czwartek, 31 marca 2016

Informacja

Z przykrością informuję, że nie wiem kiedy pojawi się następny rozdział.
Były święta, ale mam bardzo mało napisane. 
Niestety mamy już kwiecień. Muszę się wziąć za poprawianie ocen i wyciąganie ponieważ na cztery tygodnie idę na praktyki, a jak wracam jest wystawianie i koniec.
Nie wiem jak będzie z czasem wolnym. Nie wiem jak będzie z możliwością pisania rozdziału.
Postaram się coś dodać, ale nic nie obiecuję.
Jak tylko zapierdziel się skończy postaram się dawać rozdziały częściej.
Bardzo przepraszam i pozdrawiam serdecznie :*

sobota, 26 marca 2016

Emiii!



No to tak..

Życzę Ci jeszcze raz Wszystkiego Najlepszego.
Żebym zamiast wyzywania słyszała jak najczęściej śmiech.
Żebyś nie musiała się na nic i nikogo denerwować.
Abyś spełniła swe marzenia, osiągnęła cele.
Odrobinę mniej pesymizmu i czarnych myśli w życiu.
Niech wszystkim pójdzie w pięty jak zobaczą ile możesz.
Spokoju i ciszy gdy trzeba, ale i odpowiedniej liczby hałasu.
Ogółem wszystkiego co najlepsze.
Jedź gdzie chcesz i baw się dobrze, ale o nas nie zapominaj.
Kiedyś się spotkamy na koncercie i porwiemy miśki do worków.
Będziemy się nad nimi znęcać i będą tylko nasi.
Nikomu ich nie oddamy.
Przyjdą takie szajbuski i zmienią ich życie.
I śmiało męcz to moje prawe ucho.
Zawsze będę słuchać. Nie masz się więc o co bać.
Ja też Ci jakoś zatruję życie.
Ten wywód robi się coraz dziwniejszy, ale trudno.
I tak pewnie będę Cię jeszcze męczyć.
WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO MOJE KOCHANIE :*





piątek, 4 marca 2016

5. Oko w oko

- Co ty tu robisz? - Zapytałam wystraszona. Skąd on się tu wziął? Miał nikt nie wiedzieć. Jak on tu do cholery trafił?!

- Cześć. Chyba nie chcesz żeby ktoś cie widział, mogę wejść? - Zapytał cicho. Serce podeszło mi pod gardło, ale kiwnęłam głową i odjechałam kawałek wózkiem. Wszedł do domu zamykając za sobą drzwi i pokierowałam go do salonu.

- Rozgość się - powiedziałam cicho, a ten usiadł na kanapie. Swój pojazd ustawiłam naprzeciwko chłopaka i siedziałam ze spuszczoną głową. Nie spojrzałam na niego. Milczałam. Nie byłam przygotowana na ten moment. Nawet o nim nie myślałam. Nigdy mi do głowy by nie wpadło, że ktoś może tutaj przyjść..

- Roxy.. - po dłuższej chwili powiedział chłopak, a mnie przeszedł dreszcz.

- Nie mów mi tak.. - to jedyne usłyszał.

- Jak mam mówić? - Zapytał - Imię zmieniłaś? Nazwisko?

- Zmieniłam siebie. Wszystko widać - spojrzałam na niego z bólem w oczach. - Nikt miał nie wiedzieć. Nie chciałam nikogo dręczyć sobą. Odjedź i zapomnij. Proszę.

- Nie. Przykro mi, ale nie. Chcę wiedzieć o co tu chodzi. Dlaczego udajesz martwą? Czemu się odcięłaś? - Gdy zaczął mówić łzy napływały mi do oczu. 

- Nie chcę o tym mówić Alexy.. - szepnęłam spuszczając głowę w dół, a po policzku spłynęła mokra kropla. Bałam się, a cały ból, jak zaraz po ucieczce, wrócił. Serce, które było połamane na tysiące kawałeczków właśnie zostało zmielone do pyłu. - Wiele się działo. Nie chcę do tego wracać. Za bardzo boli. - Nic nie odpowiedział, ale słyszałam ruch, a potem zobaczyłam i poczułam jego dłonie na swoich.

