Spojrzałam na zegarek,godzina szósta.Dziwnie wcześnie się obudziłam a w dodatku spokojnie mogę się uszykować do szkoły.Ostrożnie zaczęłam schodzić z łóżka,ale jak na złość zaczęło skrzypieć i obudziło chłopaka.Kastiel natychmiast spojrzał w moim kierunku przecierając oczy.Uśmiechnęłam się do niego lekko.To na pewno on mnie tutaj przywiózł i z mojej winy spał w nie wygodnej pozycji.
R:Choć płuż się tutaj.Ja pójdę zrobić coś do jedzenia.-Chłopak tylko kiwnął twierdząco głową i zamieniliśmy się miejscami.Podeszłam do szafy i wyjęłam z niej czarne jeansy i białą bluzkę z nadrukiem pająka.Podreptałam do łazienki i uporałam się z poranna toaletą w pięć minut.Zdejmując sukienkę myślałam czy mój brat wie kiedy wróciłam do domu i czy wie że czerwono włosy tutaj jest.
Wyszłam z łazienki i spojrzałam na chłopaka.Spał w najlepsze,ale niestety zaraz będę musiała go obudzić,ale jeszcze nie teraz.Zeszłam po cichu do kuchni i wzięłam się za robienie tostów.
Ze sporą stertą jedzenia i szklankami z sokiem wędrowałam na górę po schodach.Kevin minął mnie idąc na górę bez słowa,ale po chwili mnie zatrzymał.
Kv:To dla mnie śniadanko?-Wyszczerzył się.
R:Chciałbyś.Sam sobie zrób.-Zaśmiałam się.
Kv:To dla kogo?Sama tego nie zjesz.-Skrzyżował ręce na piersi.
R:Sama nie,ale jestem pewna że Kastiel mi pomoże.
Kv:Kastiel?A co on tutaj robi?-Zdziwił się.
R:W tej chwili śpi.
Kv:Nie o to chodziło.Spędził tu noc?-Wbił we mnie surowy wzrok.
R:Tak,ale nie uruchamiaj swojej wyobraźni.Przywiózł mnie i zasnął.Całą noc spał na ziemi.Teraz wybacz,ale będę już szła-zostawiłam zaskoczonego brata i poszłam do pokoju.Kastiel nadal śpi i podejrzewam,że trudno go będzie obudzić.Postawiłam tacę na biurku i ukucnęłam przy łóżku.Spojrzałam na Kastiela,jak śpi przypomina spokojne dziecko.Czy wszyscy faceci tak mają,że są słodcy w trakcie snu?Nawet mój brat był uroczy gdy ostatnio przysnął na kanapie w salonie.Jeszcze nigdy nie myślałam o takich szczegółach,ale ostatnio zachodzą we mnie zmiany nad którymi nie panuje.Mam nadzieję że wyjdzie mi to na dobre.
Zaczęłam lekko szturchać chłopaka,ale nie reagował więc zaczęłam mocniej-dalej nic.Chyba muszę użyć środków niekonwencjonalnych.Weszłam do łazienki i napełniłam dość sporą miskę wodą-zimną wodą.Teraz nie liczą się konsekwencje,powiedziałam A to powiem B.Wyszłam z pokoju i podeszłam do łóżka,chwilę przyjrzałam się jeszcze suchemu chłopakowi i po chwili całą zawartość wylałam prosto na jego głowę. Podniósł się natychmiastowo i spojrzał na mnie z chęcią mordu w oczach.Szybko wyrzuciłam miskę za drzwi do łazienki i udawałam że nic nie wiem,ale chłopak wstał i podszedł do mnie.
K:Oblałaś mnie.-Powiedział stanowczo.
R:Ja?No coś ty?Właśnie przyniosłam śniadanie-wskazałam na biurko.Czerwono włosy szybko zerknął i wrócił do mnie.
K:Wiem co widziałem.Przed chwilą coś wywaliłaś za drzwi.
R:Przewidziało Ci się.
K:Czyżby?-wyszczerzył się.
R:Co ty zamierzasz..?-nie dokończyłam ponieważ przerzucił mnie przez ramię i ruszył w kierunku łazienki.
K:Teraz Ci oddam-weszliśmy do środka a ja zaczęłam się wyrywać i piszczeć.Jeszcze tego brakowało żeby zmoczył mnie całą.-Nie szarp się bo nie masz ze mną szans-wsadził mnie do wanny i kierował rękę do kranu.W ostatniej chwili ją złapałam.
