardzo więc dużo na temat jego wyglądu nie powiem. Chciałam jak najszybciej wejść do środka ponieważ jak na nasz klimat wiosna bywa różna,czasem upalna jak środek lata,a czasem pokazuje swoją mroźną stronę.Dzisiejszy wieczór zdecydowanie należy do tych gorszych.

Do środka weszliśmy bez problemu,okazało się że nie zwracają uwagi zbytnio na wiek.Od szesnastu w górę wpuszczają ludzi.Po tym wnioskuję że przy kupnie alkoholu jest więcej problemu.Lokal w środku nie wyglądał tak paskudnie jak na zewnątrz.Stoliki znajdowały się na balkonach nad parkietem tanecznym gdzie bawiła się spora liczba ludzi.Uważam za świetny pomysł z takim wykorzystaniem dużej przestrzeni budynku.Balkony miały dwie wysokości,ale my nie wchodziliśmy za wysoko.Kastiel narzekał,że jak pójdziemy na samą górę to będzie miał daleko do baru i z takiej wysokości nie wychwyci żadnej panienki w tłumie.Lysander nie wiedząc czemu poparł go z takimi argumentami i dodatkowo na swoją stronę przeciągnęli Leo przez co ja i Roza nie miałyśmy nic do gadania.

Zamówiliśmy po drinku i usiedliśmy przy stoliku z którego był świetny widok na tańczący tłum. Dużo rozmawialiśmy i żartowaliśmy,mimo że Rozalia zorganizowała to spontanicznie wyszło jej.

Nie jestem wielką fanką alkoholu i nie piję go często więc po dwóch drinkach byłam wstawiona,ale jeszcze ogarniałam rzeczywistość.Rozalia i Leo co chwilę szli potańczyć a ja z chłopakami siedziałam przy stoliku  i kłóciłam się z Kastielem w jakich włosach było lepiej Gerardowi Way'owi.On twierdził że oczywiście w tych czerwonych,ale ja upierałam się przy białych.Nie zaprzeczę że w tamtych też dobrze wyglądał,ale mi przypadły do gustu białe i nie ma się co kłócić.Nawet nie mam pojęcia jak zaczęliśmy ten temat.Rozmawialiśmy spokojnie o różnej muzyce-co czerwonowłosy ciągle komentował-i w pewnym momencie skojarzyłam sobie Kasa z Gerardem.Lysander mnie poparł i nawet żartem powiedział że jego przyjaciel chciał się do niego upodobnić.Kastiel stwierdził że to zwykły przypadek i że on wpadł pierwszy na taki pomysł,tym nas rozbawił.Ja i Lysander zaczęliśmy nabijać się z chłopaka parodiując go z czego nie był zadowolony,no cóż bywa sam się wkopał.Świetnie się z nimi bawiłam.Lysander gdy zobaczył mój tatuaż powiedział że też ma na plecach,ale nie lubi się nim chwalić.Powiedziałam mu praktycznie to samo,ale musiałam założyć to co wybrała Rozalia bo by mi żyć nie dała.Kastiel tylko nas wyśmiał,cytuję: "Po co sobie je zrobiliście jak teraz nie chcecie ich  pokazać?Dziwaki."Razem z białowłosym powstrzymaliśmy się od komentarzy.

-Przepraszam.Mogę prosić do tańca?-podszedł to nas wysoki brunet i przyglądał mi się.Chwilowo byłam lekko zaskoczona,ale po chwili uśmiechnęłam się i kiwnęłam twierdząco głową.

K:Tylko się nie zgub-usłyszałam za sobą gdy odchodziłam.Na schodach minęłam się z Leo i Rozalią,która uśmiechnęła się do mnie promiennie.

Chłopak przedstawił mi się jako Nicolas.Tańczyliśmy i rozmawialiśmy,jest bardzo wesoły i miły.Powiedział,że chciał podejść wcześniej,ale myślał że któryś z towzrzyszy to mój chłopak i nie chciał robić ani mi ani sobie kłopotów.Wyprowadziłam go z błędu i powiedziałam że to tylko moi przyjaciele co najwyraźniej go ucieszyło.Przetańczyliśmy razem jakieś cztery dość żywe piosenki i byłam nieco zmęczona.

R:Przepraszam,możemy na chwilę usiąść?Zmęczyłeś mnie.