- Spokojnie. Nie przyszedłem tutaj żeby cie dołować. Chce to po prostu zrozumieć. Po szkole się rozeszło, że umarłaś w ramionach Kastiela podczas transportu karetką.

- Nie.. - szepnęłam. - Nie umarłam, ale.. - spojrzałam na niego z oczami pełnymi łez. On również mi się przyglądał, a w jego wzroku nie widziałam tej radości co kiedyś. Był smutny i przygaszony, czułam bijącą od niego troskę, a we mnie.. Właśnie. Chciałam mu teraz wszystko powiedzieć. Wszystko wyjaśnić, ale coś mi zabraniało. Bałam się. Bałam, że poleci i rozpowie. Tylko, że to Alexy, można mu zaufać. A co z jego blogiem? Nie rozpowie? - Szeptał głos w mojej głowie. Nie. Nie zrobiłby tego, prawda?

- Ale?

- Opowiem ci wszystko, ale obiecaj mi coś - zaczęłam, a ten spojrzał pytająco. - Nikomu nic nie powiesz i nie napiszesz o tym na swoim blogu - powiedziałam i go zatkało.

- Skąd ty o nim wiesz? - Zapytał po chwili.

- Kiedyś przypadkiem znalazłam i nie tylko, ale nie wiem jak zareagujesz.

- Zareaguję? Na co? - Zmarszczył brwi.

- To ja.. - szepnęłam. - Ze mną pisałeś, ja nią jestem.. - było widać, że nie rozumie o co mi chodzi. Zebrałam więc resztki odwagi i powiedziałam - To ja jestem Emmą.

~*~

Gdy Kastiel wsiadł do karetki od razu złapał Roxy za rękę i nie chciał puścić. Wyglądała fatalnie. Na twarzy miała rany i ciekła krew. Reszta odkrytego ciała pokazywała mnóstwo siniaków. Przez zamknięte oczy, bladą skórę i wszystkie te zadrapania wyglądała jak martwa, ale mimo to żyła. W trakcie drogi lekarze robili co mogli aby uratować jej życie. W pewnym momencie sprzęt zaczął piszczeć. Chłopak spojrzał na niego to na nią. Mocniej ścisnął jej dłoń, a drugą gładził po twarzy.

- Błagam, nie umieraj. Kocham Cię. Nie zostawiaj mnie - powiedział ze łzami w oczach, a następnie złożył na jej ustach pocałunek pełen bólu. Dziewczyna ani drgnęła, a lekarze chcąc ratować ją ratować natychmiast go odepchnęli. 

- Niech nam pan pozwoli działać - powiedział jeden z lekarzy. Czerwonowłosy siedział i płakał, a oni walczyli całą drogę o życie dziewczyny. Udawało im się ją jakoś podtrzymywać nim dojechali do szpitala, tam natychmiast się nią zajęli i trafiła na blok. Chłopak został na korytarzu i schował twarz w dłoniach. Na sali walczyli o nią trzy godziny, w międzyczasie dotarł jej brat z dziewczyną oraz Lysander z Rozalią. Wszyscy wyczekiwali na jakieś wieści od lekarza. Kevin płakał w ramię dziewczyny - stracili już rodziców, a nie chciał dodatkowo siostry. Czas dłużył się niemiłosiernie, a gdy w końcu lekarz wyszedł zza drzwi wszyscy podnieśli na niego wzrok. Brunet od razu do niego podleciał.

- Co z moją siostrzyczką? - Zapytał ze łzami w oczach.

- Żyje, ale musimy o czymś porozmawiać - powiedział i wziął go do gabinetu. Reszta czekała cała w nerwach. Po godzinie wyszedł blady jak ściana. 

- Co jest? Co z Roxy? - Podleciała załamana Rozalia. 

- Ciężko. Żyje, ale następne dwanaście godzin jest decydujące...  


~*~

- Czekaj. Z tego co mówisz to oni tam byli więc jak.. - słuchał uważnie, ale dopiero teraz mi przerwał.