R:Dobra to ja.Przyznaje się.Nie odkręcaj proszę.Przepraszam.-Chciałam się wydostać,ale nie pozwalał mi na to.
K:Nie ma tak łatwo-uśmiechnął się łobuzersko i odkręcił wodę,a dodatkowo przestawił żeby woda leciała przez rączkę jak w prysznicu.Piszczałam i wierciłam się,ale nie mogłam wyjść ponieważ jedną ręką mnie przewracał a w drugiej trzymał wąż i mnie oblewał wodą.Wiedziałam że będzie zły,ale żeby zrobił TO.Zapamiętać na przyszłość:NIE OBLEWAJ KASTIELA WODĄ!
R:Kastiel proszę przestań!Jestem już cała mokra.Błagaam!
K:Musisz się oduczyć takich pobudek.Ja Cie przywiozłem i ukryłem Twój stan przed bratem,a ty tak?Nie ma tak dobrze.Przypomnij mi żebym już Ci nie ratował tyłka-oblał mnie jeszcze trochę i zakręcił w końcu wodę.Uff..Jak dobrze.
Spojrzałam na chłopaka był rozbawiony.No tak nie dziwie się.On ma mokrą tylko czuprynę,a ja jestem cała przemoczona.Wielkie dzięki Kastiel wiedziałam,że na ciebie zawsze można liczyć.
R:Dobra dzięki za prysznic,ale chciałabym się już przebrać.-Zaczęłam wychodzić z wanny
K:Śpieszysz się gdzieś?-Zapytał oparty o umywalkę.
R:Tak.Ty również tam idziesz-odpowiedziałam zawijając ręczni na włosy.
K:Tam czyli gdzie?-Uniósł brew.
R:Mówią,że to szkoła,ale ja to bym nazwała domem wariatów.
K:Serio masz zamiar dzisiaj tam iść?Nie masz kaca?
R:Tak i nie.Nic mi nie jest.Dzięki za troskę.
K:Raczej coś Ci zaszkodziło,bo masz zamiar tam iść.
R:Nie nawijaj tylko wyjdź na chwilę bo chce zdjąć te mokre ubrania.
K:Dobra.Nie bulwersuj się.-Wyszedł z łazienki,a ja zaczęłam się doprowadzać do porządku.Na początek zdjęłam mokre rzeczy i wytarłam się.Zmieniłam mokrą bieliznę i owinęłam się ręcznikiem.Zapomniałam niestety o jednym.Nie mam tutaj czystych i suchych ubrań,będę musiała tak jak jestem wyjść do pokoju.Otworzyłam po woli drzwi i wyjrzałam przez nie.Widziałam jak Kastiel leży na łóżku,dokładniej leżał bo na dźwięk otwieranych drzwi podniósł się.
R:Mógłbyś na chwilę opuścić mój pokój?-zapytałam grzecznie.
K:Dlaczego?Stało się coś?-zapytał z ironicznym uśmieszkiem na twarzy.
R:Tak.Nie.Znaczy się.Chciałabym coś wyjąć z szafy bo tak się składa,że mam wszystko mokre.
K:Haha..Jesteś naga?-Zaczął się śmiać i ruszył w moim kierunku.Natychmiast zamknęłam drzwi.-Haha..To co teraz?Będziesz tam siedzieć cały dzień?
R:Tak.Jeśli nie wyjdziesz to owszem-rozmawialiśmy przez drzwi.
K:W takim razie nigdzie się nie ruszam-jestem pewna,że ma ten cyniczny uśmieszek na twarzy.Usiadłam na zimnych kafelkach i oparłam się o drzwi.-W takim razie ja sobie coś zjem a ty rób co chcesz.-Na śmierć zapomniałam o jedzeniu.Na samą myśl zaczęło mi burczeć w brzuchu.-Ciekawe dźwięki.Ha ha.Podać Ci coś do jedzenia?
R:Nie dzięki.No chyba że wyjmiesz jakieś pierwsze lepsze ubrania z szafy i mi je podasz.
K:Pewna jesteś że tego chcesz?
R:Nie mam wyboru,najwyżej się znowu przebiorę.