N:Pewnie.Ja też zaraz padnę-uśmiechnął się do mnie promiennie i poszliśmy do baru.Nie mijaliśmy mojego stolika więc nie widziałam swoich przyjaciół,ale wiem że zaraz będę musiała do nich wrócić.-Masz ochotę na coś do picia?

R:Bardzo chętnie,ale na dzisiaj mam raczej dosyć alkoholu.

N:No weź tylko jednego drinka.Obiecuję.

R:No dobrze,ale jakiegoś słabszego.Nie chcę wracać do domu na czworaka.

N:Nie ma sprawy.-Nicolas zamówił nam po jakimś drinku.Niestety nie posłuchał mnie i wziął jednego z tych mocniejszych.Rozmawialiśmy i piliśmy je.W pewnym momencie film mi się urwał.

                                             ~Kastiel~

Gdy Roxy opuściła stolik dyskretnie miałem ją na oku.Nie mam zamiaru jej potem szukać po całym lokalu.Dopóki razem z tym lalusiem tańczyła na parkiecie świetnie ją widziałem,ale po kilku utworach straciłem ją z oczu.W tej chwili Rozalia poprosiła mnie żebym przyniósł jej jakiegoś drinka-służącego se znalazła.-Poszedłem ponieważ to idealna okazja żeby sprowadzić Roksanę do nas.Dochodząc do baru zauważyłem ją i tego kolesia siedzących razem i zawzięcie o czymś rozmawiających.Wszystko ok,ale w pewnym momencie koleś zaczął ją obmacywać i przyssał się do niej.Na pewno ona nie jest w pełni świadoma,już przy stoliku zauważyłem że ma słabą głowę.Wcale się nie broniła-a potrafi-więc ruszyłem pozbyć się kolesia.Roxy jest moją przyjaciółką i nie pozwolę żeby coś jej się stało.

Podbiegłem,złapałem kolesia za szmaty i strzeliłem prawego sierpowego na twarz. Upadł i przyglądał mi się z pod byka.Nie chciałeś oberwać to po co się do niej kleiłeś cwaniaku-pomyślałem. Spojrzałem na dziewczynę była praktycznie śpiąca.Wziąłem ją pod ramię i zaprowadziłem do samochodu.Wsadziłem ją na tylne siedzenia,ale automatycznie się położyła.Była w fatalnym stanie.Teraz muszę tylko powiadomić resztę,że ją odwożę i raczej już nie wrócę.

Wybrałem numer Lysandra.Nie odbierał,więc spróbowałem jeszcze raz.Tym razem kolorowooki się odezwał.

L:Co jest?Coś się stało?

K:Ja i Roxy już raczej nie wrócimy.Leży zalana w trupa w moim samochodzie.Odwiozę ją,ale już raczej nie wrócę.Dacie sobie jakoś rade wrócić?

L:Aha.Dobra.Rozumiem.Damy radę,weźmiemy taksówkę.Nie myśl o nas tylko zajmij się nią.

K:A co właśnie robię?Będę musiał ją odstawić do domu i ukryć przed bratem fakt że nie jest w najlepszym stanie.

L:Znam Twoje możliwości,dasz radę.Piłeś więc uważaj na drodze.

K:Nie gadaj jak matka.Mam mocny łep to też wiesz,więc dam sobie radę.

L:Dobra nie bulwersuj się.Cześć.

K:Siema.-Rozłączyłem się i odjechałem w kierunku domu dziewczyny.Jest w pół do drugiej więc możliwe że Kevin już śpi i za pomocą jej kluczy uda się po cichu wejść.

Na miejscu pierwsze co zrobiłem to obleciałem dom dookoła i spojrzałem na okna.Wszędzie ciemno.To super.Z jej torebki wyciągnąłem klucze i otworzyłem drzwi na szerz a następnie wziąłem dziewczynę na ręce i po cichu zaniosłem ją do pokoju.Ułożyłem ją wygodnie na łóżku i zdjąłem szpilki i wszelaką biżuterię.Przykryłem lekko kocem.Chciałem wyjść,ale nie miałem sił.Oparłem się o jej łóżko i  odpłynąłem.

------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Mam nadzieję że się podoba.Na początku miałam inne plany co do tego momentu,ale ostatecznie zdecydowałam się na taki obrót spraw.A tak z innej beczki.Jak mijają wakacje?Kto by pomyślał,że już tak mało czasu pozostało do września..:(
 
 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Daughter Shadow pomoz mi odnalezc milosc