- Nie wiem czy słyszałeś, ale obudziłam się po tygodniu.

- Nie.. Znaczy. Nie pytałem o więcej szczegółów żeby ich jeszcze bardziej nie załamywać..

~*~

Siedział i płakał. Już od tygodnia leżała nieruchomo, z zamkniętymi oczami. Nie pozwalał nikomu do niej wejść, a było tyle osób, które chciały ją zobaczyć. Między innymi ON, czerwonowłosy chłopak, w którego głowie pojawiały się tylko czarne scenariusze. Codziennie był w szpitalu. Niemal spał na korytarzu. Gdyby nie fakt, że przychodzi i zabiera go siłą przyjaciel nie ruszyłby się stamtąd. Cieszył go fakt, że żyje, ale jak czasem gdy Kevina u niej nie było i widział nadal nieprzytomną.. 

- Nadal to czuję - szepnął i dotknął swoich ust.

- Co czujesz? - Siedzący obok Nevil zmarszczył brwi i spojrzał na niego.

- Zrobiłem to Lys, przyznałem się - mówił cicho.

- Co? Kiedy?

- Tego dnia, w karetce.. - spojrzał na przyjaciela i napotkał kolorowe oczy przyglądające się mu. 

- Była przytomna? - Zdziwił się.

- Nie. Umierała.. 


*          *         *

Mijały kolejne godziny od kiedy tu siedział i trzymał jej dłoń. W pewnej chwili poczuł ruch, lekkie poruszenie palcem, ale był co do tego pewien. Natychmiast podniósł na nią wzrok. Budziła się, a twarz wykrzywiona była w grymasie bólu.

- Spokojnie siostrzyczko - szepnął dotykając jej policzka. Po chwili powieki dziewczyny zaczynały drgać, a on nieświadomie się lekko uśmiechnął. Budziła się. Nie musiał długo czekać a otworzyła oczy i zaczęła się rozglądać. - Jesteś w szpitalu, miałaś ciężki wypadek..  - powiedział, a wtedy spojrzała na niego.

- C-Co się stało? - Jej głos był bardzo cichy, słaby i lekko zachrypnięty. 

- Zniknęłaś na jakiś czas, a potem zadzwoniłaś do Kastiela. Masz szczęście, że skojarzyliśmy o którym miejscu mówisz.

- Nic nie pamiętam.. - chciała dotknąć zabandażowanej głowy, ale ją zatrzymał.

- Przypomnisz sobie. Odpoczywaj. Zawołam lekarza - powoli wstał, a ta przytaknęła. Chłopak wyszedł, a ona leżała ze wzrokiem wbitym w okno. Miała prześwity, widziała obrazy, które ją przerażały. Nagle zaczęła drgać. Spojrzała na ręce, mocno się trzęsły. Poczuła jakby czyiś oddech przy uchu. Przestraszona spojrzała w tamtą stronę. Nikogo nie było. Aby się uspokoić spojrzała w sufit i powoli zamknęła oczy co było jej błędem. Widziała go, faceta, który próbował się do niej dobrać i miejsce wypadku. Wszystko wróciło. Zaczęła płakać. Łzy lały się strumieniami po jej bladych policzkach.

- Shon.. - szepnęła. - Przepraszam... - Nie zwracając uwagi na lekki ból przez podłączoną kroplówkę zakryła twarz dłońmi i płakała. Łzy leciały, a cała się trzęsła. Po chwili drzwi się uchyliły. Wrócił brat z lekarzem. Kevin widząc stan siostry natychmiast zareagował i pierwsze co to wziął ją w ramiona w miarę możliwości i próbował uspokoić. Lekarz również nie był obojętny i natychmiast zalecił pielęgniarką aby podały jej coś na uspokojenie. Mężczyzna musiał przeprowadzić badania po których stwierdził, że jej stan jest lepszy niżby się spodziewał. Nie byli pewni tylko jednego. 

- Powiedz jeśli będziesz coś czuła - powiedział odkrywając jej stopy. Zaczął ją kuć małą szpilką, ale wystarczająco mocno aby bolało. Nie reagowała na nic. Próbował wiele razy, w obu nogach.