K:W takim razie poczekaj chwilę.-Serio coś mi wybierze?Po kilku minutach zapukał do drzwi.-Mam już uchyl drzwi to Ci je podam.-Niechętnie wstałam i uchyliłam drzwi a chłopak podał mi ubrania.Gdy zobaczyłam co wybrał byłam zaskoczona.Świetny wybór.Tego się nie spodziewałam.
Założyłam ubrania wybrane przez chłopaka i przejrzałam się w lustrze-wyglądałam w swojej ocenie całkiem,całkiem.Gotowa wyszłam z łazienki i wpadłam na Kastiela-cały czas na mnie czekał?Podniosłam głowę do góry,uśmiechał się.
K:Niezły mam gust,co?-Szczerzył się.
R:Nie powiem,że nie.Chociaż dawno się aż tak nie stroiłam.
K:Dobra,dobra przestań marudzić.Ładnie wyglądasz,powinnaś częściej pokazywać swoje atuty.
R:Uznam to za komplement.Dzięki.-Wyminęłam go i usiadłam przy biurku.Wyciągnęłam rękę po tosta,ale Kastiel mnie ubiegł.
Zjedliśmy całe uszykowane przez moją osobę śniadanie rozmawiając o wszystkim i o niczym.Wypytywałam chłopaka o to co się wczoraj działo,ale natychmiast zmieniał temat.Nic nie mogłam z niego wyciągnąć,uparty jak osioł.Spojrzałam na zegarek i natychmiast wstałam.
K:Co jest?-Zapytał połykając ostatniego tosta.
R:Już po siódmej,a ty się jeszcze nie wyszykowałeś.
K:Nie jestem dziewczyną i nie stroje się godzinami przed lustrem.
R:Ja tam nie wiem,ale zaraz będziemy musieli wyjść.
K:Dobra,dobra.Chodź pojedziemy do mnie,przebiorę się i pojedziemy do szkoły.Co ty na to?
R:Ok.Chętnie spotkam się z Demonem.-Zaczęłam pakować torbę,a Kastiel w tym czasie poszedł do łazienki wysuszyć głowę.Po pięciu minutach zeszliśmy na dół i zastaliśmy tam mojego brata z dziewczyną.Nocowała?Nie miałam pojęcia.-Cześć.My już idziemy do szkoły.
Kv:Dobra.Nie chcecie czegoś na drugie śniadanie?
R:Nie dzięki.Wyjdziemy już bo jeszcze mam coś do załatwienia.
Kv:Ok.Do zobaczenia po południu.-uśmiechnął się szeroko.Co jest?Ania rzuciła na niego jakiś zaklęcie czy co?Jak spotkał mnie ze śniadaniem jego mina nie była za wesoła,nawet jak bywał u mnie Shon,który przecież był moim chłopakiem,a mój brat był obecny nie przepadał za takimi nocowaniami.Mimo,że zdarzyło się to chyba tylko dwa razy dobrze to pamiętam bo wtedy Shon nie przychodził do mnie tylko spotykaliśmy się na mieście.Zawsze mówił,że lubi mojego brata,ale ta jego mina jest straszna.
Razem z Kastielem opuściliśmy mój dom i pojechaliśmy samochodem do domu chłopaka.Na miejsce dotarliśmy szybko.Dlatego,że czerwono włosy jechał jak szaleniec i nie zwracał uwagi na moje słowa odnośnie innych użytkowników ruchu drogowego.
Zostawiliśmy samochód przy ulicy i weszłyśmy do środka.To co tam zobaczyłam zwaliło mnie z nóg.Z wrażenia cofnęłam się lekko wpadając plecami na tors chłopaka.
R:Kiedy ostatnio sprzątałeś?-Zapytałam odwracając się do niego.
K:Ja tego nie robię.Moich rodziców ciągle nie ma a jak są w pracy mieszkają w hotelach,więc sami nie sprzątają.To takie przywitanie,zawsze jak przyjadą mnie męczyć muszą najpierw posprzątać.
R:Jesteś okropny-stanęłam na środku tego bałaganu i rozejrzałam się dookoła.-Demon!-Zdążyłam go zawołać a pies wygrzebał się z pod sterty brudnych ubrań i podbiegł do mnie.
K:Dasz mu coś do jedzenia?Ja się ogarnę.
R:Nie wiem gdzie co masz,ale coś znajdę.-od powiedziałam głaskając psa.