- Panie doktorze, pan coś w ogóle robi? - Zapytała w końcu. Spojrzał na nią, a potem na jej brata.

- To co powiem nie będzie teraz zbyt przyjemne - zaczął. Kevin już wiedział o co chodzi. Tylko Roksana leżała nieświadoma i patrzyła na mężczyznę w kitlu. 

*          *          *

- Nie chce! Odejdź! Zostaw mnie samą! - Krzyczała i cała w łzach próbowała wyszarpać się z ramion brata. - Nie będę chodzić, Kevin! Już wolałabym umrzeć! - Jej krzyki było słychać w całym szpitalu, a na korytarzu zwłaszcza. Przyjaciele wiedzieli, że to ona, ale rozpacz w jej głosie nie pozwalała zrozumieć słów. Tylko patrzeli na drzwi i się denerwowali. Kastiel chciał wejść, ale pielęgniarka mu nie pozwoliła. - Nie chcę ich widzieć! Nie chcę nikogo! Powiedz, że umarłam! Umarłam w katuszach!

- Roxy.. Proszę - mocno złapał ją za ramiona i spojrzał w oczy. Przestała krzyczeć, ale nadal płakała i rzuciła mu się w ramiona.

~*~

- Wtedy wymyśliłam przekręt. Nie chciałam żeby ktokolwiek widział mnie w takim stanie. Dosyć, że ze mnie nie przydatna kaleka to lepiej żeby się nie litowali. Wolałam udawać martwą niż korzystać z litości.

- Jakiej litości? Wszystkim na tobie zależy. To by była po prostu opieka. Sama siedziałaś, a mogłabyś się komuś wyżalić, porozmawiać, wypłakać w ramię.

- Alexy.. - spojrzałam na jego twarz. Moje poliki były mokre, a oczy czerwone od łez. - Pisałam ci wszystko. Dobrze wiesz co przeżywałam..

- Emma.. - szepnął. - Wszystko co pisałaś jest prawdą?

- Tak. Przypadkiem znalazłam twojego bloga i po przeczytaniu.. - otarłam mokre lica. - Po przeczytaniu napisałam, opowiedziałam wszystko jako ktoś inny. Relacja z wypadku, moja rehabilitacja, wszystko to prawda.

- A spotkanie? Czemu nie przyszłaś?

- Wyszłam. Byłam niemal pod waszym nosem - przestałam na niego patrzeć.

- Pod nosem? - Zdziwił się - Ja tego dnia byłem z Arminem i.. Kurwa - nagle przeklął.

- Park, gwiazdy. Byłam całkiem blisko - bałam się podnieść wzrok.

- Czyli widziałaś nas? Widziałaś jak grali? - Zapytał, a ja kiwnęłam głową na tak. Chłopak zamilkł i ręce, którymi trzymaj moje dłonie zniknęły. Spojrzałam na niego, ale natychmiast pożałowałam. Był na mnie zły, a może nawet go zasmuciłam.. Nie wiem. Jego wzrok był skierowany prosto na mnie. Jakby chciał zajrzeć do mojej duszy. Nie potrzebnie. Wszystko przecież wie, opowiedziałam mu teraz co powinnam, a resztą zajęła się przecież Emma. Nie ma czego szukać. - Musisz im powiedzieć. Nie możesz kłamać. Nie możesz być ciągle w jednym pokoju. Roxy, to ci nie pomoże. Otwórz się na świat. Nie chowaj. Przecież nikt by się nie litował. To tylko czysta miłość, przyjaźń, braterstwo.Pomogliby ci, ale nie przez litość. Nikt by się nie odwrócił. Nikt by nie wytykał palcami. To nie twoja wina, że to wszystko się stało - złapał mnie za ramiona i mówił prosto w oczy.
_________________________________________

Rozdział mi nie wyszedł tak jak chciałam. Niestety. Mam jednak nadzieję, że znośny.


Daughter Shadow pomoz mi odnalezc milosc