K:Rozgość się-Kastiel wyszedł a ja i Demon udaliśmy się na zakopaną w stercie opakowań po pizzy część kuchenną pomieszczenia.Lodówka była pusta,więc stamtąd nic mu nie dałam.Przejrzałam szafki i w największej znajdującej się na dole znalazłam worek z suchym żarciem dla psa.Wysypałam mu dość sporą ilość do plastikowej miski a do drugiej nalałam wody.Gdy uporałam się z psem pozbierałam puste kartony i złożyłam w jedno miejsce.Będę musiała go zmusić do chociaż odrobiny higieny,albo chociaż żeby bałagan nie panował w caaałym domu.Jeszcze nie spotkałam takiego leniucha jeśli chodzi o sprzątanie.
Kastiel się wyszykował,otworzył psu małe wyjście na podwórko i ruszyliśmy do szkoły.Cały czas marudziłam mu nad uchem na temat bałaganu panującego w jego domu,ale on się tym nie przejmował.Powiedział,że w domu spędza bardzo mało czasu i mu porządek nie jest potrzebny.Takie to gadanie z facetem.
Do Amorisa dotarliśmy za dziesięć ósma,w sam raz.Podziękowałam mu i odmówiłam odwózki po szkole,którą proponował a także papierosa papierosa gdyż muszę pogadać z Rozalią o wczorajszym wieczorze.Ruszyłam w kierunku szafek,na szczęście jeszcze tam była ponieważ,jak znam Rozalię,zaraz gdzieś zniknie i pojawi się równo z dzwonkiem.
R:Siemka.Co tam?-dopadłam ją z zaskoczenia.
Ro:O hej!Co ty tu robisz?Myślałam,że Cie dzisiaj nie będzie.-Przywitała mnie uśmiechnięta.
R:Jak widać jestem cała i zdrowa.Mam tylko kilka pytań.Nie mam pojęcia co się wczoraj stało.Uświadomisz mnie?
Ro:Chętnie,ale sama nic nie wiem.Kastiela zapytaj.Przecież to on Cie zgarnął.
R:Pytałam,ale nic nie mówi.Omija temat.
Ro:To zapytam Lysa,może będzie coś wiedział.Przecież Kastiel wszystko mu mówi.
R:Nie wiem czy już zdążył,ale jak się czegoś dowiesz to będę wdzięczna.
Ro:To coś się stało,że miał nie zdążyć?
R:Nie.Nic ważnego.Powiem Ci później.Teraz chodźmy na lekcje.
Ostatecznie okazało się,że Lysander też nic nie wie,albo dobrze udaje.Nic się nie dowiedziałyśmy,ale trudno.Odpuściłam,nie będę ich do niczego zmuszać.Razem z Rozą cały dzień przegadałyśmy na różne tematy.W trakcie lekcji nawet zarobiłam jedną uwagę razem z białowłosą,ale kit z tym.Naciskała,więc w tym czasie opowiedziałam jej o swoim poranku i z wrażenia podniosła głos w momencie mojej płukanki przez co nas zdradziła.Śmieszna sytuacja.Matematyk akurat wstawiał piątkę Lysandrowi za odpowiedź a ona na całą klasę krzyknęła,cytuję: "Co kurwa?!".Cała klasa spojrzała w naszą stronę a dziewczyna poczerwieniała ze wstydu,na twarzy Lysa widziałam szok i wybuchłam głośnym śmiechem za co też oberwałam.W trakcie przerwy Rozalia przeprosiła kolorowookiego i zwaliła winę na mnie.Dzięki Ci!Resztę dnia gdy tylko chłopcy-Kas i Lys nas spotykali czerwono włosy wytykał nam nasze zachowanie na matmie.Ogółem dzień pełen emocji.
--------------------------------
Przepraszam,że tak długo,ale szkoła i wgl. Pierwsze dwa tygodnie i już masa nauki.Psorko zrozum,że to co było w pierwszej klasie nie przypomni nam się w jeden dzień.Kurde nauczcie się tu całego roku z trzech innych,chociaż uzupełniających się przedmiotów w jeden dzień na wielki test.Masakra,ale no cóż trzeba skończyć tą szkołę.Jeszcze tylko trochę-to moje pocieszenie na zbliżające się lata.A jak tam u was w szkole?Też już wam żyć nie dają?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz